3

Tobiego zaczęło trząść. Wiedział, że musi iść kogoś zabić bo nie wytrzyma. Za dużo emocji. Jednak gdy schodził raczej zbiegał w dół schodami zobaczył postać która przemknęła wchodząc do jednego z pustych zaniedbanych pokoi
-Kto tam jest?-krzyknął. Wyciągnął swoje toporki i zaczął iść w tamtą stronę. Wszedł do środka. Drzwi się szybko zatrzasnęły za nim.
-Bardzo szybko o mnie zapomniałeś-usłyszał sarkastyczny śmiech ale nikogo nie było-Jak łatwo zapomina się o zdradzie. Hmm?-przed nim pojawiła się nagle czarna postać.
-Jaka zdrada? Kim ty jesteś?-spytał stojącej kobiety
-Już niedługo sobie o mnie przypomnisz!-zaczęła się śmiać. Tak bardzo psychopatycznie, że nawet on nigdy nie słyszał czegoś takiego. Zniknęła w czarnej mgle nadal się śmiejąc-Już niedługo!-głos dobiegł z daleka. Jednak ten śmiech podobny do śmiechu czarownicy. Drzwi otworzyły się z takim impetem, że mało nie wypadły z zawiasów. Chłopak pobiegł do Slendermana
*
Opowiedział mu całą historię. Wszystko krok po kroku
-"Wiedziałem, że wróci. Prędzej czy później"- usłyszał Toby.
-Ale kto to?-spytał jednak Operator kazał mu wyjść. Nawet przeszła mu ochota na zabijanie. Postanowił pójść się położyć
*
Lili poczuła smród dymu. Ujrzała płomienie które zaczynały dostawać się do wnętrz.
-Znaleźli nas!-krzyknęła. Wszyscy zbiegli z najpotrzebniejszymi rzeczami. Słychać było walenie zza drzwi frontowych. Płomienie były prawie wszędzie.
-"Wszyscy do schornu! Natychmiast!"- każdy usłyszał w swojej głowie. Wbiegali jak najprędzej. Jednak weszli do środka. Mieli na sobie kominiarki i bronie. Lili widziała jak zabierają jej dzieci
-Nie!-krzyknęła zrospaczona.
-Mamo! Tato!
-Lili stój!-Ben zaczął ciągnąć ją w stronę wejścia. Dziewczyna szarpała się i wyrywała. Jednak ciężkie drzwi opadły. Opadła na kolana.
-Znajdziemy ich. Obiecuje!-powiedział Ben do żony która klęczała i płakała. Nikt nigdy nie widział jej w takim stanie
-Skarbie musimy iść-rzekł do niej chłopak. Wstała powoli ale się zachwiała. Zemdlała z tego wszystkiego. Ben wziął ją na ręce i poszli przed siebie. Zostali w sumie bez niczego a teraz czekała ich jak narazie noc w ciemnych korytarzach które prowadzą w różne części lasu. Teraz to oni uciekają.
*****
Hejka moi dordzy! Rozdzialik krótki i w nocy w sumie ale wenę miałam. Mam nadzieję, że wam się podoba. Będą mniej więcej tej długości ale postram się żeby były czesto. Do nexta Lilators!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top