I. Roz­myśla­nie o śmier­ci jest roz­myśla­niem o wolności.

Jakichkolwiek uczuć - był pozbawiony.
Jakichkolwiek emocji - nie posiadał.
Uśmiech? - tylko sztuczny.
Empatia? - chyba sobie kpisz.

Jego serce już dawno przestało bić wesołe rytmy, po prostu pompowało krew aby nadać trwaniu sens, którego ciało już się wyzbyło.
Min YoonGi, stworzył wokół siebie kilka na prawdę grubych, długich i wysokich murów mających za zadanie chronić go przed ludźmi i uczuciami jakie posiadają.

Tak, białowłosy obawiał się ich bardziej niż samotności która mu doskwierała, ale on starał się to ignorować. Nie lubił z nimi rozmawiać, przebywać w ich towarzystwie, albo zawierać przyjaźnie czy związki, które według niego były kompletnie pozbawione sensu i nie potrzebne, do dalszej egzystencji na tym okrutnym padole.

Jego jedyną przyjaciółką była paczuszka żyletek, leżąca zawsze na szafeczce nocnej w sypialni chłopaka. Chociaż, uznawał małe kawałki żeliwa za osoby, to one nimi nie były. Przy każdej czy to cienkiej czy to grubej kresce, śmiały mu się prosto w twarz i pokazywały jakim słabym człowiekiem jest, lecz on tego nie zauważał.

Coraz częściej zatracał się po same uszy w szaleństwie..

Cierpiał. Cierpiał tak bardzo, że w ciągu trzech lat targnął się na swoje życie aż cztery razy. Cztery próby kończące się niepowodzeniem, tylko dobijały jego umysł że nawet tak cudowne stworzenie jakim jest Śmierć, nie oczekuje go w swoich progach i za każdym razem po prostu go wyrzuca. Lecz on wraca..

Oczywiście, o ostatnich dwóch próbach nikt nie miał pojęcia. YoonGi po próbie numer dwa, zaczął się bać. Był przerażony, na myśl że może zostać odrzucony po raz kolejny.

Gdyby ktoś go zapytał: 'Min YoonGi, jakie jest twoje najskrytsze marzenie?', to ten bez wahania by odpowiedział śmierć idealna.

Był psycholem. Zamkniętym w sobie, odparowanym od społeczeństwa demonem który nie wiedział kiedy przestać. Mimo, że obawiał się niepowodzenia to dalej próbował.

Próbował się zagłodzić - porażka
Skok z mostu? - strach opętał go całkowicie

Upadł na miękkie łóżko, podłożył ręce pod głowę i zamyślił się przez chwilę.

Skończ z tym, Yoongi.

Podpowiadał mu, ale chłopak szybko potrząsnął czerepem odganiając od siebie głos sumienia. Oni nigdy się nie przyjaźnili mimo, że skazani na siebie byli do końca, aż po kres końca. Głos zawsze próbował zatrzymać jego chore zamiary, chciał dla niego dobrze, pragnął mu pomóc, ale Min nie potrzebował pomocy. Skrycie wierzył, że jest silny ale prawda była taka, iż chciał dotknąć wyciągniętej w jego stronę dłoni, złapać ją i pozwolić wyciągnąć się z głębokiego dołu.

Problem w tym, że pewnego osobnika nie obchodził zimny charakter chłopaka, ani jego przeszłość. Był zbyt uparty, aby obiecać mu coś kompletnie z innej miary.

Miłość.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top