Rozdział 28 - Nie.

Luke

Gdy szedłem do szkoły, zobaczyłem Caluma. Nie podbiegłem do niego, tylko powolnym krokiem szedłem za nim. W pewnej chwili odwrócił się i chwilę na mnie patrzył, a potem przyśpieszył kroku. Zaśmiałem się, choć w głębi duszy było mi przykro. Nadal szedłem za nim, aż dotarliśmy do szkoły.

Wszedłem do szatni i zobaczyłem, jak Calum męczy się z szafką. Na początku to zignorowałem. Odłożyłem książki do schowka i zerknąłem na chłopaka. Wciąż ciągnął za kłódkę, jakby to miało mu jakoś pomóc. Podszedłem do niego.

– Znowu zapomniałeś kodu? – zapytałem.

– Pfff... nie. – Calum nawet nie obdarzył mnie spojrzeniem.

– 2781 – powiedziałem i zaczekałem chwilę.

Calum szybko otworzył szafkę. Uśmiechnąłem się leciutko, gdy chłopak naburmuszony mruknął: „Dzięki" i od razu poszedł w stronę sali. Zrobiłem to samo. Allison podbiegła do Caluma i złożyła mu namiętny pocałunek w usta, spoglądając ukradkiem, czy na pewno wszystko widzę. Odwróciłem wzrok i ominąłem ich, wchodząc do klasy.

   Usiadłem na swoim miejscu i rozpakowałem się. Zauważyłem, jak Calum siada z Allison w ostatnim rzędzie, a ku mnie zmierza drobniutka blondynka, Jasmine.

     – Hej, Lukey. – Zakręciła pasemko włosów wokół palca.

     – Hej. Czemu tu siedzisz? To miejsce Caluma. – Odparłem lekko zdezorientowany.

     – Allison mnie poprosiła, żebym usiadła tu zamiast Caluma. – Zachichotała. – Oni są tacy słodcy!

     – Taa – mruknąłem i zignorowałem dziewczynę.

   Co chwilę zerkałem na parę „zakochanych". Calum trzymał nieśmiało dłoń na kolanie Allison i jeździł palcem po jej nodze. Dziewczyna posyłała w jego stronę zalotne uśmiechy. Widziałem też, jak na mnie spogląda. Po jakichś dziesięciu minutach nie mogłem wytrzymać i wziąłem telefon do rąk.

Luke: Zaraz

Luke: Nie

Luke: Wytrzymam

Luke: Błagam

Luke: Zabierz

Luke: Mnie

Luke: Stąd

Ashton: Co się dzieje?

Luke: Nieważne. Potrzebuje cię. Teraz

Ashton: Mogę przyjść po ciebie po lekcjach

Luke: Ale ja chcę cię teraz!

Ashton: Dobra, Luke, po tej lekcji będę pod twoją szkołą

Luke: Nie! Ash, ja tylko żartowałem! Nie uciekaj ze szkoły z mojego powodu

Ashton: Jeżeli mnie potrzebujesz, mogę przyjść

Luke: Potrzebuję cię, ale nie chcę, żebyś robił sobie wagary z mojego powodu!

Ashton: Jesteś dla mnie ważniejszy niż szkoła

Luke: To skoro jestem ważniejszy, to się mnie słuchaj i zostań w tej szkole

Ashton: I tak się niczego nie nauczę, wiedząc, że źle się czujesz i mnie potrzebujesz

Luke: Jesteś niemożliwy

Ashton: Też cię kocham

Luke: Tak, tak. Ja ciebie też, ale nie chce żebyś zawalił przeze mnie szkołę. Po prostu przyjedź po mnie po lekcjach. Okej?

Ashton: Ehh... niech ci będzie. Jakby coś się działo, to dasz mi znać?

Luke: Jasne. Wiesz, że jesteś najlepszy prawda?

Ashton: Wiem przecież <3

Luke: Pa, Ash. Do zobaczenia <3

Ashton: Do zobaczenia <3

   W tym momencie zadzwonił dzwonek. Szybko się spakowałem i wyszedłem z klasy. Kolejnych kilka lekcji minęło mi dość spokojnie. Podszedłem pod salę, gdy zauważyłem, że Allison idzie sama. Uśmiechnąłem się i zaczekałem na nią.

     – Gdzie zgubiłaś Caluma? – spytałem.

     – Poszedł do toalety. Zaraz wróci. A tym czasem... –  Przejechała dłonią po moim ramieniu.

   Uniosłem jeden kącik ust.

     – Och, widzę, że towarzystwo Caluma przypadło ci do gustu. – Zrobiłem chwilę przerwy. – A co ze mną?

     – Luke, przecież wiesz, że nigdy o tobie nie zapomniałam. – Skierowała swoje usta do mojego ucha. – A zwłaszcza tej nocy. – wyszeptała lekko zagryzając płatek ucha.

   Zagryzłem wargę, żeby pomyślała, że mi się to podoba. Wyobraziłem sobie Ashtona na jej miejscu, by nie uciec od niej jak najdalej.

     – No ja myślę – odparłem i popatrzyłem za nią. Spostrzegłem Caluma. – Szkoda, że chodzisz z Calumem. W innym wypadku mogłabyś mnie pocałować. No ale...

   – Kogo obchodzi Calum. – W tym momencie się na mnie rzuciła.

   Odwróciłem głowę w ostatnim momencie i skończyło się na tym, że pocałowała mnie w policzek. Calum wszystko doskonale widział i podszedł do mnie zdenerwowany.

     – Co wy do jasnej cholery wyprawiacie?

   Calum złapał mnie za kołnierz koszuli i przycisnął do ściany. Nie próbowałem się bronić, po prostu patrzyłem mu w oczy. Nic nie mówiłem, czekałem na jego reakcje.

   Chłopak miał zaciśniętą pięść. Widziałem, że chce mnie uderzyć. Gdy usłyszał głos Allison: „Calum, to nie tak jak myślisz!", zamachnął się. Zamknąłem oczy i zaczekałem na cios.

Po kilku sekundach, kiedy nadal go nie poczułem, otworzyłem lekko prawe oko. Calum miał spuszczoną głowę, a swoją zaciśniętą pięść opuszczał powoli i rozluźniał.

Złapałem go za ramię, lecz on od razu strzepnął moją dłoń i odszedł ze spuszczoną głową, wcześniej mrucząc coś pod nosem. Chwilę wpatrywałem się w jego sylwetkę, a później przerzuciłem wzrok na Allison.

– Jesteś z siebie dumna? – spytałem.

– Myślałam, że ty tego chcesz...

– Nigdy tego nie chciałem – powiedziałem beznamiętnym tonem.

– Ale mówiłeś, że gdyby nie Calum to...

– Kłamałem. Chciałem mu pokazać, jaką jesteś dziwką i jak szybko się na mnie rzucisz.

– Jesteś pojebany! Ugh, nienawidzę cię!

– I vice versa. – Poklepałem ją w ramię i poszedłem do klasy.

Usiadłem sam w ławce i cały czas zerkałem na drzwi. Calum nie pojawił się na ostatniej lekcji, co mnie dość mocno zmartwiło. Po zajęciach szybko wyszedłem ze szkoły i przywitałem się z Ashtonem.

Porozmawialiśmy chwilę, ale myślami wciąż byłem przy Calumie. Nie widziałem, żeby wychodził ze szkoły. W końcu nie wytrzymałem. Poprosiłem Ashtona, żeby na mnie zaczekał i sam poszedłem poszukać chłopaka.

Szukałem go wszędzie, a znalazłem dopiero przy szafkach. Siedział w kącie ze spuszczoną głową i twarzą w dłoniach. Nie widziałem, czy płacze, ale zrobiło mi się cholernie smutno i przykro. Podszedłem do niego powolnym krokiem, kucnąłem przed nim.

– Przepraszam, Calum.

– Dlaczego? – Spojrzał na mnie. Z jego oczu, jedna po drugiej, ciekły łzy.

– To był jedyny sposób, żeby uświadomić cię, jaka jest Allison.

– Nienawidzę jej. Nienawidzę siebie za bycie takim idiotą.

– Calum... – Złapałem go za ramię. – Zapomnijmy o tym, sam nie byłem lepszy. Ashton czeka na zewnątrz, chodźmy do niego.

– Nigdy o tym nie zapomnę. Czemu ja mam takiego pecha w życiu?!

– Kiedyś znajdziesz dziewczynę, która cię prawdziwe pokocha. Sam zobaczysz. A teraz chodźmy.

Wstałem z nim i ruszyliśmy ku wyjściu ze szkoły. Pod nią czekał Ashton, a kiedy zobaczył Caluma, uśmiechnął się lekko.

– Hej, Calum. – Odparł nieśmiało. – Przepraszam za wszystko.

– To nie twoja wina. Ty akurat chciałeś dobrze.

– Mogliśmy wraz z Lukiem wymyślić jakiś mniej brutalny sposób. Ale... wybaczysz nam?

– Nie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Polsat wita!
Następny rozdział może jutro :D
Pozdrawiam i zachęcam do komentowani oraz gwiazdkowania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top