Rozdział 30 - Kochany Luke

Ashton

   Siedzieliśmy całą trójką u Caluma. Chłopak chodził po pokoju, a ja wraz z Lukiem rozgrywałem partyjkę jakiejś strzelanki. Chłopak jak na razie przegrywał, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Mimo tego, że to był mój chłopak, lubiłem wygrywać. Strzeliłem mu w głowę zwiększając różnicę punktów i zaśmiałem się. 

     – Jak to jest, że ja zawsze z tobą przegrywam. – Luke westchnął zrezygnowany.

     – Życie.

     – Kiedy dacie mi w końcu pograć. Na mojej konsoli. – Calum zaakcentował dwa ostatnie słowa.

     – No nie wiem – mruknąłem. – Dziel się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi.

     – Którzy zamiast grać, co chwila się obściskują – prychnął. – Po prostu super.

     – Wypraszam sobie. Ostatnio pocałowałem Luka jakieś pięć minut temu.

     – Zaraz zwymiotuję. Idę do kuchni po jedzenie. – Westchnął. – Po moją jedyną miłość.

   Gdy wyszedł, chwilę grałem z Lukiem, kiedy znowu zabiłem jego postać. Popatrzyliśmy po sobie i uśmiechnąłem się do niego. Zatrzymałem grę i zacząłem go całować. Luke przyciągał mnie do siebie delikatnie. Odłożyłem pada i, kiedy miałem złożyć kolejny, tym razem bardziej namiętny pocałunek, do pokoju wszedł Calum. 

     – Możecie na chwilę przestać? – Oderwałem się od Luka. – Mamy gościa.

   Do pokoju wkroczył Michael z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłem jego gest i spojrzałem na resztę. Zarówno Calum i Luke byli zdziwieni całą tą sytuacją. 

     – Co  jest? – zapytałem zbity z tropu.

     – Mi-michael... – Zająknął się Luke. – Nie było cię w szkole miesiąc, gdzie ty się podziewałeś? 

   Chłopak usiadł na krześle stojącym przy biurku. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

     – Ogólnie byłam tam, zwiedziłem to i owo, wróciłem i no... jestem teraz tu z wami. 

     – Gdzie ty się podziewałeś? Pisałem do ciebie, ale za każdym razem pisałeś, że jesteś u rodziny i niedługo wrócisz – spytał zdezorientowany Calum.

     – Noo... pobyt się trochę przedłużył. Wiesz, rodzina w Anglii...

     – Dobra, dobra, opowiesz później – przerwał Luke i wyciągnął z kieszeni spodni dzwoniący telefon.

   Chwileczkę porozmawiał z kimś, a z jego ust wydobywały się takie słowa jak: „Okey, dobra" bądź „Zaraz będę". Rozłączył się i podszedł do Caluma. Powiedział cicho „Zaraz wracam" i wybiegł. Calum nawet nie zdążył zapytać go, gdzie idzie. Zerkałem raz to na Michaela raz na Caluma. Obydwoje pokręcili przecząco głowami. 

   Po niespełna kilku minutach do pokoju wrócił Luke z bananem na twarzy. Zawołał całą naszą trójkę na dół i sam w podskokach zbiegł po schodach. Byłem ostatni, przerażony dziwnym zachowaniem Luka. Kiedy dotarliśmy do drzwi, Luke jednym ruchem ręki otworzył je na oścież. Naszym oczom ukazał się czarny motocykl z zielonymi akcentami. Ale nie byle jaki motocykl. Najnowszy Kawasaki. Taki, który mogłem oglądać tylko w Internecie.

   Luke przebił się przed szereg i podszedł do motocykla. Oparł się o nim i uśmiechnął jednym kącikiem ust. Na palcu obrócił kilka razy kluczyk, patrząc na mnie zadziornie. 

     – I jak? Podoba się? 

   Niby pytał się wszystkich, ale czułem, że kierował to pytanie wyłącznie do mnie.

     – B-bardzo... – Zająknąłem się. – Ale przecież... po co ci... ty nie umiesz jeździć na motocyklu...

     – A kto powiedział, że on jest dla mnie? 

   Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Luke, widząc mnie w takim stanie podszedł i położył kluczyki na mojej dłoni.

     – Wszystkiego najlepszego z okazji naszej miesięcznicy, kochanie. – Zacisnął moją dłoń i uśmiechnął się szeroko.

   Nie wiedziałem co się dzieje, ale odwzajemniłem gest. Luke podszedł do mnie jeszcze bliżej i złożył delikatny pocałunek na mych ustach. Nagle do mych uszu dotarły oklaski chłopaków. Zaśmiałem się podczas pocałunku i pogłębiłem go. Puściłem swojego chłopaka i popatrzyłem mu głęboko w oczy z lekkim smutkiem.

     – Ale ja nie mogę tego przyjąć. – Zrobiłem chwilę przerwy. – Ja wiem, ile ten prezent kosztował, nie jestem głupi, Luke.

   Luke zrobił zdziwioną minę. Wydawało mi się, że jego oczy przekazują: „Weź to albo cię zajebię". Po czym uśmiechnął się sarkastycznie. 

     – Ash, skarbie... Bierz to – mówił nadal z tym swoim uśmiechem na ustach.

   Zdziwiłem się na te słowa, ale postanowiłem pozostać nieugięty.

     – Nie, Luke, ja nigdy nie będę w stanie ci tego zrekompensować.

     – Zrekompensowałeś się już poprzedniego dnia. – Na moją twarz wkradł się rumieniec. Czułem na sobie palące spojrzenie Caluma. – To dla mnie było sto raz lepsze niż ten motocykl. 

   Trochę przypał. Zrobiłem mu loda wigilię miesięcznicy. Zaśmiałem się w duchu. 

     – Ale ja... Nie powinienem... – nadal się wahałem. 

     – Ash, skończ już pieprzyć! On chciał być taki kochany, a ty mu to utrudniasz. 

   Luke popatrzył się na mnie i pokiwał głową, przyznając tym samym Calumowi rację. Pocałował mnie, wzmacniając uścisk ręki w której trzymałem klucze. Po pocałunku popatrzył na mnie, a ja wziąłem głęboki oddech:

     – Zgadzam się, ale tylko pod jednym warunkiem. To będzie nasz motocykl, będę cię nim woził, gdzie tylko będziesz chciał i kiedy będziesz chciał.

   Chłopak uśmiechnął się leciutko i przytulił mnie. 

     – Widzisz? Zrobiłem ci prezent, a sam dostałem jeszcze większą nagrodę. 

   Pocałowałem go delikatnie w szyję. Zacisnąłem bardziej dłoń w której były klucze i nieśmiało puściłem Luka. Podszedłem do motocyklu i ręką zbadałem karoserię. Mógłbym wpatrywać się w niego godzinami, ale chęć przejażdżki nim okazała się być silniejsza. Zerknąłem na Luka i przywołałem go do siebie ruchem dłoni.

     – Ty zakładasz kask, ja go nie potrzebuję. – Podałem mu wcześniej wymieniony przedmiot.

   Luke niepewnie wziął kask z mojej ręki i zaczął go obracać w dłoniach.

     – Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyś jechał bez kasku – mruknął. – A co, jeśli coś ci się stanie? 

     – Spokojnie, jak już ci mówiłem jeździłem na motocyklu wujka w każde lato. Będę ostrożny – zapewniłem.

   Chłopak niechętnie nałożył kask i usiadł na tylnej części pojazdu. Usiadłem przed nim i odpaliłem silnik. Miłe uczucie przeszło po moich plecach, uśmiechnąłem się. Wykręciłem, by być przodem do głównej ulicy. Luke złapał mnie mocno w pasie, czułem przyśpieszone bicie jego serca. 

   Ruszyłem powoli, poznawałem tę maszynę. Przyśpieszyłem w mniej więcej połowie drogi. Czułem, jak Luke mocniej mnie ściska. Cholernie mi się to podobało, dlatego postanowiłem zaryzykować i pokazać mu, co potrafię. Momentalnie przyśpieszyłem, lecz nie na tyle, by stracić kontrolę. Luke chyba to zauważył, bo uścisnął mnie najmocniej jak tylko potrafił. Ja natomiast czułem się pewnie i świetnie.

   Zauważyłem, że ulica się kończy. Była pusta, więc postanowiłem popisać się przed chłopakiem moimi umiejętnościami. W pewnym momencie zaczął krzyczeć, żebym skręcał. Przetrzymałem go jeszcze trochę w niepewności i wszedłem w ostry, lecz zupełnie kontrolowany drift. 

   Melodyjny pisk opon rozniósł się po całej ulicy. Zatrzymałem się parę metrów dalej i odwróciłem się w stronę Luka. Ten szybko zdjął kask i potrząsnął głową.

     – I jak? Podobało się? – zapytałem z cwaniackim uśmieszkiem.

     – Miałem wrażenie, że chcesz mnie zabić – wyznał z uśmiechem. – Nie sądziłem, że jesteś aż tak dobrym kierowcą. 

   Nie odpowiedziałem nic, tylko pocałowałem go namiętnie w usta. Włożyłem w pocałunek całą adrenalinę oraz miłość, jaką darzyłem Luka. Puściłem go, poczekałem, aż założy kask z powrotem i ruszyłem dalej.

   Utrzymywałem dość sporą prędkość. Czułem się pewnie, zwłaszcza na tak pustej ulicy jak ta. Byłem uważny i ostrożny, nie chciałem, żeby coś nam się stało. Przejechałem połowę drogi będąc pewnym, że dojedziemy bezpiecznie do celu. Myliłem się.

   Nagle, przede mną pojawiło się auto. Miałem dosłownie trzy sekundy na reakcję. Myślałem w tej chwili tylko i wyłącznie o moim chłopaku, który krzyczał. Wykonałem ruch, który najprawdopodobniej uratował jego życie.

   Tak wykręciłem motocykl, żeby Luke z niego spadł na pobliski ogródek. Sam natomiast musiałem zderzyć się z pędzącym autem. Uderzyłem w nie z zawrotną prędkością, wypadłem z pojazdu i dosłownie odbiłem się od dachu pędzącego samochodu. Kierowca nie wiedział, co ma zrobić i spróbował niepotrzebnie wykręcić. Właśnie przez to przejechałem całym ciałem po masce i upadłem boleśnie na ziemię.

   Na szczęście, auto przejechało obok mnie. Spróbowałem wziąć oddech, ale... Nie mogłem. Miałem coś w gardle. Spróbowałem to wykaszlać, lecz na próżno. Nie mogłem się podnieść, moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Spróbowałem się chociażby przekręcić, ale wtedy napadł mnie nagły atak bólu. Nie umiałem określić, co dokładnie mnie bolało. Całe ciało błagało o pomoc.

   Otworzyłem z bólem oczy i spróbowałem rozejrzeć się po otoczeniu. Wszystko było zamglone, ale widziałem go... Moje kochanie leżało na trawie. Modliłem się, by oddychał. Zacząłem płakać, co jeszcze bardziej utrudniało mi widzenie. Zamknąłem oczy z bólu i wyczerpania.

   Kaszlałem, nabierałem marne ilości powietrza, co było utrudnianie z minuty na minutę. Nie miałem pojęcia, ile tak leżę, ale robiło mi się słabo. Głowa mnie cholernie bolała, chyba zaczynałem mieć przywidzenia. Walczyłem z tym, jak długo się dało. Do momentu, gdy przy mnie pojawił się Luke.

   Wyszeptałem ciche: „Kocham Cię" i uspokoiłem oddech. Przestałem walczyć, nie miałem siły. Pogodziłem się ze śmiercią. 

   Chłopak krzyczał do mnie i potrząsał mymi ramionami. Miałem zamknięte oczy, a mimo tego widziałem jego twarz. Była tak radosna i uśmiechnięta i towarzyszyła mi do momentu, kiedy straciłem przytomność. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to to by było na tyle. Dziękujemy za wszystkie gwiazdki i komentarze.

Epilogu prawdopodobnie nie będzie, bo no cóż, po prostu nie chce się nam go pisać.

 O drugą część się nie martwcie, jej też nie będzie.

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania tej ostatniej części. Było miło dla was pisać. 

A teraz do widzenia :)





























Heh XD Chyba nie myśleliście, że opuszczę was w takim momencie? :P 

Epilog pojawi się prawdopodobnie jutro ^^ Po nim będzie bonus i... Niedługo 2 część <3 

Mam nadzieję, że miło wam było czytać te 30 rozdziałów, które pisałam wraz z moją najlepszą przyjaciółką :3 

Dziękuję za ponad 2000 wyświetleń i prawie 400 gwiazdek... Wow. Nie spodziewałam się aż tylu, choć po cichu na tyle liczyłam XD :3 

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania <3 Pozdrawiam i do napisania jutro bądź na kilka dni :))


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top