Rozdział 4 - Przebaczenie
Minął już tydzień. Spróbowałem napisać do Caluma. Chciałem go szczerze przeprosić, zawrzeć w tekście wszystko, co zbierało mi się w głowie przez ten czas. Gdy skończyłem i nacisnąłem przycisk: Wyślij, wyskoczył komunikat.
Wybrany użytkownik zablokował cię.
Kurwa. Spróbowałem skopiować wiadomość i wysłać mu ją na Messengerze. Tam też mnie zablokował. Spróbowałem nawet w zwykłym smsie. Nawet tam mnie zablokował!
Musiałem z nim porozmawiać. Teraz. Nie myśląc zbyt długo, nałożyłem na siebie czarną bluzę, ubrałem trampki i wybiegłem z domu. Dom Caluma nie znajdował się daleko ode mnie; zaledwie jedną ulicę stąd.
Stanąłem przed jego drzwiami i uspokoiłem oddech. Po około minucie odważyłem się zadzwonić do drzwi. Nie czekałem zbyt długo. Spodziewałem się Caluma, dlatego wziąłem głęboki wdech i, kiedy drzwi się otworzyły, zacząłem mówić:
– Hej, Calum, chcia... – Przerwałem.
Zamiast Caluma zobaczyłem Michaela. Był to bliższy przyjaciel Caluma, spotkałem się z nim już z dwa razy. Był naprawdę fajnym przyjacielem. Chłopak uśmiechnął się na mój widok i przywitał się ze mną.
– Calum, ktoś do ciebie! – krzyknął w kierunku salonu.
Zobaczyłem Caluma chwilę później. Za nim stał Luke, który, gdy tylko mnie zobaczył, złapał się za głowę i powiedział: „Idiota". Nadal stałem wyprostowany i patrzyłem Calumowi w oczy. Ten spojrzał na Michaela i kiwnął głową w kierunku salonu. Michael i Luke poszli do pokoju, a Calum oparł się o framugę drzwi.
– Czego chcesz? – zapytał szorstko.
Odchrząknąłem nerwowo, patrząc mu w oczy.
– Porozmawiać – odpowiedziałem.
Calum krzyknął do chłopaków, że będziemy na górze i niedługo do nich wróci. Obrócił się ode mnie, a ja podążyłem za nim do jego pokoju. Wymieniłem się morderczym spojrzeniem z Lukiem oraz zabiłem go w myślach już jakieś pięćdziesiąt razy. Odetchnąłem głęboko. Taka osoba jak on nie powinna wyprowadzać mnie z równowagi.
Calum podszedł do okna i oparł się o parapet. Nie wyglądał na chętnego do rozmowy.
– Calum, chciałem cię... przeprosić. – Nie wzbudziło to u niego żadnej reakcji, więc kontynuowałem. – Wiem, że zawiodłem. Dałem ponieść się emocjom, zrobiłem coś strasznego, coś, co złamało ci serce. Nie chciałem tego, uwierz. Nie chciałem, żebyś cierpiał, nigdy tego nie chciałem. – Calum spuścił głowę. – Przepraszam. Tak cholernie cię przepraszam.
Zaczekałem chwilę, chciałem, by on się odezwał. Powiedział, czy mi wybacza czy mam spierdalać. Gdy nic takiego nie nastąpiło, znów się odezwałem.
– Próbowałem się z tobą skontaktować, ale zablokowałeś mnie na wszystkim. Napisałem długi list w którym użyłem słowa przepraszam jakieś milion razy. Wiem, że same słowo nie wystarczy, jednak... – Wziąłem oddech zdesperowany. – Zależy mi na tobie, Calum. Nie wyobrażam sobie życia bez takiego przyjaciela jak ty. Nie chciałbym, by dziewczyna nas poróżniła.
Przeczesałem dłonią swoje jasnobrązowe włosy. Wpatrywałem się w Caluma z nadzieją, że coś mi odpowie.
– Fakt. Też nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Ale może bez Ciebie byłoby lepsze?
Zamurowało mnie. Nie trwało to jednak zbyt długo.
– Tego nie wiemy. Ale czy naprawdę chcesz się dowiedzieć?
– Nie – powiedział i spojrzał się w końcu na mnie. W jego oczach nie czaił się już gniew, a smutek.
– Ja też nie. – Spuściłem głowę i odczekałem chwilę. – Wybacz mi, Calum, ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam, jestem taki głupi.
– Wiem, Ash – westchnął ciężko, po czym podszedł do mnie.
Patrzyłem w jego oczy. Po chwili ciszy uścisnął mnie przyjacielsko. Odwzajemniłem uścisk i mocno go przytuliłem. Szepnął do ucha:
– Dobra, ale teraz mnie już puść. Nie chcę wyjść na geja.
Zaśmiałem się, jednak go nie puściłem.
– Trudno. Zawsze możesz się nim stać, mi nie przeszkadza.
– Podziękuję. – Zaśmiał się cicho. – A skoro znowu jesteśmy przyjaciółmi i jest w końcu okazja, mogę Cię zapoznać z Lukiem. Jestem pewien, że się polubicie!
Starałem się nie skrzywić na samą myśl o tym debilu. Calum jeszcze nie wiedział, że podczas kłótni z nim kłóciłem się też z Lukiem. Zszedłem z Calumem, mając uśmiech na twarzy, sprawiając dobre wrażenie. Modliłem się w duchu by Luke udawał, że mnie nie znał i chociaż próbował być dla mnie miły. Weszliśmy do salonu, a wtedy Calum nas zapoznał.
– Hej, Luke – wymusiłem uśmiech i uścisnąłem jego dłoń.
– Hej, Ashton – powiedział również z udawanym uśmiechem i mocniej ścisnął moją dłoń.
– Miło mi, że mogę wreszcie poznać kumpla mojego najlepszego przyjaciela – podkreśliłem ostatnie dwa słowa.
Toczyliśmy przez sekundę bitwę na wzrok.
– Mi też miło cię poznać. – Miażdżył mi palce.
Uśmiechnąłem się w jego kierunku, wykonując ten sam ruch, co on.
– No, Luke, my się chyba musimy zbierać... – Michael rozdzielił nasze dłonie i złapał Luka za ramię. – Dziękujemy za zaproszenie, miło było cię spotkać, Ashton.
Uśmiechnąłem się i uścisnąłem jego dłoń. Tego ruchu wolałem nie powtarzać z Lukiem, który wciąż wpatrywał się we mnie z morderczym uśmiechem. Pożegnałem się z nim zwykłym kiwnięciem głowy. Calum odprowadził chłopaków pod drzwi, a następnie wrócił do salonu.
– Pasujecie do siebie – stwierdził i usiadł obok mnie.
Prychnąłem cicho.
– Jasne. Jak cegła do ciasta.
– Przyznam, ciekawe połączenie. Oglądamy coś?
Kiwnąłem głową, a Calum puścił jakiś film. Przez cały czas myślałem o tym, co powiedział. Ja i Luke? Pasujemy do siebie tylko w roli śmiertelnych wrogów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie mam wam w sumie nic do powiedzenia. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro albo w nocy XD Zależy
Pozdrawiam i zachęcam do gwiazdkowania i komentowania <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top