VII. Był taki okres, kiedy byłem szczęśliwy..
Yoongi wciąż trzymał swoje delikatne dłonie na klawiszach pianina, gdy Jimin umiejscowił swoje usta na tych jego. Trwali tak kilka chwil, minut, a może i nawet godziny? Min był tak teraz niczym ściana. Blady, zimny, a jego wargi tak gładkie i delikatne że Park będzie w stanie zapamiętać ich słodki smak na wieki.
— Teraz już mnie pamiętasz, Yoongi?
— Jimin?
~ * - * ~
Kilka miesięcy wcześniej...
Park Jimin nie mógł przeboleć każdego czułego gestu oraz słowa, którymi Jung Hoseok obdarowywał Mina. Za każdym razem odwracał wzrok w stronę Taehyunga, który próbował go pocieszyć, ale zawsze kończyło się to tylko toną wylanych łez pod ścianą w mieszkaniu rudowłosego.
— Chciałbym oglądać z tobą gwiazdy częściej, Hoseokkie.. — Mruknął kiedyś blondyn, kurczowo zaciskając dłonie na nadgarstku wyższego, kiedy właśnie przemierzali pustą polanę kierując się do opuszczonego budynku. Lubili tam przebywać wszyscy razem. To było ich miejsce.
— Wiesz, że robimy to zawsze kiedy mam czas, maluchu. — Westchnął poirytowany Jung, starając się opanować nerwy, co oczywiście nie uszło uwadze Jimina podążającego za nimi w stosownej odległości. Wiedział, co niedługo się wydarzy ale nie ważne jak bardzo chciał uratować swojego ukochanego, nie mógł tego zrobić ponieważ Min nie pragnął takiej pomocy. On pragnął Hoseoka i chyba to najbardziej niszczyło Parka.
— Skończcie się migdalić, litości. — Warknął Namjoon otwierając bramkę do posesji. Wszyscy bez zbędnych komentarzy podążyli za swoim liderem, nie chcąc mu zaleźć za skórę. Mężczyzna był najbardziej opanowany, ale także najokrutniejszy z nich wszystkich, dlatego zyskał szacunek całej grupy. Każdy się go obawiał, a prawda była jednak taka, że to Jung żył jako większa szuja niż wszyscy razem wzięci. Nigdy nie liczył się ze zdaniem innych, nie posiadał sumienia, a jeśli ktoś wbił mu nóż w plecy, mścił się w najgorszy sposób.
— Tobie też by się przydała druga połówka, hyung. — Odpowiedział Jungkook, próbując wskoczyć na plecy nabijającego się z niego, Taehyunga. Oczywiście, cała ta szopka się skończyła w znanym schemacie. Jeon zaburmuszył się i poszedł do Seokjina się poskarżyć, niczym małe dziecko swojej mamie, a Kim próbował go przeprosić i prosił o kolejną szansę.
Byli specyficzną parą.
— A ty co taki cichy, Jimin? — Zapytał Hoseok, siadając na rozwalonej kanapie, gdzie Yoongi od kilku sekund głęboko spał. Park wzruszył ramionami, siadając na zwisającym hamaku w rogu pokoju. To było jego ulubione miejsce, ponieważ zawsze miał jak najlepszy widok na blondyna i nikt nie ważył się tam zasiadać. Sam nie miał pojęcia dlaczego.
— Jungkookiee...
— Nie ma mowy, spierdalaj powiedziałem! — Park ułożył się wygodnie i przymknął oczy, rozkoszując się chwilowym spokojem. Kłócące się vkooki, to była codzienność do której każdy zdążył przywyknąć, jednakże często kończyło się to soczystym opierdolem ze strony niewyspanego Mina.
— Zamknąć mordy, do cholery! — Warknął wspomniany wyżej chłopak, po czym rzucił w dobijającego się do łazienki Taehyunga, jedną z kilku małych poduszek znajdujących się na kanapie. Kim nie przejął się tym jednak i dalej przepraszał Jeona, już nawet nie wiedząc za co, po prostu nie lubił kiedy jego ukochany króliczek robi się zły, ponieważ jego słodkie oczka zaczynają wtedy spierdalać, a to nie było fajne.
— Spokojnie, Yoongi. — Mruknął Jung, podchodząc do stosu płyt w celu wybrania tej najlepszej której zawsze słuchali. Min przewrócił oczyma, po czym podszedł do Kim'a i kopnął go w łydkę, tak mocno że ten aż syknął z bólu. Park zasłonił usta, próbując pohamować śmiech ale na darmo ponieważ po chwili on jak i Seokjin wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem. Mieli nawet w dupie ostrzegawcze spojrzenia blondyna, którego twarz zrobiła się wręcz buraczana.
— A ty, Hoseok, spróbuj tylko zapuścić tą gówniacką płytę Cyrus, to cię zajebię. — Warknął Min, wracając na swoje pierwotne miejsce. Nadal był wkurwiony, więc jedyną opcją aby nie pozabijał ich wszystkich była teraz drzemka.
— Spokojnie, księżniczko. Wszyscy wiemy, że mnie nie skrzywdzi-
— Polemizowałbym nad tym stwierdzeniem, Hobi. — Mruknął Namjoon, popalając papierosa przed otwartym oknem.
— Ugh, zamknijcie się wszyscy i dajcie mi spać. — Warknął Min, co spotkało się z kolejną falą śmiechu ze strony matki grupy oraz zakochanego w nim po uszy, Jimina. Taka atmosfera panowała tutaj praktycznie cały czas, a relacje pomiędzy przyjaciółmi były wręcz idealne. Szkoda, że jak zawsze coś musiało się popsuć.
— Hobiii, poczekaj! Włącz Beautifull! — Nagle z toalety wybiegł zdyszany Jungkook, uderzając przy okazji drzwiami w nos Taehyunga, po czym rzucił się na plecy roześmianego Junga, który złapał za jego delikatne łapki które ten owinął wokół jego szyi.
— Cholera mać! Uważajcie! — Parsknął Seokjin, wstając z krzesła by chwilę później za pomocą przedmiotów znajdujących się w apteczce, zacząć opatrywać zbolały nos Kima.
— Ał, ał, ał! — Pisnął Kim, ścierając palcami łzy z policzków.
— Nie bądź pizdą, Tae. — Zaśmiał się Jimin, zrzucając swoje cielsko z wygodnego hamaku. Namjoon nadal popalał w ciszy, czytając przy tym jedną z kryminalnych książek, Seokjin opiekował się swoim małym podopiecznym, Yoongi wylegiwał się na kanapie jak na lenia przystało, a Jungkook obładowywał Hoseoka piąstkami prosząc o jedną ze swoich ulubionych piosenek.
— Kiedy to boli! — Zaskomlał.
— Do tej pory nie mogę uwierzyć, jak dwójka ukesiów stała się parą, na prawdę. — Westchnął podchodząc do bijących się przyjaciół, po czym zabrał jedną z płyt i po prostu włożył ją do odtwarzacza. Mordka Ciastka zaczęła promieniować, zaś Jung przewrócił oczami wiedząc że tym razem nie wygrał.
— Jesteś moją religią, więc mogę nazywać cię Jezus, Spycham na bok fakt, że nie masz chłopaka! — Zaczął od razu Jungkook zrzucając z siebie bruneta, po czym usiadł po turecku i zaczął wymachiwać swoimi chudymi łapkami.
— Jesteś piękna. Czy nie wyglądamy razem dobrze? Zawsze wyobrażam sobie jak możesz być ze mną, ze mną... — Po chwili dołączył także Jimin, uwalając się koło roześmianego Junga, który w śpiew wkładał całe swoje serduszko. Park spojrzał tylko na Yoongiego, który w tym momencie nawet się uśmiechnął, szkoda tylko że był to uśmiech w stronę Junga, którego Chim tak cholernie nienawidził.
— Jesteś piękna. Co będzie jak będziemy razem? Zawsze wyobrażam sobie jak możesz być ze mną, ze mną... — Dołączył Jeon, uderzając Jimina lekko w ramie na co ten zaraz mu się odgryzł.
— Chciałbym.. — Szepnął rudowłosy i właśnie w tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Oba były przepełnione prawdziwą miłością.
---------------------------------------------
Większego laga mózgu się nie dało, co nie, Hinuś? XDDD
Hinata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top