Rozdział 27 - Calum jest idiotą

Luke

   Stałem sobie spokojnie z Ashtonem pod jego szkołą, kiedy podszedł do nas jakiś jego znajomy. Gdy Ash przedstawił nas ze sobą, zacząłem nerwowo spoglądać w jego stronę. On zdecydowanie za bardzo chciał zbliżyć się do Ashtona. Cały czas albo się o niego ocierał, albo przypadkowo muskał jego dłoń. Starałem się wyglądać w miarę normalnie, ale grzało się we mnie od środka. Kiedy ten kolega, Liam, objął go ramieniem i na dodatek zaczął szeptać mu coś do ucha, nie wytrzymałem. Odwróciłem wzrok i skrzyżowałem ręce na piersi.

   Ash uśmiechnął się słodko, widziałem jego dołeczki w policzkach, które dostatecznie mocno rozmiękły moje serce. Liam chwilę później sobie poszedł, a mój chłopak zerknął na mnie dwuznacznie, nadal z tym słodkim uśmiechem.

     – Co Ci powiedział? – spytałem z wymuszoną obojętnością.

     – Nieważne.

   Spojrzałem na niego ze zdziwieniem w oczach.

     – Nieważne? Serio? Lepiej mów, co Ci powiedział.

     – Jejku Luke, to nasza sprawa. Nie musisz o wszystkim wiedzieć.

     – Niech Ci będzie. – Prychnąłem. 

     – Widzisz? To Ty jesteś zazdrosny, nie ja.

     – Wcale nie jestem zazdrosny! Po prostu ciekawski

     – To skąd u ciebie taka mina i postawa, Hemmings? – Uśmiechnął się. – Widać, że jesteś zazdrosny o swojego bardzo przystojnego chłopaka.

     – Nie jesteś czasem zbyt pewny siebie, co?

     – Uczę się od ciebie.

   Przez resztę drogi rozmawialiśmy o różnych spawach. Zaproponowałem Ashtonowi przyjście do mnie, na co od razu się zgodził. Otworzyłem drzwi od mieszkania i puściłem swojego chłopaka przodem. Odłożyłem torbę i zastanowiłem się, co możemy porobić. Kątem oka dostrzegłem konsolę do gier, a wtedy do głowy wpadł mi dobry pomysł.

     – Może chcesz rewanżu, Irwin? – Podszedłem do komody i wyciągnąłem fifę z szuflady.

   Ashton od razu się zgodził i już kilka minut później zaczęliśmy grę. Przyznam, chciałem wygrać. Bardzo. Przez większość meczu żaden z nas nie strzelił drugiemu gola, dopiero mi udało się to zrobić w osiemdziesiątej minucie. Mimo przewagi, chciałem więcej. Wyszedłem w pole karne i strzeliłem piękną bramkę pod sam koniec meczu. Ucieszyłem się i skakałem na kanapie. Zacząłem się śmiać, a Ashton wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.

     – Widzisz to?! Wygrałem! Zawsze widziałem, że jestem od Ciebie lepszy! 

     – Gratuluję, Lukey. – Uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy.

     – No i czemu tak się śmiejesz?

     – Wiesz... Wyglądasz tak słodko, gdy się cieszysz. Nie mogłem dać ci przegrać, księżniczko.

     – Zaraz. Chwila. Żebyśmy się nie pogubili. Czy ty mi dałeś wygrać?!

     – Noo... Tak. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to możliwe.

     – Wiesz co? Pierdol się. - Rzuciłem pada o kanapę.

     – A mogę ciebie?

      Chciałem coś odpowiedzieć, ale Ashton przeszkodził mi pocałunkiem. Odwzajemniłem pocałunek i przyciągnąłem Asha do siebie. Chłopak zaczął mnie coraz namiętniej całować, trzymałem jego kark dłońmi i co chwila przybliżałem go do siebie. Doszło do tego, że Ashton leżał na mnie, a jego dłoń błądziła w okolicach mojego torsu. Rozszerzyłem nogi i wpuściłem między nie chłopaka. Poddałem się całkowicie jego namiętnym, długim pocałunkom.

   Z jego karku przerzuciłem się na plecy. Jego koszulka uniemożliwiała mi bliższy kontakt z Ashtonem, więc po prostu ją zdjąłem. To samo zrobił Ash z moją koszulką. Wrócił do całowania mnie, a po chwili zszedł niżej. Zatrzymał się przy mojej szyi i w pewnym momencie... Zaczął robić mi malinkę. Nie chciałem się wyrywać, to było takie przyjemne. Ashton po wykonanej robocie szepnął mi na ucho:

     – Teraz jesteś mój.

   Jęknąłem cicho i przyciągnąłem twarz Ashtona ku swojej. Pocałowałem go namiętnie, dłońmi nadal błądząc po jego plecach i torsie. Był idealnie zbudowany, ciało Ashtona było idealne pod każdym względem. Poczułem, jak brakuje mi miejsca w spodniach. Ash specjalnie biodrami nacierał na mnie, doprowadzając mnie tym samym do rozkoszy i niedosytu.

   Ashton z powrotem wrócił do mojego torsu. Ręce miałem w jego włosach i co jakiś czas wyginałem ciało w leciutki łuk. Nawet nie próbowałem okiełznać jęków, kiedy Ashton zaczął lizać i pogryzać moje sutki. Co jakiś czas mocniej trzymałem go za włosy, moje ciało odmawiało posłuszeństwa.

   Ash w równych odstępach czasu wykonywał ruchy biodrami, które doprowadzały mnie do białej gorączki. Gdy zaczął całować mój brzuch, nagle usłyszałem dźwięk nowej wiadomości. Najpierw to zignorowałem, ale kiedy zaczęło przychodzić ich coraz więcej, wkurzyłem się. Wstałem i popatrzyłem przepraszającym wzrokiem na Ashtona.

   Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i zacząłem czytać wraz z Ashtonem.

Calum: O

Calum: D

Calum: P

Calum: I

Calum: E

Calum: R

Calum: D

Calum: O

Calum: L

Calum: S

Calum: I

Calum: Ę

Calum: O

Calum: D

Calum: A

Calum: L

Calum: L

Calum: I

Calum: S

Calum: O

Calum: N

     – Co to ma znaczyć? – zapytał Ashton.

     – Nie mam pojęcia – skłamałem. – Calum coś sobie pewnie nawymyślał.

     – Luke... – Ashton wziął moją twarz tak, bym musiał patrzeć wprost w jego oczy. 

     – No dobra! To mój plan... 

     – Co chcesz zrobić?

     – Nie będziesz z tego zadowolony.

     – Pewnie nie, ale chcę wiedzieć o co chodzi. 

     – Chcę zacząć zarywać do Alisson, żeby pokaż Calumowi, że ona wcale go nie kocha, a jest z nim tylko dlatego by mnie wkurzyć i wywołać zazdrość. Co swoją droga idzie jej beznadziejnie. – Wydusiłem na jednym wydechu. 

     – A... co dokładnie zamierzasz z nią zrobić? – Ash zwiesił głowę i puścił moją twarz.

     – Nic takiego o co mógłbyś być zazdrosny. – Uśmiechnąłem się w jego stronę. – Ta dziewczyna czerwieni się na zwykły komplement od mnie. Za dużo nie muszę robić, serio

     – I tak wiesz, że będę zazdrosny – szepnął cichutko. 

     – Wiem. – Zbliżyłem nasze twarze do siebie, po czym delikatnie pocałowałem swojego chłopaka w nosek.

     – Będziesz musiał mi to wszystko zrekompensować. – Leciutko się uśmiechnął.

     – Dobrze, a teraz pozwól, że mu odpisze. – Odwzajemniłem uśmiech.

  Luke: Nie. Widać, że na mnie leci B|

Calum: Zawstydziłeś ją! W ogóle nie powinieneś mówić jej takich rzeczy!

Luke: Powiedziałem jej tylko, że ładnie wygląda

Calum: Aż tak ci przeszkadza, że mam twoją byłą jako dziewczyne? Czemu nie potrafisz schować swojego ego i dać mi być szczęśliwym?

Luke: Bo widać, że ona nie odwzajemnia twoich uczuć. Nie widzisz tego, że ona się tobą bawi?

Calum: Tylko Ty tak sądzisz.

Luke: Jesteś idiotą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heh. Nie ma tak dobrze xD
Następny rozdział jutro :3
Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania :))
Pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top