Rozdział 26 - Jestem tylko twój

Luke

      Ruszyłem do szkoły z wysoko uniesioną głową i dumnym wyrazem twarzy. Już dzisiaj musiałem zacząć realizować swój plan dotyczący Allison i tego przygłupa Caluma. On musi dostrzeć to, jaka Allison jest płytka i jak szybko rzuci się na mnie, gdy tylko zacznę obdarowywać ją komplementami. Wiedziałem, że to było wredne. Ale do Caluma nie dało się inaczej podejść.

   Poprawiłem pasek od torby, gdy dostrzegłem rozmawiającą Allison z Calumem. Nałożyłem na twarz jeden ze swoich słodkich uśmiechów i podszedłem do nich.

     – Hej, Allison. – Dziewczyna obdarowała mnie spojrzeniem i kiwnęła głową na przywitanie. – Pięknie dziś wyglądasz.

   Kątem oka dostrzegłem zabójczy wzrok Caluma. Wpatrywałem się natomiast w Allison, której policzki przybrały jasnoczerwony kolor. Uśmiechnąłem się w jej kierunku i dodałem:

     – Babe, nie musisz czerwienić się na mój widok.

   Odszedłem od nich z uśmiechem na ustach. Sukces. Poszedłem w kierunku klasy w której miały odbyć się zajęcia i wszedłem do sali. Zająłem swoje miejsce i rozpakowałem się.

   O godzinie trzynastej postanowiłem wyjść ze szkoły. Chciałem spotkać się z Ashtonem, a dokładniej przyjść pod jego szkołę. Po prostu urwałem się z zajęć i spacerkiem ruszyłem po swojego chłopaka. Przez cały dzień Calum nie odezwał się do mnie ani słowem, Allison jednak czasami wysyłała w moim kierunku oczko lub uśmiechała się szeroko. Wpadła w pułapkę. 

   Około godziny czternastej byłem już pod szkołą Ashtona. Zauważyłem pierwsze osoby wychodzące z budynku i szukałem wzrokiem Asha. Dostrzegłem go, gdy zakładał słuchawki na uszy i kierował się w stronę przystanka autobusowego. Uśmiechnąłem się i podbiegłem do niego od tyłu. Przytuliłem go najmocniej jak tylko mogłem i odwróciłem go w swoim kierunku. 

   Ash uśmiechnął się szeroko na mój widok i złapał moją twarz w swoje dłonie. Pocałował mnie publicznie, przy wszystkich, a później, jak gdyby nigdy nic, ściągnął słuchawki i przywitał się ze mną.

     – Miła niespodzianka, Lukey.

     – Lubię Cię zaskakiwać. – Uśmiechnąłem się. – A propro niespodzianek... Zaskocz mnie w takim razie i powiedz, jak poszła rozmowa z Calumem.

     –  Noo... niezbyt dobrze.

     – Nie da się ukryć. Napisał wczoraj do mnie. Był wściekły.

     – Ja powiedziałem za dużo... Chyba wiesz, o co chodzi. Przepraszam, Luke.  

     – Ugh, nieważne, nic się nie stało. I tak mnie coraz bardziej nienawidzi – mruknąłem. – A ja chce tylko jego dobra!

     – To Calum. On chyba tak naprawdę nikogo nie nienawidzi.

     – Będę tym pierwszym.

     – Wątpię. Jak otworzymy Calumowi oczy sam rzuci ci się w ramiona i zacznie przepraszać.  

     – W sumie, to Ty mu zabrałeś dziewczynę i się nadal przyjaźnicie. – Zaśmiałem się cicho. – Nie jestem tym najgorszym.

  – Dzięki, skarbie, że mi o tym przypominasz. – Zaśmiał się. – Wszystko jest możliwe, tylko żebyś nie zaczął pisać z jakimś dupkiem, który będzie chciał go chronić.

     – A może się w tym dupku zakocham? I co wtedy?  

     – Nie myśl sobie, że oddam cię tak łatwo. – Złapał mnie za rękę.

     – A co, już jesteś zazdrosny? 

     – Może... – Odwrócił wzrok.

   Korzystając z okazji, kiedy nie patrzył, pocałowałem go w policzek.

     – Jestem tylko twój, przysięgam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I tym słodkim akcentem – KOŃCZYMY XD

Spóźniłam się pół godziny z rozdziałem ;-; Być może pojawią się dzisiaj nawet 2 rozdziały w ramach rekompensaty :D 

Pozdrawiam i zachęcam do komentowania i gwiazdkowania :3






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top