Rozdział 10

[Btw teraz ciągle będzie POV Thor (przez może kilka rozdziałów)]
Wdrapywałem się po dziobie pojazdu. Gdy byłem już u celu przyjaciele pomogli mi wejść.

- Poczekajcie tu. Idę go zanieść do mojego pokoju. Zaraz wracam, a w tym czasie jak najszybciej zawróćcie. - mówiłem truchtając do ustalonego miejsca.
Przemierzałem długi korytarz co rusz spoglądając na Lokiego. Będąc pod właściwymi drzwiami popchnąłem je nogą i wszedłem do środka. Najdelikatniej jak umiałem położyłe brata na łóżku i okryłem kołdrą.
- Już jesteś bezpieczny. - gładziłem go po głowie - zaraz wrócę.

***skip time o kilka minut (na mostku)***
- Boże jak on wygląda. Widziałam już wiele ale to mnie przeraża.

- Wiem, mnie też Tiara. Gdybym mógł wybiłbym jedno po drugim za to co zrobili. - kontynuowałem.

- Z takimi ranami nie przeżyje drogi na Midgard, trzeba mu je opatrzyć. - kontynuowała

- Ja nie umiem tego zrobić.

- Ja też. - wtrącił Corg

- Dobrze, ja to zrobie. Musicie mi tylko przynieść czystą wodę, ręczniki albo jakieś szmaty, byle czyste i środek dezynfekujący, a no i gazy, i bandarze. Nie wiemy kiedy też się przebudzi, więc Thor weź ze sobą również jedzenie oraz picie.
Za 10 minut pod twoją komnatą.

- Corg, idziemy.

Popędziliśmy w stronę spiżani. Tak powinno wszystko się znajdować, no, bo przecież to statek towarowy.
Stanęliśmy przed odpowiednimi wrotami, oczywiście zamknięte.

- Corg, dasz radę je rozwalić?

- Ja nie dam rady misiek? - W tym momencie drzwi wyleciały z zawiasów.

- Nieźle, bierz opatrunki, a ja zajme się pożywieniem.

- Nie ma sprawy.

Zabrałem z półek 5 dzbanków wody, 3 bochenki chleba, 4 jabłka oraz 2 kiełbasy. Nie czekałem na przyjaciela tylko od razu pobiegłem ku celu.
Przez drzwiami stała Tiara.

- Tego to mu starczy na tydzień. - zaśmiała się pod nosem.

- Nie marudź. Bierzmy się do roboty.

Wparowaliśmy do pomieszczenia. Na nasze szczęcie Loki był jeszcze nieprzytomny. Odłożyłem wszystkie produkty na stolik obok i usiadłem na skraju łóżka. Odgarnąłem mu zabłąkany kosmyk, czarnych jak smoła włosów, za ucho. Patrzałem na niego z lekko przymróżonych powiek, z głową przechyloną nieznacznie w prawo. Na myśl, że jest już w domu, że jest już bezpieczny moje kąciki ust uniosły się.
Nawet nie zauważyłem gdy materac ugiął się pod ciężarem osoby trzeciej. Przyjaciółka położyła mi rękę na ramieniu.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. A teraz musimy go opatrzyć.

- Ale Corg jeszcze ni...

- Jestem. - przerwał mi głos przy drzwiach - To ja tu wam to zostawiam, lepiej żeby było tu jak najmniej osób. - mówiąc to podał nam do rąk potrzebne przedmioty i wyszedł.

- Dziękuje - odparłem.

Chwilę siedzieliśmy w ciszy, którą przrwała valkiria.

- Posadź go i przytrzymaj od tyłu. Zajmę się najpierw tułowiem.

Jak powiedziała tak też zrobiłem. Usiadłem za bratem, oparłem go plecami o moją klatkę piersiową i przytrzymałem za ramiona.

***skip time***
Po około 4 godzinach dobrowadzania go do porządku i obandarzowaniu wyglądał jak mumia. Wojowniczka wykończona całą sytuacją zapadła w letarg, a ja czuwałem nad śpiącym Lokim.

Obrazek na rozluźnienie atmosfery ^^.
Ogłaszam, iż od dnia dzisiejszego wprowadzam na kanał sustematyczność. Rozdziały będe dodawała w poniedziałki, czwartki i soboty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top