Pierwsze wrażenie

3 Września
Poniedziałek
----------------------

Nazywam się Thomas Ridgewell, ale wszyscy mówią na mnie po prostu Tom.

Mam 18 lat i od 3 uczę się fachu psychologicznego, a wszystko dlatego, że sam kiedyś potrzebowałem psychologa, który bardzo mi pomógł.
Dlatego ja też chcę pomagać innym, którzy tego potrzebują.

Siedzę właśnie w szkole.
Dziś w ramach sprawdzianu mamy otrzymać swoich pierwszych pacjentów, których będziemy leczyć przez następne pół roku, aż do zakończenia roku szkolnego.
Nie podoba mi się ten pomysł by używać chorych psychicznie ludzi jako sprawdzianu dla nowych psychologów, ale nic z tym nie zrobię, albo odmówie udziału i obleję, albo będę siedział cicho i nawet jeśli nie uda mi się pomóc pacjentowi otrzymam dyplom.

Nauczyciel, czyli już doświadczony psycholog, który jest jednocześnie jednym z najlepszych terapeutów w mieście, a przy tym ogromnym chujem, który mnie nie lubi i najchętniej oblałby mnie już na pierwszym roku, zaczął przydzielać pacjentów.

- Thomas Ridgewell.

- Jestem.

- Życzę powodzenia. - Powiedział z kpiną w głosie. - Twoim pacjentem będzie...

Oby laska, oby laska, oby laska.
Powtarzałem w głowie trzymając kciuki.

- Tord Larsson.

Kurwa.

#########

Pakowałem swoje rzeczy do walizki i klnąłem pod nosem na tego dziada, który nie mógł mi odpuścić choć ten jeden ran, no po prostu nie mógł.

- Wszyscy dostali "normalnych" pacjentów, tylko nie ja. - Mamrotałem - Wiem, że ten stary dziad mnie nienawidzi, ale czemu musiał mi dać właśnie jego ?

- Aż tak go nienawidzisz ? - Spytał mój drogi współlokator Edd stojąc z puszką Coli w drzwiach do mojego pokoju.

- Najbardziej na świecie. - Przerwałem pakowanie ciuchów. - Nie mówiłem ci już o tym ?

- Nawet nie sądziłem, że znasz kogoś z psychiatryka.

- Aaa, ty mówisz o moim pacjencie. - Zaśmiałem się - Do niego nic nie mam, na razie. Jeszcze go nawet nie poznałem.

- Spoko, tylko postaraj się go bardziej nie dobić. - Zażartował.

- Nie obiecuję. - Wróciłem do walizki.

- Wyprowadzasz się ?

- Nie. Będę cię męczył przez jeszcze dłuuuugi czas.

- To po co się pakujesz ?

- Bo jak już wspomniałem wszyscy mają "normalnych" pacjentów, tylko nie ja. - Zapiąłem walizkę na zamek. - Na skraju miasta jest jeden psychiatryk zamknięty i to dosłownie. Nie będę mógł sobie pozwolić na wychowanie i wchodzenie do niego kiedy mi się zachce, bo trzymają go w sterylnej atmosferze, więc muszę się tam tak jakby wprowadzić na jakiś czas.

- Masz zamiar mieszkać z psycholami ? Tylko mi tam sam nie oszalej, bo cię do domu nie wpuszczę. - Powiedział biorąc łyk napoju.

- I tak byś mnie wpuścił. - Puściłem mu oczko. - tak poza tym nie ma tam psycholów, jest tylko ten jeden, Tord Larsson.

Tord Larsson, który musi mieć nieźle nadzianych rodziców, w końcu nie każdy jest jedynym patentem psychiatryka.
Nie ma w nim nikogo innego, no nie licząc ochrony i jakiś tam lekarzy.

Z tego co wiem nawet ten stary dziad nie mógł sobie z nim poradzić.
Więc dlaczego powierza go mi ? A no pewnie dlatego bo myśli, że zrezygnuję z testu, tym samym nie zdając szkoły, ale takiego chuja dostanie !
Uda mi się pomóc Tord'owi, albo nie.
Zdobędę ten dyplom choćby nie wiem co.
Nawet jeśli będzie to oznaczać mieszkanie w tym dziwnym miejscu przez następny pół roku.

- Szczeże mówiąc nawet nie wiem czemu go zamknęli. - Powiedziałem idąc z Edd'em do kuchni.

- Nie powinniście dostać jakiś informacji o swoich pacjentach ?

- Dostaliśmy, ale nie wiele. - Wyciągnąłem sok pomarańczowy z lodówki. - Szkoła chce byśmy sami umieli rozpoznać zakres chorób naszych pacjentów, dlatego też poza podstawowymi informacjami takimi jak wiek, imię i inne takie nic więcej o nich nie wiemy.

- A jeśli trafił ci się jakiś psychopata ? Nie boisz się ?

- Przecież właśnie z takimi ludźmi będę pracować w przyszłości.

- Nie chodzi mi o tych co mają jakieś schizy, czy coś tylko o tych co na przykład mówią do siebie, albo próbują się zabić.

- Ok, jestem na ostatnim roku, ale to nie znaczy że będą nas rzucać na głęboką wodę. Dzieciak najpewniej ma depresję i bogatych starych, który opłacili mu cały psychiatryk tylko dla niego.

- Obyś się nie mylił.

##########

10 Września
Poniedziałek.
-------------------------

Dzień w którym poznam swojego pacjenta osobiście. Czy się cieszę ?
No nie bardzo.
Przez cały tydzień praktycznie nie zmrużyłem oczu zastanawiając się jaki on jest. Czy jest miły, a może rozpieszczony. Czy dogadam się z nim i czy w ogóle będzie chciał że mną rozmawiać.
Wyjąłem kartkę z kieszeni na której są wszystkie informacje dotyczące mojego pacjenta i przestudiowałem ja poraz setny, jakby miał pokazać mi coś nowego.

Imię : Tord.
Nazwisko : Larsson.
Wiek : 16 lat.
Płeć : Chłopak.
Wzrost : 1,72.
Waga : 53 kg.
Kolor włosów : Karmelowy.
Kolor oczu : Nie podano.
Cera : Jasna.
Urodzony : 6 września.
Pochodzenie : Norwegia.
Lubi : Nie podano.
Nie lubi : Nie podano.
Należy zachować ostrożność przy : Nie podano.
Uważać na : Nie podano.
Nawyki : Nie podano.
Zakres chorób : Nie podano.
Stan psychiczny : Nie podano.
Stan fizyczny : Nie podano.
Leczony od : Nie podano
Rodzina : Nie podano.
Przyjaciele : Brak.

Zapowiada się naprawdę długa zabawa...
Szkoła zdecydowanie nie powinna robić takich testów. Wiem że chcą nas sprawdź, ale no bez przesady.
Jak ja mam mu pomóc jeśli nic o nim nie wiem ?

No cóż, w sumie na tym polega ten sprawdzian.

Mamy pokazać co potrafimy, a jednocześnie mamy nauczyć się jak zdobyć zaufanie pacjenta, jak przekonać go do mówienia o sobie, określić na co choruje, jaki jest, a przede wszystkim mamy nauczyć się radzenia sobie w trodnych sytuacjach, które mogą pojawić się podczas terapii.
Coś jak wybuchy płaczu, czy próby okaleczania się.

Dojechaliśmy na miejsce.
Wyjąłem mój bagaż z bagażnika taksówki i pewnym krokiem przeszedłem przez wielką czarną bramę, która z innych stron otoczona jest białym murem i winorośliami.
Zupełnie jak w jakimś horrorze. Już nie mogę się doczekać, aż spędzę w tym miejscu następne kilka miesięcy.

Szedłem przez betonowy szary chodnik rozglądając się po posesji.
Nawet fajnie miejsce.
Jakieś drzewa z kolorowymi liśćmi i krzaki, choć teraz to może i nawet ładnie wygląda, ale zimą musi tu być strasznie.
Niedługo przekonam się czy mam rację.

Stanąłem przed metalowymi drzwiami ośrodka psychiatrycznego i nacisnąłem na dzwonek, a po chwili usłyszałem głos z głośnika.

- Nie przyjmujemy gości. - Przewróciłem oczami.

- Nazywam się Thomas Ridgewell. Jestem nowym psychologiem Tord'a. Larssona.

Chwila ciszy i drzwi otworzyły się przede mną.
Stała w nich na oko 20 letnia dziewczyna o rudych włosach związanych w dwa warkocze, które opadały na jej ramiona. Miała jasną cerę i piegi na policzkach i nosie, a jej oczy były jasno niebieskiego koloru.
Ubrana była w czarne spodnie i niebieską koszulę z plakietką na lewej piersi. No nie powiem ma czym oddychać, if you know what I mean. 7w7
Przy pasku miała latarkę, kajdanki...ok, pistoletu się nie spodziewałem...
Od razu widać, że jest z ochrony.

- Miło mi cię poznać Thomas. Jestem Sara. Wejdź. - Ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. - Pani Karter mówiła mi o przyjęciu nowego psychologa na próbę, ale nie spodziewałam się, że bedzie taki mlody. Ile ty masz lat, co ? 15, 16 ?

- 18 - Uśmiechnąłem się zalotnie do dziewczyny.

- Tosz ty dalej dziecko jesteś ! - Zdziwiła się. - Nie powinieneś teraz, no nie wiem, grać na komputerze, albo pić piwo, jak inne osoby w twoim wieku ?

- Może, ale jeśli chce mieć dobrą przyszłość nie mogę się obijać.

- Nie chcę cię straszyć, ale jak Tord cię nie polubi to nie będziesz miał żadnej przyszłości...

Zmarszczyłem brwi. Wiem, że moja kariera zależy od tego, jak sobie z nim poradzie, ale ona powiedziała to w taki sposób jakby chodziło jej o coś więcej.
Czy ten dzieciak naprawdę jest, aż tak ciężkim przypadkiem ?

- Ej, rozchmurz się. - Położyła mi rękę na ramieniu. - Pokaże ci teraz twój pokój, a potem poznasz Tord'a osobiście.

Kiwnąłem głową na zgodę i ruszyłem za rudą dziewczyna. Wysłuchując po drodze różnych ciekawostek na jej temat.
Powiedziała mi też trochę o tym miejscu. Składa się ono z 3 pięter i piwnicy z czego to właśnie tam jest pokój Tord'a, żeby utrudnić mu ucieczkę.
Sara powiedziała mi, że odkąd tu pracuje Tord uciekł tylko raz z winy jakiegoś strażnika, który zapomniał zamknąć drzwi do jego pokoju na klucz.
Biegał bez opieki tylko przez 7 minut, ale i tak zdążył sporo na rozrabiać przez ten czas. Potłukł wszystkie szyby na 3 piętrze i zrzucił z schodów 2 osoby, a jak zapędzili go w kozi róg próbował uciec przez okno.
Właśnie dlatego przenieśli go do piwnicy.

- Oto twój pokój. - Powiedziała otwierając mi drzwi.

Bez szału, ale ujdzie.
Po lewej stronie pokoju była półka z książkami, a koło niej szafa na ubrania. Przede mną było biurko z drewnianym krzesłem i lampką nocną, oraz okno z widokiem na staw koło budynku, a po prawej stronie było jednoosobowe łóżko, a koło niego mała szafka.
W rogu pokoju był jeszcze kosz na śmieci i czarny zegarek nad drzwiami, a same ściany były w jasno szarych kolorach.
Przynajmniej dywan był niebieski.

- Tu masz klucze do pokoju. Rozpakuje się i odpocznij trochę, a ja zajrzę do ciebie za godzinę.

- Okej.

Wyszła z teraz już mojego pokoju, a ja położyłem się na łóżku.
Cała ta podróż dała mi w kość. Najchętniej poszedłbym spać i już nie wstawał, ale tak się nie da.

Wyciągnąłem komurke z kieszeni i zadzwoniłem do Edd'a i Matt'a, żeby dać im znać że dojechałem na miejsce, by nie musieli się niepotrzebnie martwić, a kiedy skończyłem z nimi gadać wziąłem się za rozpakowywanie mojej walizki.

Spodnie, bluzy i cała reszta wylądowała w szafie, laptopa na którym mam wszystko zapisywać postawiłem na biurku, a koło łóżka położyłem mój futerał z gitarą i słuchawki.

Zostało mi jeszcze trochę czasu więc położyłem się na łóżku i przyglądałem się papierowej torebce na prezenty.

Wiem, że dzieciak już miał urodziny, ale warto mieć coś od czego możnaby zacząć rozmowę, nawet jeśli tym czymś ma być spóźniony prezent od obcego mu człowieka.

.
.
.
.
.

- Gotowy ? - Spytała Sara wchodząc do pokoju.

- Jak nigdy.

Złapałem torbę i wyszedłem zamykając za sobą drzwi na klucz.
Po woli schodziliśmy po schodach, a następnie szliśmy przez długi korytarz.
Tu. jest. strasznie.
Nie dziwię się, że dzieciak ma problemy z psychiką, jeśli trzymają go w takim miejscu.

- Zanim wejdziemy, musze cię prosić o zostawienie tu wszystkiego co metalowe, ostre, czy niebezpieczne, łącznie z tą torbą.

- A to mogę zabrać ? - Spytałem wyjmując jej zawartość.

- To dla niego ?

- Tak...

- Na pewno się ucieszy, ale reszta zostaje.

Włożyłem telefon, klucze i torbę do plastikowego pudełka.

Sara wpisała kod, który kazała mi zapamiętać, bo po tygodniu będę sam przychodził do Tord'a.
Metalowe drzwi zostały otwarte.
Wszedłem do ciemnego pokoju, a za mną Sara zapalając światło.
Przede mną pojawiła się ściana zrobiona z grubej szyby z dziurami, a po drugiej stronie na podłodze zrobionej z białych materacy, z resztą tak samo jak ściany i sufity, leżał on.
Tord Larsson, ubrany w czarne dresowe spodnie i biały podkoszulek, spał zwinięty w kuleczkę nie zdając sobie sprawy z tego, że jest właśnie obserwowany.

Pierwsze co o nim pomyślałem widząc go to, to, że wcale nie wygląda na chorego psychicznie. Drogą natomiast było pytanie, dlaczego jego włosy wyglądają jakby miał rogi ?

- Tord, wstawaj. - Powiedziała dziewczyna uderzając ręką w szybę.

- hemhemm - mruknął coś pod nosem i odwrucił się na drógi bok.

- Tord, nie wygłupiaj się tylko wstawaj. Masz gościa. - Uderzyła mocniej w szybę, a dzieciak od razu podniósłem się do siadu i spojżał na mnie przez ramię swoimi szarymi oczami.

- Część. - Przywitałem się.

Tord wciąż tylko mi się przyglądał lustrując mnie wzrokiem od dołu do góry, ostatecznie zatrzymując się na moich oczach.

- Jestem Tom Ridgewell.

Podszedł do szyby i oparł się o nią swoimi rękami.
Chudy, i z tego co wiem niższy ode mnie o prawie 10 cm dzieciak cały czas patrzył w moje czarne oczy. Zahipnotyzowałem go nimi czy co ? Nie przypominam sobie bym tak umiał, więc to by było całkiem fajnie.

Już widzę co zrobiłbym z taką mocą. Najpierw-

- Co masz za plecami ? - Odezwał się przerywając tym moje fantazję.

- To, dla ciebie. - Podszedłem do małych drzwiczek w szybie i otworzyłem je wkładając do nich przedmiot. Zaraz jak zamknąłem drzwiczki Tord mógł otworzyć je po swojej stronie, zrobił to niemal natychmiast, ale nawet go nie dotknął.

Wahał się cały czas trzymając rękę nad bluzą.

- Dlaczego ? - Spytał.

- Bo miałeś urodzony. Może spóźnione, ale wszystkie najlepszego. - Powiedziałem wzruszając ramionami.

Tord złapał za swój prezent i od razu go na siebie założył.
Dobrze zrobiłem wybierając czerwoną bluzę, ale z rozmiarem się pomyliłem.
Bluza była na niego o wiele za duża. Rękawy chowały jego ręce, a dół sięgał mu niemal do kolan.

- podoba mi się. - szepnął.

- Proszę ?

- Podoba mi się ! - Krzyknął upadając na plecy i przyciskając ręce do klatki. - Dziękuję !

- N-nie ma za co.. - Powiedziałem zdziwiony reakcją Tord'a.

- Skąd wiedziałeś, że miałem urodziny ? - Spojżał na mnie. - Nawet ja nie wiedziałem, że je mam.

- Przez najbliższy czas będę twoim psychologiem, więc dowiedziałem się trochę o tobie.

Uśmiech znikł z twarzy Tord'a.
Patrzył na mnie pustym wzrokiem, ale dla mnie wyglądał teraz jakby by się czegoś wystraszył, albo raczej zawiódł na czymś.
Bez słowa wstał z podłogi i poszedł do kąta odwracając się do mnie plecami.

- Na dziś wystarczy tego zapoznawania się. - Sara złapała mnie za rękę i pociągnąła do wyjścia.

- Do jutra. - Powiedziałem do Tord'a zanim wyciągnęła mnie z pokoju.

2135
SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top