Złapany na gorącym uczynku

###############
15 Września
Sobota
Godzina 10:13

#/Tom\#

Nie zauważeni prześlizgneliśmy się przez korytarze, otworzyłem drzwi do pokoju, w którym jest izolatka i w ten sposób wykorzystałem całe moje szczęście, jakie miałem do tej pory. Nim zdążyłem w całości otworzyć drzwi ktoś szarpnąłem za rękę Tord'a i przygwoździł go do podłogi łapiąc jego rękę za plecami i przystawiając pistolet do tyłu jego głowy

- Jesteś idiotą, czy idiotą ?! - Spytała mnie dobrze mi znana rudowłosa dziewczyna.

Skołowany cała sytuacją stałem w progu drzwi i patrzyłem jak Sara przyciska Tord'a do ziemi, a otrzasnalem się dopiero, kiedy Tord wydał z siebie cichy jęk z bólu.

- Zejdź z niego ! - Chwyciłem ją za ramię i z trudem odsunąłem do Tord, który szybko wstał i od razu schował się za moimi plecami, wrogo spoglądając na Sarę.

- Do reszty cię już pogięło ?! - Krzyczała dziewczyna celując we mnie z broni, a raczej do Tord'a, który był za mną. - Odsuń się od niego, w tej chwili !

- Nie ! Tord nic nie zrobił, opuść tę broń do cholery.

Sara mierzyła mnie wzrokiem i uważnie śledziła każdy, nawet najmniejszy ruch Tord'a. Naprawdę myślałem, że zaraz zacznie strzelać, ale Bogu dzięki tak nie było. Nie ufnie i po woli opuściła broń, ale wciąż była w gotowości, aby jak użyć.

- Kiedy powiedziałem, że masz nie wchodzić do jego izolatki nie chodziło mi o to, że on może z niej wyjść.

- Wiem jak to wygląda. Ale daj mi to wytłumaczyć. - Piorunowała mnie wzrokiem. Tjaa, a teraz szukać dobrej wymówki...- No bo widzisz, to było tak, że-

- Uciekłem. - Przerwał mi Tord.

Spojżałem na niego równie zdziwiony co Sara, a on brnął w to dalej.

- Ktoś zapomniał zamknąć drzwi, więc wyszedłem, a Tom mnie znalazł i przyprowadził z powrotem.

Miło z jego strony, że bierze winę na siebie, ale po minie Sary widać było, że nie wierzy w jego słowa..

- Mówi wam coś słowo ochroniarz ? - Patrzyła wrogo na Tord'a. - Mam dostęp do kamer, widziałam jak było. Wypuściłeś go. Wiesz jakie to było nieodpowiedzialne z twojej strony ?! - Podeszla do szyby i otworzyła szklane drzwi. - Właź - Rozkazała, czego Tord oczywiście nie zrobił, tylko bardziej schował się za moimi plecami.

- Tord, proszę wejdź do środka. - Powiedziałem lekko się do niego uśmiechając by dodać mu otuchy.

Spojżał na mnie błagalnie, ale widząc, że nie zmienię zdania tylko odwrócił wzrok i zrezygnowany wszedł do izolatki od razu kładąc się na kozetce plecami do szyby i całkowicie zakrywając pierzyną.
Sara zamknęła za nim drzwi. Złapała mnie na ramię i wyprowadziła z pokoju zamykając drzwi.

- Niech zgadnę, idziemy do Szefowej ? - Spytałem.

- Nie.

- He? - Zdziwiłem się. - Nie doniesiesz na mnie ?

- Nie tym razem. - Puściła moje ramie. - Masz dziwne metody, ale o dziwo działają. Z tego co widziałam posłuchał się ciebie, więc tym razem ci daruję. - Uderzyła mnie w ramię. - Ale przestań dawać mu okazję do ucieczki i skrzywdzenia ciebie ! Jego izolatka jest dźwiękoszczelna, więc jak go wypuścisz i zacznie mu odwalać nikt nie usłyszy twoich krzyków.

- Możesz przestać mówić o nim jak o masowym mordercy ? - Wkurzyłem się. - Tord to dobry dzieciak, nie wiem czemu go tu zamknęliście.

- Po pierwsze nie my, tylko jego rodzice, a po drugie nic o nim nie wiesz, więc nie zachowuj się jakby było inaczej.

- Jasne, że nic o nim nie wiem, bo nikt nie chce mnie uświadomić z kim mam do czynienia !

- Takie zasady, jak ci coś nie pasuje to wróć do domu. - Z piorunowa mnie wzrokiem. - Dobrze ci radzę, wracaj.

- O nie. Zostanę, choćby nie wiem co.

- Więc przestań narzekać i rób to co do tej pory robiłeś, a wszyscy będą szczęśliwi. - Odwróciła się napięcie i szybkim krokiem poszła przed siebie.

Wszyscy, będą szczęśliwi, ta wszyscy, nie licząc Tord'a..
Ja też odwróciłem się w drugą stronę i poszedłem do swojego pokoju.

Czy wszystkie rudzielce jakie znam muszą być takie wredne i nieznośne ?!
Jyzzzz, zaczynam myśleć, że oni wszyscy się po prostu uwzięli na Tord'a. Okej, racja, nie znam go tak długo jak oni, nie wiem nic o jego przeszłości, a zamiast jak psycholog, zachowuje się jak niedoświadczony smarkacz, ale nawet jeśli to nie widzę w nim psychopaty, tak jak inni, tylko zwykłego nastolatka, który jest tylko nadpobudliwy przez te wszystkie cholerne leki, który mu dają.
Czy oni mają zamiar go stąd kiedyś wypuścić, czy może najlepsze lata swojego życia ma spędzić zamknięty w czterech ścianach ?

Głupia ruda małpa, głupia stara baba, głupi psychiatryk i głupie tajemnice.
Jeśli nie dowiem się prawdy, o tym co się tu naprawde dzieje, chyba sam zwariuję.
Ciekawe czy Tord podzieli się ze mną izolatką.

Otworzyłem drzwi mojego pokoju i stanąłem na mokrej część podłogi, no tak...
Zapomniałem, że łazienka wygląda jak po przejściu pianowego potwora.
Trzeba by to posprzątać, ale najpierw ważniejsze sprawy.

Choć kierowany złością poszedłem do swojego pokoju to teraz ruszyłem w stronę stołówki. Jakby nie patrzeć śniadanie Tord'a wylądowało na jego głowie, więc dobrze by było przynieść mu coś w innego.
Wszedłem na stołówkę i tak jak mogłem się spodziewać nikogo już nie było, w końcu stołówka jest czynna tylko do 10:00. No cóż, sam przygotuję coś dla Tord'a. Choć z moim talentem kulinarnym nie będzie to nic wielkiego.
Podszedłem do drzwi za którymi jest kuchnia i szarpnąłem klamkę, która jak na złość nie otworzyła drzwi, a to znaczy tylko jedno. Zamknięte.
Jednak nic tu nie zdziałam.
Zrezygnowany chciałem odejść, ale w tym momencie usłyszałem głośny dźwięk, jakby spadających na podłogę garnków.

- A żeby to dabli wzięli ! - Krzyknął mężczyzna po drugiej stronie.

Zobaczyłem w tym swoją szansę, więc zapukałem w drzwi, a po krótkiej chwili otworzył je ten sam pan, który wydaje mi posiłki dla Tord'a, farcik.

- Czarno-oki chłopiec, co cię do mnie sprowadza. - Uśmiechnął się miło.

- Miałem, jakby to powiedzieć, mały problem z Tord'em..

- Chciał cię zabić ? - Spytał szeptem.

- Co ? Nie ! - Zdziwiłem się. - Skąd taki pomysł ?

- Bo mówimy o dziecku, dla którego to nic trudnego. 

Wpuścił zdezorientowanego mnie do kuchni, a sam podszedł do garnków, które leżały na podłodze i zaczął je zbierać, jedną po drugiej. Szybko się ogarnąłem i nie widząc przeszkód czemuż miałbym mu nie pomóc, też zbierałem co mogłem i odkładałem tam gdzie cała reszta.

- Twierdzi pan, że Tord już kogoś zabił ? - Spytałem nie przerywając układania garnków.

- Chłopcze, jak tak nie twierdzę, ja to wiem. Nie tylko dlatego, że to widziałem, ale dlatego, że mnie też kiedyś próbował zabić. O zobacz. - Podciągnął fartuch i podkoszulek do góry pokazując mi dwie kilku centymetrowe blizny zrobione, jakby czymś ostrym.

- Tord to panu zrobił ? - Spytałem lekko zaniepokojony.

- Tak. 4 i 7 szwów, oraz uszkodzenia wnętrzności, lekarze twierdzą, że to cud, że przeżyłem.

- Mogę spytać, jak to się stało ?

- A czemu byś nie mógł. - Usiadłem na krześle. - To było 9 lat temu. Dopiero zaczynałem tu pracować, byłem młody i głupi, zupełnie, jak ty teraz. Myślałem, że wszyscy przesadzają, że ten dzieciak wcale nie jest taki groźny, jak wszyscy go opisują, ale myliłem się. - Jego miły ton głosu zmienił się nagle na bardzo poważny. - Pewnego dnia pomyślałem żeby spróbować go nakarmić bez zabawy w te całe kaftany i gazy. Po prostu otworzyłem drzwi. Wiesz dlaczego mamy teraz ceramiczne naczynia ? - zaprzeczyłem głową. - To słuchaj uważnie. Wtedy mieliśmy jeszcze szklane. Do tej pory nie wiem jak on to zrobił, ale po prostu wyrzucił mi miskę z rąk, a jednym z roztrzaskanych kawałków zadał mi te rany. Zaraz potem musiałem być hospitalizowany. - Zaśmiał się ironicznie. - Wyobrażasz sobie, 7 letnie dziecko, doprowadziło mnie na krawędzi życia i śmierci.

- To musiało być okropnie przeżycie.. Dlaczego więc nie zmienił pan pracy ?

- Płaca chłopcze, płaca. Dla pieniędzy człowiek zrobi teraz dosłownie wszystko.

- Chwila, powiedział pan, że to było 9 lat temu. Czy to znaczy, że Tord jest tu już od 9 lat ? - Spytałem dla pewności, a mężczyzna lekko pokiwał głową na boki.

- Od 15. - Coooo ?

- Mam rozumieć że Tord trafił do szpitala psychiatrycznego, kiedy miał roczek ? Jak, albo raczej dlaczego ?

- Nie wiem czy mogę ci to powiedzieć.. - Wzruszył ramionami. - Raczej nie powinienem, więc jak co to nie wiesz tego odemnie. - puścił mi oczko.

- Słowa nie pianę. - Patrzyłem na niego przejęty, całkowicie zapominając o garnkach.

- Jego rodzice zaraz po jego narodzenie kazali odbudować ten szpital i przerobić go na psychiatryk, nie wiem dlaczego, ale wiem, że to oni go tu zapisali, a raczej uwięzili. Zatrudnili najlepszych i najbardziej zaufanych ludzi do pilnowania go, by nic nikomu nie zrobił, ale jeśli mam być z tobą szczery, nie wierzę w to. - Przybrał poważny wyraz twarzy. - Zdarzało się, że niechcący podsunąłem czyjąś rozmowę, w końcu pracując na stołówce można usłyszeć nie jedną ciekawostkę, na przykład taką jak to gdzie są najlepsze pan-

- Do rzeczy. - Pokierowałem go na tor naszej rozmowy.

- Racja, a więc. Byli ludzie, którzy twierdzili, że Tord robi postępy, za każdym razem gdy kogoś skrzywdził, a także wkurzali się, gdy tego nie zrobił. Czasem, jak był na gazie bełkotał coś o jakiś testach i ćwiczeniach.

- co pan sugeruje ?

- Tylko tyle, że oni wcale nie chcą pomóc temu dziecku, a wręcz przeciwnie.  Nie musisz mnie słuchać, w końcu to tylko zwykłe gadanie jakiegoś starca, ale wydaje mi się, że bardziej od psychiatryka prowadzą tu jakieś pseudo naukowe badania.

- Czemu nikt tego nigdzie nie zgłosi ? Zrobili by kontrolę i zamknęli to miejsce na dobre. A Tord odzyskał by wolności.

- To prywatna placówka, więc miasto nic nie może zrobić, bez dowodów na to że dzieje się tu coś nielegalnego. Poza tym żaden pracujący tu człowiek nie odważyłby się na nich donieść.

- a, jakby doniósł ?

- Wąchałby kwiatki od spodu. - Powiedział śmiertelna poważnie.

- Więc dlaczego mi pan o tym mówi ? - Byłem już nieźle wystraszony jego słowami.

- Jesteś teraz jego opiekunem, powinieneś coś o nim wiedzieć jeśli chcesz wyjść stąd żywy.

- Proszę mi powiedzieć, wszystko co pan wie.

- Chyba chciałeś powiedzieć wszystko co mogę. - Zaśmiał się, choć w jego głosie nie było nawet odrobiny szczerość, a bardziej smutek. - Nie jest tego wiele, ale mogę ci powiedzieć, że niedługo będziesz miał naprawdę trudne dni.

- Przez Tord'a ?

- Jego rodziców. Przyjeżdżają co jakiś czas, by zobaczyć się z synem. Oni są...

- Jacy ?

- Dziwni. Jakby pozbawieni wszelkich emocji, no z wyjątkiem Pani Larsson, która potrafi się chyba tylko złościć. - Wstał z krzesła. - Ale dosyć o tym.

- Co ? Nie, proszę powiedzieć mi więcej.

- Nie. Już i tak musiałem cię nastraszyć, wolę nie przyprawiać cię o jeszcze większe koszmary. - Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - A teraz powiedz mi po co przyszedłeś bo nie wydaje mi się, że na zwykłą pogawędkę.

Miałem tyle pytań, chciałem by mi na nie odpowiedział, ale tutaj staruszek miał rację. Przyszedłem tu po cos innego niż informacje, przynajmniej na razie.

- Racja. Chciałem prosić o coś do jedzenia dla Tord'a, niechcący wypadła mi miska z kaszką, przez co pozbawiłeś go śniadania. - O tym gdzie spadł już raczej nie muszę wspominać.

- Jasne, zaraz przygotuję nową. - Staruszek zabrał się do przygotowania kaszki, a ja grzecznie czekałem aż skończy.

Lubię tego staruszka, przynajmniej on nie ukrywa przede mną wszystkiego tak jak Sara, Szefowa, szkoła, czy inni. Ciekawe czy Tord opowiedziałby mi o sobie, gdybym go spytał. O w mordę, że też teraz to dopiero do mnie dotarło !
Tord próbował zabić staruszka, może naprawde jest niebezpieczny..
Sam nie wiem komu wierzyć, staruszkowi, czy własnym przeczucią, powinienem porozmawiać o tym z Tord'em, raczej nie miałby powodu by mnie okłamać, ale z drugiej strony nie ma też powodu by powiedzieć mi prawdę.
Coś czuję, że szykuje mi się naprawde ciężka rozmowa.

- Chcesz mu wybrać kaszkę ? - Wyrwał mnie z myśli głos staruszka. - Którą ?

Wystawił przecenie dwa opakowania, jedno jasno pomarańczowe z niebieskim misiem, a drogie białe. Złapałem za opakowania i zmieszany patrzyłem na nie.

- Bobowita ? Nestle ? - Spojżałem na staruszka. - Przecież to dla dzieci.

- Tylko to mogę mu przygotować - Wzruszył ramionami. - Chyba...

- Chyba, że co ?

- Chyba, że sam mu podasz leki. - Spojżał na mnie dość dziwnym wzrokiem.

- Nie rozumiem.

- Widzisz, normalnie wsypuję do miski wszystkie leki, które musi zażyć bo inaczej by ich nie wziął, ale jeśli masz na tyle odwagi, możesz spróbować dać je w całości, wtedy mógłbym mu ugotować coś innego, coś z smakiem.

- Podpuszczeni mnie pan żebym się zgodził ? - Przyglądałem mu się podejrzliwie.

- Może. To jak będzie ?

##############
Godzina 11:27

#\Tord/#

Jestem zmęczony, a nawet nie wiem czemu. Praktycznie nic nie robiłem, a oczy same mi się kleją, tak jakbym nie spał cała noc, do tego jeszcze ta cisza, ona jest tak, odbijająca.

- Fiiiiinn.....- Powiedziałem ospale. - Pogadaj ze mną, bo zasnę...

Nie

- Czemu ? - Zdziwiłem się. - Obraziłeś się na mnie ?

Tak.

- aha.. a mogę wiedzieć za co ?

Nie.

- Buuuuuuu, o co ci chodzi ?

O nic.

- Zaczynam myśleć że jesteś dziewczyną...

Nie jestem dziewczyną !

- To się tak nie zachowuj i powiedz o co ci chodzi !

Serio chcesz wiedzieć ?! - Spytał wkurzony, co u niego jest naprawdę rzadkie.

- Tak.

Bo znowu to zrobiłeś !

- Co takiego ?

Straciłeś kontrolę, poddałeś się, przestałeś walczyć. Jak tak dalej pójdzie Tom skończy jak Pogo ! Zabijesz go !

- Zamkni się ! Nie zabiję Tom'a, obiecałem, że go nie skrzywdze i dotrzymam słowa.

Tord, nie wierzę ci. Przecież czuję co się w tobie dzieję, zależy ci na nim, ale twoja droga strona krzyczy "zabij go" za każdym razem gdy go widzisz. Jak długo myślisz, że uda ci się wytrzymać ?!

- Nie zabiję Tom'a.

Dobrze wiesz, że to nie zależy od ciebie.

- Nie. Zabiję Tom'a. - Zacisnąłem poduszkę na głowie.

Skrzywdzi go choć raz, a zostaniesz z tym sam.

- sądzisz, że mnie zostawi..?

On ? Nie wiem, ale ja tak. Mam dość oglądania tych wszystkich martwych ciał, tego jak cię traktują i tego, że z każdym dniem przegrywasz coraz bardziej.

- Nie przegrywam i nie przegram !

Będę z tobą szczery. Uważam, że jesteś naprawdę silnym dzieciakiem. Ja na twoim miejscu już bym się podał, a ty wciąż wierzysz, że wszystko się ułoży, że znajdziesz przyjaciół, że cię stąd wypuszczą, nawet jeśli wiesz jaka jest prawda. Wiesz, że...

- ..już nigdy nie będę normalny...


2252
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top