Rozdział 12

Po skończonym posiłki odebrałem tacę od Lokiego i położyłem ją na stoliku obok.

- Chcesz jeszcze wody? Strasznie odwodniony jesteś.

- Nie, nie trzeba, dziękuje.

Spojrzałem na niego. Przejechałem wzrokiem po bandarzach, a potem po przepasce.

- Loki? Mam pytanie...

- Jakie bracie?

- Co tam się działo...?

Nagle zielonooki zesztywniał.

- N-nie chce o tym mówić... - odwrócił ode mnie wzrok i przygryzł wargę. Widziałem jak szklą mu się oczy.

- Dobrze, nie będe naciskał. Pośpij jeszcze. Ja pójde na mostek.

Powoli wstawałem z materaca, jednak nie było mi to dane. Psotnik trzymał moją rękę.

- Nie! - krzyknął zmieszany - Znaczy... - dodał już ciszej. - Zostaniesz dopuki nie zasnę?

- Jasne.

Usiadłem na krześle obok. Spoglądałem na niego dopuki nie miałem 100% pewności, że nie zasnął.
Bezszelestnie udałem się do drzwi. Uchyliłem i przeszedłem przez nie. W połowie drogi do centum sterowania spotkałem Tiarę.

- I co z nim?

- Przed godziną się obudził, zjadł i znów zapadł w letarg.

- A tak dokładniej? Jak się czuje?

- Jest ospały, zmęczony ale to mnie nie dziwi - westchnąłem - nieufny...

- Spokojnie, wszystko się ułoży.

- Oby.... Obraliście już kurs na Midgard?

- Tak. Czekają nas 23 dni podróży.

- Włacz dopalacze chce być tam jak najszybciej. "Zatankowałaś" paliwo?

- Oczywiście.

Po tych słowach wymimąłem wojowniczkę i udałem się do ustalonego przez mnie celu.

*** kilka dni później***
POV Loki
- Loki, szykuj się! Za 10 minut widzę cię na sali treningowej!

- Dobrze Thor. - odpowiedziałem przelotnie.

Dokończyłem śniadanie i udałem się do niewielkiej szafy. Przeszukiwałem wieszaki w nadziei, że znandę koszulkę z krótkim rękawkiem i dresowe spodnie. Nie myliłem się, po chwili miałem już wszystko w ręce. Gdy miałem zamykać drzwiczki niebieskie światło mignęło mi przed oczami. Schyliłem się i zauważyłem dość masywną skrzynię. No tak! Tesseract! Przecież przed zniszczeniem planety wykradłem go ze skarbca. Jego błękitna energia przedzierała się przez szczeliny. Obejrzałem "sejf" dokładnie z każdej strony. Był zakluczony. No tak! Muszę przeszukać wszystkie płaszcze! Pamiętam, że do któregoś wkładałem klucz. Szukam ale po krótkiej chwili osiągnąłem swój cel.

- Jak Thor nie mógł cię nie zauważyć?

Mówiłem do sześcianu tezymając go w dłoni. Niespodziewanie poczułem chłód, nasilał się. Spoglądnołem na moją rękę. Przebierała odcień skóry Jotuna. Barwnik piął się powoli w górę, chciałem to przerwać ale nie mogłem wypuścić kostki z ręki.... wreszcie się udało. Tesseract upadł na ziemię lecz kolor nadal nie znikał.... jak to możliwe? Zawinowszy bryłę w starą hustę odłożyłem ją do skrzyni. Szczelnie zamnkąłem i pobiegłem do łazienki. W mgnieniu oka znalazłem się przy lustrze, nie mogłem uwierzyć, wyglądałem jak pół Jotun, pól As. (Zdjęcie)

Osunąłem się na ziemie. Co ja powiem Thorowi... no właśnie Thor! Wszedł teraz do mojego pokoju.

- Loki! Minęło 30 minut! Gdzie jesteś!?

- W łazience... - odpowiedziałem pół szeptem.

- To lepiej zaraz wyłaź... Poczekam tu na ciebie.

Że co!? Nie, nie może! Myśl Loki, myśl! Co ja mam teraz zrobić? Jak ja mam to ukryć? Dobra już wiem...
Zakładam, za pomocą magii, mój płaszcz oraz wygodne, skórzane rękawice.

Teraz szyja... chusta będzie najlepsza. A twarz?! Co zakryje polik!? Maska. Maska! Tak.

Przeglądam się ostatni raz w lustrze. Trochę dziwnie to wygląda, no nic raz kozia śmierć.
Wyszedłem, a wzrok blondyna od razu spoczął na mnie.

- Bracie? Po co te rękawice, a maska?

- No wiesz... - co ja mu powiem?! - rękawice są po to by sztylety mi się nie wyślizgiwały, a maska... - boże wspomóż - ...Bo trochę się źle czuje i nie chcę was zarazić...

Westchnął.
- Niech ci będzie. Choćmy teraz na trening. Dziwnie się dzisiaj zachiwujesz... - to ostatnie wynruczał pod nosem.

Nie wierzę. Kupił to... chyba...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top