Rozdział ~8~

"Zdjęłam z siebie mokrą kurtkę i buty. Poszłam za nim na górę. Wskazał mi pokój w którym będę spać. Grzecznie podziękowałam i zamknęłam drzwi. Siedziałam na łóżku rozmyślając co dalej ... szczerze ... zamęczyło mnie to i po chwili poszłam spać"

Od razu mówię od tego rozdziału będzie dużo akcji .... osoby o słabych nerwach lub nadwrażliwością proszone są o danie gwiazdki i opuszczenie tego rozdziału (chyba że ktoś odzie na całość dop. Autorki)


Perspektywa Polski
     Obudziłam się w jakimś pokoju. A no tak ... domek Słowacji. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Już chciałam chwycić za klamkę ale zatrzymał mnie chuk dobiegający z dołu. Wstrzymałam się i czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Na początku uslyszałam jakieś szmery, trzaski i stłuczenia szklanych rzeczy. Najbardziej mnie przeraziło gdy usłyszałam krzyki. Jeden ton głosu był gruby, męski i poważny, a drugi zaś na odwrót. Po chwili usłyszałam tak .... no nie wiem .... tak około 3 głosy więcej- też grube i męskie. Wchodzili po schodach, pewnie jak znam życie do mojego pokoju.
???- Gdzie jest Polen !- krzyknął
Słowacja- N-nie w-wiem ...
     Wzięłam szybko krzesło o zablokowałam nimi drzwi, podstawiając je pod klamkę.
???-Acha ... czyli tu się chowa~
     Usłyszałam drugi głos. Nie wiedziałam co robić .... spanikowałam. Chodziłam szybkim krokiem, a wręcz biegałam, po pokoju w tą i spowrotem. Moje szaleństwo przerwało pukanie do moich drzwi. ;-;.
???- Puk puk~ jest tu ktoś~
     Ten głos był bardzo żmijowaty. Aż mnie ciarki przeszły ~-~.
???- Halo ...~- powiedział ten sam głos.
     Jezu .... HELP ME !!! Rozglądałam się coraz nerwowej po pokoju w poszukiwaniu rozwiązania.
???- Wpóść nas po dobroci, a może cię oszczędzimy~
     Nic nie odpowiedziałam. Na początek zaczęli intensywnie machać klamką. Potem zaczęli je wyważać. Wiedziałam że długo nie pożyje jeśli tu zostanę. Mój wzrok przykuło okno. Otworzyłam je .... co jest kur- ... ptak mi wleciał do pokoju -/-. Ale ja się zlękłam. Wychyliłem głowę .... wysoko dość. Nie miałam na sobie mojej kurtki ani (co najważniejsze) butów! Ni chyba na bosaka nie będę latać (do jej pokoju wbijają się jacyś goście którzy mają złe intencje, a ona myśli o butach .... tak ..... bardzo mądre dop. Autorki). Wzięłam spod łóżka jakieś kapcie, chwyciłam mój telefon oraz słuchawki iiiiiiiiiiiiiiii fruuuuuuuuuuu na duł. Wprost na błoto. Mniam ~-~. W tej samej chwili "goście" wyważyli drzwi i flądrowali pokój. Wstałam, otrzepała się i zaczęłam biec w pierwszą lepszą stronę. Oczywiście jak to ja musiałam pobiec w strone ich wozu .... bi jakby inaczej -/-. Zachamowałam gwałtownie gdy ujrzałam że drzwi od auta się otwierają. Z nich wysiadł ....




































Sory .... musiałam

























Za bardzo kusiło /-/

























Ale do rzeczy

























     I wysiadł z nich ...... Niemiec. Staliśmy na przeciwko wryci w siebie. Po chwili gapienia się na siebie usłyszałam głosy, a mianowicie "Niemcy łap ją !" ;-;. Ten już się zaczoł przybliżać w moją stronę ... gdy już chciał mnie złapać ja mu uciekłam w nie wiadomo w jaką stronę .... znowu .... . I tak biegłam, Niemiec za mną, a "reszta" pościg w aucie. Biegłam dość dużo .... już dawno Niemiec odpuścił (jaką Polska ma kondycję ᕦ( ͡° ͜ʖ ͡°)ᕤ dop. Autorki). Po długiej chwili zgubiłam ich ... na szczęście. Zaczęłam zwalniać. Gdy już stanęłam zaczęłam dyszeć. Nie mogłam złapać oddechu. Tak bardzo się zmęczyłam że musiałam usiąść. Po odpoczęciu zaczęłam rozmyślać gdzie ja jestem. Miałam taką rozkmine nad tym, że nie wiedziałam czy jestem jeszcze w ośrodku czy już nie ;-;. Powoli wstałam i wyjęłam telefon. Jak to możliwe?! Mam 35% baterii ;-;. Szybko weszłam w "google maps". Ukazywał mi że już mnie nie ma w ośrodku. Od granicy z ośrodkiem byłam około 5 kilometrów na północ. Jprdl ... nie mogłam uwierzyć że tyle pokonałam biegnąc, a bardziej uciekając. Wyłączyłam telefon (by nie zużywał baterii) i tak stałam nie wiedząc co robić. Nagle promień słońca padł na moją bluzkę. Ale tu wszędzie były drzewa. No chyba że .... odwróciłam się w stronę źródła promienia i zza drzewami ujrzałam polanę z małym jeziorkiem. Szybkim krokiem udałam się w stronę polany. Podeszłam do jeziorka. Zachciało mi się pić. No ale z brudnego jeziorka ..... meh -/- czuję się jak w czasach wojny. Podeszłam do niego, schyliłam się i zaczęłam pić wodę. Hmmmmm .... kierować się w stronę ośrodka czy zostać tutaj? Miałam taką rozkminę nad tym, że aż zaczeła mnie boleć głowa. W końcu postanowiłam się skierować w stronę tego ośrodka. Włączyłam telefon, odpaliłem "Google Maps" i zaczęłam iść w odpowiednim kierunku.

__TIME SKIP__(1 godzina)
     Szłam tak około godziny. Bolały mnie nogi. Nie widziałam końca tej podróży. Spojrzałam na telefon 17% baterii ;-;. Szybko go wyłączyłam i schowałam do kieszeni. Usiadłam na troszkę, bo usłyszałam szelest zza krzaków. Podskoczyłam do góry i odwróciłam się w stronę źródła hałasu cofając się powoli do tyłu. Po chwili ujrzałam jakieś czerwone oczy w ciemnościach. Z dupy wyjęłam nóż i skierowałam go w stronę oczu. Postać powoli się zbliżała .... niedźwiedź ;-;. Zamarłam .... on ryknął na mnie, stanął na tylnich łapach wymachując ostrymi pazurami. Zaczęłam znowu biec w przeciwną stronę od niedźwiedzia. Gonił mnie ;-;. Przyspieszyłam. Nagle grunt pod mojemu nogami się skończył i sturlałam się na dół po zboczu wprost na jakiś teren. Obolała skierowałam wzrok ku górze .... niedźwiedź stał krążąc w te i z powrotem koło ..... siatki. Próbował ją rozerwać. Szybko wstałam i podbiegłam jak najdalej od zagrożenia. Biegłam po jakiś uprawach. Po chwili w oddali widać było domek. Szybko skierowałam się w jego stronę. Otworzyłam drzwi i ku mojemu zaskoczeniu były otwarte. A ja z nożem w ręku wbiegłam do domu i zatrzasnęłam drzwi. Odwrocilam się plecami i zsunęłan się na dół po nich. Domek był mały ale przytulny. Ciemno było, a na zewnątrz dzień (jeszcze) ;-;. Światło nie działało, zasłony były przyklejone do okien wiec zerwać się tego nie dało. Ktoś to wszystko zrobił pecjalnie ;-;. Nagle w oddali usłyszałam zamykanie drzwi na klucz, a następnie szuranie pazurami o ścianę.
Polska- C-czy k-ktoś tu j-jest ...?- powiedziała drżącym głosem.
Cisza ... szuranie wciąż było słychać. Odpaliłam telefon i włączyłam latarkę. Już chciałam ją podnieść ale ktoś mi wyrwał fona z ręki. Następnie stłukł go o podłogę.
Polska- Mój telefon T^T
???- Ty się lepiej martw o siebie~
Gdy to usłyszałam ten ktoś zacisnął dłoń na mojej szyji. Próbowałam oderwać jego rękę od mojej szyji ale był za silny. Zaczęłam powoli się dusić. Po chwili mnie puścił, a ja upadłam na kolana łapiąc się za szyje próbując łapać oddech.
???- Zdejmuj plecak
Posłuchałam się go i zdjęłam plecak z pleców wziąć klęcząc na kolanach.
???- Daj mi go
Polska- Jeśli myśli że się posłucham to się mylisz ...
Powiedziałam to z przekonaniem ... no bo nie będzie mi obcy grzebał w plecaku -/-. To nie wojny przecież ...
???- Dasz go po dobroci czy wręcz przeciwnie ...?~
Złapałam go i wtuliłam w siebie. Postać odeszła ode mnie i wyciągnęła coś zza pleców. Zanim się przyjrzałam dostałam w ramie strzykawką usypiającą. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Podparłam się rękoma o drewnianą podłogę. Jedną ręką złapałam się za głowę. Postać kucnęła przedemną i wzięła mój podbrudek do góry. Uśmiechneła się ukazując swoje szpiczaste, białe zęby. Nie przyjrzałam się postaci dokładnie, ale miała czerwień w fladze. Po sekundzie zasnęłam.






I kolejny rozdział ^^ .... nie zamierzam zawieszać tej książki tak ja wszyscy inni TwT
OBOWIĄZKOWO SPAM !!!
I chciałam się pochwalić moją noweą OCKĄ

Będę mieć inne zdj z nią ... piscie czy chcecie żebym wam je pokazywała:
-TAK
-NIE
Dzięki za tyle gwiazdek i odsłon ^^

Słów: 1183

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top