X. To koniec wędrówki, poprawna odpowiedź nie istnieje.

Właśnie w tamtej chwili, Min Yoongi odzyskał wspomnienia, o których nawet nie miał pojęcia. Wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, a on mógł tylko wtulić się w ciepły tors swojego chłopaka. Tak, nadal byli razem. Nigdy nie było mowy o zerwaniu, nawet po ucieczce Parka ze szpitala.

 Yoongi, czy ty sobie coś przypomniałeś?    Spytał niższy, obejmując chłopaka w pasie jak najmocniej się tylko dało.

 Pamiętam wszystko Jiminnie.

Jimin mocno wtulił się w ramię Mina, który delikatnie podniósł swoje dłonie i pogładził nimi po plecach niższego starając się go w jakikolwiek sposób, uspokoić. Niestety było to daremne. Młodszy płakał i płakał, zaciskając dłonie na bluzie wyższego co jakiś czas pociągając noskiem. Blondyn pocieszał rudowłosego tak jak zawsze, składając pocałunki na czubku jego głowy oraz licach które od łez pokrył kolor soczyście czerwony.

 Cii, spokojnie Jiminnie. Już wszystko jest w porządku.

Hyung.. czy ty pamiętasz, jak.. jak.. jak zostawiłem cię w szpitalu? Wyszeptał niższy, nadal chowając twarz w zagłębieniu szyi blondyna. Bał się, że jeśli tylko uniesie głowę lub odsunie się kawałek, Min na niego nakrzyczy i tym razem to on go zostawi. Był roztrzęsiony. Mimo, iż cieszył się że jego ukochany odzyskał wszystkie wspomnienia, to obawiał się opuszczenia.

Wiedział, że zrobił źle i zrobiłby wszystko aby cofnąć czas, aby pozostać w tym szpitalu przez tyle czasu ile trzeba by było. 

 Pamiętam wszystko.

 Przepraszam.

 Nie chcę twoich przeprosin.  Powiedział Yoongi dość oschle, przez co młodszy szybko się od niego odsunął i otoczył nogi ramionami, chcąc poczuć się bezpiecznie. Oczywiście, na darmo ponieważ jedyną pozycją w jakiej tak się czuł, były ramiona jego partnera.

 Yoongi, ja..

— Nic nie mów, po prostu się wtul. Chcę tylko ciebie w swoich ramionach, tak jak zawsze.  Park spojrzał na niego nieufnie, nadal nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Chociaż, jeśli nie chcesz to nie będę cię zmuszał. 

 Dobrze, wiesz że pragnę tego najbardziej na świecie. 

 Więc chodź do mnie i spędźmy resztę dnia tak jak zawsze. Ja już nie chcę cię nigdy więcej opuszczać, Jimin. Nie pozwolę aby coś takiego ponownie się wydarzyło. Sprawię, że Hoseok pożałuje wszystkiego co do tej pory zrobił. Zamknę go w pierdlu. Warknął Yoongi, zbliżając się do mniejszego aby po chwili wtulić go w swój tors. Teraz najważniejszy dla niego był Park Jimin, dzięki któremu odzyskał tak bardzo ważne wspomnienia, oraz Jung Hoseok któremu pragnął sprawić wszystko co najgorsze.

 Hyung..

 Już dawno ci wybaczyłem, promyczku. — Westchnął, przejeżdżając dłonią po włosach rudowłosego. Z resztą, nigdy nie miałem ci tego za złe. Moje serce należy tylko do ciebie, więc nawet jeśli je zniszczysz ono dalej będzie istnieć wyłącznie pod twoje dyktando. Nie ma nawet opcji, abym był na ciebie wściekły za coś takiego, chociaż nadal trochę nad tym ubolewam.

— Nie zostawię cię już nigdy, Yoongi-ah. Obiecuję.

 Na mały paluszek? 

 Na mały paluszek.  Młodszy złączył ich palce, po czym lekko się zaśmiał. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł, że wszystko wraca do normy.

 Jesteśmy tacy dziecinni. Parsknął niższy. — Może skoczymy na lody, kupimy jakieś chrupki i pogramy tazosami? 

 W sumie to byśmy mogli, mam nawet jakieś drobne w kieszeni więc starczyłoby jeszcze na jakieś dwie gumy kulki.  Zaśmiał się Min, wycierając kciukiem ostatnie łzy z liców Parka.

~ * - * ~

Tak to mogło wyglądać. Mimo, że Jimin liczył na to iż wspomnienia starszego szybko do niego wrócą i uda mu się odbudować to co zostało zaprzepaszczone kilkanascie miesięcy temu, to kiedy znalazł się na podłodze będąc okładanym przez kościste pięści Yoongiego. 

Park nie wiedział co powinien zrobić, aby blondyn przestał. Próbował złapać go za ręce, oczywiście na darmo, starał się go z siebie zrzucić ale wyższy był silniejszy. 

— Yoongi, proszę przestań!  — Zapłakał.

 Popierdolony pedał! — Warknął, wymierzając kolejny cios prosto w szczękę rudowłosego. — To dlatego się do mnie przyczepiłeś? Założyłeś się z Hoseokiem o ten pocałunek?

 To nie tak, Yoongi, naprawdę! 

 — A niby jak?!

 Ja cię kocham! To nie żaden zakład, litości! — Min spojrzał na chłopaka skonsternowanym wzrokiem, zatrzymując zawinięte pięści przed uderzeniem, opuszczając je wzdłuż ciała. Strasznie chciało mu się płakać. Czuł się wykorzystany i zdradzony. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego odczuwał takie emocje, nie wiedział nawet jak się znalazł w tym domu. Nie pamiętał kompletnie nic i najchętniej, skoczyłby teraz z krawężnika pod pędzący samochód.

To jest to! — Pomyślał.

Min Yoongi był chory. Psychicznie chory.

 To powinienem zrobić.. 

— Yoongi, co ty...

— Zamknij się!  — Warknął starszy, podnosząc się z bioder niższego, który nie miał zamiaru wypuszczać go ze swojej posiadłości. Nie po tym, co zobaczył w jego pustych, martwych, oczach. 

— Nie wyjdziesz stąd, debilu. Nie wypuszczę cię, słyszysz?! 

 — Czego ty jeszcze ode mnie chcesz, Jiminnie?! — Rudowłosy spojrzał na blondyna szeroko otwartymi oczyma. — Zostawiłeś mnie samego, na tyle czasu! Nie wiedziałem, co się z tobą stało i nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Wszyscy się ode mnie odwrócili, to twoja wina! Jak śmiesz, mnie dotykać.. 

— Idioto, pamiętasz! Jak możesz mnie okłamywać?! 

— Mogę. Ponieważ dla mnie, nie istniejesz. 

Yoongi zaśmiał się histerycznie, wyswabadzając nogę z objęć małej dłoni Parka, po czym nie zakładając nawet butów. Opuścił domostwo. Trzasnął drzwiami jak na rasowego chama przystało, po czym w ciągu kilku chwil znalazł się tuż za wielką bramą. Rozejrzał się na boki, ale nic nie nadjeżdżało. Rozżalony założył kaptur na głowę i pokierował się do najbliższego przejścia dla pieszych.

Kiedy tak stał i czekał na jakiegoś pijanego kierowcę, który pewnie zapomni o tym że nawet kogoś potrącił, zaczął rozmyślać. Oczywistym było, że przez ten przyjemny pocałunek większość jego wspomnień wróciła, a on nie mógł nad sobą zapanować. Niestety, nawet jeśli chciał wybaczyć wszystko rudowłosemu, podejść do niego i mocno go do siebie przytulić zapewniając że wszystko jest okej... Po prostu nie potrafił. Pragnienie śmierci zakorzeniło się w nim tak głęboko, że nawet kiedy już chciał zawrócić i uratować to co kiedyś zostało stracone, to jego nogi same wprowadziły go na ulicę, na której właśnie szalał nierozsądny kierowca.

Uśmiechnął się i podniósł głowę, kiedy samochód coraz szybciej się zbliżał. Czekał na swój koniec, lecz Bóg miał co do tego inne plany. Zdał sobie sprawę, że to właśnie z Jiminem miał wziąć ślub.

---------------------------------------------------------------
A już niedługo Epilog.

Tak się zastanawiam nad drugą częścią.. bo w sumie, nie wyjaśniłam wielu wielu rzeczy i nie opisałam jeszcze kilku story.

Co wy na to?

Hinata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top