Rozdział 17 - Głupie okno

Ashton

Wszedłem do pokoju i od razu rzuciłem telefon na łóżko. Zdjąłem z siebie bluzę, która wylądowała na krześle. Byłem zmęczony, więc postanowiłem się umyć. Poszedłem do łazienki, rozebrałem się i wszedłem pod prysznic.

Po półgodzinnej, gorącej kąpieli, wyszedłem z kabiny prysznicowej. Ubrałem tylko bokserki do spania, umyłem zęby i wyszedłem z pomieszczenia. Nie byłem głodny, stres zastąpił mi jedzenie. Poszedłem od razu do pokoju i uchyliłem szybko okno. Musiałem posprzątać choć trochę w pokoju. Wyniosłem brudne ubrania do łazienki, bluzę odwiesiłem na wieszak. Schowałem książki do szafki, a plecak położyłem w kącie, obok okna, by mi nie przeszkadzał. Z łóżka strzepnąłem okruszki. Telefon podłączyłem do ładowarki i zgasiłem światło.

Było idealnie. Położyłem się na łóżku i otuliłem kołdrą. Po chwili zasnąłem.

***

Obudziłem się, gdy coś spadło na ziemię z hukiem. Powoli otworzyłem zaspane oczy i wziąłem telefon do ręki. Włączyłem latarkę i zaświeciłem na to „coś". Okazało się, że to był ktoś. A dokładniej Luke. Tylko co on, kurwa, robił u mnie o drugiej w nocy?

– Luke, co ty odpierdalasz? – zapytałem, wstając i zapalając światło.

– Ashton. Zanim się wkurzysz i wyrzucisz mnie z domu, wysłuchaj mnie.

– Nie musisz mi nic mówić, wiem o tym, co robiłeś z tą dziewczyną.

– Z dziewczyną? Jaką dziewczyną? O czym Ty... – Zawahał się przez chwilę. – Skąd o tym wiesz?

– Widziałem cię. Chciałem wtedy pójść do ciebie i przeprosić, a gdy zobaczyłem, że gdzieś wychodzisz, to poszedłem za tobą. Poza tym, sam mi to napisałeś.

– Wiem. Ash, nawet nie wiesz jak żałuję. Wtedy w szpitalu, tak Cię potrzebowałem, tak bardzo pragnąłem się w Ciebie wtulić i zapomnieć o tym wszystkim... Zrozum.

– Nie potrafię tego zrozumieć. W jednej chwili chciałeś mnie pocałować, a w drugiej lizałeś się z jakąś laską... A może i nie tylko lizałeś. – Dodałem troszkę ciszej.

– Ash ja tylko chciałem...

– No, czego chciałeś?! Nie dość ci tego? Czego jeszcze ode mnie oczekujesz?

– Zamknij się choć na chwilę i mnie wysłuchaj.

Luke otworzył okno i wyciągnął gitarę. Popatrzyłem na niego zdziwiony, skrzyżowałem ręce na piersi. Luke usiadł na krześle, wziął kilka głębszych oddechów. Widziałem, jak zerkał na mój odkryty tors... Gdy zaczął grać, moja złość ustępowała wraz z każdym wyśpiewanym przez niego słowem.


All my life

I've been waiting for moments to come

When I catch fire

And wash over you like the sun

I will fight

To fix up and get things right

I can't change the world

But maybe I'll change your mind


Kiedy Luke skończył śpiewać, uśmiechnąłem się leciutko. Miał naprawdę śliczny głos. Chłopak odłożył gitarę na bok i stanął na przeciwko mnie. Patrzył na mnie niepewny, a ja uśmiechnąłem się szeroko. Również leciutko się uśmiechnął, ale widać było po nim, że nie wiedział jak ma zareagować. Postanowiłem zadziałaś za niego.

Złapałem jego twarz w dłonie i pocałowałem go. Luke na początku był zdziwiony, ale dosłownie kilka sekund później przyciągnął mnie do siebie. To były namiętne pocałunki, pełne miłości. Tak długo czekaliśmy na ten moment.

Luke miał dłonie w moich włosach, ja trzymałem go za policzki i szyję. Nie mam pojęcia, ile się całowaliśmy. Zapewne dość długo. Po skończonych pocałunkach, oparłem się czołem o jego czoło i spojrzałem mu głęboko w oczy.

– Warto było cię wysłuchać.

– Bardzo fałszuję?

– Lepiej całujesz.

– Ty chyba lepiej jednak śpiewasz. – Zaśmiałem się.

– A słyszałeś kiedyś, jak śpiewam?

– Nie, ale chętnie cię posłucham.

– Dobrze, księżniczko, w takim razie zagraj mi coś.

Luke wziął swoją gitarę i znów usiadł na krześle.

– Zagram „Green Day – Boulevard Of Broken Dreams".

Pokiwałem leciutko głową i odchrząknąłem cicho. Luke zaczął grać, a ja śpiewać. Na początku musiałem rozgrzać swoje gardło, ale po pierwszej zwrotce się rozkręciłem. Czasem pstrykałem palcem, tupnąłem nogą. Dobrze, że nikogo nie było w domu.

Luke odłożył swoją gitarę i znów do mnie podszedł.

– Śpiewam lepiej.

– Przynajmniej lepiej całuję.

– Mówiłeś, że dobrze całuje!

– No wiesz... Jakby ci to powiedzieć...

Zaśmiałem się, a w tej chwili Luke mnie pocałował. Machinalnie przyciągnąłem go do siebie, z jedną drobną zmianą. Przycisnąłem go do ściany. Mocniej złapałem go za szyję i całowałem jeszcze namiętniej. Nasze języki w pewnym momencie się złączyły. Luke jęknął nawet cicho. Pocałowałem go ostatni raz i odsunąłem się kawałek.

– Fakt, całujesz lepiej.

– Nie da się ukryć.

– Ash?

– Tak?

– Jest już 3 w nocy, a ja nie mam siły biegnąć teraz do domu. Czy mógłbyś mnie przenocować?

– Nie zamierzałem cię nawet stąd wypuszczać. Dam ci jakąś koszulkę na przebranie i sam się ubiorę.

– Nie! – krzyknął. – Ekhm, to znaczy nie musisz.

– Skoro tak bardzo chcesz... – mruknąłem i uśmiechnąłem się do niego.

– Gdzie w takim razie będę spał?

– Ze mną. Mam duże łóżko. Chyba, że mam iść do salonu, twój wybór.

– Nie będę Ci przeszkadzać? Mogę się rozpychać.

– Przeżyję. Myślę, że będzie warto.

Luke uśmiechnął się, a ja podszedłem do łóżka. Usłyszałem, jak Luke ściąga koszulkę i spodnie. Uśmiechnąłem się szeroko. Poprawiłem pościel i wyciągnąłem drugą poduszkę z wnętrza łóżka. Wszystko było gotowe.

– Gotowe. Można iść spać.

Chłopak uśmiechnął się do mnie i położył swoje rzeczy na krześle. Nie powiem, gdzie się patrzyłem, gdy to robił. Następnie odwrócił się ku mnie i nieoczekiwanie mnie przytulił.

– Dziękuję.

Pogłaskałem go delikatnie po gołych plecach, a następnie puściłem. Luke położył się pierwszy, a ja przytuliłem go od tyłu. Pocałowałem go w kark, mrucząc:

– Dobranoc, księżniczko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Piosenka z rozdziału to Catch Fire <3 Jest ona napisana przez Luka w rzeczywistości :3
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania i gwiazdkowania *^*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top