2

#Mike

Siedziałem właśnie w kawiarni na spotkaniu kiedy zaczęło lać. Dzięki pewnej osobie pokochałem tą pogodę.

Klariss.

Bardzo przeżywałem po jej odejściu. Tego dnia nie było mnie w domu,bo...byłem na imprezie z kumplami. Gdybym mógł cofnąć czas...

Słuchałem, ale i wpatrywałem się za okno. Nagle zobaczyłem bardzo seksowną dziewczynę która została ochlapana przez jadący koło niej pojazd. Bez zastanowienia wybiegłem do niej i złapałem ją żeby się nie wywróciła. Trzymałem ją w swoich ramionach. Miała długie brązowe włosy które teraz zwisały jej do tyłu. Malinowe usta, które były lekko rozszerzone i same prosiły się o pocałunek. Kiedy otworzyła oko ujrzałem niebiesko-szare oczy. Zobaczyłem na jej płatku ucha mały pieprzyk. Kiedy zobaczyłem co ma na szyi...Zmiękły mi nogi i chciałem ją puścić, ale rzecz jasna tego nie zrobiłem. Nie wiem jak, ale odpiąłem guzik koszuli przez który od razu wypadł taki sam naszyjnik.
-Risotto?-zapytałem ją. Tylko ja tak do niej mówiłem. Nazwałem ją tak, bo kiedyś, gdy chciała schudnąć przez trzy miesiące jadła risotto.

-Będziesz żółta jak chińczyk.-mówiłem.
-Ale chuda-powiedziała z pełną buzią.
-I miała skośne oczy-dodawałem.
-Ale będę chuda-powtarzała. I tak po trzech miesiącach jedzenia chińskiego żarcia wymiotowała 24 na dobę.
-Hahahaha!Schudłam!-krzyknęła po chorobie.
-Ile?
-5 kilosów!-zaśmiała się jak psychopata. Właśnie przez ten charakter...się w niej zakochałem...

-Mike?-zapytała z podniesionymi brwiami. Pokiwałem głową z szerokim uśmiechem. Odwdzięczyła go. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno się przytuliliśmy. Po chwili okręciłem ją wokół siebie. Gdy ją postawiłem zdjąłem marynarkę i nałożyłem ją jej na ramiona. Nadal się uśmiechaliśmy.
-Zaczekaj tu.-pokiwała głową. Pobiegłem do kawiarni gdzie na całe zajście patrzyli się moi asystenci i goście.
-Przepraszam, ale muszę już jechać. Proszę o przyjście jutro o 13.45 do mojego biura. Do widzenia.-podałem wszystkim dłoń którą uścisnęli i odpowiedzieli tym samym. Wziąłem swoją torbę z laptopem i wyszedłem.

-Nie mogę uwierzyć, że cię spotkałem.-powiedziałem patrząc się w jej piękne oczy. Szliśmy w stronę mojego czarnego BMW.
-Ja też Mike.-powiedziała szeroko się uśmiechając,a ja już dłużej nie wytrzymałem. Puściłem torbę z laptopem i wziąłem dziewczynę w ramiona strasznie mocno przytulając. Owinęła swoje nogi wokół moich bioder i przytuliła mnie trzymając za kark.
-Tak bardzo mi cię brakowało, Ris.-wyszeptałem.
-Mi ciebie też Mike.
-Bardzo się zmieniłaś.
-Ale schudłam.-na te słowa wybuchnęliśmy śmiechem. Dotknęła mojego policzka patrząc się w moje oczy-Masz brodę i jesteś już 26 letnim mężczyzną.
-Ty nie masz już tego drugiego podbródka i jesteś piękną 25 letnią kobietą.-zarumieniła się. Jaka ona była seksowna!
-Rumienie się przez ciebie!-powiedziała lekko waląc mnie w ramię.-No a teraz mnie puść, bo jestem ciężka.
-Nie jesteś ciężka chińczyku. Jesteś leciutka jak piórko!-z rozbawieniem pokiwała głową. Żeby jej to udowodnić przerzuciłem ją sobie na ramię...wykorzystując sytuacje..........
Klepnąłem ją w tyłek. Boże jaki jędrny!
-Mike!-zaśmiała się. Kucnąłem, wziąłem torbę i ruszyłem dalej. Ciągle się śmialiśmy i kiedy doszliśmy do auta otworzyłem drzwi do siedzenia z przodu i ostrożnie ją tam włożyłem.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób.-zaśmiała się. Mówiąc to dźgała mnie w mój umięśniony tors. Moje uczucia do niej powróciły ze zdwojoną siłą.
Jechaliśmy co chwilę śpiewając, śmiejąc się i rozmawiając. Pracowała w Starbuck's-sie, ale skończyła studia anglojęzyczne.
-To świetnie! Gratulacje!
-Dziękuję.-uśmiechnęła się słodko-A ty?Czym się zajmujesz?
-Yhhhh...Prowadzę firmę. Tutaj w Londynie. Dopiero co ją przejąłem. No i...
-Czekaj, czekaj.-przerwała mi marszcząc uroczo brwi-To ty jesteś tym miliarderem o którym mówili dzisiaj w telewizji?-pokiwałem głową. No nie powiem,że nie była zaskoczona.-Mój przyjaciel miliarderem?
-Tak-zaśmiałem się.
-Boże co za wstyd...-schowała twarz w dłoniach. Nie rozumiałem o co jej chodziło. Patrząc się na drogę zapytałem:
-Czemu wstyd?
-No bo jesteś strasznie bogaty,a ja pracuję w Starbuck's-sie...Zatrzymaj się.-powiedziała stanowczo. Popatrzyłem się na nią-No zatrzymaj się do jasnej cholery!-krzyknęła. Jej głos się załamywał. Stanąłem, a ona wybiegła z auta i wbiegła do jakiegoś uroczego bloku z ogródkiem. Nie rozumiałem jej. Było jej wstyd, że pracuje w kawiarni?Walnąłem dłonią w kierownicę i wysiadłem. Zamknąłem auto. Wbiegłem do domu. Nie miałem pojęcia gdzie mieszkała. Podchodziłem do każdych drzwi i nasłuchiwałem. W końcu natrafiłem na czwarte piętro i usłyszałem cichy płacz Klariss'y. Bez zastanowienia wszedłem do domu, a kiedy ona popatrzyła się na mnie z przerażeniem w oczach podszedłem szybkim krokiem i ją przytuliłem. Miała oparte dłonie na moim torsie i cicho szlochała.
-Jestem taka żałosna i głupia...-powiedziała cichutko. Ale usłyszałem.
-Czemu?-zapytałem głaskając ją po włosach. Popatrzyła się na mnie.
-Wiesz dlaczego ten księżyc jest taki przetarty?-pokazała mi go. Pokręciłem głową.-Bo płakałam za tobą dziesięć...dziesięć głupich lat! Siedziałam w koncie pokoju i zaciskałam w dłoni ten naszyjnik. Myśląc, że coś do mnie czujesz! Ale byłam głupia! To wszystko było posrane! Zjebane!Uczucia...kiedy cię dzisiaj spotkałam wróciły! To wszystko przez ciebie! Dziesięć posranych lat...-nie dokończyła, bo zamknąłem jej usta pocałunkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top