Rozdział 16 - Nie jestem gejem.
Luke
Siedziałem obok Ashtona, nie odzywaliśmy się do siebie. Tak cholernie chciałem go przeprosić... Ale nie mogłem się zebrać. Bałem się jego reakcji na przeprosiny. Uznałem też, że to nie jest odpowiedni moment ani sposób na przeprosiny. Mimo że bolało mnie serce, nie odezwałem się ani słowem.
Po jakiejś godzinie ciszy, przyszedł lekarz, który zajmował się Calumem.
– Mam nowe wieści. Wybudził się. – Odetchnąłem z ulgą i oparłem się o krzesło. – Jeden z was może do niego pójść. Za jakieś piętnaście minut będą jego rodzice. To kto idzie do niego?
Zerknąłem na Ashtona i wzrokiem poprosiłem go o zgodę. Pokiwał głową. Wstałem i wszedłem za lekarzem do sali, w której był Calum. Wyglądał o wiele lepiej niż wtedy, gdy znalazłem go na ulicy. Miał plaster w okolicy łuku brwiowego, nos już nie był zakrwawiony.
– Lukey. – Calum leciutko uśmiechnął się w moją stronę.
– Calpal. – Odwzajemniłem uśmiech.
– Co ja tu robię?
– Leżysz.
– Nie da się ukryć, idioto. – Zaczął się śmiać.
Również się zaśmiałem. Dobrze jest mieć go z powrotem.
– Zostałeś pobity i zadzwoniłeś do mnie o szóstej. Tak się tu znalazłeś.
– Ah no tak. Nazwali mnie Azjatą, rozumiesz?! Pieprzonym Azjatą!
– Przecież ty nawet nie wyglądasz jak chińszczyzna czy inne tego typu!
– Im to powiedz!
– Nie mam jak! A chętnie bym sobie z nimi pogadał.
– To zabawne w sumie.
– Jasne. Wiesz, ile nerwów się najadłem przez tę noc! Można by książkę napisać.
– Przepraszam. - Spuścił głowę. – A Ashton? Wiesz gdzie jest?
On zawsze o nim myśli. Nieważne, czy byliby pokłóceni, zawsze musi o nim pomyśleć. Nawet, gdy była ta cała sprawa z jego dziewczyną, mówił o nim, bronił go. Ugh, czasem naprawdę jest zbyt dobry.
– Jest na korytarzu. Przyszedł godzinę temu, zadzwoniłem do niego.
– Dzwoniłem też do niego tamtej nocy, ale miał wyłączony telefon. Wiesz co jest dziwne? Ashton zawsze ma włączony telefon i zawsze odbiera.
– Można powiedzieć, że był... nie w humorze tej nocy.
– Coś się stało? – zapytał z troską.
– Wkurzyłem się na niego. Zrobiłem najprawdopodobniej najgłupszą rzecz w swoim życiu.
– Luke... co Ty znowu zrobiłeś?
– Ja... – Odchrząknąłem nerwowo. – Przespałem się z jedną dziewczyną, gdy Ashton mnie nie pocałował i się na niego wydarłem i tak jakoś wyszło, proszę nie bij – powiedziałem najszybciej jak umiem.
– Jesteś gejem? Cóż, od zawsze Cię o to podejrzewałem.
– Serio?! Tylko to wychwyciłeś z mojej wypowiedzi?!
– Mniej więcej. Ashton ci wybaczy, serio. Tylko to Ty musisz wyciągnąć pierwszy rękę
– Jak mam to zrobić? Czuję, że on mi nie wybaczy „od tak".
– Wybaczy, uwierz. Ale bądź bardziej cool. Zrób coś, czego nie zapomni i udowodnij, że Ci zależy
– Jakieś pomysły?
– Bro, leżę w szpitalu i ledwo co żyje. Wymyśl coś sam.
– Ehh... niech ci będzie. Niedługo będą twoi rodzice, może już są. Do zobaczenia później.
– Luke, czekaj!
– Hm?
– Jesteś gejem
– Cal, ja nie jestem...
– Gejem – dokończył. – Pewnie całe życie się powstrzymywałeś, by nie popaść w me ramiona.
– Nieprawda! Nie jestem gejem!
Nagle do sali weszli jego rodzice. Przywitałem się z nimi i jak najszybciej wyszedłem z pomieszczenia. Musiałem wymyślić coś, dzięki czemu Ashton mi wybaczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny jutro standardowo *^*
Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top