Umowa

Piszę ten rozdział pod groźbą śmierci ;-;
A także dlatego, że mam czas ;3

#############
15 Września
Sobota
Godzina 08:17

#\Tord/#

- Słoooooneeeeeczkooooo - Patrzyłem w okno za szklaną ścianą.

- Tord ?

- Liiizaaakiiiii. - Spadłem z łóżka na podłogę.

- Tord ! Nic ci nie jest ?!

- Tęęczaaaa... - Machałem rękami przed sobą śmiejąc się jak głupi.

- TORD !

Odchyliłem głowę do góry by spojrzeć na czarodzieja z długą białą brodą i czarnymi oczami, chwila... ja znam te oczy !

- TOM ! - Krzyknąłem przekręcając się na brzuchu. - Cooooo tu robisz ?

- Przyniosłem śniadanie. Dobrze się czujesz ?

- Neeeeee. - Zaśmiałem się z, w sumie nie wiem z czego, ale to jest śmieszne.

- Podejdź do szyby. - Powiedział odkładając miskę na stolik.

- Neeee, sam wejdź.

- Wolałbym nie.

- Coo ? - Usiadłem na podłodze. - Czeeeemuuuu ¿?

- Bo jak ktoś wejdzie to będę miał kłopoty.

- Tooo zamknij drzwi ¿?

- Po prostu podejdź do szyby. - Nalegał. No niech mu będzie, ale tylko tym razem.

Na czworaka podszedłem do szyby i oparłem się o nią głową.
Tom czarodziej kucnął by móc spojżeć mi w oczy, a ja patrzyłem się na niego z dużym uśmiechem i ostatkiem sił próbowałem się nie roześmiać, kiedy jego magiczna broda zaczęła latać we wszystkie strony.

- Masz strasznie szerokie źrenice. - Spojżał na mnie zmartwiony. - Co ci dawali ?

- Tooo co zawsze, ale więcej !

- Zwiększyli ci dawkę ? - Energicznie pokiwałem głową przez co tak mi się w niej zakręciło, że aż znów zacząłem się śmiać. - Czy to ma coś wspólnego z dzisiejszą nocą ?

- Neeeee wiem, a co się działo ? - Znów upadłem na plecy.

- Myślałem, że ty mi powiesz.

- Nee powiem nic, dopóki tu nie wejdziesz. - Wskazałem palcem na miejsce koło mnie.

- Tord, ja naprawdę nie mogę.

- Proooosze, na chwilę, króciutką, taką pici tyci sekundeczkę. - Złożyłem ręce jak do modlitwy i patrzyłem na niego błagalnym i oczkami. - Z resztą i tak musisz mnie nakarmić.

- Wejdę jak ubierzesz kaftan.

- Cooo ? Neeee chceeeeee !

- Albo to, albo gaz usypiający, wybieraj.

- Co się z tobą stałooo ? - Zaskomlałem. - Wczoraj mnie przytulałeś, a teraz nie chcesz podejść. - Łzy zebrały się w moich oczach. - C-czy ja ci coś zrobiłem ?

- Co ?! Nie nic. Spokojnie, nic mi nie zrobiłeś, po prostu jestem ostrożny.

- Dlaczego ? - Otarłem ręką oczy. - Boisz się mnie ?

- Nie, tylko...- Spuścił wzrok na podłogę.

- Tylko co ? - Podszedłem do szyby stając z nim twarzą w twarz, a po między nami to pieprzona szyba.

- Nie wiem, czego mogę się po tobie spodziewać. - Powiedział spoglądając mi w oczy.

- Boisz się, że mogę cię zranić ? - Uśmiechnąłem się smutno. - A-ale ja tego nie zrobię, n-naprawde. Nie mógłbym ! - Kilka łez spłynęło po moich policzkach.

- No właśnie, nie jestem pewien... Słyszałem, że zabiłeś królik-

- POGO ! - Krzyknąłem strasząc tym Tom'a.

- Co ?!

- To nie jest królik, to jest Pogo.

- Tord, to nie jest Pogo, to był Pogo. - Powiedział odwracając wzrok.

- ..nie zabiłem go.. - Oparłem się plecami o szybę i zjechałem po niej na podłogę. - on spadł z łóżka, zranił się..

Schowałem głowę w kolanach, nie umiałem powstrzyma łez, z każdą chwilą coraz bardziej moczyła czerwona bluzę. Nie chcę by Tom się mnie bał, więc dlaczego się boji ?
Smutno mi, bardzo mi smutno, że Pogo nie żyje, a teraz czuję się jeszcze gorzej bo przez to Tom się mnie boji.
Podniosłem głowę do góry słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Spoirzyłem zdziwiony na Tom'a, który jednak odważył się wejść do środka.

- Wierzę ci. - Uśmiechnął się do mnie.

- JEJEJEJEJEJEJEJEJ ! - Jedna chwila i łzy zastąpił szeroki uśmiech.

Tom kucnął przy mnie z miską tej okropnej kaszki, ale ja zamiast na niej skupiłem się na nim, był tak blisko, dosłownie przede mną. Nie mogłem się powstrzymać i żuciłem się na niego mocno przytulając do jego ciała.

- Tord, uważaj !

Poczułem coś ciepłego na swojej głowie i coś mi mówi, że to nie są jego dłonie... Odsunął się od niego i już pustej miski.

- Przepraszam.. - Powiedziałem nieśmiało spuszczając wzrok na ziemię.

- Ja jestem czysty, z tobą już gorzej. - Zaśmiał się krótko.

- ..słodko..

- Co ?

- Twój śmiech. Chyba pierwszy raz go słyszę. - Uśmiechnąłem się do niego. - Jest naprawde ładny.

- D-dzięki. - Powiedział z lekkim rumieńcem. - Ale teraz ważniejsze, trzeba cię umyć, tu masz łazienkę ? - Spytał pokazując na drzwi, za którymi, co prawda jest łazienka, ale...

- Tu nie ma prysznica.

- A wanna ?

- Co to ?

- I wszystko jasne. - Westchnął zrezygnowany. - Gdzie możesz się umyć ?

- Muszę czekać, aż ktoś przyjdzie i mnie zabierze.

- okej...- Zdziwił się. - Kiedy przychodzi ?

- nie wiem. - Wzruszyłem ramionami.

- Nie możesz tak siedzieć niewiadomo ile.

- To mnie umyj. - Uśmiechnąłem się niewinnie, a twarz Tom'a zrobiła się cała czerwona, ciekawe czemu. - Co jest ?

- N-nic. - Stanął na nogi. - Pójdę powiadomić kogoś, że trzeba cię umyć.

- Nieeee! - Chwyciłem się jego nogi. - Dopiero co zszedły ze mnie leki, nie chce być teraz na gazie !

- To co mam zrobić ? Przecież nie zabiorę cię do łazienki w moimi pokoju. - Spoirzyłem mu w oczy z szatańskim uśmiechnąłem, a on chyba zrozumiał co chodziło mi po głowie. - Tord, nie.

- Tord, tak. >:3

##############
15 Września
Sobota
Godzina 08:57

#/Tom\#

To się źle skończy, już widzę jak siedzę na dywaniku u szefowej i tłumacze czemu to zrobiłem. Jak ja się w ogóle dałem na to namówić ? Ostrożnie, ta jasne, miałem być ostrożny, a to co teraz robię na pewno nie zalicza się do ostrożność.
Wychyliłem się zaś ściany by sprawdzić czy nikt nie idzie. Na moje szczęście, chyba wszyscy są teraz w stołówce.

- Dobra, choć, tylko po cichu. - Złapałem Tord'a za rękę by mieć pewność, że nigdzie nie ucieknie.

Czuję się jakbym właśnie ukradł pieniądze z sejfu, a jedyne co chce zrobić to doprowadzić Tord'a do mojego pokóju, co chyba było cudem, że mi się udało.
Weszliśmy do mojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz.
Teraz tylko mieć nadzieję, że nikt nie przyjdzie do jego izolatki.

- Okej, tylko szybko zanim ktoś się zorientuje, że cię nie ma.

- Emmm....

- Co jest ? - Spojżałem na niego.

- Możesz już pościć moją rękę..

- Ou, no tak, racja. - Puściłem go i wskazałem palcem na drzwi koło niego. - Tu jest łazienka. Wiesz co i jak, prawda ?

- Taaak... - Odwrócił się i pokierował do środka.

Oby to była prawda. Tord zniknął za drzwiami, a ja podszedłem do szafy by naszywać mu jakieś czyste ubrania. Na szczęście jesteśmy prawie tego samego wzrostu, więc rozmiar też powinien być dobry. Wyciągnąłem z szafy czarne dresy podobne do tych które nosi na co dzień i biały podkoczulek, oraz parę czerwonych skarpetek i bokserki. Dam mu też czarną bluzę. Co prawda jego bluza nie była brudną, ale i tak mogę ją wyprać razem z resztą. Zamknąłem szafę i odłożyłem ubrania na łóżko.

Coś mi tu nie pasuje...
Jest cicho, za cicho. Niby okej, ale powinienem słyszeć dźwięk wody lejącej się z prysznica, czy coś. Podszedłem do drzwi i zapukałem w nie kilka razy.

- Tord ? Wszystko w porządku ? - Zero odpowiedzi. - Czy coś się stało ?

Wciąż nie odpowiadał, a ja zacząłem się po mału denerwować. Czy w łazience jest coś czym może sobie coś zrobić, nie licząc leków, żyletek, lustra i elektryki ?
Nosza kurwa, brawo Tom.

- Tord wchodzę do środka. - Spanikowany nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi.

W osłupieniu i niedowierzaniem patrzyłem na to co stało się w łazience. Zostawiłem go samego, na 5 może 10 minut, dlatego pytam.

- Jak ?

- ..nie wiem.. - Uśmiechnął się speszony tak jakby to miało załatwić sprawę.

Cała łazienka była pokryta pianą i nie mówi tu tylko o podłodze i paru centymetrach piany, a dosłownie o całej łazience. Piana sięgała po kolana, a w niektórych miejscach nawet do pasa, nie wspominając o tym, że była też na suficie i ścianach.

- Dobra, ja wymiękam. - Uniosłem ręce w geście poddania i odwróciłem się by poprostu odejść, ale nosza kurka, nie mogę, jestem zbyt ciekawski. Spojżałem na Tord'a przez ramię. - Jak udało ci się zrobić pianę w kabinie prysznicowej, a tym bardziej jej nie włączając ?

Tord tylko wzruszył ramionami w niewiedzy. Złapałem głęboki oddech, to jest po prostu nie możliwe. Mówiłem, że jest nieobliczalny ? Nie ? To teraz to mówię. Nie pozostaje mi nic innego jak samemu go dopilnować.

- Zdejmij ubrania. - Powiedziałem zdejmując swoje.

- Co chcesz zrobić ?

- Umyć cię. - Rzuciłem bluze na ziemię. - Nie zostawię cię już samego w łazience.

W samych bokserkach wszedłem do łazienki, piana sięgała mi do pasa, wyciągnąłem rękę przed siebie, a Tord podał mi swoją bluzę, która rzuciłem na łóżko.

- Wszystkie ubrania. - Powiedziałem.

- ..nie chce.. - Szepnął nieśmiało.

- Nie masz się czego wstydzić, będziesz w bokserkach, poza tym ja też jestem chłopakiem.

- ..nie chcę.. - Zacisnął ręce na podkoszulku, a jego twarz zrobiła się cała czerwona, jednak zamiast na zawstydzionego wyglądał bardziej jakby miał się rozpłakać.

- Tord - Mówiłem spokojnie. - Powiesz mi czemu ?

Zaprzeczył głową.
Nie mogę go do niczego zmusić, a tym bardziej do rozebrania się, ale coś trzeba by zrobić. Mógłbym go jakoś przekonywać, ale nie mamy na to czasu, więc najlepszym pomysłem będzie chyba pójść z nim na układ.

- Zróbmy tak. Jeśli pozwolisz mi się umyć spełnię 1 twoje życzenie, o ile będę w stanie.

- Obiecujesz ? - Spojrzał na mnie nie pewnie.

- Tak, to jak będzie ?

-  ..j-ja...- Potrząsnął głową na boki jakby odganiał niepotrzebne myśli. - Zgoda.

Złapał ciężki oddech i powoli zdjął z siebie podkoszulek pokazując mi swoją klatkę piersiową i brzuch. Nie wiem czego mógł się wstydzić, ma parę niewielkich siniaków, ale przecież dobrze wygląda, powiedziałbym nawet, że pociągająco, NIE, wróć nie mogę, to mój pacjenta, nie powinienem tak o nim myśleć !

- T-Tom.. ? - Głos Tord'a wyrwał mnie z myśli.

Podał mi ubrania, a ja włożyłem je do pralki, lepiej na razie nie włączać, ale nie ma już co rzucać ubraniami przez cały pokój.
Zabrałem gąbkę do ręki i zamknąłem drzwi do łazienki by więcej piany nie wyleciało na dywan sypialni.

- Odwróć się. - Poprosiłem. Tord cały czas miał głowę spuszczoną w dół, pewnie by ukryć rumieńce.

Chwilę się jeszcze wachał, ale ostatecznie po woli odwrócił się do mnie plecami, a ja otworzyłem oczy szerzej, ręce dosłownie opadły mi na dół. Teraz rozumiem czemu nie chciał zdjąć ubrań.
Całe jego plecy miały na sobie lekko fioletowe ślady po różnych strzykawkach, a także kilka blizn i dużo siniaków. Ostrożnie podniosłem rękę do góry i delikatnie przejechałem palcami po jego skórze na co on się lekko skulił.

- Kto ci to zrobił ? - Nic nie odpowiedział, ale zamiast tego usłyszałem cichy płacz.

Wypuściłem gąbkę z ręki i bez słowa przytuliłem się do niego od tyłu. Wiem, że to co zrobiłem mocno go wystaszyło, ale na szczęście nie opierał się temu. Sam też nie wiem dlaczego to zrobiłem, po prostu zadziałałem instynktownie..
Rozumiem, że chory musi zażywać leki, ale to jest przesada. Tego nie można nazwać leczeniem, a zwykłym znęcaniem się nad ciałem pacjenta.

#############
Godzina 09:42

Kilka minut uspokajałem Tord'a, a kiedy w końcu mi się udało zabrałem się do mycie jego ciała, a w szczególności głowy, na której było jego śniadanie.
Później znów będę musiał skołować coś z stołówki, bo nie pozwolę by Tord chodził na czczo aż do kolacji.
Po umyciu go weszliśmy do sypialni i podałem mu wcześniej naszykowane ubrania i nie, nie zostawiłem go samego, wolę nie wiedzieć co by było gdybym to zrobił. Odwróciłem się do niego plecami i zamknąłem oczy.

- Skończyłeś już ?

- Tak - Odpowiedział.

- Super, to teraz ty się odwróć, ja też muszę się przebrać.

Tord bez słowa odwrócił się i stanął przed półka z książkami po kolej oglądając okładki książek. Zabrałem pierwsze ciuchy z szafy i szybko się w nie przebrałem. Zwykłe czarne spodnie, czarny T-shirt i granatową bluza, standard.
Kiedy skończyłem spojżałem na Tord'a, który z skwaszoną miną przyglądał się okładce książki, chyba próbował ją przeczytać.
Kurczaki, naprawdę mu współczuję, że nikt nie nauczył go czytać, w końcu to jedna z najbardziej przydatnych funkcji w życiu, może ja spróbuję go tego nauczyć ? Nie wiem co z tego będzie, ale warto spróbować.

- Co oglądasz ? - Spytałem podchodząc do niego. Tord pokazał mi książkę. - Złotowłosa i trzy misie. Poczytać ci ?

- nie..- zdziwiłem się tą odpowiedzią. - Znam tą historię, nie lubię jej.

- Czemu ? Przecież to dobra książka. - Dla dzieci, ale dobra.

- Nie, jest bardzo smutna. - Odłożył książkę na regał. - Bo jeśli Złotowłosa spała na 3 misiowych łóżeczkach to znaczy, że mama miś i tata miś spali oddzielnie, a to znaczy, że mały miś był jedynym co trzymało ich rodzinę razem...

Ou, emmm, ja, nigdy nie myślałem o tym w ten sposób i przyznam szczerze, że jego słowa naprawa mocno mnie zszokowały...
no kurde, no, moje dzieciństwo legło w gruzach.

- Przyprawiłem cię o depresje ? - Spytał widząc moją zszokowaną minę.

- Tylko chwilowe załamanie..

- Przepraszam.

- Nie musisz, jest okej. - Westchnąłem. - Chodź, trzeba cię z powrotem zaprowadzić do izolatki.

- Czzeeeeeemu ? - Spytał, choć dobrze wie że i tak będzie musiał tam wrócić. - Przecież jestem grzeczny, nie chce wracać.

- Tord, nie utrudniaj tego jeszcze bardziej.

- Buuuuuuu. - Odwrócił się do mnie plecami jak fochniete dziecko i tupnął nogą. - Nie wracam.

- Jeśli teraz nie wrócisz już nigdy więcej do ciebie nie przyjdę.

- To jest szantaż !

- Raczej przestroga. Jeśli ktoś zobaczy, że cię nie ma przyjdą do mnie, a wtedy zwolnią mnie za wypuszczenie cię i już nigdy więcej się nie zobaczymy. Raczej byś tego nie chciał, prawda ?

- nie.. - Odwrócił się do mnie zrezygnowany.

Uśmiechnąłem się do niego na pocieszenie. Złapałem za klamkę i w tym momencie przeszedłem przez stan przed zawałowy, kiedy Tord złapał mnie za rękę.

- To żebym się nie zgubił. - Uśmiechnął się promiennie.

To była naprawdę szokująca czynność, ale była też bardzo urocza z jego strony, trzymał mnie za rękę zupełnie jakby bał się, że tak naprawdę to ja się zgubię.
Otworzyłem drzwi i znów, niczym profesjonalny złodziej wykradałem pieniądze, czyli Tord'a, z mojego pokoju.
Tym razem korytarze nie były puste, ale nie były też na tyle pełne, by ktoś mógł nas zauważyć, a przynajmniej mam taką nadzieję, że nikt nas nie widział. Po cichu, lecz szybko i ostrożne poszliśmy do jego "klatki".

2233
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top