Rozdział 9 Ratujemy Lokiego!
[DALEJ POV Thor]
Podlecieliśmy na bezpieczną odległość i włączyliśmy panele maskujące. Zarzuciliśmy hak na wybrzuszenie na dachu statku przeciwnika. Drugą stronę mocno przywiązaliśmy do dziobu.
Zdiąłem pelerynę i nałożyłem długi, czarny płaszcz z kapturem, który sięgał mi do kostek. Zrobiłem to ze względu na to, że nikt nie mógł mnie zobaczyć. Na wszelki wypadek przypiąłem katane do lewego biodra. Nie była ona za długa. Wielkością przypominała niewielki miecz.
Ukryłem ją pod płaszczem.
Mój plan działania był prosty.
1. Zsuną się po linie i zlać z cieniem.
2. Odnaleźć i uwolnić Lokiego.
3.Wrócić na statek niezauważonym.
Czas go wdrożyć.
Gdy znajdowałem się na statku Thanosa upewniłem się, że lina dobrze się trzyma. Nie myliłem się. Pochodziłem trochę po dachu szukając włazu. Po kilku minutach już włamywałem się do środka. Uderzyłem dwa razy w kłudkę blokującą wejście, by ustąpiła. Otworzyłem na oścież drzwiczki. Wleciałem do środka i od razu przyparłem do ściany. Było ciemno, za ciemno. Dopiero po chwili zorientowałem się, że wlazłem do pokoju na szczotki. Super. Zacząłem błądzić dłońmi po ścianach w poszukiwaniu klamki. Znalazłem gałkę i ją przekręciłem. Niepewnie pociągnąłem ją do siebie. Wyjrzałem przez małą szparę w drzwiach, przez długi korytarz z granatowo-czarnymi ścianami, czarnym sufitem i popękaną podłogą z grafitu nie szedł nikt. Szybkim tępem wyleciałem z pomieszczenia i schowałem się za kolumną z kwarcu. Na moje szczęście było ich kilka, a każda oddalona od siebie o jakieś 5 metrów. W krótkim czasie udało mi się przemieścić na drugi koniec.
Około 10 metrów ode mnie, na samym środku stali 3 chitauri. Rozmawiali na tyle głośno abym usłyszał, że za momemt zmienia się warta przy jednej z cel. A oni właśnie tam szli.
Przybiłem sobie w myślach mentalną piątkę.
Zaczęli iść w nieznanym mi kierunku. Przemieszczałem się tym samym sposobem co wcześniej. W duchu podziękowałm architektowi tego miejsca.
Truchtem zmierzali do lochów. Ciągle rozglądałem się i próbowałem zapamiętać drogę powrotną, choć było trochę ciężko. Ten statek to istny labirynt.
Nie zauważyłem schodów prowadzących w dół, a gdyby nie mój refleks nie skończyło by się to dla mnie dobrze. Poczekałem chwilkę, aż zejdą do końca i skręcą w lewo. Potem zrobiłem to samo. Tym razem nie miałem tyle farta. Korytarz nie posiadał żadnych kolumn czy wnęk. Nic gdzie mógłbym się ukryć. Nie zważając na nic podbiegłem do straży. Wyjąwszy katanę uciąłem jednemu głowę, drugiemu przeciąłem tętnice, a trzeciego pozbawiłem jelit. Schowałem narzędzie zbrodni i przeszukałem ciała. Niestety nie znalazłem żadnego klucza. Panicznie rozejrzałem się dokoła gdy na podłodze światło odbiło się od małgo, metalowego czegoś. Tak, to była przepusta do wolności mojego brata. Najwyraźniej musiał upaść któremuś podczas walki. Wziąwszy go w drżącą rękę obróciłem we właściwą stronę. Podskokami pognałem do celi. Z wrażeń nie mogłem wycelować w otwór ale potem rozległ się już tylko dźwięk przekręcanego kluczyka w zamku. Wtargnąłem do nie, aż takiego klaustrofobicznego pomieszczenia. Rozejrzałem się lecz nic nie dostrzegłem. Dopiero po chwili zauważyłem gołe stopy wystające z poza cienia. Podszedłem bliżej i... nie mogłem uwierzyć. To był Loki. Mój młodszy braciszek. Przeciągnąłem go bardziej na środek, żebym go lepiej obejrzał. Włosy miał posklejane od potu i krwi. Był cały w kurzu oraz ropie wydostającej się z jego ran. A jeśli chidzi o nie pokrywały jego całe ciało, bez wyjątku. Przez szarawą skórę jak papier mogłem policzyć każdą jego kość. Koszulki nie posiadał jak i butów, spodnie wyglądały jak szmaty. Całe jedynie były w okolicach jego krocza. I nie miał... oka? Mogłem tak tylko wywnioskować, bo w tym miejscu spoczywała przepaska podobna do mojej.
Jedną rękę oparłem o jego plecy, pod prawym ramieniem, a drugą złapałem jego nogi. Postanowiłem go zanieść w stylu panny młodej. Bez trudu go podniosłem co mnie niepokoiło, ważył tyle co nic.
Powrót był łatwiejszy. W niecałe pół godziny znalazłem się na naszym statku.
Następny rozdzialik jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top