Rozdział 18 - Fajny tyłek
Luke
Obudził mnie cichutki szept. Leniwie podniosłem powieki i jęknąłem cicho. Obróciłem się w stronę z której dochodził szept i popatrzyłem Ashtonowi w oczy.
– Dzień dobry, księżniczko – odezwał się uśmiechnięty od ucha do ucha.
Odwzajemniłem uśmiech i przeciągnąłem się.
– Witaj, księciu.
Położyłem się na boku, by móc patrzeć Ashtonowi w oczy. Wyglądał tak słodko z jeszcze zaspanymi oczkami. Przejechałem palcem po jego policzku i przybliżyłem się do niego. Ash wziął w dłonie mą twarz i delikatnie mnie pocałował.
Pogłębiłem pocałunek, a swoje ręce oplotłem wokół szyi Ashtona. Nasze ciała były tak blisko siebie, ale musiałem się opanować. Skupiłem się tylko i wyłącznie na przyjemności z pocałunku. Miałem ręce we włosach Ashtona, który były takie idealne w dotyku. Zapragnąłem mieć je na wyłączność. Ashton jeździł dłońmi po moich plecach, przybliżał mnie jeszcze do siebie. Tak kurewsko mi się to podobało.
Po jakichś dwóch minutach odsunęliśmy się od siebie. Stykaliśmy się nosami, miałem półprzymknięte oczy. Czułem się tak dobrze... zdecydowanie za dobrze. Sam nie wiedziałem, jak mam na to zareagować. Ashton nie przestawał głaskać mnie po plecach, a gdy momentami zbliżał się do bokserek, przechodziły mnie dreszcze. Starałem się opanować, ale momentami po prostu nie dawałem rady.
Ash kolejny raz mnie pocałował, tym razem z języczkiem. Nie miałem siły mu się opierać, ale dolne części mojego ciała dość mocno uświadamiały mnie, że powinienem się odsunąć... Jednak tak bardzo nie chciałem. Ash dobrze wiedział o co chodzi, zaczął jeździć palcami bardziej w okolicach bokserek. Ugh, on to robił specjalnie! Cieszył się, że mi stoi! Był cholernym chujem!
Nie wytrzymałem i jęknąłem w jego usta. Dopiero wtedy pocałował mnie ostatni raz i odsunął się ode mnie.
– Idę zrobić nam śniadanie, ty się w tym czasie umyj. Weź moje rzeczy na przebranie. – Wstał i po prostu wyszedł w samych bokserkach do kuchni.
Do chuja pana! Zaśmiałem się i wziąłem jakieś ubrania z jego szafy. Przy okazji poprawiłem bokserki oraz spróbowałem się... uspokoić. Uśmiechnąłem się szeroko i pokręciłem głową. Ashton... zajebię cię kiedyś, przeszło mi przez myśl.
Wyszedłem z pokoju Ashtona. Trafiłem najprawdopodobniej do salonu, a obok niego była kuchnia, niczym właściwie nie oddzielona. Po mojej prawej były drzwi do, jak miałem nadzieję, łazienki. Wszedłem do mniejszego pomieszczenia i zapaliłem światło.
Położyłem ubrania na krześle, które stało dość blisko prysznica. Obok ciuchów położyłem ręcznik. Popatrzyłem na siebie w lustrze. Miałem cholerne rumieńce na twarzy. Na dodatek się uśmiechałem! Uśmiechałem się bardzo szeroko, bardzo szczęśliwy z tego, co Ash wcześniej zrobił. Prychnąłem. Przecież nic takiego się nie wydarzyło...
Zdjąłem bokserki i wszedłem pod gorący prysznic. Umyłem się dokładnie, włosy także. Jednak, nie zauważyłem pewnej bardzo ważnej rzeczy... Nie domknąłem zamknięcia od kabiny prysznicowej, przez co mój cały ręcznik się zmoczył. Podobnie ubrania. Przekląłem cicho, Ashton nie miał więcej ręczników, a na pewno nie w tym pomieszczeniu. Wychyliłem głowę przez drzwi i sprawdziłem, czy Ash nadal krząta się po kuchni. Na nieszczęście, puścił on muzykę i nie byłem w stanie dokładnie stwierdzić, gdzie dokładnie był.
Postanowiłem zaryzykować i podbiegłem do drzwi prowadzących do pokoju Ashtona. Otworzyłem je szybko i wszedłem do środka. Stanąłem przodem do drzwi i wziąłem głęboki oddech.
– Hej, Luke, nie widziałeś może mojego telefonu? – nagle usłyszałem za sobą głos Ashtona.
– Um, Ash?
– Tak? Kurde, nie mogę go znaleźć...
– Jesteś tyłem do drzwi?
– Tak, a co? Mam się odwrócić?
– Nie! – krzyknąłem. – Pod żadnym pozorem nie odwracaj się. Proszę.
– Czemu? Coś się stało?
Ashton dosłownie sekundę później zaśmiał się pod nosem. Kurwa.
– Fajny masz tyłek – stwierdził. – Co się stało, że przyszedłeś tutaj nagi?
– Po pierwsze nie śmiej się ze mnie, tylko podaj mi jakieś ciuchy. – Usłyszałem, jak Ashton podchodzi do szafy i coś z niej wyciąga. – A po drugie, to dzięki. – Zarumieniłem się.
– Podam ci je, gdy powiesz mi, co się stało. Ja mam czas, chętnie poczekam.
– Ugh... Prawdopodobnie zalałem Ci trochę łazienkę i przy okazji ręcznik, i ciuchy, które mi dałeś.
– To idź posprzątać. Jak skończysz, to przyjdź po nowe rzeczy. – Zaśmiał się
– Żartujesz sobie ze mnie? – Oburzyłem się. – Daj mi te cholerne ciuchy!
– Odwróć się po nie i mi je zabierz, księżniczko.
– Nienawidzę Cię, Ash
– Też Cię kocham, Lukey.
– Zamknij oczy, okey?
– No dobrze, niech ci będzie...
Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem głowę w jego stronę. Miał zamknięte oczy, stał przed łóżkiem, w dłoni trzymając nowe ubrania dla mnie. Odwróciłem się i podszedłem do niego szybkim krokiem. Wyrwałem ciuchy z jego rąk i zasłoniłem się tam, gdzie trzeba dokładnie w tym momencie, gdy Ashton otworzył oczy. Uśmiechnął się szeroko, złapał mnie za podbródek i pocałował.
– Ubierz się i chodź, zjemy śniadanie. Ja posprzątam łazienkę przez ten czas. Nie nabrudź tutaj w żaden sposób. – Uśmiechnął się przebiegle.
Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, ponieważ wyszedł z pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Heh
Następny standardowo jutro
Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania *^*
Pozdrawiam! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top