V. ''W otchłani oślepiającego oceanu nastroju smutek jest głębszy i błękitny''.
piątypiątypiąty rozdział, hehe.
Enjoy!
Yoongi spojrzał na lekko uchylone drzwi, a widząc chuderlawą rękę swojego małego przyjaciela, zacisnął tylko powieki aby nie musieć na to patrzeć.
Czuł się winny, bo to w końcu on zapoznał Hoseoka z Jungkookiem, ale nie wiedział że Jeon wpadnie w tak wielkie bagno i już nigdy z niego nie wyjdzie, bo heh, aktualnie nie żyje. Min podniósł się z podłogi i rozejrzał po pomieszczeniu. Zgnieciona karteczka nadal tam leżała, ale on nie miał zamiaru jej podnosić. Złapał tylko za swój dość mocno zniszczony telefon i napisał wiadomość do osoby, która zasługiwała na prawdę.
Do Taehyung Kim
Tae, proszę, wyjedź z Seoulu. Później ci wszystko wyjaśnię.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź, przyszła po kilku sekundach.
Od Taehyung Kim
Co zrobiłeś z moim króliczkiem
Jednak odpowiedź ze strony Yoongiego nie nadeszła. Schował telefon do kieszeni spodni i wyszedł z pokoju, aby zastać Junga zbierającego zwłoki jego przyjaciela oraz Seokjina, który przeszukiwał każdą półkę w poszukiwaniu swoich ulubionych tabletek na uspokojenie. No tak, mamusia Jin z takim chujem za syna, musiała coś ćpać byleby nadal zostać przy zmysłach.
— Gdzie się wybierasz, Yoonnie? — Spytał delikatnie Hoseok uśmiechając się w stronę swojego chłopaka, jakby nic się nie stało. Zupełnie jakby mały króliczek, nie umierał właśnie w jego ramionach. Min postanowił coś z tym zrobić.
— Zajmę się nim. — Schował dłonie w kieszenie i spojrzał twardo w stronę Hobiego, któremu uśmiech poszerzył się stukrotnie. Jin prychnął pod nosem, wywalając przy okazji kolejną książkę NamJoona, zaś Jungkook łapał hausty powietrza wiedząc, że tylko to może zostawić go przy życiu przez jeszcze jakiś czas. Liczył, że uda mu się przeżyć, że coś wymyśli, ale kiedy Yoongi wyszedł z pokoju, wszystko stało się przesądzone.
Był pewien, że umrze.
— Czy mój, bae, ma zamiar dołączyć do naszej kochanej rodzinki? — Hoseok wypuścił dzieciaka z ramion i uniósł ręce ku górze machając nimi w stronę Yoongiego, który tylko zerknął na Jungkooka i z powrotem przeniósł wzrok na swojego chłopaka.
— Tak.
***
Jestem tylko zabawką..
— Cześć, Yoongi! — Blondyn spojrzał na nastolatka, który szczerzył się do niego tak bardzo, iż oczy zniknęły za horyzontem, przypominając dwa półksiężyce. Radosne dziecko szczęścia.
— Czego. — Burknął, zaś chłopak przewrócił tylko oczami i złapał za oparcie krzesła aby je odsunąć i usiąść lecz noga drugiego, mu to blokowała.
—Raany, jakoś wczoraj ci to nie przeszkadzało. — Mruknął odkładając plecak koło stolika, po czym ponowił czynność. I tak kilka razy, dopóki niski blondyn się nie poddał i powrócił do przeglądania podręcznika od biologii.
— Coś nie tak? Słuchaj, jeśli na prawdę chcesz, mogę się przesiąść. — Powiedział pół szeptem widząc wchodzącego do klasy nauczyciela, który swoją przerażająco kamienną twarzą, mroził wszystkie wrażliwe serduszka uczniów. Innymi słowy - surowy nauczyciel.
Yoongi westchnął i jeszcze raz spojrzał na chłopaka, tylko tym razem zamiast warknięcia i powrócenia do nudnego zajęcia, przyjrzał mu się dużo, dużo dłużej. Szczególnie zawiesił się na pulchnych ustach nastolatka, po czym wzruszył ramionami i złapał za długopis, widząc jak belfer zapisuje temat na tablicy. Park uśmiechnął się delikatnie po czym szepnął Yoongiemu na ucho:
— Jeśli chcesz mnie pocałować, to śmiało. — Oczywiście, nie został blisko na długi czas. Nie minęła nawet sekunda, a już sporządzał notatki w błyskawicznym tempie całkowicie oddając się tematowi lekcji i łagodnemu głosu nauczyciela.
Tymczasem Min Yoongi zapadł w stan zawieszenia i do końcówki lekcji, wgapiał się w swoje krótkie notatki, zastanawiając się, co wpadło do tej tępej rudej głowy nastolatka siedzącego obok niego.
Niech cię grawitacja wypuści, odłamku galaktyczny.
Przeszło mu przez myśl, po czym złapał za plecak kiedy dzwonek na przerwę w końcu zabrzmiał. Liczył, że teraz w końcu uwolni się od natrętnego nastolatka i schowa się na dachu budynku, aby sobie podrzemać, jednakże jego senny plan przerwał nauczyciel każący wszystkim uczniom usiąść w ciszy i posłuchać, co ma do powiedzenia.
— Jak już pewnie dobrze wiecie, za dwa tygodnie w naszej szkole odbędzie się dzień różnorodności biologicznej! — Klasnął w dłonie, delikatnie się uśmiechając co według Yoongiego było strasznie obrzydliwe, aczkolwiek kiedy zauważył podekscytowanego Jimina nie mógł nie parsknąć śmiechem.
— Coś pana śmieszy, panie Min? Czyżby chciał pan dołączyć do przygotowań? Tak? Nie ma sprawy. Dobiorę panu tylko partnera i przydzielę zadania, sądzę że na końcu naszej współpracy, pośmiejemy się razem. — Dobry humor jak szybko przyszedł tak szybko też zniknął. Całkowicie ignorując śmiechy z tyłu klasy i skołwanego Jimina, wbijającego w niego swoje drobne oczka, westchnął.
— Bądźmy szczerzy nawet jeśli bym odmówił, to tak czy inaczej dostałbym to zadanie jako karę. — Przycisnął palce do skroni lekko nimi pocierając. Min należał do osób, które w kwestii nauczycieli, umieli się postawić ale i zgadzali się z większością wypowiadanych przez nich mądrości. Więc szybko się pozbierał i liczył, że nauczyciel wybierze mu jakiegoś narwanego ucznia, który notabene lubi się lenić i chodzić na imprezy, więc całą pracę zrobi sam i nie będzie musiał go oglądać.
Jednakże los, ostatnio bardzo go nienawidził, a uśmiech na ustach pana Choi, powrócił na należyte miejsce. Mężczyzna rozejrzał się po klasie, w której większość osób chowała się za podręcznikami, spoglądała w okno czy też zasłaniała plecakami byleby tylko jej nie wybrał. Min wiedział, że tak będzie więc i tym razem nie zwrócił uwagi na to, jak słabe stosunki ma z innymi ludźmi.
— Park Jimin. Zechciałbyś? Jesteś bardzo dobry z biologii, tak samo Yoongi, na dodatek widzę że się zaprzyjaźniliście. — Spojrzał na zupełnie skonsternowanego białowłosego po czym powrócił do mówienia. — Byłaby z was świetna para w tym projekcie!
Proszę nie, zamknij się, spierdalaj, nie zgadzaj się.. jeśli to zrobisz to zginiesz, obiecuję, błagam.
— Zgadzam się, z przyjemnością! — Jimin klasnął w dłonie i spojrzał uradowany na towarzysza z ławki.
— Kurwa mać.— Yoongi uderzył czołem o ławkę, za co mężczyzna zmroził go zimnym spojrzeniem.
— Język, młody człowieku!
Park Jimin, skądś cię kojarzę.
Tak samo Park Jimin, skądś kojarzy ciebie.
----------------------------
Łociępanie, ja na prawdę nie wiem jakim cudem udało mi się wystukać dwa rozdziały w ciągu dwóch dni, ale jestem z siebie mega dumna, więc no.
Tak sobie myślę, czy nie dodawać dłuższych rozdziałów~
Next niedługo, a teraz idę sobie zjeść~
Hinata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top