7
Wstałam rano z łóżka i pierwsze co zrobiłam, to poszłam do toalety. Nigdy nie miałam problemów, żeby rano wstawać, więc nawet nie miałam ustawionego budzika... jakoś nie mam wtedy presji, że muszę wcześnie wstać. Jestem przez to często padnięta, jak tylko zaczyna się robić ciemno na dworze. No ale coś za coś. Rozciągając kręgosłup przeszłam obok Hyerin, która już robiła nam jajecznego placka na śniadanie. Wzięłam głęboki wdech, czując zapach poranka i przywitałam ją radośnie.
Po wyjściu z łazienki usiadłam przy blacie, żeby wspólnie zjeść.
Jak zwykle po śniadaniu wróciłam do pokoju, żeby zrobić moją poranną pielęgnację, ubrać się i przygotować do wyjścia na otwarcie kawiarni.
Ten czas wydawał się taki jak zwykle. Wszystko zmieniło się kiedy myłam zęby i niespodziewanie zadzwonił telefon. Nie minęło nawet 48 godzin od mojej wizyty w dormie DISTRICT 10 więc gdy zobaczyłam, że dzwoni numer podpisany jako asystentka Park, przeszedł mnie dreszcz. Ręce mi się zaczęły trząść, a w głowie zaczęły kłębić się myśli i to jak spokojnie zareagować na odmowę.
Cała rozmowa przebiegła bardzo szybko. Treść do mnie dotarła z opóźnieniem, bo kontrolujący mnie stres sprawił, że na chwilę zapomniałam, o istnieniu tej rozmowy przez telefon.
Wybrali mnie.
Jednak wybrali... Mnie!!!
Jak tylko Hyerin wyszła z łazienki, rzuciłam jej się na szyję.
— Dostałam pracę, dostałam pracę, dostałam pracę — mamrotałam jej do ucha, energicznie podskakując — jednak mnie wybrali — dodałam, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio Hyerin tak mocno mnie przytuliła — zaczynam od jutra, mam jeszcze tylko później jechać do siedziby agencji, podpisać umowę — powiedziałam już spokojnie, odsuwając się od niej, by na nią spojrzeć.
— Ya! Daebak! — odpowiedziała, łapiąc mnie za dłonie — przysięgam będę powstrzymywać moje fanowskie ciekawstwo — dodała
— A ja przysięgam, że nie zostaniesz sama z kawiarnią — powiedziałam — i że dowiem się, czym bezpiecznie będę mogła się z tobą dzielić — dodałam z uśmiechem.
— Coś czuję, że taka rozłąka dobrze nam zrobi — ścisnęła moje dłonie. Przytaknęłam, słysząc te słowa. Po tak długich latach spędzania ze sobą czasu bez regularnych przerw zaczęłam się obawiać, że w pewnym momencie będziemy miały siebie dość. A regularne to staną się u nas kłótnie. Nie zapowiadało się na to wszystko na razie, ale pewnie prędzej czy później by do tego doszło. — Dobra, idę się ogarnąć — powiedziała po chwili i w podskokach skierowała się do swojego pokoju.
Chociaż aktualnie targała mną duża ilość emocji pomimo tego, postanowiłam dziś iść z Hyerin do kawiarni. Moja głowa już żyła jutrem Już byłam w ich dormie otoczona pieskiem i dwoma kotkami. I może to nie był najlepszy pomysł, żeby taka rozkojarzona pomagać dziś w miejscu pełnym gorących napoi i szkła, ale może właśnie zajęcie czymś rąk pomoże mi oczyścić umysł.
Musiałam sobie dobrze przeanalizować najbardziej ekonomiczną drogę do agencji K2A. Dorm zespołu nie znajduje się od niej daleko — tylko kilkanaście minut spacerku więc korzystając z małego ruchu, dzisiaj opierałam się o ladę i przeglądałam wszystkie linie. Dawno nie jeździłam komunikacją miejską, jako że na uczelni zajęcia mieliśmy w większości zdalne, a stąd do naszego mieszkania jest ponad 20 minut spacerku — idealnie, żeby wbić dzienne 10000 kroków. Jednak na rozmowę wybrałam taksówkę, żeby nie dodawać sobie stresu, jakbym się zgubiła i spóźniła. Aczkolwiek na codzienny dojazd w ten sposób musiałabym mieć sporo zbędnej gotówki. W sumie też lepiej już zacząć się rozeznawać w terenie.
Z kawiarni do Mapo-gu dojeżdżają dwie linie autobusowe, które jeżdżą dość często. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy zobaczyłam, że tym samym autobusem, mogę dojechać do K2A, a gdy pojadę nim na następny przystanek dotrę bliżej dormu chłopaków. Za to przystanek na ten drugi autobus mam niedaleko naszego mieszkania, o ile dobrze kojarzę. Było jeszcze metro i co prawda dostanę się tam w krótszym czasie... ale jeździ rzadziej a ogarnięcie stacji i linii metra zajmie mi trochę czasu. Przerzucę się na to. Jak miną pierwsze dni w nowej pracy i będę miała stabilniejszą sytuację mentalną... i materialną.
— Czy ja wzięłam w ogóle moje t-money? — mruknęłam pod nosem. Wydaje mi się, że dawno wyjęłam je z portfela, a nawet gdyby się gdzieś zapodziało w torebce, to bym się zdziwiła gdyby nadal działało — muszę po drodze wstąpić do sklepu — pomyślałam, i akurat wtedy usłyszałam dzwonki obwieszczające, że ktoś wszedł do kawiarni. Wyprostowałam się jak na rozkaz i spojrzałam na osobę, która podchodziła do lady. Przywitałam się ukłonem i podeszłam do kasy, chcąc przyjąć zamówienie. Schowałam telefon do kieszeni i wpisałam do systemu mrożone americano i ciasto, o które poprosiła mnie młoda dziewczyna. Podała mi kartę, by zapłacić, a gdy transakcja przeszła z uśmiechem oddałam jej kartę z paragonem. Zajęłam się realizacją zamówienia, ale nie trwało to długo. Usłyszałam rozmowę, którą z kimś prowadziła Hyerin.
— ...To mój wujek, bez problemu nastroi pianino — rozpoznałam głos Hamina. Odwróciłam głowę zaciekawiona, by chociaż na chwilę spojrzeć w tamtą stronę. Skąd on się to wziął? Kiedy wszedł? Wróciłam wzrokiem do kawy, którą robiłam jak tylko Hyerin z uśmiechem pokłoniła się nisko starszemu panu, który stał obok Hamina.
— Dzień dobry — odpowiedziała sympatycznie — proszę, traktujcie je jak swoje — dodała i niedługo po tym pojawiła się obok mnie. — Ej ten typ jest uroczy — wyszeptała gdy do plastikowego kubka wypełnionego lodem nalewałam espresso.
— Ha-... Ten od pianina? — spytałam, gryząc się w język, bo już miałam powiedzieć jego imię, ale na szczęście przypomniałam sobie, że nam oficjalnie się jeszcze nie przedstawił — skoro będzie tu przychodził częściej, to spytaj o jego imię chociaż — dodałam
— Jak wyczuję dobry moment to... to zrobię... może sam się przedstawi — zawahała się, a ja zrobiłam wielkie oczy, bo mnie olśniło.
— Zawstydziłaś się? — spojrzałam na nią i teatralnie otworzyłam usta ze zdziwienia. On jej się spodobał... Doskonale rozpoznałam to spojrzenie. Wcześniej tylko jeden chłopak z liceum był w stanie ją tak onieśmielić... Oczywiście poza członkami zespołów, gdzie udało jej się czasem dostać na fansign, chociaż nawet tam, po czasie, miała coraz więcej pewności siebie. Ale ona nie wie, że typ jest idolem. — Ya! — zaśmiałam się i klepnęłam ją w ramię.
Poszłam na drugi koniec lady, by podać kawę dziewczynie, która już z zapakowanym ciastkiem czekała wpatrzona w telefon.
Nie sądziłam, że Hyerin jeszcze będzie w stanie spojrzeć na kogoś w ten sposób. Pojawiła się obawa, bo chciałam jej bardzo kibicować, wiedząc jak jej serce kogoś wybiera, to solidnie i na długo, ale w tej sytuacji nie było to łatwe.
Posprzątałam kilka stolików, wsłuchując się w odgłosy, jakie powodowało nastrajanie pianina. Co jakiś czas parawan tłumił chwilową grę, co powodowało, że tylko coraz bardziej zerkałam tam zaciekawiona. Trochę to sprawiło, że straciłam poczucie czasu. Dlatego gdy w końcu spojrzałam na wiszący zegar nad wejściem do toalety, stwierdziłam, że to dobra pora, żeby pojechać i podpisać umowę. Miałam jeszcze czas. Nie byłam umówiona na konkretną godzinę, ale akurat panował mały ruch i bez problemu mogłam zostawić Hyerin samą. Jak tylko poinformowałam ją o moim wyjściu, poszłam na zaplecze znajdujące się za szafkami z ziarnami kawy, zdjęłam fartuch, wzięłam rzeczy i skierowałam się na przystanek.
Budynek K2A nie przytłaczał swoją wielkością. Trochę inaczej sobie wyobrażałam agencję muzyczną, a ta dość dobrze wtapiała się w otaczające ją budynki. Gdyby nie brama z logo, nigdy bym się nie zorientowała. Logo trochę wyglądało jak herb liceum, które widziałam na mundurkach uczniów, co jechali ze mną metrem. Wzięłam głęboki wdech przed przekroczeniem progu siedziby wytwórni. Od razu przeszły mnie ciarki i nie byłam pewna czy to przez chłodne powietrze uderzające mnie z klimatyzacji, czy z nagłego poczucia stresu.
Podeszłam do lady, przy której stał wysoki, dobrze zbudowany ochroniarz i się przedstawiłam. Mężczyzna obdarzyła mnie sceptycznym spojrzeniem, zanim podszedł do kobiety przy komputerze.
— Mogę jeszcze raz prosić nazwisko? — spytała
— Cho Yerin... — odpowiedziałam z uśmiechem, słysząc przyjemny ton głosu kobiety. Jednak dalej nerwowo bawiłam się palcami u dłoni. — Miałam dziś przyjść podpisać umowę
— O tak, widzę — dalej patrzyła na monitor — proszę, oto przepustka — położyła przede mną na ladzie identyfikator w formie karty z napisem gość na białej smyczce — już dzwonie do menadżera Junga. Proszę tu na niego poczekać. — wzięłam obiema rękami przepustkę, ukłoniłam się i skierowałam na kanapę, którą gestem dłoni wskazała mi kobieta.
Zaciekawiona rozglądałam się wokół. Hol wyglądał jak recepcja bogatego hotelu po przejściach. Duże okna, drewniana lada, kilka kanap ze stolikami i winda, do której można wejść, tylko mając przepustkę albo wczytany odcisk palca. Czułam się, jakbym właśnie czekała na wizytę u dentysty, mimo że poczekalnia tutaj była o wiele bardziej przytulna. Nawet zapach kwiatów ozdabiających stoliki czułam aż tutaj. Słyszałam lecącą muzykę, a na ścianach korytarzu prowadzącego w dalszą część parteru dostrzegłam spore wiszące plakaty zapewne podopiecznych tej agencji.
Stamtąd wyłonił się akurat pan Jung. Od razu się podniosłam z kanapy gdy tylko na mnie spojrzał.
— Dzień dobry panno Yerin — kiwną głową z uśmiechem — proszę tędy — minął mnie gdy się mu kłaniałam, ale od razu energicznym krokiem ruszyłam za nim do windy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top