Rozdział 1
POV Loki
Wszystko szło po mojej myśli, pogodziłem się z bratem (tak, mówię teraz tak do niego), zakumplowałem się z jego nowymi przjaciółki, a chęć objęcia władzy odeszła... ale... nie spodziewałem się tego, co miało miejsce...
*** kilka minut przed***
W tym momencie rozmawiam z Corgiem. Muszę przyznać, że jest nawet zabawny...
-Loki - szłyszę jak Thor mnie woła i od razu się odwracam. Robię pare kroków do przodu i już stoję przed nim o jakieś 10cm oddalony od jego twarzy.
-Tak, o co chodzi? - pytam zaciekawiony
-Poprostu, cieszę się, że zmieniłeś nastawienie i odzyskałem dawnego braciszka.
Nagle jeden kącik moich ust podniusł się w szczery uśmiech, a on mnie przytula. Po chwili odwzajemniam uścisk. Stoimy tak przez kilka sekund, aż nagle słyszymy szepty i nagłe rozmowy wszyskltkich na statku.
Patrzymy się nerwowo na siebie potem na Asgardczyków. Na koniec zaglądamy przez szybe... i widzimy jak wielki statek, większy od naszego mknie w maszą stronę.
-O nie... - szybko odpycham Thora, a wszystkie bolesne wspomninia powracają. Poniżanie, znęcanie się, tortury, ból, ból fizyczby jak i psychiczny. Rozpoznaję ten statek. Miałem nawet okazje na nim przebywać. Nikt nie ma takiego ,,okrętu'' jak... Thanos.
POV Thor
Nie wierzę, że to widze. Patrze nerwowo na Lokiego.
-COŚ TY ZNOWU ZROBIŁ!?
Krzyknąłem na niego i widziałem, że próbuje coś powiedzieć ale mu przerywam.
-KŁAMCA! OSZUST! ZDRAJCA!
-T...to nie mo..moja wina, ja nic nie zrobiłem... - jąkał się prze każdym wypowiedzianym słowie.
Przez napad wściekłości nawet nie zauważyłem jego przerażonej miny. Chłopak naprawdę się bał, a ja tego nie dostrzegałem.
-JAK TO NIE TY?! Jak mi się zdaje to jest statek Thanosa, a TY dla niego pracowałeś! -mówiąc to złapałem go za kołnierz i przybiłem do ściany- Jakie miałbyś powody, żeby nas nie zdradzić!? KŁAMCO! Nie możesz choć raz postąpić jak należy i nie pakować nas w kłopoty?!
Nie wiedział co powiedzieć. Bał się tego co nastąpi potem... Grupka uzbrojonych chitauri wparowała do środka rozbijając przednią szybe. Na oko było ich z 30. Od razu rzuciłem się w wir walki. Próbowałem chronić mój lud.
***Skip time*** (nw jak to się pisze XD)
Dosyć szybko nam to poszło. Nie obyło się jednak bez ofiar. Kilka osób było rannych ale żadna rana nie była śmiertelna. Na szczęście. Brakowało tylko jednej osoby... Loki.
POV Loki
Gdy Thor mnie puścił moja pierwsza myśl wiodła ku ucieczce lecz musiałem mu pokazać, że teraz jestem ten dobry i rzuciłe się do walki. No, chciałem, ale ktoś złapał mnie za ramię i znowu przyszpilił do ściany. Syknąłem z bólu. Gdy rozchyliłem powieki zobaczyłem najgorszy mój koszmar.
-Stęskniłeś się malutki...?- przerażający głos Thanosa sprawił, że chciałem zacząć krzyczeć.
-Ale ciiii... nie chcemy żeby ktoś nas zauważył, prawda? - mówiąc to zakrył mi buzie dłonią i przeteleportował na jego statek. Usiadłszy na tronie cisnął mną pod swoje nogi.
-Daje wam wolną ręke. Trzeba go jakoś ukarać za zdrade. - jego uśmiech przyprawiał mnie o ciarki.
Nagle poczułem mocne uderzenie w potylicę i metaliczny smak krwi w ustach. Zemdlałem.
------------------------------
I jak się podoba? Jestem kompletną amatorką, więc piszcie co poprawić. Postaram się zrzucać rozdziały codziennie albo co tydzień. Zależy ile będe miała nauki.
Do zobaczenia. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top