›› 47

Zasnęłam dopiero koło czwartej nad ranem, z nadmiaru emocji. W końcu spotkam ponownie osobę nieobliczalną, której może przyjść do głowy dosłownie wszystko. Obudziłam się natomiast koło jedenastej. Ubrałam się i, nie jedząc nawet śniadania, wyszłam z mieszkania, kierując się na policję.

**

Będąc w gabinecie funkcjonariusza, wytłumaczyłam wszystko jeszcze raz.

- Dobrze, to chyba wszystko - mężczyzna uśmiechnął się do mnie, gdy skończył zapisywać moje słowa na komputerze. - Rozprawa będzie, jak mniemam, za jakieś dwa dni.

- Rozumiem - kiwnęłam lekko głową, także unosząc kąciki ust do góry.

Następnie oboje wstaliśmy i wyszliśmy z pomieszczenia. Kiedy jednak znaleźliśmy się na korytarzu, dwóch policjantów weszło do budynku wraz z Yooną zakutą w kajdanki.

- Diana - zaśmiała się kpiąco, mijając mnie. - Nie obchodzi mnie, co teraz ze mną będzie, wiesz ? Najważniejsze, że zadałam Ci tyle bólu, że nie zapomnisz mnie do końca swojego nędznego życia.

- Zabierzcie ją - rozkazał policjant, z którym rozmawiałam wcześniej.

Tamta dwójka posłuchała go i pociągnęła dziewczynę w kierunku jakiejś sali.

- Więc - zwrócił się do mnie. - Do zobaczenia na rozprawie.

- Tak, do widzenia - odparłam i ukłoniłam się, po czym wyszłam z komisariatu.

Jeszcze tylko dwa dni i będzie święty spokój. Nareszcie.

Kiedy byłam przed budynkiem, zadzwonił mój telefon. Odebrałam, bo był to MinHyuk. Chciał się spotkać, więc zgodziłam się. Umówiliśmy się w parku, dlatego od razu się tam skierowałam.

Na przyjaciela nie musiałam długo czekać.

- Annyeong - przytulił mnie na powitanie, co odwzajemniłam. - Przepraszam, że tak długo się nie widzieliśmy, ale naprawdę, nie mogłem.

- Spokojnie - zaśmiałam się lekko. - Rozumiem przecież.

W odpowiedzi odetchnął z ulgą, przy czym dodał:

- Ponieważ nie spotkaliśmy się w Twoje urodziny, dam Ci spóźniony prezent, teraz.

- MinHyuk, nie musisz...

- Chyba żartujesz! Myślisz, że nie dam nic swojej przyjaciółce ? - oburzył się, a ja tylko popatrzyłam na niego.

Po chwili Azjata podał mi małe pudełeczko. Wahałam się, ale cały czas je przede mną trzymał, więc w końcu wzięłam je.
Po otworzeniu zobaczyłam łańcuszek z białą połówką Yin Yang.

- Ja mam drugą - oznajmił. - Znak przyjaźni.

- Dziękuję - odrzekłam. - Naprawdę, nie musiałeś. Dziękuję.

- Przejdziemy się ? - zaproponował, gdy schowałam prezent do kieszeni.

- Pewnie - zgodziłam się i ruszyliśmy w... Kierunku wyjścia z parku.

- Idziemy gdzieś na miasto ? - zapytałam.

- Niespodzianka - uśmiechnął się cwanie.

No i kolejna osoba, która nie chce mi powiedzieć, o co chodzi, egh...

Po około trzydziestu minutach doszliśmy do FNC Entertainment - wytwórni zespołu Kang'a.

Popatrzyłam na niego zdezorientowana, a ten złapał mnie tylko za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Takim oto sposobem, po chwili znaleźliśmy się przed jedną z wielu, wielu sal. Koreańczyk otworzył drzwi i weszliśmy. Na środku zauważyłam czarne pianino. Otworzyłam lekko buzię ze zdziwienia.

- To prezent świąteczny - znów się uśmiechnął. - Możesz znów grać, Diana.

Kiedy byłam mała, uwielbiałam to. Potrafiłam siedzieć całymi dniami i grać; dla rodziców, dla MinHyuk'a albo po prostu dla samej siebie.

Powoli podeszłam do instrumentu i usiadłam na taborecie. Piosenkarz usiadł obok mnie.

- Zagraj coś - polecił ciepłym głosem.

Odetchnęłam, zamknęłam oczy i dotknęłam klawiszy, rozpoczynając grę.

Moje palce błądziły po biało-czarnych elementach tak, jakbym nigdy nie zrobiła sobie tej kilkunastoletniej przerwy.

Teraz nie liczyło się tak naprawdę nic innego niż melodia, którą tworzyłam.

- Jak długo tego nie robiłam - szepnęłam, gdy skończyłam.

- A mimo to, dalej grasz cudownie - dodał Koreańczyk, uśmiechając się jak głupi. - Możesz tu przychodzić kiedy tylko zechesz i grać.

- Naprawdę ? - zdziwiłam się, a ten potwierdził moje słowa. - Jeszcze raz, dziękuję.

- Nie masz za co, po prostu spóźniony prezent od przyjaciela.

- Ale... Ja nie mam nic dla Ciebie! - zasłoniłam usta dłonią.

- Wystarczy, że mamy znowu kontakt.

- Nie, nie wystarczy - zaprzeczyłam.

- W takim razie postaw mi kawę.

- Ach... Chodźmy - westchnęłam, po czym oboje wstaliśmy i wyszliśmy z sali, kierując się do bufetu.

Tam, jak ustaliliśmy, kupiłam nam gorące napoje i usiedliśmy przy jednym ze stolików.

**

- Może Cię odprowadzę ? - zaproponował MinHyuk, kiedy wyszliśmy z wytwórni.

- Nie nie, nie musisz - zaoponowałam. - Idę jeszcze do galerii.

- A, no ok. To do zobaczenia - przytulił mnie, tym razem na pożegnanie, i rozdzieliliśmy się.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam - skierowałam się do galerii handlowej.

Na miejscu kupiłam, przede wszystkim, nowe pałeczki do perkusji dla Kang'a. Też muszę mu dać spóźniony prezent świąteczny, prawda ?
Dostanie je przy najbliższej okazji.

Po tych małych zakupach wróciłam do dormu, w którym był już zespół.

Zauważyłam, że wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i w sumie spotkałam tylko mojego chłopaka, zmywającego naczynia w kuchni.

- Wróciłam - oznajmiłam, wchodząc do salonu.

- Cześć, Mała - odpowiedział ChimChim, dołączając do mnie.

W tym czasie ja wyłożyłam na stół pudełko z wisiorkiem, a samą biżuterię wzięłam do ręki i podeszłam do lustra na przedpokoju, w celu założenia go. Sekundę później wróciłam do pokoju, a Jimin, widząc moje zachowanie, podszedł do mnie i obejrzał wisiorek.

- Ładny - stwierdził.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - MinHyuk dał mi go w ramach spóźnionego prezentu na urodziny.

Na moje słowa chłopak popatrzył na mnie uważnie.

- No nie mów mi, że dalej go nie trawisz - zaśmiałam się.

- Nie wiem, o co Ci chodzi - widziałam, że kłamie.

Jejku, Jimin...

Pokręciłam głową i podeszłam do jednej z półek, biorąc z niej kolejne pudełeczko, w którym znajdowały się kolczyki od Park'a.

To samo zrobiłam z nimi - podeszłam do lustra, przy którym założyłam je.

Koreańczyk, zauważywszy to, także się uśmiechnął.

- Pasują Ci - ocenił ponownie, za co ponownie podziękowałam. - Jak było na policji ? - zagadnął.

- Dobrze. Za dwa dni ma być rozprawa.

- Nie mogę się doczekać, kiedy to wreszcie się skończy - westchnął.

- Ja też - przyznałam mu rację. - Już niedługo, Oppa.

Następnie przytuliłam go i poszłam przygotować się do spania.

Po wykonaniu wszystkiego w łazience, wróciłam do salonu i oboje się położyliśmy. Objęłam chłopaka w pasie, ten dał mi buziaka i już po chwili zapadłam w miarę spokojny sen.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i mamy kolejny rozdział~

Powiem szczerze, że w sumie... Ten chyba też mi wyszedł 😃

Więc mam nadzieję, że Wam też się podoba ^^

Zapraszam do komentowania = motywacji dla mnie i do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top