Rozdział ~1~

Perspektywa Polski
     Była ciemna i głęboka noc. Właśnie wróciłam ze spaceru. Podczas niego towarzyszyła mi Białoruś i jej piekielnie głośny pies 😒. Na serio jak coś się ruszyło to od razu kuźwa darł mordę. Irytowało mnie to. Wolałam koty od psów. Dlatego kupiłam sobie jednego. Był to jeszcze kociak o czarnym ubarwieniu sierści. Węgrom się to niezbyt spodobało, ale jego zdanie nie jest najważniejsze. Weszłam do domu rzuciłam kurtkę na wieszak~ spadła.
Polska- Zajebiscie- Mruknełam pod nosem.
     Miałam słabego cela jeśli chodzi o rzuciabie czym koliwek. Z skwaszoną miną podniosłam ją i powiesiłam jak cywilizowany człowiek. Następnie zdjęłam buty i czapkę. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś ciepłego do picia. W trakcie zorientowałam się że Węgier nie ma. Zastanawiałam się gdzie on jest. Po chwili krzyknęłam:
Polska- Węgry!
     Bez najmniejszego rezultatu. No kuwa gdzie on się podział? Poszłam do jego pokoju i siedział na łóżku z przygnębioną miną.
Polska- Braciszku wszystko w porządku?
     Przytaknął.
Polska- Oj no powiedz, mi możesz powiedzieć- powiedziałam uśmiechając się do niego
Węgry- Później ci powiem ... na razie idź spać bo już późno jest - spojrzał na zegarek z grymasem
Polska- Okej ...
     Westchnęłam i poszłam do kuchni po ciepłą herbatę. Wzięłam ją i skierowałam się w stronę mojego pokoju. Oczywiście jak to ja musiałam się wywalić na schodach, ale na moje szczęście herbata przeżyła (cudem). Na prawdę jestem takim pechowcem, że mnie to bardzo zdziwiło.

_TIME SKIP_ (30 minut)
     Już wypiłam herbatę i ubrałam się w piżamę. Usiadłam na łóżku. Była 22:45. Nie chciało mi się spać więc postanowiłam trochę poszkicowac. Podeszłam do biurka, usiadłam na krześle i wyciągnęłam szkicownik. Otworzyłam go wzięłam ołówek i zaczęłam myśleć co tu naszkicować.
Polska- Hmmm ... może konia?- powiedziałam do siebie- nie to już było.
     I tak siedziałam i siedziałam i siedziałam i siedziałam ...
Polska- Kurwa!- krzyknęłam cicho (nwm czy to wykonalne ale okej)- nie mogę nic wymyślić!
     Rzuciłam rzeczami w głąb biurka i walnęłam się na łóżko. Próbowałam zasnąć ale coś mi nie dawało spokoju. Podrapałam się szyji i poczułam milutki materiał.
Polska- Na prawdę?- zapytałam się samej siebie- zapomniałam zdjąć szalika🤦🏼‍♀️.
     Zdjęłam i połorzyłam go na szafce nocnej. Dobra już chyba wszystko. Nagle odruchowo spojrzałam się na okno, a tam ... zaczoł sypać śnieg!
Polska- O mój Boże. Jak ja kocham śnieg- powiedziałam cicho, bo wiedziałam że Węgry już śpi.
     Patrzyłam się na niego dosyć długo. Po ponownym spoglądnieciu na zegar uświadomiłam sobie że jest już na prawdę późno! Powoli dochodziła 00:00. Wiec westchnęłam i poszłam spać.

Dobra sry, że taki kurtki i dość nudny, ale to dopiero początek ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wiem że miała być za 2 tygodnie ale tam ... hehehe są jeszcze wakacje ( ‾ʖ̫‾)
Piście jak zauważycie jakieś błędy ^-^
Słów: 437^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top