›› 48
=HOSEOK=
Dzisiaj obudziłem się sporo przed budzikiem. Suga jeszcze spał, więc wstałem cicho, żeby, broń Boże, nie obudzić go szybciej niż zrobić to powinien.
Równie cicho wyszedłem z pokoju, kierując się do łazienki.
Wychodząc stamtąd, miałem zamiar iść do kuchni. Jednak, żeby tam dojść, musiałem przejść przez salon, gdzie spała Diana i Jimin. Egh, muszę zająć się czymś, co nie dotyczy tej dziewczyny. Tylko jest pewien problem; ona jest z nami dosłownie dwadzieścia cztery godziny na dobę! Nie, nie przeszkadza mi - wręcz przeciwnie. Tylko ona myśli, że już nic do niej nie czuję. A, będąc codziennie w takiej sytuacji, wyda się, iż to kłamstwo. Na pewno, na sto procent...
Starając się nie patrzeć na nich, przeszedłem do kuchni.
Ponieważ nie chciałem znowu zrobić czegoś głupiego, wziąłem łyka wody i szybko, acz wciąż po cichu, ubrałem się, po czym wyszedłem po prostu szybciej do wytwórni. Będę mógł trochę poćwiczyć sam i pomyśleć o wszystkim na spokojnie.
=JIMIN=
Kiedy się obudziłem, Mała spała wciąż obejmując mnie w pasie. Uroczo wygląda, naprawdę. Nie chcąc jej budzić, bo godzina jest dość wczesna, delikatnie wyswobodziłem się z jej objęć i wstałem z kanapy.
- Teraz Ty mi zepsułeś wygodę - wymruczała, nie otwierając oczu.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i pocałowałem dziewczynę w głowę.
Poszedłem do łazienki i ubrałem się. Kiedy wyszedłem stamtąd, Jin Hyung przyszedł akurat do kuchni. Chwilę później wszyscy, oprócz mojej dziewczyny, która wciąż smacznie spała, jedliśmy śniadanie, przygotowane przez najstarszego. Tylko kogo nie było ? Hope'a.
NamJoon uznał, że najprawdopodobniej jest już w wytwórni, więc nie ma o co się martwić. Tylko dalej jedna rzecz nie daje mi spokoju. Wtedy powiedział, że gadam głupoty twierdząc, iż czuje coś do Diany, ale jak inaczej wytłumaczyć to jego zachowanie ? Cały czas, kiedy przytulam Małą, ten się denerwuje. Dlaczego to, co mówi, w ogóle nie pasuje mi do tego, co robi ?
- Dobra, zbieramy się - zarządził cicho lider, przerywając moje rozmyślenia.
Całą szóstką więc wstaliśmy i skierowaliśmy się na korytarz, następnie wychodząc.
**
- Przerwa - oznajmił manager, wchodząc do sali ćwiczeń, kiedy trenowaliśmy jeden z nowych układów.
Jak powiedział - tak zrobiliśmy. Usiedliśmy pod ścianą, popijając wodę.
- Jak wiecie, za cztery dni ruszamy w trasę - ciągnął mężczyzna, na co przytaknęliśmy. - Diana też jedzie ? Rozmawiałeś już z nią, Jimin ?
- Ne - skinąłem głową. - Jedzie z nami.
Na moje słowa J-Hope zakrztusił się kolejnym łykiem wody. No i powiedzcie mi, że jego zachowanie nie jest dziwne...
- Dobrze. W takim razie idę porozmawiać z prezesem - podszedł do drzwi. - Odpocznijcie jeszcze chwilę, a potem wracajcie do zajęć - po tym zdaniu wyszedł.
- Nie macie nic... - zacząłem, ale lider mi przerwał.
- Nie mamy, spokojnie. To było prawie pewne, że pojedzie, więc no - także wstał, odkładając butelkę wody.
Po chwili zrobiliśmy to samo - wróciliśmy do treningu.
**
O osiemnastej nareszcie skończyliśmy. Kiedy wychodziliśmy z szatni, kierując się do wyjścia, wpadłem na kogoś. Jak się okazało, na Isoruko.
- Co TY tu robisz ? - zapytałem, mierząc go wzrokiem.
- Mam jed... - urwał w połowie zdania. - Zresztą, nie powinno Cię to obchodzić.
- Masz rację - prychnąłem. - Nie obchodzi mnie to.
Chłopak trącił mnie ramieniem i już chciałem się odezwać ponownie, kiedy usłyszałem głos managera, wychodzącego z biura prezesa, upominający mnie.
Ugryzłem się więc w język i poszliśmy ku wyjściu z wytwórni.
Nienawidzę tego gościa, naprawdę. Działa na mnie jak płachta na byka.
- Nie wracasz do dormu ? - spytał Taehyung, gdy chłopaki ruszyli do vana managera, a ja założyłem maskę na twarz i i ruszyłem w stronę centrum.
- Mam coś do załatwienia - oznajmiłem, po czym ci weszli do samochodu, a ja poszedłem w swoją stronę.
Postanowiłem kupić Małej jakiś upominek i zabrać ją na kolację. W tym celu zadzwoniłem do niej i powiedziałem, żeby za jakieś czterdzieści pięć minut zeszła pod nasz blok, a sam skierowałem się do galerii.
Na miejscu kupiłem złotą bransoletkę z małym serduszkiem i kwiaty, w pobliskiej kwiaciarni. Akurat wyrobiłem się w określony czas i krótką chwilę po tym, jak doszedłem pod blok, Diana wyszła z klatki. Od razu do niej podszedłem, trzymając mały bukiet białych róż za plecami.
- Annyeong, Oppa - zagadnęła z uśmiechem, zauważając mnie.
- Annyeong, Mała - odpowiedziałem, całując ją w policzek.
Następnie wyjąłem kwiaty i podałem jej.
- O, dziękuję - wzięła je i uroczo się zarumieniła, na co zareagowałem lekkim chichotem, a ta zasłoniła policzek dłonią.
- Chodźmy - odparłem, przy czym splotłem nasze dłonie i ruszyliśmy w kierunku restauracji.
- Gdzie ? - zaciekawiła się, ale odpowiedziałem jej tylko uśmiechem, na co pokręciła głową z dezaprobatą.
- Tym razem dowiesz się szybciej.
- Mam nadzieję, Oppa.
Na miejscu byliśmy zaledwie dwadzieścia minut później.
- Kolacja...? - domyśliła się, gdy stanęliśmy przed drzwiami budynku.
Przytaknąłem i weszliśmy. Następnie skierowaliśmy się do stolika, który był w mniej zatłoczonym miejscu. Dochodząc tam, zdjęliśmy kurtki.
Dziewczyna miała na sobie marmurkowe jeansy i czarny sweter, spod którego wystawał biały kołnierzyk koszuli.
Kiedy usiedliśmy na miejscach, zamówiliśmy wybrane dania. Po odejściu kelnera, wyjąłem pudełko z bransoletką.
- To dla Ciebie, Mała - powiedziałem, przysuwając mały pakunek w jej stronę.
Dziewczyna popatrzyła na mnie, po chwili biorąc pudełko do rąk. Otworzyła je, a jej oczy zrobiły się wielkie z wrażenia.
Znów skierowała swój wzrok na mnie.
- Ja... Komawo, Oppa - odparła cicho.
- Podoba się ?
- Jest śliczna.
Po jej słowach wyciągnąłem biżuterię z pudełka, złapałem moją dziewczynę za rękę i założyłem ją.
Diana chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwałem jej, widząc po minie, co zaraz usłyszę.
- Zrozum wreszcie - odezwałem się. - Że robię to, bo Cię kocham. Nie musisz mi się za nic wypłacać, to prezenty.
- Wystarczyłby pluszak - dodała jeszcze ciszej, jednak usłyszałem to. - Ale dziękuję, naprawdę jest cudowna - uśmiechnęła się nieśmiało.
"Pluszak ? Da się załatwić..." - pomyślałem i odwzajemniłem gest.
W tym momencie przyszło nasze zamówienie, więc zabraliśmy się do jedzenia.
Po zjedzonym posiłku wyszliśmy z restauracji. Ponownie złapałem Małą za rękę i skierowałem się do pewnego sklepu.
- Nie wracamy jeszcze ? - zapytała, patrząc na mnie i akurat doszliśmy do celu.
- Dalej podoba Ci się ten miś ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, mając na myśli tego pluszaka, kiedy to wracaliśmy całą ósemką z imprezy i zobaczyła w sklepie misia, który skradł jej serce. Na szczęście, wciąż siedział za szybą.
- Ne - wymknęło jej się, gdyż zapatrzyła się na niego.
Wszedłem więc do sklepu, w celu kupienia go.
- Znaczy, Oppa... - nie dokończyła, bo drzwi budynku zamknęły się, a po chwili wróciłem do niej z nowym, pluszowym towarzyszem.
- Jesteś niemożliwy - pokręciła głową, podchodząc do mnie.
Podałem jej misia, po czym przytuliłem i czule pocałowałem.
Cieszy mnie jej widok, kiedy jest szczęśliwa i nikt jej nie krzywdzi. Czasem jestem na siebie zły, że nie ochroniłem jej w niektórych sytuacjach i wiele cierpiała, owszem... Ale, mimo wszystko, staram się, żeby miała jak najlepiej. I obiecuję, że nikt już nie zrobi jej krzywdy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny poniedziałek, mamoo~ 😧
Ale za to rozdział jest 😃
Powoli zbliżamy się do końca, bo jeszcze rozdział + epilog 😊
No i oczywiście mam nadzieję, że ten się spodobał 😅
Zapraszam do komentowania = motywacji dla mnie i do następnego :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top