Rozdział 7 - Michael zawsze wygrywa
Ashton
Czekałem pod szkołą Caluma już jakieś dziesięć minut. Spóźniał się. Nie była to żadna nowość. Wreszcie, po kolejnych pięciu minutach zobaczyłem, jak wychodzi ze szkoły w towarzystwie Luka i Michaela. Od razu podszedłem do Caluma i przywitałem się z nim i Michaelem. Stanąłem na przeciwko Luka i patrzyłem na niego zdziwiony.
– On idzie z nami? – zapytałem i spojrzałem na Caluma. – Serio, wszystkie fajne osoby były już zajęte?
– Dlatego ty tutaj jesteś – Luke uśmiechnął się szeroko.
– Zapowiada się przemiłe popołudnie... – mruknął Michael.
Wpatrywałem się w niebieskie oczy blondyna z uwagą. Fakt faktem, był cholernie przystojny. Jednak jedyne na co miałem ochotę, to powybijać jego kilka idealnie białych ząbków.
– Perspektywa spędzenia popołudnia z moim nowym przyjacielem wydaje mi się bardzo kusząca – uśmiechnąłem się i podałem Lukowi rękę. – Nie wiem o co ci chodzi, Michael.
Luke załapał o co mi chodzi i ścisnął mą dłoń. Tym razem normalnie, nie chciał zmiażdżyć mi palców. Puściłem jego rękę i ustawiłem się pomiędzy Michaelem i Calumem. Nie chciałem, by chęć mordu cały czas wynosiła sto procent. Wolałem, żeby Calum mnie uspokajał.
Ruszyliśmy na przystanek autobusowy rozmawiając między sobą. No dobra. Rozmawialiśmy tylko ja i Calum, a dwójka chłopaków przyglądała nam się uważnie. Szczególnie pewien blondyn zwracał na mnie zbyt dużą uwagę. Ignorowałem to i skupiłem się na rozmowie z Calumem.
– Jak możesz nie lubić Linkin Park i Green Day'a? – zapytałem niedowierzająco.
– Normalnie – Calum wzruszył ramionami.
– Chwila, Linkin Park? Green Day? – wtrącił się Luke. – Dołączam się do pytania Ashtona w takim razie. Jak możesz ich nie lubić?
Spojrzeliśmy z Lukiem po sobie. Po raz pierwszy nie było to mordercze spojrzenie. Hurra, robimy postępy... Czujecie ten sarkazm, prawda?
– Nie podoba mi się muzyka rockowa – wyznał Calum. – Zdecydowanie wolę muzykę Eda Sheerana.
Wzdrygnąłem się, za co oberwałem kuksańca w bok od Caluma. Temat tak szybko się zakończył, jak rozpoczął, a ja z Lukiem nie nawiązałem żadnego kontaktu przez pozostałą drogę do autobusu.
Wsiedliśmy do nadjeżdżającego pojazdu, a już chwilę później byliśmy pod domem Caluma. Chłopak wyciągnął klucze i otworzył drzwi na oścież, by wszyscy się zmieścili. Najpierw wszedł Michael, później Calum, a ja z Lukiem nadal uparcie staliśmy przed drzwiami.
– Panie przodem – pokazałem dłonią na wnętrze mieszkania Caluma.
Luke rzucił mi wściekłe spojrzenie, ale już się nie odezwał. Wszedł przede mną, a ja zamknąłem mieszkanie. Szybko zdjąłem buty jak reszta chłopaków i powędrowałem w stronę kuchni. Wziąłem butelkę wody i nalałem jej sobie do szklanki.
– Chłopaki, też chcecie? – zapytałem, gdy cała trójka znalazła się w salonie.
– Nie sądziłem, że kiedyś to powiem – zaczął Luke – ale poproszę.
– Nawet nie wiesz, jak miło mi to słyszeć. – Nalałem mu wody do szklanki. – Proszę, przyjacielu. – Podałem mu ją z uśmiechem na ustach.
Luke również obdarował mnie uśmiechem. Coś czułem, że nie był on wymuszony, co sprawiło, że uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Lubiłem, gdy ludzie się uśmiechają. Usiadłem obok Caluma na krańcu kanapy i wziąłem łyka wody.
– Proszę powiedz, że tam nie naplułeś... – mruknął Luke, obserwując z każdej strony swoją szklankę.
– Nieee... – przeciągnąłem ostatnią literę i odwróciłem głowę.
Zaśmiałem się i popatrzyłem na Luka, który uważnie mi się przygląda.
– Bro, nie naplułem tam! Mam bardziej wyrafinowane żarty, jeśli o to ci chodzi.
– Ja bym napluł... – wyznał Calum.
Cała nasza trójka parsknęła śmiechem.
– Jesteś bardzo dorosły – stwierdziłem sarkastycznie.
– Twoja stara.
Prawie wyplułem wodę, którą miałem w ustach.
– Cie robił.
– No chyba ty.
– Boże, co ja tu robię... – mruknął Michael i złapał się za głowę.
– Lepsze jest pytanie co JA tutaj robię... – dołączył się Luke.
Calum włączył PlayStation, co uznaliśmy za koniec dyskusji. Mieliśmy zagrać w Fifę parami. Najpierw miał zagrać Michael i Calum, a później ja ze Spierdoliną życiową. Gdy chłopacy wybierali drużyny, wyciągnąłem telefon, a ten sam ruch powtórzył Luke. Włączyłem sobie Twittera, żeby mieć co robić, kiedy dotarła do mnie wiadomość od Luka.
Spierdolina życiowa: Ty serio nie żartowałeś, że lubisz Linkin Park i Green Day?
Ashton Irwin: Nie
Ashton Irwin: A ty?
Spierdolina życiowa: Nie ;-;
Ashton Irwin: Miło ;-;
Spierdolina życiowa: Uroczo
Ashton Irwin: Słodko
Spierdolina życiowa: Zajebiście
Ashton Irwin: Wyborowo ^^
Spierdolina życiowa: Głupie słowo. Pasuje do Ciebie
Ashton Irwin: Ty też jesteś głupi. Czy to oznacza, że do mnie pasujesz?
Ashton Irwin: Odpowiem za Ciebie
Ashton Irwin: Tak ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Spierdolina życiowa: Idiota
Ashton Irwin: Dziubasek <3
Spierdolina życiowa: Zabierzcie to ode mnie!
Ashton Irwin: Nie traktuj mnie jak rzeczy
Ashton Irwin: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ashton Irwin: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ashton Irwin: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Spierdolina życiowa: Jak rzeczy? Obrażasz tym moje krzesło, debilu
Ashton Irwin: Jestem przydatniejszy od krzesła
Spierdolina życiowa: Zobaczymy
– Wygrałem! – Nagle krzyknął Michael.
Uśmiechnąłem się niezręcznie i włożyłem telefon do kieszeni. Zerknąłem w kierunku Luka. Popatrzyliśmy na siebie w tym samym momencie, ale on szybko odwrócił wzrok i uśmiechnął się lekko. Zrobiłem to samo i objąłem Caluma przyjacielsko.
– Nie martw się, może kiedyś uda ci się coś wygrać – pocieszyłem go.
Spojrzał na mnie z żądzą mordu w oczach i dał mi pada. Usadowiłem się wygodnie na kanapie. Szykuje się ciekawy mecz z moim ulubionym wrogiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hehehe
Następny rozdział jutro. Postanowiłam z przyjaciółką, że w tygodniu będziemy dawać jeden rozdział, a w weekend 2 dziennie ^^
Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top