23

#Mike
Kiedy wszedłem do pokoju od razu co zobaczyłem to brak walizki. A potem jak by wyczuła,że nie rozumiem zaśmiała się w pokoju za ścianą dając mi do zrozumienia,że nie chce ze mną spać.
No,ale nie mogłem jej przecież wszystkiego powiedzieć! Na prawdę mam bardzo ważne spotkanie o 10.30! Nie wiem,jak zrobić,żeby po prostu mi zaufała?
Bez mycia się położyłem się na łóżku i strasznie zmęczony odleciałem od razu.
Ktoś szturchał moje ramię,a kiedy tylko powróciłem do świata żywych usłyszałem głośny płacz. Otworzyłem oczy i ujrzałem przestraszoną Mel. Podniosłem głowę z poduszki.
-Co się stało?-wychrypiałem.
-Jjja..Klariss..Nie wiem cco się dzieje-powiedziała na skraju płaczu. Wstałem i jak poparzona wybiegłem z pokoju. W kąciku siostry,a dokładnie na jej łóżku zobaczyłem lekko kołyszącą się Ris. Płakała i wydawała z siebie niekontrolowane dźwięki.
-Przyniesz szklankę wody. Szybko-zwróciłem się do Meli. Kiedy ta wybiegła podszedłem do dziewczyny i zacząłem głaskać ją po głowie. Szczerze? Lubiłem kiedy miała te napady paniki,bo mogłem się w tedy nią zaopiekować. Co nie oznacza,że nie pojedziemy w Londynie do lekarza.
-Mała taka...-zaczęła mamrotać płaczliwie-Niee..-zawyła i rozpłakała się jeszcze bardziej.
Włożyłem ręce pod jej kolana i pod jej głowę,a następnie szybko pobiegłem do pokoju. Położyłem ją ostrożnie na łóżku i znowu wybiegłem,po tabletki.
Mel stała przy naszym łóżku z kubkiem wody,a w jej oczach panował strach. Wyjąłem tabletki z kosmetyczki,a w niej zobaczyłem...test ciążowy. Wziąłem go do ręki i sprawdziłem. Jedna kreska.
Biedna,wciąż sprawdza,czy będziemy mieć dziecko. Ale to szczęście wiedzieć,że ona także tego chce.
-Czy...Czy Klara jest w ciąży?-wyszeptała cichutko siostra. Popatrzyłem na nią odkładając test.
-Nie-uśmiechnąłem się smutno-Nie jest.
-A ty chciałbyś,żeby była?-podszedłem do łóżka,ale zanim cokolwiek zrobiłem popatrzyłem się zdziwiony na Mel. Ta tylko wzruszyła ramionami i podała mi szklankę.
-Co się u ciebie stało,że zaczęła płakać?-zmieniłem temat dając na jej język tabletki i przykładając kubek do ust. Popiła,a jej głowa opadła na poduszkę. Popatrzyłem się na siostrę. Była cała czerwona.
-Nie mogę ci powiedzieć-powiedziała skrępowana unikając mojego wzroku. Zmarszczyłem brwi.
-Musisz.
-Czemu?
-Bo to na prawdę bardzo ważne.
-Ale ja nie chcę.
-Dobra,to odpowiadaj na pytania.
-Okej.
-Dałaś jej buziaka?
-Nie.
-Mówiłyście o dzieciach? Malutkich?
-Nie?
-Przytuliłaś ją?
-Ni...Tak. Przytuliłam się do niej,a ona zaczęła płakać.-Klariss przestała się szamotać,ale nadal cicho łkała.
-Dziękuję. Idź spadź.
-Po co ci to było wiedzieć?-zapytała. A ja miałem totalny mętlik w głowie. Powiedzieć jej? Nie powiedzieć? A może zmyślać?
-Dobra. Powiem ci. Klariss była w ciąży,ale poroniła. I od tamtej pory jest wrażliwa...na tematy o małych dzieciach,a jak ty ją przytuliłaś to ona sobie o tym przypomniała. Wiesz...jesteś malutka-uśmiechnąłem się do nie- . Ma lekkie załamanie psychiczne. Ale dziękuję,że mi powiedziałaś.-pocałowałem ją w czubek głowy. Była bardzo zdziwiona.
-Wiesz...-zaczęła-Ona cię bardzo kocha. Zrób to jak najszybciej.-uśmiechnęła się ciepło i wyszła z pokoju. Wyciągnąłem z torby świeży,granatowy t-shirt i usiadłem na piętach. Zdjąłem Ris koszulkę i nałożyłem na nią mój t-shirt.
-Mike,przepraszam-wyszeptała. Położyłem się koło niej i ciasno do siebie przytuliłem. Włożyłem dłoń pod jej ubranie i zacząłem masować plecy.
-Za co, gwiazdeczko?
-Że się na ciebie obraziłam.
-Już wszystko okej. Nie martw się tym i śpij,bo mamy samolot za pięć godzin.
-Czy to jest ważne spotkanie?
-Od niego zależy moje życie skarbie-pocałowałem ją mocno w usta i objąłem jeszcze bardziej.
W końcu udało mi się zasnąć.

Budzik obudził mnie o 24.05. Rodzice musieli wrócić jakieś dwie godziny temu z kolacji służbowej.
Kiedy wyszedłem z łazienki już ubrany zobaczyłem,że Ris jest już ubrana i coś pisze na kartce.
-Co tam piszesz kochanie?-wyszeptałem i przytuliłem się do niej od tyłu. Pocałowała mnie w policzek i odpowiedziała:
-Zaprosiłam moich rodziców do nas na święta,więc twoi także powinni przyjechać. -Oh,żebyś wiedziała,że przyjadą wcześniej.
-Świetnie. Chodź musimy już jechać.
-Dobrze. Mówiłam ci dzisiaj,że cię kocham?-zapytała z uśmiechem i zarzuciła ręce na mój kark,a ja objąłem ją w pasie.
-Nie,bo kilkanaście minut temu rozpoczął się 14 luty.
-Kocham cię.
-Najlepsze rozpoczęcie dnia-mocno ją pocałowałem. Chwilę później dołączyliśmy do tego nasze języki,przez co pocałunek stał się bardzo żarliwy i namiętny. Kiedy niestety się od siebie oderwaliśmy cmoknąłem ją jeszcze w nos.
-Ja też cię bardzo kocham.-złapałem ją za rękę,ale zaraz potem puściłem,bo musiałem wziąć nasze torby.
-Mike. Nie wyczyściliśmy łóżka-szepnęła uśmiechnięta Ris. Faktycznie.
-Daj spokój. Uprawialiśmy na nim seks tylko z cztery razy.-zaśmiałem się wychodząc z domu.-Natomiast gdyby mama zobaczyła nasze łóżko w naszym domu dostała by zawału.-uderzyła mnie pięścią w ramię,a ja się zaśmiałem. Taksówka czekała już pod bramą,a kiedy do niej wsiedliśmy i powiedzieliśmy kierowcy cel podróży dziewczyna się mnie zapytała:
-A twoi rodzice wiedzą,że już wyjechaliśmy?
-Wszystko wiedzą. Wszyściuteńko-uśmiechnąłem się tajemniczo.

*Klariss spokojnie spała w fotelu,a ja się jej przyglądałam.
Spokojna twarz,długie rzęsy,malinowe usta,rumiane policzki, grube,równe brwi i słodko zadarty nosek. Gruby sweter,czarne rurki i czarne trampki. Lekko rozczochrane,brązowe włosy opadające na jej ramiona. Wyglądała tak pięknie!

Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście...

-Ris,kochanie. Obudź się-szeptałem jej na ucho lekko szturchając jej ramię. Otworzyła oczy i ziewnęła.
-Już jesteśmy w Londynie?
-Nie. Jesteśmy we Francji-udałem zdziwionego.
-Co? Jak to?
-Nie mówiłem ci,że to spotkanie jest we Francji?-zaprzeczyła-Oh,przepraszam. Najwidoczniej zapomniałem-podrapałem się po głowie. Prychnęła i wyszła z samolotu.

*-No. A to jest nasze mieszkanie na dzisiejszy dzień-powiedziałem po otworzeniu drzwi. Ris wydała z siebie okrzyk zaskoczenia. Chciałem,żeby tak zareagowała,dlatego wybrałem najpiękniejszy pokój. Wynająłem go także w nie tak bardzo drogim hotelu,bo wiedziałem,że dostało by mi się za to od mojej dziewczyny.

Ris obeszła pokój z wielkim uśmiechem na ustach. Kiedy weszła do łazienki zaśmiała się cicho do siebie. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w szyję.

-Uwielbiam wolno stojące wanny.

-Ja też-dodałem-Chodźmy spać.
-Chyba pierwszy raz od ciebie słyszę "chodźmy spać",a nie "chodźmy do łóżka"-zaśmiała się,a ja pokręciłem ze smiechem. Wyszliśmy z łazienki,a ja zaraz potem wyjąłem z walizki koszulkę. Złapałem dziewczynę w talii i przycisnąłem do siebie. Pocałowaliśmy się,a gdy skończyliśmy posadziłem ją na łóżku.
-Myślałam,że idziemy spać.
-Bo idziemy. Ale ja chcę cię ubrać.-wyszeptałem. Zgasiłem światło i znowu podszedłem do łóżka. Zdjąłem sweter i spodnie Ris ciągle obserwując jej twarz. Dzięki prawie pełni mogłem wszystko zobaczyć.
-Mike rób to szybciej,bo zmienię zdanie na temat kary.
-To zmień-przejechałem palcem po jej udzie. Dostała gęsiej skórki. Klariss została w samych butach,skarpetkach,majteczkach i czarnym biustonoszu. Jej piersi były bardzo wyeksponowane i duże. Zdjąłem jej buty,a następnie skarpetki. Kiedy miałem odpinać biustonosz zatrzymałem się.
Zdjąłem swoją koszulkę,a dziewczyna przełknęła głośno ślinę i zacisnęła uda. Po chwili zdjąłem spodnie,a nabrzmiała erekcja dała o sobie znać. Ris miała przymrużone oczy i zaciśnięte dłonie na pościeli. Nachyliłem się i odpiąłem stanik. Moim oczom ukazały się jędrne i duże piersi kobiety. Popatrzyłem się w jej oczy,ale miała je zamknięte.
-Otwórz oczy.-powoli,bardzo powoli zaczęła je otwierać-Powiedz czego chcesz. Czego pragniesz.-zastanawiała się przez chwilę.-Ja chcę teraz uprawiać z tobą seks,ale od jutra będzie przerwa.
-Wydłużę ci ją o 2 dni.-w pamięci wszystko obliczyłem.
-Pasuje-i wpiłem się w jej usta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top