Rozdział 24 - Gdzie jest Luke?
Ashton
Czekałem na Luka pod szkołą już jakieś dziesięć minut. Chciałem go przeprosić za wczoraj w cztery oczy. Gdy dostrzegłem Caluma z jakąś dziewczyną, podszedłem do nich.
– Hej, Calum! – przytuliłem przyjaciela. – Gdzie jest Luke? – zapytałem.
– Nie było go dzisiaj w szkole. Myślałem, że jest chory.
Zmarszczyłem brwi i zastanowiłem się chwilę. Podziękowałem Calumowi i szybko pożegnałem się z nimi. Ruszyłem w kierunku domu Luka i wyciągnąłem telefon. Zadzwoniłem do niego. Odebrał dopiero po trzech sygnałach.
– Luke, gdzie jesteś? – spytałem od razu.
– Daleko.
– Nie żartuj sobie. Gdzie jesteś?
– W parku.
– A czemu cię nie było w szkole?
– Byłem, po prostu zwolnili nas godzinę wcześniej.
– Nie kłam. Stałem pod twoją szkołą i pytałem się Caluma o ciebie. Nie było cię cały dzień w szkole.
– No fakt. Nie było mnie dzisiaj w szkole.
– W którym parku jesteś?
– W tym, co zawsze.
– Zaraz tam będę. Poczekaj na mnie.
Rozłączyłem się i pobiegłem w stronę parku. Byłem ciekaw, co się stało Lukowi. Przecież jego ojciec nie odpuściłby mu choćby jednego dnia w szkole. Dobiegłem do parku w jakieś dziesięć minut. Zobaczyłem Luka, który siedział na ławce z opuszczoną głową. Podszedłem do niego, starając się opanować oddech.
– Luke? – Dotknąłem jego ramienia.
– Hej, Ash.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Jego lewy policzek był siny. Dotknąłem go najdelikatniej jak mogłem i szepnąłem:
– C-co się stało?
– Nie wiesz? – zapytał ze zdziwieniem.
– Luke, ja chciałem cię przeprosić za wczoraj. Nie powinienem się wtrącać, tak cholernie cię przepraszam. – Łzy momentalnie stanęły mi w oczach.
– Nic się nie stało. – Uśmiechnął się lekko.
– Właśnie za dużo się stało. – Usiadłem obok niego i schowałem twarz w dłoniach. – Przepraszam.
– Bardziej niż do ciebie, mam żal do mojego ojca. To on jest główna przyczyną.
– Tak bardzo pragnę ci pomóc... – Mruknąłem bardziej sam do siebie. – Luke, opowiesz mi, dlaczego nienawidzisz tej dziewczyny?
– Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć.
– Chcę. Jeżeli to ważny powód, razem uda nam się odciągnąć Caluma od tej laski.
– Pamiętasz, kiedy po maratonie kinowym, mieliśmy się pocałować? Ale nie wyszło i wkurzony przespałem się z jedną laską. Potem ci o tym napisałem, a ty się tym strasznie przejąłeś i byłeś na mnie zły.
– A co to ma wspólnego z tą laską?
– To właśnie była Allison.
Nie mogłem w to uwierzyć. Zerknąłem na Luka. Nie żartował, był zupełnie poważny.
– Musimy go uratować.
– Myślisz, że nie próbowałem? O to się właśnie pokłóciliśmy.
– Wymyślimy jakiś sposób. Jeżeli powiesz mu o tym... – Połknąłem nerwowo ślinę. – Co zrobiłeś z nią na imprezie i jak się zachowuje, powinien ci uwierzyć. Sam przecież widziałem, jak ona się zachowuje, jak prawie gwałciła cię przy wszystkich...
– Lepiej mu tego nie mówić.
– Czemu?
– Nie uważasz, że może to źle przyjąć?
– W sumie... masz rację. Ale musimy coś wymyślić.
– Dzięki, że pomagasz i za to, że jesteś.
Popatrzyłem na niego i złapałem go za rękę. Uśmiechnąłem się leciutko w jego kierunku.
– Musimy pilnować tego Caluma. To dzięki niemu się przecież poznaliśmy.
– To wszystko przez tego idiotę... Proszę, może ty z nim pogadaj.
– Spokojnie, porozmawiam z nim. Ty już i tak masz dużo problemów na głowie.
– Teraz?
– Tak. Pójdę do niego i porozmawiam w cztery oczy.
Niechętnie wstałem i puściłem dłoń Luka. Blondyn wpatrywał się we mnie zmęczonym wzrokiem. Wyglądał tak niewinnie...
– Powodzenia, Ash. – Wstał i przytulił mnie.
Objąłem go i pogładziłem dłonią po jego plecach. Nie chciałem go puszczać, nie chciałem, żeby coś mu się stało. Tak cholernie się o niego bałem.
– Luke? Mam prośbę – powiedziałem, nadal go przytulając.
– Tak?
– Jakby... gdyby twój ojciec... coś ci zrobił, to zadzwoń do mnie. Ja do ciebie przyjdę, pomogę ci, zrobię wszystko. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz, Luke...
Złapałem go mocniej i schowałem twarz w jego obojczyku.
– Obiecuję.
Pocałowałem go w szyję i puściłem go. Musiałem pójść pomóc najgłupszemu przyjacielowi w dziejach ludzkości.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Udało się! :D
Standardowo zapraszam do gwiazdkowania i komentowania <3
Pozdrawiam! :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top