x

Nie owijając w bawełnę, darowałam sobie nawiasy, więc każde słowo zapisane kursywą jest zmienne. Np. Kołdra w twoim pokoju była czarna. Równie dobrze mogła być biała bądź czerwona w czarne kropki. To już sobie dopowiecie. Miłego czytania!~

Dzień wydawał się spokojny. Przypominał pozornie każdy inny. Jednakże ty nie miałaś zwykłego humoru. Siedziałaś w swym pokoju, na łóżku czytając ulubioną powieść. Usiłowałaś nie myśleć co odkryłaś poprzedniego wieczoru. Twój chłopak wystawił Cię do wiatru, bo, jak stwierdził, ma ładniejsze laski na oku. Nie uważałaś się za piękność, ale żeby Andy wyjechał z takim tekstem? Mimo tego, że nawet byłaś w nim zakochana, zerwałaś z nim bez mrugnięcia okiem. Nie wyglądał na rozpaczającego. Źle się czułaś przez tego dupka. W pewnym momencie usłyszałaś trzask dochodzący z kuchni. Nie bałaś się wielce.
- Jeff!? - krzyknęłaś, nie podnosząc wzroku z książki.
- Reader! Cholera, sorry za szklankę!-odpowiedział. - Odkupię Ci!
Od dawna Jeff był twoim kumplem. Przychodził do ciebie od czasu do czasu. Rozmawialiście o wielu rzeczach, graliście w gry itd.
- Spoko, miałam kupować nowe. - skłamałaś szybko.
- Nie miałaś. - usłyszałaś jego głos i kroki w stronę twego pokoju.
W końcu wszedł do środka. Jego bluza była wątpliwie czysta i z daleka czułaś zapach lasu, w którym on uwielbiał mieszkać.
- Czemu siedzisz tutaj smutna, Reader? - spytał cicho.
- Nic się nie stało, Jeff. A od kiedy żeś się tak zainteresował mym losem? Po prostu mam kiepski humor.
Usiadł koło Ciebie i objął ramieniem. Poczułaś się dziwnie, ale przyjemnie.
- A to nie czasem wina twojego chłopaka? - burknął pod nosem.
- Nie mam już chłopaka. - odparłaś zamyślona. - Zdradzał mnie, dupek.
Przytulił cię nieco mocniej.
- Szkoda, że powiedziałaś, że nie mogę Ci zabijać twoich byłych... Bardzo chciałbym mu złożyć wizytę... Kto to w ogóle był?
- Andy Rovers. A co? - rzekłaś niewzruszona.
- Ale to był ten co... - czarnowłosy nagle zamilkł.
- Dokończ.
- On... sypia z prawie każdą dziewczyną w tym mieście...
- A ty skąd to wiesz, Casanovo? - palnęłaś, odkładając książkę.
- Gdy jestem w barze, on jest tam zawsze. Nigdy nie widziałem go z prostytutką. Uwodzi tylko te "normalne" laski. I wywinął jakiś czas temu niezły numer... związany z tymi trzema lesbijkami...
- Nawrócił na bi moje byłe przyjaciółki? - burknęłaś wnerwiona, aczkolwiek zainteresowana.
- Uch... to były twoje... Nie. To się zaczęło zanim zostały lesbami. On je spotkał w barze i uchlał. Ponoć zabrał je do wynajętego pokoju i... no wiesz. A rano, gdy one przebudzały się lekko nieprzytomne i twierdziły że miały najlepszy seks w życiu, to je zostawił i napisał na kartce, że w życiu nie widział tak baraszujących lesb...
- I one uwierzyły? - syknęłaś z niedowierzaniem.
- Sama znasz odpowiedź...
Jeff lekko podniósł Cię i posadził sobie na kolanach, po czym przytulił. Oparł policzek na twoich włosach, a ty czułaś bicie jego serca. Nie przepadałaś, gdy ktokolwiek tak z tobą robił, ale ten gest Jeffa trochę Cię uspokoił. Wtem zachichotałaś.
- Komiczne, że one są 100% pewne że kochają być lesbami. Ale jak doświadczają tego szczęścia? - spytałaś.
- Uch... On je tak spija... Co każdą środę... - wydukał Jeff, widząc twą nagłą zmianę humoru.
- Porąbaniec... - mruknęłaś, a po chwili spojrzałaś na niego ze zdziwioną miną. - Jeff, czy tobie czasem...?
Jego mina była nieco zakłopotana. Odwrócił wzrok, ale ty położyłaś dłoń na jego uśmiechu i zmusiłaś, by patrzył ci w oczy.
- Jeff, przecież czuję. To ja cię podniecam? - spytałaś bez mrugnięcia okiem.
- Nie no... Tak samo z siebie... - mruknął, udając że ziewa.
- Kłamiesz. Przecież jeśli się przyznasz, to się nie wkurzę. - odrzekłam ze spokojem.
- Ech... Tak... Podobasz mi się po prostu.
- Uhu, którą bym twoją była? - palnęłaś ze śmiechem, zeskakując na swe czarne łóżko.
- Nie jesteś taka. One... nie żyją.
- Mhm... A Jane?
- Ją? Nawet z przytuleniem byłby kłopot...
Zaśmiałaś się. A wtedy przypomniałaś sobie, że od dawna nie widziałaś dziewczyn, które prześladowały Cię w szkole.
- A co z Ashley? Martiną? Avenue? Je też zabiłeś?
- A po co Ci one? Nie cierpiałaś ich, Reader.
- Ale nie uprawnia Cię to do... - Jeff szybko wpił Ci się w usta, nie dając ci dokończyć myśli.
Mimo brawury tego pocałunku, nie był on brutalny i silny. Czarnowłosy całował cię łagodnie. Nie umiałaś zaprzeczyć temu, że było przyjemnie. W końcu odsunął się od ciebie.
- Mmm... No nieźle całujesz.
- Tylko nieźle? - burnkął udając zawiedzenie. - A tam, przecież i tak nic nie planuję. - dodał chyba do siebie.
- Heh, ty zawsze masz jakieś plany, no nie? Tak jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Twierdziłeś, że nie masz w planach mojej śmierci. - zamyśliłaś się.
- Bo moje ofiary miały ginąć w strachu, a nie w żałobie.
Przytuliłaś się do niego i odpłynęłaś we wspomnieniach.
>>>
Tamtego dnia twój tata wyszedł z domu bez słowa. Ty patrzyłaś przez okno na ulicę i wtedy znów zobaczyłaś swego ojca. Stał na ulicy w zamyśleniu, nie patrząc na drogę. Wtem nadjechał auto i go potrąciło. Kierowca nie zdążył wyhamować. A wtedy pojawił się Jeff. Wzięłaś lornetkę i przyjrzałaś się, co on robi. Podszedł do twego ojca, próbował go reanimować, a po poddaniu się zamknął mężczyźnie powieki i odszedł. Wieczorem, gdy czarnowłosy postanowił odwiedzić twój dom, postanowiłaś mu podziękować. Spojrzał na ciebie dziwnie, a gdy mu wyjaśniłaś, o co ci chodzi, przytulił cię.
- Zabijesz mnie? - spytałaś z zaciekawieniem.
- Nie mam tego w planach. - mruknął spokojnie, po czym wyszedł.
>>>
- Reader, żyjesz tam? - wyszeptał ci do ucha.
- Żyję... - mruknęłaś, wzdrygając się.
- Uch... dziwne pytanie, ale czy mógłbym się u ciebie wykąpać? Wykopali mnie ostatnio z hotelu...
Zaśmiałaś się.
- No pewnie, nie krępuj się...
Jeff zniknął w korytarzu. Gdy usłyszałaś dźwięk odkręcanego kranu, postanowiłaś ogarnąć swój pokój. Była 17:00, ale na dworze już nie było nic widać. Pościeliłaś łóżko, poukładałaś ciuchy i książki. Gdy zamierzałaś wygonić Jeffa z łazienki, usłyszałaś trzask i zgasło światło w całym domu.
- Super. Prąd wyłączyli, a bezpiecznik rozwalony. Gdzie mam świeczki?
Sięgnęłaś po kilka większych świec i zapaliłaś je. Trzymając nadal jedną w dłoni, skierowałaś się ku łazience. Zapukałaś.
- Prąd wsiadł? Szkoda, mam mokre włosy...
- Wychodzisz?
- Em... Ubrania mi zamokły...
- Nie wiedziałeś, że przed kąpielą trza się rozebrać? - zachichotałaś.
- Nie, nie wiedziałem. - warknął, śmiejąc się, po czym wyszedł.
Poddałaś się pokusie i spojrzałaś na niego. Miał na sobie jedynie bokserki, a z jego kruczoczarnych włosów skapywała woda. Patrzyłaś dłuższą chwilę na jego w miarę wyrzeźbioną klatkę, po czym szybko odwróciłaś wzrok.
- Hm... Jeff, zostań na noc, a ja ci wypiorę ciuchy, okej?
- Uch... Dzięki Reader, nie musiałaś... - mruknął. - A mogę spać z tobą?
- Spoko, skoro cykasz się ciemności...
- Spadaj! - warknął, idąc do twojego pokoju.
Ruszyłaś do łazienki, a zebrawszy jego ciuchy, wrzuciłaś je do wanny. Dodałaś wszystkie Persile, Pervolle i inne gówna, po czym wymyłaś ubrania, szybko je rozwieszając. Gdy wróciłaś do pokoju, Jeff siedział na łóżku z twoim laptopem.
- Skąd miałeś hasło?
- Zgadłem. 'openpepsiyouaresexy', bardzo oryginalne, Reader.
Zdjęłaś bluzę i usiadłaś obok. Przeglądał właśnie stronę z creepypastami, nucąc jakąś piosenkę.
- Nie peszy Cię to, że siedzę przy tobie w samych gatkach? - mruknął, stukając w klawiaturę.
- Ani trochę. Nawet miło na ciebie popatrzeć. - odrzekłaś, opierając głowę na jego ramieniu.
- Mhm... Reader, co robimy? Laptop ci się rozładuje niedługo...
Spojrzałaś na gasnący ekran i tapetę z mrocznym lasem. Wyłączyłaś system i odłożyłaś na stolik.
- Nie wiem. A na co masz ochotę? - zamruczałaś z uśmiechem.
- Nie kuś...
Wpadłaś na pomysł i zaczęłaś go łaskotać. Zarechotał, ale nie był długo dłużny. Po kilku chwilach znów padliście zmęczeni na kołdrę.
- Ciekawe, co by mój ojciec powiedział jakby cię tak zobaczył... - westchnęłaś.
- Powiedziałby, że robimy coś bardzo przyjemnego i że jesteś niezła w te klocki, skoro jestem już prawie nagi...
- Pff... Choć ciekawie by było...
- Aż tak nagle zainteresowałem cię seksualnie? - wymruczał.
- Chciałbyś. - mruknęłaś z niewinnym uśmieszkiem.
Jeff nagle się poruszył, przybliżył do ciebie i pocałował, trzymając cię za tył głowy i obejmując w talii. Serce zabiło ci mocniej, a on oblizał ci usta. Po twoim ciele przeszedł dreszcz, ale uchyliłaś wargi. Jego gorący język smakował czekoladą. Co prawda, twoi byli też w ten sposób całowali, ale nie potrafiliby zrobić tego tak... namiętnie. Czułaś także dotyk jego rąk, błądzących po twoim ciele. Robił to ostrożnie i delikatnie. Gdy przerwał pocałunek, spojrzał na ciebie. Po twoich policzkach przebiegł lekki rumieniec.
- Jak się podoba? - wymruczał spokojnie.
- Bardzo. - szepnęłaś, a oczy ci rozbłysły.
- Hm, właśnie sobie przypomniałem, że nie mam przy sobie czegoś potrzebnego... - westchnął.
- A nie mam tego w domu? - mruknęłaś.
- Pójdę sprawdzić... Zaraz wrócę, Reader.
Jeff zeskoczył i wybiegł. Usłyszałaś skrzypnięcie drzwi. "Czego on szuka w pokoju mojego ojca?" - pomyślałaś. Wtedy przybiegł spowrotem.
- Tak szybko? - spytałaś.
- Taa... mam wprawę w szukaniu takich rzeczy... - powiedział, a ty zauważyłaś, że miał na myśli gumkę.
Spłonęłaś większym rumieńcem. Wiedziałaś, że do tego dojdzie, ale nie myślałaś, że tak szybko. Zawahałaś się. Żaden z twoich byłych nie zaszedł tak daleko. Czy chciałaś to zrobić z Jeffem?
- Hm... Chyba dla mnie to rzeczywiście będzie nowość, że nie zabiję dziś nikogo... Bo Reader, twojej śmierci nadal nie mam w planach. Nie musisz się zgadzać. Jeśli nie chcesz, to powiedz. - jego ton był spokojny, wręcz troskliwy. - Reader, wiem, że jesteś dziewicą.
Zdziwiłaś się nieco. Czarnowłosy pogłaskał cię po głowie.
- Mówiłaś mi to kiedyś, a sądząc po twoim zamyśleniu, nadal jesteś, prawda?
Przytaknęłaś i zmrużyłaś oczy.
- Nie zamierzam cię namawiać. Nie zamierzam cię zabijać. Po prostu powiedz.
Odetchnęłaś głęboko i spojrzałaś mu w oczy.
- Jeff, nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale chcę. Jesteś jednym, który mnie nie zostawił. Nawet gdybym miała wybierać z wielu, chciałabym z tobą. Jestem tego pewna. - powiedziałaś lekko drżąc.
Jeff ujął twą dłoń i się lekko pochylił.
- Czuję się zaszczycony, Cukiereczku. - wymruczał, po czym pocałował Cię w rękę.
Podniósł głowę i zaczął rozpinać ci bluzę. Dźwięk zamka dobitnie oddał to, że się zgodziłaś. Czułaś, jak jego ręce ostrożnie zdejmowały twoją bluzę, a także bluzkę. Zaczął cię całować, najpierw po twarzy, potem po szyi, lekko się śliniąc, a w końcu zatrzymał się pod obojczykiem i spojrzał na Ciebie. Kiwnęłaś głową na tak, a on rozpiął i zsunął z ciebie biustonosz, mrucząc głośno. Spojrzał na twoje piersi z zainteresowaniem i gwizdnął z uznaniem. Delikatnie położył na nich dłonie i pogłaskał. Po twojej skórze przebiegł przyjemny dreszcz, a czarnowłosy, ośmielony, chwycił je i troszku ścisnął. Jęknęłaś cichutko, a on schylił się nieco i pocałował Cię pomiędzy piersiami. Uśmiechnęłaś się. Patrzyłaś kątem oka na rzucone w kąt ubrania. Nie zamierzałaś przestawać. Z zamyślenia wyrwał cię język Jeffa, robiący kółka na twej lewej piersi. Tym razem twój jęk był głośniejszy. Chłopak lewą ręką pieścił twą drugą pierś, a prawą gładził Cię po plecach. Wzdrygnęłaś się lekko, gdy stróżka jego śliny spłynęała ci po torsie.
- Ahhh~ - westchnęłaś cicho.
Manewrując językiem po twej rozgrzanej skórze, przenosi się na twą drugą pierś, lekko ją od razu ssąc. Nie potrafiłaś zdusić w sobie głośnego jęku, co najwyraźniej go nakręciło. Wtem nieco odsunął się od twego biustu i spojrzał na Ciebie. Dłońmi nadal pieścił Ci piersi.
- Mogę kontynuować? - spytał ostrożnie.
- Mhm... Ale może troszku szybciej?
Zamruczał, najwyraźniej usatysfakcjonowała go twa odpowiedź. Ostrożnie położył Cię na plecach, po czym zaczął zsuwać z ciebie spodnie. Gdy się wahał nad ostatnim elementem twego ubioru, ty musnęłaś palcami jego krocze. Nie wiedziałaś w sumie, w jakim celu to zrobiłaś. Jeff zawył z rozkoszy, a spoglądając Ci w oczy, zdjął Twoje majtki. Zawarczał mocno podniecony. Gdy tym razem to on przejechał dłonią po twoim kroczu, jęknęłaś głośno. Wtedy chwyciłaś go za nadgarstek. Spojrzał ci w oczy pytająco.
- Darujmy sobie tą część~ - wymruczałaś, po czym pociągnęłaś go na siebie.
Przyssał się na chwilę do twej szyi, gdy zaczęłaś zdejmować mu bokserki.
- Ale wiesz, że będzie bardziej bolało? - szepnął z troską.
- Chyba troszku za późno na wycofanie się. - wymruczałaś, ocierając się udami o jego przyjaciela.
- Ahh!~ - czarnowłosy jęknął z rozkoszy. - No to, czas zacząć~ - wymruczał, po czym wszedł w ciebie powoli.
Twój jęk był o wiele dłuższy. Jeff naprawdę robił to delikatnie, a nie sądziłaś, że tak potrafi. W pewnym momencie bardziej od bólu  odczuwałaś niespokojne bicie waszych serc.
- Boli? Reader? - znów w jego głosie było zmartwienie.
Na chwilę zamilkłaś. Bolało przez dłuższą chwilę. Czy to był ten ból pierwszego razu? "Niewątpliwie, ale niech się skończy!" Jakby za dotknięciem magicznej różdżki, przestałaś go czuć. Czy zniknął, czy zignorowałaś go... to już nie było ważne.
- Juuuuż nie~ - jęknęłaś z rozkoszy. - Szy... bciej...!~
Nie trzeba mu było długo powtarzać. Przyspieszył, sapiąc głośno. Podniósł nieco głowę i przybliżył ją do Twej twarzy.
- Mogę to robić jeszcze szybciej, ale nie tłum swych jęków. Są piękne. - wyszeptał, po czym wgryzł się w twoje ucho.
-Ahh~ Reader, jesteś epicka!~
Znów na twojej twarzy zagościł rumieniec. Czułaś, jak czarnowłosy robi to coraz szybciej i mocniej.
- Jeeeeff~ - jęknęłaś głośno, niemal krzycząc.
- Hm, teraz zauważyłem, że zapomnieliśmy o tej gumce... - westchnął, nie zwalniając.
- Aaah!~ Jeff, za póóźno, kij z tym! Przedwczoraj miałam okres! - palmęłaś bez jakiegokolwiek namysłu.
- Niech ci będzie, Cukiereczku.
Niemal omdlewałaś z rozkoszy. W końcu doszłaś, wykończona, a czarnowłosy chwilę po Tobie. Chłopak zszedł z Ciebie, a opadnąwszy na plecy obok, westchnął zmęczony.
- Nigdy bym się nie spodziewał takiego prezentu od jakiejkolwiek dziewczyny, a co dopiero od Ciebie. Dziekuję.
- Nie ma za co...
- Raz, Dwa, Trzy, Cztery... - liczył dość głośno.
- Na co ty liczysz? Nudzi ci się?
- Ja? Liczę na powtórkę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top