XI. Proszę, zostań ze mną jeszcze trochę.

W ostatniej chwili Park złapał starszego za ramię i przyciągnął do siebie. Nie mógł pozwolić, żeby jego szczęście, mimo wielkiego bólu oraz samotności, tak łatwo się poddało i uciekło w oblicza śmierci. Jimin był z natury osobą strasznie wrażliwą, nieśmiałą i często zamkniętą w swoim własnym świecie, jednak kiedy ich drogi się rozeszły przeszedł lekką zmianę.

Już tak bardzo nie płakał, kiedy ktoś go maltretował. Nie uśmiechał się sztucznie i nie pokazywał swojej nienawiści, kiedy jego ojciec przyprowadził do domu kolejną macochę. Nadal był wrażliwy i bardzo nieśmiały, ale to uaktywniało się tylko w towarzystwie blondyna, który właśnie został ocalony. 

Rudowłosy odciągnął go na drugą stronę chodnika, mocno trzymając w swoich objęciach, aby później oprzeć się o drewniany płot i zsunąć się w dół. Kwilił z bólu, ponieważ biegnąc tutaj, skręcił sobie kostkę, kiedy upadł na zimny chodnik. 

Ciało Mina lekko się poruszyło i jakby samoistnie, mocno wtuliło w siebie ciałko mniejszego, który na ten gest zaszlochał jeszcze głośniej. 

— Yoongi, wiem, że mnie nienawidzisz, ale zostań ze mną jeszcze trochę. Nie chcę cię stracić. Nie zamierzam ci pozwolić, żebyś do końca życia był sam, hyung. Pamiętasz naszą małą obietnicę? Tą, kiedy spacerowaliśmy po plaży w Pusan, a ty założyłeś na mój palec za duży pierścionek?

 Yoongi-hyuung! Spójrz, jaka piękna muszelka! pisnął mniejszy, wskazując na przedmiot leżący tuż koło jego dłoni. 

— Hmm, czekaj chwilę, mochi, muszę podej-. Woah! Ona jest naprawdę piękna!  pochylił się starszy, uśmiechając się szeroko, za co został skopany.

 No ale za co to było, Jiminnie?! 

 Miałeś powiedzieć, że jestem piękniejszy od tej muszelki i wszystkich innych na tym świecie.  fuknął niższy.  Ty w ogóle nie umiesz w romantyzm, wiesz? 

Starszy przewrócił jedynie oczami, po czym kucnął przed Parkiem i złapał za jego podbródek, unosząc go do góry. Wpatrywał się w twarz malca, którego twarz objął kościstymi dłońmi, po czym lekko musnął jego wargi. 

Pocałunek niby nie różnił się z daleka od tych wszystkich, które białowłosy skradł mochi przez te kilka miesięcy, aczkolwiek był inny. Przepełniony wszystkimi obietnicami jakie sobie złożyli, uczuciami zakorzenionymi w ich sercach oraz miłością, której nie zaliczali do uczuć. Według nich miłość była tylko pojęciem względnym. Traktowali ją jak coś odmiennego i nienormalnego.

Uznali, że to nie miłość, a wieczne szczęście i powiązanie.

 Jiminnie, możesz mi na coś odpowiedzieć?  spytał, po chwili poważniejąc. Park przełknął głośno ślinę, będąc ciągle wpatrzonym w swojego hyunga. Min wyciągnął z kieszeni mały pierścionek i ułożył go na otwartej dłoni mniejszego. ChimChim spojrzał na przedmiot, po czym wrócił wzrokiem do Yoongiego. 

Nie musiał nawet pytać, dlaczego Min mu go dał.

 Jak już będziemy starsi, to za ciebie wyjdę, mój hyungu. Obiecuję.

 Obiecujesz? 

— Mhm. Obiecuję.

Yoongi nawet nie wiedział co powiedzieć, ponieważ wszystkie wspomnienia z tego wyjazdu, właśnie do niego wróciły. Przypomniał sobie większość rzeczy i tym razem, zdał sobie sprawę, że jest kompletnym debilem (a autorka robi w ficzku wariacje - dop. aut.).

— Pamiętam. 

— Jeśli zniszczę tą umowę pomiędzy moim ojcem i rodzicami jakiejś Minie, to wyjdę za ciebie, a wtedy już nigdy więcej nie będziesz sam. Nie pozwolę, abyś znowu mnie opuścił i zrobił sobie jakąkolwiek krzywdę. — powiedział pewnie Park, chowając twarz w zagłębieniu szyi starszego, który trzymał go właśnie we własnych ramionach — i nie zamierzał chłopca wypuszczać.

— Jimin.

— Mówię poważnie, hyu-

— To ze mną masz wziąć ślub. — przerwał mniejszemu, lekko muskając jego głowę. Parka na ten gest przeszył dreszcz, co zauważył starszy i odsunął go od siebie delikatnie. Spojrzał mu w oczęta  i uśmiechnął się szczerze tak jak to zawsze miał w zwyczaju. 

A malec już wiedział, że jego hyung wrócił.

— Tak, ale najpier-

— Nie nie musisz, Jiminnie. — zmiękczył imię młodszego, którego serce po raz kolejny zrobiło głośne puk puk. — Twój ojciec przyszedł do moich rodziców jakiś czas temu. Widziałem, jak podpisują umowę, a na niej nasze nazwiska i akt ślubu. Może ci się wydawać to głupie i okrutne, ale przez pierwsze dni, nie miałem kompletnie pojęcia, że chodzi o ciebie. 

— Ale moje dane osobowe... — Park spojrzał na wyższego z niemrawą miną, przez co ten kolejny raz parsknął śmiechem i musnął jego czubek nosa.

— Moja pamięć to jeden wielki kalejdoskop zapominania i przypominania sobie różnych faktów, Jiminnie. Kiedy próbowałem się zabić po raz drugi, coraz większa ilość moich wspomnień się zacierała. 

— Hyung, nigdy więcej nie rób sobie krzywdy, nie próbuj się zabijać, nie zapominaj o dobrych chwilach i nie waż się mnie zostawiać. Masz mi to obiecać i przypieczętować.

Już wiadomo o jaką pieczątkę chodzi.

— Obiecuję. — szepnął Yoongi, całując słodkie wargi swojego mochi, który tylko cicho zamruczał i objął ramionami jego szyję.

- - - - - - - - -

Yoongi siedział w samochodzie ojca, popalając kończącego się papierosa. Auto stało na uboczu, ze zgaszonymi światłami, a światła lamp do niego nie docierały, przez co stawał się jakby niewidzialny. 

Młody Park spał wygodnie na fotelu, opierając głowę o małą poduszkę, którą wcisnął mu Min. Starszy nie planował nigdzie wywieźć dzieciaka, ani też go zgwałcić. Chciał zostawić go w domu, ale wiedział, że nie może. Jimin by go po prostu nie wypuścił z objęć i kochaliby się całą noc, nie zważając na konsekwencje następnego dnia.

— Robię to dla ciebie, Jiminnie. — szepnął starszy, lekko muskając policzek swojego skarba. Opuścił po chwili czarną Skodę i nawet nie zamknął drzwi, aby nie robić niepotrzebnego hałasu. Zakradł się za pojazd, stojący na jednej z posesji i tylko czekał, aż Hoseok złapie za klamkę od drzwi. Kiedy już ten moment nastał, wyszedł z ukrycia i trzymając nóż w dłoni, złapał wyższego za włosy, po czym przyparł go do drzwi. Nie patyczkował się.

Po prostu przystawił mu nóż do gardła i z gracją mordercy wyszeptał:

— Już nigdy więcej nie zrobisz nam krzywdy. Nikogo nie zabijesz, nie pobijesz, a już szczególnie nie zgwałcisz. Nie pozwolę, abyś znowu to zrobił. — Min splunął pod nogi chłopaka i spojrzał na jego twarz z miną rasowego mordercy, ściskając dłonią jego szyję. Nie mógł na niego dłużej patrzeć, wspomnienia z przeszłości już długo odciskały ślad na jego psychice.

Postanowił zakończyć to raz na zawsze.

----------------------------------------------------------

Postanowiłam jednak nie zakańczać tego opowiadania, tylko zrobić drugą część od razu.

No i rozdziały będą już dłuższe, ale ten musiał być krótszy ze względu na wprowadzenie wątku.

Ktoś się cieszy?

Nie? 

No dobra.

Hinata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top