Niezapowiedziana inspekcja
################
23 Września
Niedziela
Godzina 14:24
#/Tom\#
Dam radę.
Wejdę tam i, i, i kurwa nie dam rady.
Po raz kolejny już chyba setny zatoczyłem kółko przed drzwiami do izolatki. Po o ja tu wracałem ?! Ten głupi staruch wiedział jak mnie zachęcić. Nawet, jeśli tam wejdę to nie wiem jak mam na niego spojrzeć, po tym wszystkim, nie wiem czy jestem w stanie udawać, że nic się nie stało. Złapałem głęboki oddech. Tylko spokojnie. Tord jest za szklaną szybą, nie wyjdzie stamtąd, wystarczy, że nie będę się zbliżać i nic się nie stanie. Spojżałem na swoje dłonie, lekko drżały, moje ciało też się boi tam wejść, ale muszę, muszę poznać prawdę. Jeśli mam to zrobić, to teraz, kiedy mam gdzieś tam te resztki odwagi.
Chwyciłem za klamkę i szybko otwierając drzwi wszedłem do środka.
Tord leżał pod kozetką plecami do szyby, ale odwrócił się słysząc, że ktoś wszedł.
- Toooooooooom ! - Od razu zauważył mnie i podbiegł do szyby, chwila... czy on płacze ? - Czemu mnie zostawiłeś ?!
- J-ja... - Odwróciłem od niego wzrok. - Potrzebowałem chwili dla siebie...
Nie miałem na tyle sił by na niego spojrzeć, zwłaszcza teraz, kiedy on tak wbija we mnie wzrok...
- Tord.. - Zacisnąłem ręce w pięści, chcąc zebrać w sobie jeszcze trochę odwagi. - Masz rozdwojenie jaźni ?
Kątem oka spoirzyłem w jego stronę. Przestał płakać, a zamiast tego jego twarz wyrażała sam strach i niepokój.
- Masz, prawda ?
- p-przepraszam... - Znowu zalał się łzami i opadł na kolana. - przepraszam, przepraszam, przepraszam...
- Czyli to prawda. - Lekko pokiwał głową. - czemu nie powiedziałeś ?
- n-nie chciałem... - Wbił wzrok w podłogę. - ...nie chciałem cię straszyć...
- Dlatego wolałeś ukrywać przede mną coś, co prawie mnie zabiło ?
- przepraszam ! - Wystraszony spojżał na mnie oczami pełnymi łez. - chciałem cię zabić...prawda ?
- nie... Nie ty... - Z każdą chwilą tej rozmowy czułem, jak serce mi przyspiesza. - ale teraz powiedz mi wszystko co wiesz. Nie tylko o swojej drugiej osobowości, ale o całym tym psychiatryku. Muszę poznać prawdę.
- a-ale-
- Tord, nie ma żadnego "ale". - Spojrzałem na niego z powagą. - Jeśli chcesz bym tu został, musisz powiedzieć mi prawdę, żeby nigdy więcej nie doszło, do takiej sytuacji.
Odsunąłem kawał szalika by móc pokazać mu siniaki na mojej szyi.
- j-ja ci to zrobiłem..?
Zasłoniłem szyję.
- nie chce by to się powtórzyło, dlatego powiedz mi, wszystko co wiesz.
##############
Godzina 14:53
#\Tord/#
Powiedzieć wszystko ? Co mam powiedzieć jak praktycznie sam nic nie wiem. Cały czas siedzę cicho, a on wciąż czeka i wątpię żeby odpuścił. Nie robię tego specjalnie, ja, ja po prostu nie wiem co mam mu powiedzieć ! Nie wiem, kiedy to się zaczęło, nie wiem, jak to się zaczęło, nie wiem, dlaczego to się zaczęło, nic nie wiem ! Ja tu tylko robię za obiekt testowy, nic więcej.
- co mam ci powiedzieć.. ? - Szepnąłem cicho siadając po turecku z wzrokiem wbitym w ziemię.
- Możesz zacząć od swojego drugiego "ja". Jakie ono jest ?
- moje drugie ja...- Zawacham się. - To nie jestem ja. To potwór, który tylko szuka ofiar, kogoś kogo może zabić. Nie obchodzi go kto, on chce tylko jednego...zabić.
- ma jakieś imię ? - Spytał siadając na fotelu.
- Nie wiem czy to jego imię, ale wszyscy mówią na niego Drepa. To po norwesku, oznacza zabić. On...on mnie nie lubi. Uważa, że jestem za słaby, bo nie umiałbym nikogo skrzywdzić i...ma rację... Moi rodzice też wola go bardziej odemnie, najpewniej chcieli by, by już zawsze miał nade mną kontrolę..
- Skoro jest od ciebie silniejszy, jak udaje ci się utrzymać nad nim kontrolę ?
- Nie robię tego, nie potrafię. Pokazuje się kiedy chce, a raczej, kiedy widzi okazję do zabicia kogoś... Nie mam nad nim kontroli...
Co chwila uciekałem wzrokiem na boki byle tylko nie patrzeć na niego. Może i Tom powiedział, że to nie ja go skrzywdziłem, ale nawet jeśli, to zrobiły to moje ręce, przecież mogł go zabić, chwila...
- T-Tom..- Spojrzałem na niego niepewnie. - dlaczego cię nie zabił..?
Jego twarz przybrała cień niepokoju i strachu, musiało stać się coś jeszcze, coś czego nie chce mi powiedzieć.
- Wolę o tym nie mówić...- Teraz to on znowu uciekał wzrokiem na bok. - A co do ciebie, wciąż mam wiele pytań. Dlaczego zabierają cię zawsze w nocy na badania, co każą ci tam robić i czy oni naprawdę starają ci się pomóc ?
- Nie wiem, nie wiem i nie. Nie wiem co się tam dzieję, ale wiem, że nie chcą mi pomóc bo-
Przerwałem. Czy powinienem mu o tym mówić...jeśli się dowie może mnie zostawić, ale jeśli nie powiem też mnie zostawi, nie chce go znowu stracić, nie chce być sam...
###############
Godzina 15:17
#/Tom\#
Nie odzywałem się tylko czekałem, aż będzie gotowy powiedzieć mi to co go zatrzymało. Nie robię błędu. To tak sztuczka psychologiczna, jeśli nie będę go popędzać i wypytywać zacznie odczuwać potrzebę wytłumaczenia się i prędzej czy później powie mi co chce wiedzieć, a przynajmniej taką mam nadzieję.
- Thomas... - Zdziwiłem się, kiedy poraz pierwszy użył mojego pełnego imienia. Tak poważnie próbował to powiedzieć, co zupełnie nie pasowało do jego słodkiego głosiku. - ja, wiem, że złużyłem już moje, moje życzenie... - Mówił niepewnie. - a-ale, czy mogę cię za to o coś prosić...
Widziałem jak wystraszony przed moją odpowiedzią zamyka oczy, a słowa, które wypowiadał z trudem wychodziły mu z ust. Nie powinienem się zgadzać, ale nawet jeśli to wiem, chce wiedzieć, czego może odemnie chcieć.
- możesz. - Szepnąłem uważnie obserwując każdy jego kolejny ruch.
- p-proszę, - Zawachał się. - j-ja wiem, że ze mną jest ciężko, ale... proszę zostań ze mną, nie zostawiają mnie już samego, ja nie chcę być znowu sam, nie znoszę być sam. Potrzebuje cię, potrzebuje przyjaciela, kogoś kto zostanie, nie ucieknie odemnie, tylko stanie po mojej stronie. Po prostu, bądź przy mnie, nic więcej, proszę...
Otarł cieknące łzy rękami, ale wciąż nie miał odwagi na mnie spojżeć. Może to i lepiej bo wtedy pewnie to ja uciekłbym wzrokiem. Odkąd tu wszedłem ani razu nie złapaliśmy kontaktu wzrokowego i wątpię by prędko to nastało. Nie chcę go odrzucać, nie mam powody by to robić, ale mówię tu tylko o Tord'zie, nie mogę zapominać, że to już nie jest to moje słodkie i niewinne mentalne dziecko, tylko bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć pociągając za sobą ofiary.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć mu na jego prośbę, nie teraz, kiedy nie potrafię zrozumieć, kto tak naprawdę jest tutaj tym złym. Wstałem z fotela i z spuszczoną głową podszedłem do drzwi chwytając za klamkę.
- przepraszam, ale nie mogę ci teraz dać odpowiedzi. - Wyszedłem z pokoju zamykając drzwi.
Stałem plecami zwrócony do jego izolatki i jestem pewien, że gdyby nie ta dźwiękoszczelność słyszałbym jego płacz. Nie chcąc się zbliżać do jego drugiego ja, ale tym samym ranie Tord'a, jak mam jednocześnie zbliżyć się i oddalić, od tej samej osoby ?
Włożyłem ręce do kieszeni i wolnym krokiem poszedłem do swojego pokoju. Kiedy skręcilem w ostatni korytarz zdałem sobie z czegoś sprawę. Nie wiem czy to prawda, ale chyba tylko ja nigdy nie widziałem miejsca w którym badają Tord'a. Pokoju, w którym przeprowadzają na nim te wszystkie teksty, ja nawet nie wiem gdzie on jest.
Mógłbym spytać pani Kartner czy pozwoliłaby mi asystować przy tym, ale nie, to zły pomysł. Na pewno by się nie zgodziła, a nawet bardziej pewnie zwiększyła by ochronę by mieć pewność, że nic nie zobaczę.
Za to mógłbym ich śledzić.
Czy to zły pomysł ? Tak.
Czy skończy się źle ? Zapewnia.
Powinienem to zrobić ? Nie.
Czy to zrobię ? Tak...
Ja chyba naprawde jestem idiotą, ale wygląda na to, że tym razem zamiast w psychologa pobawię się w szpiega.
###############
24 Września
Poniedziałek
Godzina 02:34
Od pół godziny czekam pod ścianą lekko wychylając się i obserwując drzwi do jego izolatki. Byłem schowany tak by nikt mnie nie zobaczył gdy przyjdzie po Tord'a. Jak na razie jest cicho i spokojnie, ale wiem że już niedługo. Za chwilę ktoś tu przyjdzie, a wtedy-
- Co ty tutaj robisz ?
Przestraszony czyimś chłodnym głosem przywarłem plecami do ściany. I wystraszony patrzyłem przed siebie. Przede mną stała jakaś kobieta. Wyglądała niczym porcelanowa lalka jasna cera i długie czarne włosy sięgające do ramion. Ubrana w czarny garnitur z czerwonym krawatem i czarne szpilki.
Przyglądała mi się, a ja jej i zdezorientowany, z pustką w głowie nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- imię, zawód i co tutaj robisz. - Patrzyła na mnie z wyższością.
- Jestem Thomas Ridgewell, jestem tu psychologiem... - Odpowiedziałem niepewnie.
- Psychologiem ? - Zdziwiła się, a ja niepewnie pokiwałem głową. - Tord'a ?
- tak... - Zlustrowała mnie wzrokiem.
- Nie powinieneś teraz czekać w sali na jego badania ?
- Ja-
- Żadnych wymówek. - Przerwała mi. - Idziemy.
Pstryknęła palcami jakbym był jakim psem na zawołanie, ale póki to ja jestem na przegranej pozycji nie będę się kłucie. Poszedłem za nią.
Zastanawiam się kim może być tą kobieta i czego może odemnie chcieć. Z jakiegoś powodu bije od niej grozą. Szliśmy wzdłuż korytarza, a ja coraz bardziej zaczynam myśleć, że idąc z nią zaraz stanie się coś złego. Nawet nie prubował rozpoczynać rozmowy, coś mi mówi, że to bardzo zły pomysł.
Po korytarzu roznosił się stukot jej obcasów, a ja ledwie nadążałem za jej szybkim tempem. Z każdą chwilą coraz bardziej czułem niepokój, a nocny nastrój nie pomagał mi się go pozbyć.
Kobieta otworzyła kluczem drzwi do jakiejś sali i weszła do środka, a ja zaraz za nią. Sala była duża, ale oddzielona przez szybę, po stronie w której my staliśmy było ciemno, a droga strona byla cała w bieli, a na środku pokoju stało metalowe krzesło z pasami, którymi można by zacisnąć ręce i nogi. Domyślam się, że to pewnie dala Tord'a...
Sam nie wiem, czy to fart, czy pech, ale wygląda na to, że ta kobieta, zaprosiła mnie do towarzyszenia jej, przy badaniach Tord'a.
Poza krzesłem niczego innego tam nie było z wyjątkiem kilka osób, a mianowicie 3 lekarzy w fartuchach lekarskich i 4 ochroniarzy. Za to ja po tej stronie stałem tylko z tą kobietą, która zdążyła już zająć miejsce na krześle i czeka najpewniej, aż przyprowadzą Tord'a.
- Wiesz, że nie powinno ci tu być, prawda ? - Spytała patrząc na mnie wilkiem.
- Kazała mi pani za sobą iść, więc myślałem-
- Nie. Moi pracownicy nie są od myślenia, tylko od wykonywania swojego zadania.
- Więc, po co mnie pani tu przyprowadziła, skoro nie powinno mnie tu być ? - Spytałem z niepokojem.
- Zobaczysz. - Odwróciła wzrok przed siebie. - A teraz usiądź. To jeszcze trochę potrwa.
Zrobiłem jak kazała i usiadłem na jedynym wolnym miejscu koło niej. Byłem cały zestresowany na samą myśl o tym co takiego chce mi pokazać, znaczy wiem, że chce bym zobaczył "badania" Tord'a, ale po co, skoro sama twierdzi, że nie powinno mnie tu być. Ta kobieta coś knuję, jestem tego pewny, pytanie tylko co ?
1747
SŁÓW
DZIĘKUJĘ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top