6
Weszłam do auta i powiedziałam Gregowi gdzie mamy jechać.
-Pięknie panienka wygląda.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się.
-Pan Black prosił mnie abym związał pani oczy czarną przepaską.-no...to trochę mnie przestraszyło,ale...pomimo tego chciałam to zrobić. Pokiwałam głową. Kamerdyner wyszedł,otworzył moje drzwi,a z kieszeni spodni wyjął czarny materiał. Już po chwili nic nie widziałam. Usłyszałam zamknięcie drzwi,otworzenie i znowu zamknięcie.
*-Panienko,proszę wstać. Już jesteśmy.-obudził mnie głos kamerdynera. Chciałam zdjąć opaskę,ale mnie powstrzymał.-Proszę jej jeszcze nie ściągać. Niech panienka złapie moje ramię,a ja panią zaprowadzę do pana Black'a.-pokiwałam głową. Złapałam jego ramie i wyszłam z pojazdu. Kiedy tak szłam zobaczyłam leciutko poświatę jasnego światła. Obróciłam się w tamtą stronę i znów ją zobaczyłam.-To paparazzi. Niech się pani nie przejmuje.-mój żołądek od razu się ścisnął. Odwróciłam głowę i szłam dalej.
Po kilkunastu minutach uwagami typu "schodek" "niech panienka podniesie prawą nogę" Aaa! Niech ktoś weźmie stąd tego pudla!" weszliśmy podajże do windy. Ogółem w tym miejscu była cisza i spokój,tylko czasami słyszałam jakieś rozmowy. Po pięcie minutach kamerdyner ruszył,a ja za nim.
#Mike
Wiem co sobie pomyślicie. Że chcę się jej oświadczyć. Ale niestety nie. Bardzo bym tego chciał,ale najpierw musimy się bardziej poznać. A w szczególności ona mnie. Bo nie chciałbym mieć narzeczonej która panikuje i nie wychodzi z domu,bo boi się paparazzi. Ja już się do tego przyzwyczaiłem.
Wynająłem cały dach najwyższej i najlepszej restauracji w Londynie. Był stąd widok na cały Londyn.
Nie powiem,że się nie stresowałem. Nie wiedziałem jak będzie wyglądać,ale miałem nadzieję,że dobrze wybrałem.
W chwili kiedy przecierałem twarz rękoma winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk dotarcia na miejsce. Wstałem jak poparzony prawie wywracając stolik. Z windy wyszedł kamerdyner,a za nim ona.
-O kurwa.-wykrztusiłem tylko z siebie. Ona...była kurwa przecudowna!
Najwyraźniej modelka miała mniejsze piersi od Ris,bo jej się tam prawie nie mieściły. Ale to dobrze. Kawałek odkrytego brzucha dodawał jej wdzięku,nie mówiąc już o wycięciu do uda. Wysokie szpilki podkreślały jej zgrabne nogi. Przepiękne usta podkreślone szminką i długie falowana włosy. Kiedy razem z Gregiem przeszła przez cały labirynt stolików i zatrzymała się przede mną. Kazałem ruchem głowy odejść kamerdynerowi. Kiedy był już w windzie. Podszedłem odrobinę w jej stronę nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Klariss chyba była trochę przestraszona,bo zaczęła rozglądać się na wszystkie strony.
-Mike?-zapytała. W jej głosie słyszalne było przestraszenie. Nie odezwałem się-Jest tu ktoś?-znów nie odpowiedziałem. Czekałem tylko na tą chwilę,która właśnie się rozpoczęła.
Ris zaczęła odplątywać supeł materiału z tyłu głowy. Kiedy już je odsłoniła szeroko się do niej uśmiechnąłem. Jej usta ułożyły się w literkę "o". Upuściła przepaskę na podłogę. Jej oczy...piękne oczy zaszły łzami. Podszedłem do niej i namiętnie pocałowałem trzymając za policzki. Była zaskoczona,więc pocałunek odwdzięczyła dopiero po chwili. Kiedy skończyliśmy przyciągnąłem ją do siebie przytulając. Cały stres się ulotnił pod wpływem jej słów:
-Mike...dziękuję. Bardzo cię kocham.-pocałowałem ją w usta. Przycisnąłem jej biodra do moich i jeszcze zachłanniej pocałowałem. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Ris położyła swoją głowę na moim ramieniu i mocno objęła kark. Byłem pewien,że patrzy się teraz na miasto. Złapałem ją za rękę i ruszyłem w stronę stolika. Odsunąłem jej krzesło jak przystało na dżentelmena. Podziękowała mi szerokim uśmiechem. Usiadłem na przeciwko niej i złapałem ją za dłoń.
-Tak się cieszę,że w tedy ochlapał cię ten rower.-powiedziałem nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
-Dzięki,wiesz?-bąknęła.
-No,ale bym cię w tedy nie spotkał,tak?
-No tak,tak.
-Bardzo fajnie wyglądałaś w tej prześwitującej koszulce.-kopnęła mnie w piszczel-Auuu.
-Zboczeniec-zaśmiała się z mojej zniekształconej twarzy.-Czemu mi nie powiedziałeś w tedy?!
-Ależ dałem ci swoją marynarkę po pierwsze:bo nie chciałem,żeby inni rozbierali cię wzrokiem,a po drugie:bo było ci zimno.-jej mina posmutniała.-Co się stało?
-Bo muszę cię zawieźć w pewnej dzisiejszej rzeczy-pffff...tylko niech nie mówi,że ma okres-Bo nie założyłam tej....bielizny.-wyrwała swoją dłoń i schowała w obu swoją twarz ze wstydu. Wiedziałem,że tak będzie. Ale nawet nie jestem zły czy smutny. Jestem.....roześmiany.
Klariss popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Ja zaśmiałem się jeszcze bardziej.
-Ris ja ci ją dałem specjalnie. Wiedziałem,że jej nie założysz!
-Głupek.
-No,ale kwiatuszku....-ściągnęła brwi
-Kwiatuszku? Od kiedy?-zaśmiała się.
-To jak chcesz być nazywana?
-Nie mam pojęcia,bo jesteś moim pierwszym chłopakiem.-nie wieżę. Może ja nie miałem dziewczyn,ale lasek do łóżka mi nie brakowało. A ona? Taka piękna i przez dziesięć lat sama.
-Moja gwiazda.-zaśmiała się.
-Okey.
-I świetnie.-patrzyliśmy się jeszcze chwilę na siebie. Szczęśliwi i uśmiechnięci. Po chwili do naszego stolika podszedł kelner z przystawką.
-Dziękujemy-powiedziałem,a on się oddalił. Nalałem nam do kieliszków czerwonego wina.
-Mi już starczy. Mam strasznie słabą głowę.-zaśmiałem się. Wyobraziłem zataczającą się do auta Ris.-To wcale nie śmieszne. Raz jak byłam pijana i wracałam z Rose z klubu....
-Nawet nie kończ.-przerwałem jej bo wyobraziłem sobie już dziewczynę całującą się z jakimś chamem.
-....zaczęłam podrywać policjanta, który patrolował okolicę. Rose musiała mnie od niego odrywać.-zacząłem się śmiać.- a potem podobno chciałam ją pocałować....-śmiałem się jeszcze bardziej.
-Chciałbym cię kiedyś zobaczyć w takim stanie.
-Uwierz,nie chciałbyś. I tak nie miałbyś na co liczyć,bo od razu zasnęłabym na twoim mięciutkim materacyku.-uśmiechnięta zamknęła oczy.
-Widzę,że spodobało ci się moje łóżko.
-Łoże. I tak. Bardzo.
-Wszystko zależy od ciebie czy obudzisz się u mnie czy u ciebie.-uśmiechnąłem się diabelsko,a ona zrobiła się rumiana.-Nie umiesz chyba jeszcze rozmawiać o takich rzeczach.-schowała twarz we włosach.-Bo jak coś to wszystkiego mogę cię nauczyć...
-Pyszny łosoś-zmieniła temat. Zaśmiałem się i zacząłem jeść łososia w sosie oliwkowym,pomidory w oliwie i kawałek pieczonej bagietki. Ciągle się na nią patrzyłem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Nie wierzyłem,że z takiej otyłej 14-latki wyrosła taka piękna kobieta. Co chwila patrzyła się na mnie,na widoki,albo na swój talerz.
Kiedy skończyliśmy jeść zaczęliśmy wypytywać się nawzajem o swoją przeszłość. Do tego domku przeniosła się dopiero z jakieś cztery dni,a wcześniej odwiedzała tam swoją koleżankę która wyjechała. Ja przyjechałem do Londynu w sprawach służbowych i zamierzałem zostać tu już całe życie. Ze względu na Klarissę. Ale jej tego nie powiedziałem.
Po 15 wymianie zdań przyszedł kelner z daniem głównym. Ja miałem makaron ze szpinakiem i zielonymi oliwkami,a Ris dostała spaghetti bolognese z czarnymi oliwkami i odrobiną parmezanu.
-Zapamiętałeś nawet moją ulubioną potrawę.-uśmiechnęła się szeroko.
-No jak mogłem zapomnieć paplającej przez cały dzień Klariss o jednym i tym samym jedzeniu. Jak mówiłaś,że to jest dla ciebie niebo w gębie i,że muszę sobie tego spróbować. Że rozpłynie mi się na języku zanim zdążę przegryźć. Proszę cię!-zaśmiała się. Ja także.
-I nadal jest takie same!-nakręciła na swój widelec makaron,zamoczyła w sosie i wystawiła do mnie. Kiedy już miałem brać gryza zawróciła widelcem do talerza,nabiła czarną oliwkę i wepchnęła mi do buzi,bo miałem otwartą.-Bez tego nie można tego zjeść-zapewniła słodko marszcząc nosek. Awwwww..... Zrobiła wyczekującą minę. Żułem...i mogę stwierdzić,że przepyszne.
-Nawet dobre-zrobiła obrażoną minę-Pyszne.
-No!-teraz to ja nabiłem szpinak na widelec i "obwiązałem"makaronem. Z lekkim wahaniem wzięła do buzi. Na początku skrzywiła trochę usta,ale potem zjadła.-Na nawet,nawet,ale moje i tak nadal lepsze.-powiedziała i wzięła łyk wina. Zamiast dalej jeść przyglądałem się jej. Ona wróciła do jedzenia co chwila na mnie zerkając. Była bardzo pociągająca. Piękna,urocza,delikatna,miła,kochająca....i długo by tu wymieniać.
-Nie patrz się tak na mnie. To krępujące.-powiedziała kręcąc widelcem w swoim daniu.
-Mówiłem ci już,że uwielbiam doprowadzać cię do takiego stanu?-zapytałem z uśmiechem,a ona zrobiła się purpurowa i schowała twarz w dłoniach.
Zaśmiałem się zabierając dłonie z jej twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top