Rozdział 6 - Kocham matematykę.
Luke
Szedłem do szkoły, kiedy zobaczyłem przed wejściem Caluma. W pierwszym momencie chciałem do niego podejść, ale przypomniałem sobie o naszej wczorajszej kłótni. Nim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem moją koleżankę z klasy. Znałem ją od dłuższego czasu. Erica miała swoje czarne włosy spięte w niechlujnego koka, a oczy podkreśliła mocną, czarną kreską. Na usta nałożyła czerwoną szminkę. Była dość blada, co dawało niesamowity efekt. Ubrała się w czarną koszulkę Adidasa z białym logiem oraz w postrzępione ciemne dżinsy. Ugh, takie typowe.
– Hej, Lukey! – Prawie rzuciła mi się na szyję. – Coś się stało? Źle wyglądasz.
Uśmiechnąłem się szeroko. Nie miałem ochoty opowiadać jej o moich prywatnych sprawach.
– Nie, nic mi nie jest. Chodź do klasy, bo zaraz będzie dzwonek, a ja nie chcę się spóźnić. – Ruszyłem w kierunku sali, zanim zdążyła się sprzeciwić.
Wszedłem do szkoły i szybkim krokiem ruszyłem na matematykę. Byłem leciutko spóźniony, więc otworzyłem drzwi, przeprosiłem nauczycielkę za spóźnienie i usiadłem obok Caluma.
– Hej, Luke, pogadamy? – zapytał Calum zbyt głośno.
– Nie. – Nauczycielka uśmiechnęła się do nas sztucznie i zasiadła przy biurku.
Westchnąłem ciężko i wyciągnąłem długopis, zeszyt i książkę.
– Luke, proszę – szepnął, zakrywając usta dłonią.
Nauczycielka upomniała nas po raz drugi. Calum wkurzył się i zaczął grzebać w plecaku. Po chwili wyciągnął wyrwaną kartkę z zeszytu i coś na niej napisał. Podsunął mi ją pod lewą dłoń, a ja przeczytałem jego wypowiedź.
Calum: Hej, Luke. Jesteś zły?
Luke: Domyśl się
Calum: Przepraszam! Nie gniewaj się na mnie. Jesteś dla mnie jak brat, Luke
Odsunąłem kartkę w jego stronę. Nie miałem ochoty na rozmowę.
Calum przysunął ją z powotem. Znowu ją odsunąłem. Nagle Calum, wykorzystując sytuację w której nauczycielka stała tyłem do klasy, wziął kartkę i przyłożył mi ją do twarzy.
Luke: Jak brat? Niczego oryginalniejszego nie było?
Calum: Staram się okej? ;-; Jesteś dla mnie jak ucho od kubka, jak komar dla kapcia, jak słoik dla ogórków! No po prostu jesteś dla mnie bardzo ważny!
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Luke: A co z Ashtonem?
Calum: On też. Lubię was obu tak samo. A propo, przyjeżdża dzisiaj po mnie pod szkołę. Daj mu szanse, może do dogadacie
Luke: Nie wiem, czy to dobry pomysł. Prędzej się pozabijamy niż dogadamy
Calum: No proooszę! Zrób to, chociaż ten jeden raz. Dla mnie ^^
Luke: Nie przekonuje mnie ten argument ;___;
Calum: Będzie z nami jeszcze Mikey...
Luke: Ehh... no dobra, niech ci będzie
Luke: Ale trzymaj tego idiotę na odległość powyżej trzech metrów
Nauczycielka nagle podeszła do naszej ławki i zabrała kartkę na której pisaliśmy. Czytała nasze bazgroły przez jakąś minutę, a później rzuciła w stronę Caluma:
– Żeby twoje oceny były tak dla ciebie ważne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was :3 Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Kolejny rozdział będzie jeszcze dzisiaj wieczorem <3
Pozdrawiam, zachęcam do gwiazdkowania i komentowania :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top