Rozdział 10

Po wczorajszym u Aleksa, odwiózł mnie do domu, a potem poszłam do pracy. W kawiarni odwiedził mnie Aleks.

Sądzę, że to co się stało, zmieniło wiele między nami.

Obudziłam się dość późno. Szybko się zorganizowałam i poszłam do pracy.

- Cześć Karol

- Witam kapitanie!

Cały dzień zleciał bardzo szybko. W końcu kiedy skończyłam pracę, w drodze do domu zadzwonił telefon.

- Cześć Marcel!

- Cześć słońce, masz może dziś wolne?

- Dla ciebie zawsze!

- Fantastycznie! Wpadnę za godzinę.

- Spoko. Kupisz coś dobrego po drodze?

- Jasne. Na co masz ochotę?

- Lody!

- Okej okej, do zo

- Pa

Doszłam do domu, gdzie usłyszałam ostrą kłótnie.

Co to było?

Weszłam do środka i zobaczyłam Aleksa stojącego na przeciwko mojego ojca.
Ich wzrok skupił się na mnie.

- Idź na górę - warknął ojciec, a ja nie zastanawiając się, zrobiłam jak mówił.

Kątem oka zerknęłam tylko na Aleksa.

- Słuchaj Aleks, nie może być tak, że wtrącasz się w moje rozprawy. Masz swoje, rozumiesz?

- Ale ja się wcale nie wtrącam!

- To jakim cudem, trzy razy pod rząd dostajesz moją sprawę, a do tego mojego klienta?!

- Karolina mi ją zleciła, nie wiedziałem, że są twoje.

Karolina?

- Porozmawiam z nią jutro, a teraz idź już do domu.

Uciekłam do pokoju, kiedy Aleks zauważył, że podsłuchiwałam ich kłótnie.

Mój telefon zawibrował.

Aleks: 'Nie ładnie tak podsłuchiwać'

Ja: 'Wcale nie podsłuchiwałam'

Aleks: 'Niech ci będzie. Masz dziś czas?'

Ja: 'Jestem umówiona'

Aleks: 'Moja dziewczyna umówiona?'

Moja dziewczyna?! No dobra, miałam ją udawać, ale...

Ja: 'A co chciałeś?'

Aleks: 'Po prostu mam dobrą wejściówkę do restauracji'

Ja: 'Innym razem :*'

Aleks: 'Dobrze kochanie'

Aleks: 'A i jeszcze jedno. Moi rodzice zapraszają na obiad w tym tygodniu.'

Ja: 'Tak, tak pójdziemy'

Aleks: 'Cieszę się'

Ja: 'Ja też'

Odłożyłam telefon i poszłam wziąć prysznic.

- Jestem! - wszedł Marcel do mojego pokoju.

- Hej! - przytuliłam go.

- Jak tam życie?

- Super. Mam dobre rzeczy do opowiadania.

Cały wieczór przesiedzieliśmy na plotkowaniu.
Marcel został u mnie na noc, a ja zasnęłam z myślą, co by się teraz działo gdybym była z Aleksem?

Rano Marcel podwiózł mnie do pracy, a sam pojechał do domu.

W pracy jak zawsze nic się nie działo, aż nie przyszedł Aleks.

- Amelia chcę porozmawiać

- O czym? - podeszłam do niego.

- Usiądź

Zrobiłam jak mówił, zaciekawiona co chodzi mu po głowie.

- Jak pewnie słyszałaś, Karolina, czyli moja sekretarka, o której wczoraj wspomniałem twojemu ojcu, spiskowała, żebym wyleciał.

- Co? Ale dlaczego?

- Kiedy próbowała mnie poderwać to jej odmówiłem

- Serio?

- Tak, ale nie w tym sens

- A więc o co chodzi?

- Nie mam sekretarki

- I?

- Chciałem zapytać czy chciałabyś pracować dla mnie

Zrobiłam wielkie oczy na propozycję Aleksa.

Pracować razem?!

- A co na to mój ojciec?

- Sam to zaproponował

- Nie wierzę

- To chodź do niego, a przy okazji zrobisz nam kawę - puścił mi oczko, a ja poszłam zrobić o co mnie prosił.

Weszliśmy do biura i podałam ojcu kawę

- To prawda? Mogłabym pracować tutaj?

- Tak - przytaknął tata.

- A co z kawiarnią?

- Mówiłaś, że Marcel czegoś szuka, może spodobałoby mi się tam?

- Może do niego zadzwoń i porozmawiamy o tym wspólnie? - zaproponował Aleks.

- Świetny pomysł!

Zadzwoniłam, a Marcel był już po 10 minutach.

- A więc jak, zgadzasz się? - zapytał tata.

- Jasne! Blisko Amelii! Nie przepuszczę takiej okazji! - podekscytował się Marcel.

- Aleks jesteś jakiś zamyślony, coś się stało?

- Nie. Myślę nad tym, że muszę Amelkę wprowadzić w robotę.

- Amelka na pewno da radę - tata powiedział to z naciskiem na moje imię na co Aleks się zjeżył. - A więc Amelia jeszcze dziś idź do kawiarni i wprowadź Marcela, a jutro da sobie radę sam. I już jutro Aleks wprowadzi cię do nowej roli.

- Świetnie! - poprawiłam fartuszek i skierowałam się do wyjścia.

Udałam się z Marcelem do kawiarni obgadać plan.

- Karol! To jest Marcel, będzie tu od dziś pracował zamiast mnie.

- Jak to?

- Będę pracować teraz w kancelarii - uśmiechnęłam się.

- Super! Cześć Marcel

- Mam nadzieję, że się dogadacie. Dziś jeszcze tu jestem, żeby pomóc Marcelowi, ale jutro Karol, ty musisz mu pomóc jak mi.

- W porządku kapitanie!

- To do roboty!

Marcel szybko odnalazł się w tym co robić.
Byłam z niego dumna.

O 19 byłam już gotowa na Aleksa, który się ze mną umówił.

- Cześć piękna

- Dobry wieczór

- Co tak formalnie? - podniósł brew.

- Od jutra jesteś moim szefem

- Mhm, dobrze Kiciu

Restauracja była inna niż poprzednio, jednak znów zadziwiała swoim wystrojem.
Aleks musiał mieć sporo pieniędzy.

Po kolacji wybraliśmy się do niego.

- Masz na sobie bieliznę?

- Oczywiście, że tak, dziwne by było, gdybym nie miała.

- Tak wiem. Skaro ją masz to może mi ją pokażesz?

- No nie wiem, trochę się stresuję

- Czym? Już widziałem cię nagą.

Spuściłam wzrok kiedy to powiedział.

- Boisz się mnie? - podszedł do mnie i podniósł mój podbródek.

Nie odpowiedziałam.

- Nie musisz się mnie bać.

Objął mnie i przytulił.
To był szczery uścisk, którego jeszcze nigdy nie zrobił.

- Aleks kiedy jest obiad u twoich rodziców?

- W środe

- W porządku. Znów mam udawać...

- A no tak. Miałem ci mówić. Poczekaj.

Usiadłam na kanapie, kiedy Aleks podszedł do szafki przy telewizorze.

- Amelia - otworzył pudełko z pierścionkiem. Aż puls mi podskoczył. - Nie chcę ci się oświadczać. Jeszcze nie teraz, ale chcę, żebyś była ze mną tak na serio.

- Aleks ja..

- Możesz pomyśleć. Poczekam.

- Ale ja się zgadzam

- Naprawdę?!

- Tak

- Dziękuję! - pocałował mnie i założył mi pierścionek na palec. - Cieszę się, że się zgodziłaś.

- A ja nie spodziewałam się tego po tobie

- Ja po sobie też, ale ty robisz coś ze mną, że chcę abyś była moja.

- I teraz jestem?

- Tak


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top