3.

Dzień w kawiarni pod tytułem nie wiem, jak się nazywam, przeplatany myślami, że przydałaby się dodatkowa para rąk. Jest nas tylko dwie, i te cztery ręce wystarczają na co dzień bez problemu aż zanadto, ale czasem się zdarza większy ruch niż zazwyczaj. Jak ten. Nie zmienia to faktu, że i tak byłam z siebie dumna. Nie pozamieniałam zamówień nikogo, niczego nie wylałam, nic się nie rozbiło... ani żadne dziecko nie zaczęło śliną zmywać stojącej przed drzwiami tablicy z narysowanym kredą ciastem i promocjami dnia.

Czułam jak pot spływa mi z czoła gdy biegałam od sprzątania stolików do przyjmowania i realizacji zamówień przy kasie. Ludzi tylko przybywało, a ja czułam coraz większą presję, że klienci muszą czekać. Zwłaszcza ci, co mają ograniczony czas na przerwę. Sama nienawidzę się spóźniać, więc staram się dopilnować by chociaż nasi stali klienci nie mieli takiego problemu. Przystanęłam na chwilę za ladą i poczułam, że na sekundę mogę odetchnąć gdy patrzyłam, jak ekspress wlewał kawę do metalowego garnuszka. Podeszłam do kasy, by wziąć, chociaż łyk upragnionej wody, która tam leżała. Wzięłam głęboki oddech gdy zakręcałam butelkę. Odłożyłam ją na miejsce i sięgnęłam po jedną z leżącej sterty serwetek, żeby otrzeć twarz. Włożyłam chusteczkę do kieszeni szarego fartuszka. Wróciłam do pracy.

Gdy podchodziłam do pustego stolika po klientach, zdałam sobie sprawę, że jest o wiele mniejszy tłum, niż był chwilę temu. Na sali się rozjaśniło, hałas ucichł na tyle, że znów można było słyszeć muzykę, a mi mimowolnie przyniosło to uśmiech na twarz. Mogę zwolnić tempo i sama coś zjeść. Zwolniły się dwa stolik, wszyscy wzięli zamówienia na wynos i zostały tu 4 osoby, z czego dwie bardzo dobrze znam, bo przychodzą codziennie. Odłożyłam, ściereczkę i butelkę z płynem odkażającym i umyłam ręce w zlewie obok ekspresu do kawy. Już miałam zabrać się za mojego lunchboxa, ale rozproszył mnie odgłos powiadomienia mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni fartucha, ale okazały się to tylko nowe posty osób, które obserwuję o najnowszym odcinku jednej k-dramy, która jest teraz emitowana. Momentalnie zamknęłam oczy, żeby przypadkiem nie natknąć się na spoilery, bo będę mogła obejrzeć odcinek, dopiero jak wrócę. Jak oni tak szybko postują...

— Przepraszam... — podniosłam głowę znad ekranu telefonu gdy usłyszałam męski głos

— Tak? — natychmiastowo się wyprostowałam i odłożyłam telefon — Chce pan coś jeszcze zamówić? — spytałam, bo poznałam po dość stylowym ubiorze, chłopaka pewnie blisko mojego wieku, że zamówił już jedną kawę. Już miałam się kierować do kas, jednak ten mnie zatrzymał.

— Nie, dziękuję... mam tylko pytanie... — łagodnie na mnie spojrzał, jednak miał na twarzy czarną maseczkę więc trudno było mi go zinterpretować. Posłałam mu spojrzenie, z którego mógł wyczytać, żeby kontynuował — Mogę zagrać na pianinie? — zapytał, a ja zaniemówiłam. Nie spodziewałam się, że kiedyś to usłyszę.

— Em...— jęknęłam lekko zakłopotana — Byłoby nam bardzo miło i nie jest to żaden problem, ale... — spojrzałam na jego reakcję, jednak nic szczególnego nie zauważyłam — dawno nikt go nie używał. Stoi tu dla ozdoby od lat. Jeśli jeszcze działa to jest pewnie bardziej rozstrojony niż moje nerwy dzisiaj. — zobaczyłam, jak jego oczy się mrużą, ale zdałam sobie sprawę, że się zaśmiał.

— A jak je nastroję? — nie odpuszczał, co wydało mi się lekko podejrzane.

— Umiesz? — spytałam, bo wiedziałam, że nie każdy może.

— Ja nie, ale znam kogoś, kto tak.

— Aż tak tob-... Panu na tym zależy? — mimo że chłopak wydawał się młody, to zapomniałam o tym, że nie wypada rozmawiać nieformalnie.

— Mam swoje powody.

— Jakiś problem? — nagle obok mnie pojawiła się Hyerin.

— Pyta, czy może nastroić pianino i z niego korzystać — i tak decyzja należy do niej. Hyerin zmarszczyła czoło i spojrzała na klienta podejrzliwie chwilę myśląc nad odpowiedzią

— Jeśli naprawisz je na własną rękę to droga wolna — odpowiedziała w końcu.

— Bardzo dziękuję, nie ma sprawy — odpowiedział pełny ekscytacji, a ja widziałam, jak pod marszczką się uśmiecha. Chłopak wydawał mi się tajemniczy i nie byłam pewna czy możemy mu tak zaufać, ale skoro Hyerin nie ma nic przeciwko, to chyba zyskałyśmy nowego stałego klienta i muzykę na żywo... O ile umie grać.

Odprowadziłam go wzrokiem do stolika, przy którym miał rozłożony tablet, kilka kartek i jeszcze połowę kawy, którą mu zrobiłam. Przyjrzałam się jego ubraniom — czerwonej koszuli w kratę, eleganckim czarnym spodniom i bordowym glanowo-podobnym butom. To spowodowało, że pojawiła mi się myśl, że może być to jakiś k-popowy idol... Ale Hyerin od razu by go rozpoznała i gdyby zachowała spokój przy nim, to teraz bym tu nie stała, tylko słuchałabym w łazience opowieści o tym, jaką grupę krwi ma ten typ. Dyskretnie patrzyłam, jak zsuwa maseczkę na brodę, żeby wziąć łyka kawy i wtedy byłam w stanie dostrzec pieprzyk, jaki miał na nosie. Jednak od razu poddałam się w próbach szukania w pamięci podobnych twarzy. Wróciłam wzrokiem do Hyerin, która niezainteresowana chłopakiem akurat wycierała kubki, a widok naczyń sprawił, że sama się zabrałam za wycieranie ich i odkładanie na miejsce.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top