Dzień 2

#\Tord/#
10 Września
---------------------------

Myślałem, że będzie moim przyjacielem, że będzie chciał się ze mną bawić, rozmawiać, razem śmiać, ale jak zawsze musiałem się pomylić. Skoro ma być moim psychologiem to wie już o mnie wszystko, nigdy mnie nie polubi, a ja już nigdy nie będę mógł polubić jego.
Wszystko przez to, że jest kolejną marionetką tego okropnego budynku i tych bezdusznych kreatur.

Wstałem z swojego kącika i kolejny raz położyłem się byle gdzie, byle tylko móc się zwinąć w kuleczkę.

Chce mieć tylko przyjaciela, czy proszę o wiele ?
Przecież jestem grzeczny. Nie pyskuje, nie bije, już nawet nie próbuje uciec.
Od bardzo dawna nic nie zniszczyłem i nikogo nie zabiłem, więc dlaczego mnie nie wypuszczą, albo chociaż nie pochwalą ?
Nic tylko spać, leki, terapia, leki, spać. Czy tak ma wyglądać moje życie ? Jak tak nie chce !
Traktują mnie jak zwierzątko w klatce. Pewnie myślą sobie," Ej, przecież to tylko dziecko, po co mamy mówić mu coś czego niezrozumi. " albo " On nie ma nic do gadania, w końcu to tylko świr "

- NIE JESTEM ŚWIREM !

To oni go ze mnie zrobili. Wszystko przez nich, gdyby mnie tu nie zamknęli nigdy bym nikomu nic nie zrobił, a ludzie nie bali by się zostać moimi przyjaciółmi, miałbym przyjaciół, miałbym normalne życie, bez tych wszystkich zastrzyków i terapii.

- Po cholerę ja uciekałem z tego domu...

Aż tak mnie nie lubisz ?

- Co ? Nie, oczywiście, że cię lubię Finn, jesteś moim jedynym przyjacielem. Ja tylko mam dość, że traktują mnie jak zabawkę.

To mu to powiedz. On pomoże ci stąd uciec.

- Hahaha, wywalą go jak tego staruszka, jak tylko dowie się za dużo. - Przekręciłem się na plecy. - Moje życie jest skazane na te cztery ściany.

Raczej trzy i szybę.

- No właśnie...

#/Tom\#
11 Września
--------------------------

Było nie co po 00:00.
Nie chcę mi się spać, a raczej nie mogę zasnąć, bo wciąż zastanawiam się, czemu Tord tak nagle zmienił swoje nastawienie do mnie, kiedy powiedziałem mu, że będą jego psychologiem. Ja wiem, że może nie każdy mnie lubi, ale on jeszcze nawet nie zdążył mnie poznać.
A po jego reakcji wątpię, czy teraz będzie chciał.
Skończyłem przeglądać jakieś informacje na laptopie, a że nie chce mi się jeszcze spać to z nudów zacząłem czytać jakaś książkę.
Też nie była jakoś porywającą, ale ze wszystkich jakie były na pułkach to właśnie ta zainteresowała mnie najbardziej, szkoda, że tylko z okładki.

Wstałem by odłożyć książkę na półkę, ale niechcący potknałem się o walizkę, która zapomniałem schować. Przed upadkiem na twarz ocaliła mnie ów półka na książki, której się złapałem. Może i twarz cała, ale teraz muszę posprzątać rozsypane książki. No nic.

Zebrałem wszystkie książki z podłogi, i te które wpadły pod łóżko. Chyba żadnej nie pogubiłem. Jedna za drogą z powrotem lądowała na półce.
1,2,3,4,...dziwne, pamiętam że było ich 12, więc skąd się wzięła 13 ?

Eee, walić to pewnie źle policzyłem. Ale wygląda ciekawie. Aj, znów oceniam po okładce. Może chociaż zapoznam się z wstępem. Odwróciłem książkę i poza samym opisem historii było tam coś jeszcze. Na tyle okładki ktoś wydrapał napis "Poznaj prawdę"

Okej...to trochę straszne...Ale jakże ciekawe !

Otworzyłem książkę na pierwszej stronie i zacząłem czytać. Książka nie była gruba, a ja sam potrafię szybko czytać, więc rozdziały szybko mijały. Szczerze, nie widzę tu nic niezwykłego. Zwykła historia o chłopcu, który często kłamał, aż pewnego dnia spotkał smoka. Chciał ostrzec mieszkańców wioski, ale nikt mu nie wierzył. Zignorowali jego ostrzeżenia, a wtedy smok zaatakował i spalił wioskę. Dziwna historia, ale takie chyba sprzedają się najlepiej, a może nie. Nie jestem po studiach literackich, więc nie mogę powiedzieć.
Jedyne co zaciekawiło mnie w tej książce to słowa chłopca.

" Ty widzisz chmury, ja watę cukrową. Ty widzisz uśmiech, a ja łzy. Nic nie jest takie jakie powinno być, widzimy co chcemy. "

Normalnie uznałbym to za zwykły cytat, ale ten był inny. Pod słowami znajdowało się cieniutkie przecięcie, jakby ktoś przejechał szpilką po kartce.
Było to zdanie " Nic nie jest takie, jakie powinno być. " ale jaki ktoś miał w tym sens by to robić ? Chciał tym coś komuś przekazać, a może to tylko jakiś przypadek ?

Spojrzałem na półkę z resztą książek. Co jeśli inne książki też mogą być podkreślone. Zabrałem z półki pierwsza z brzegu i zacząłem przeglądać strony. Nie czytałem, tylko szukałem zaznaczonych słów, których nie znalazłem.
Odłożyłem laptopa na bok i zasiadłem do biura. Zapisałem zdanie z książki i zacząłem przeszukiwać kolejne, ale też nic nie znalazłem.
"Nic nie jest takie, jakie powinno być "
Powtarzałem w głowie. Kto to napisał, po co to napisał i dla kogo ?

Wystraszony podskoczyłem na krześle słysząc pukanie do drzwi.

- Thomas ? Wstałeś już ?

Wstałem ? Przecież jest środek nocy. Spojżałem na zegarek. No ładnie, nawet nie wiem, kiedy minęło tyle godzin. Wstałem z biurka i poszedłem otworzyć drzwi.

- Dzień dobry. - Przywitałem się z Sarą

- Tobie również. Widzę, że już jesteś gotowy na poranną sesje z Tord'em.

- Tak. - Skłamałem. Przecież nie powiem jej, że zarwałem całą noc.

- To super. Trzymaj, to dla ciebie. - Sara podała mi notes w miękkiej oprawce i zwykły ołówek. - Na tym będziesz mógł zapisywać swoje myśli na temat Tord'a.

- Czy jest coś, co powinienem o nim wiedzieć za nim zacznę go leczyć ?

- Hmmmm, O ! Nigdy, prze nigdy nie mów mu, że jesteś jego przyjacielem.

Zaśmiałem się.

- To jak mam zyskać jego zaufanie ?

- Nie wiem. Ja tylko mówię, co będzie lepsze dla twojego zdrowia.

- Skoro tak..a powiesz dlaczego nie mogę mu tego powiedzieć ?

- Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć. - Powiedziała z taką powagą w głosie, że tym razem postanowiłem nie drążyć tematu.

Zamknąłem drzwi na kluczyk i poszedłem za Sarą. Wciąż jeszcze nie znam do końca tego budynku, ale pamiętam, że do piwnicy to nie w tą stronę.

- Gdzie idziemy ? - Spytałem.

- Na stołówkę. - Zachichotała. - Nie mów mi, że chciałeś iść do niego bez śniadania.

Na jej słowa od razu zaburczało mi w brzuchu. Czasem zdarza mi się zapomnieć o jedzeniu, ale co ma na to poradzę, jak mam w głowie masę pytań bez odpowiedzi, które aż proszą się o rozwiązanie.

- Poza tym muszę nauczyć cię jak radzić sobie z Tord'em, podczas pory karmienia.

- Też jest na stolice ?

- Nie, ale stąd zabieramy jego porcję. Będziesz musiał go karmić, a to nie będzie łatwe, zwłaszcza że będzie pod wpływem gazu uspokajającego.

- Nie może sam jeść ?

- Nie. Gdy po raz pierwszy tu trafił prubował pociąć się łyżeczką. Co prawda nic mu się nie stało, ale wolimy nie ryzykować, co by było, gdyby rozbił talerz, albo złapał za nóż.

- Tak z ciekawości, ile on już się leczy ?

- Nie wiem. - Nie wiesz, czy może nie chcesz powiedzieć ?

Dotarliśmy na miejsce.
Zabrałem talerz i spojżałem na tak zwany szwedzki stół. Radość w sercu jak nie spa tej ziemi gdy zobaczyłem że mają tu tosty ! Zabrałem 3 oraz jabłko i butelkę z wodą. Usiadłem na jakimś wolnym miejscu, a Sara koło mnie z swoją sałatką.
Dziewczyna wciąż do mnie mówiła o jakiś pierdołach, ale nie przeszkadzało mi to. Dobrze mieć kogoś z kim można porozmawiać.
Nie bardzo rozgladalem się po stołówce, ale i tak zauważyłem że w tym szpitalu jest naprawdę mało ludzi, albo wszyscy jeszcze śpią, w końcu dopiero 7 rano.
Ahhhh, też bym sobie teraz posłał, zarywanie nocki nie było dobrym pomysłem, w sumie nie było żadnym, jakby nie patrzeć też nie wiedziałem, że do tego dojdzie.
Po skończeniu posiłku odnieśliśmy talerze do okienka i odebraliśmy jedzenie dla Tord'a.

- On zawsze to je ? - Spytałem patrząc na misję z jakąś białą kaszką, jak dla dzieci.

- To najbezpieczniejszy posiłek jaki moglibyśmy mu podać.

- Czyli nie jest to coś, co sam chciałby jeść ?

- Najważniejsze by nie umarł z głodu.

- Jasne. - Odpowiedziałem lekko zirytowany.

Mam nadzieję, że to coś ma przynajmniej jakiś smak...

Z miska w rękach zszedłem za Sarą do piwnicy. Otworzyła mi drzwi i wpóściła do środka. Od razu zauważyłem Tord'a, który miał nie obecny wyraz twarzy i lekko kiwał głową na boki.
Musieli mu już napuścić gaz uspokajający do środka.
Ucieszyło mnie za to, to że po mimo tego iż wyglądał jakby się na mnie za coś obraził wciąż miał na sobie tą czerwoną bluzę.

- Połż miskę na ziemi i chodź. - Otworzyła drzwi i wszedłem do środka z kaftanem bezpieczeństwa. - Nauczę cię jak się go zakłada.

- Nie będzie takiej potrzeby. Uczyłem się tego w szkołę.

Zabrałem kaftan z jej ręki i szybko założyłem go na Rogacza.

- Powiesz mi tylko po co, skoro i tak jest już na haju ?

- Na wypadek jakby gaz nie działał, albo przestał działać. Też nigdy nie wiadomo czy gaz w ogóle został wpuszczony, w końcu robią to maszyny o wyznaczonej porze, ale wiesz jak to jest z maszynami. Zawsze jakaś nawali i tyle z bezpieczeństwa.

Wróciłem po miskę i usiadłem koło Tord'a, który wciąż lekko kiwał się na boki. W tym momencie naprawde wyglądał jakby był chory psychicznie. Nie obecny wzrok lekko rozchylone usta i jeszcze ten kaftan.
Włożyłem mu pierwszą łyżeczek do ust, a kiedy połknął wsadziłem kolejną i tak, aż miska nie została pusta. Zdjąłem z niego kaftan i oddałem w ręce Sary.

Czułem się trochę jak mama karmiąca swoje dziecko, które jeszcze samo nie potrafi jeść. To było, naprawdę ciekawie doświadczenie.
Wyszliśmy z w sumie nie wiem jak na to mówić bo z jednej strony jest to jego pokoju, ale bardziej wygląda mi to na cele, więc chyba tak też będę na to mówił.
A więc, wyszliśmy z jego celi, a Sara zamknęła za nami drzwi. Usiadłem na podłodze i przyglądałem się przez szybę jego nie obecnej twarzyczce, która po woli nabierała rozmówców, a usta wykrzywiły w lekki uśmiech. Uroczo.

- Za około godzinę gaz powinien z niego zejść, więc będziesz mógł rozpocząć terapię. Zostawię cię z nim teraz samego, a kiedy uznasz że na dziś już wystarczy możesz po prostu wyjść. Zasady są proste nie otwierasz tych drzwi. - Pokazała palcem na szklane drzwi. - I postaraj się go nie denerwować.

- Okej.

Sara zabrała miskę i wyszła z pokoju. Mam niecałą godzinę żeby wymyślić, jak poprowadzić naszą rozmowę. Od czego zacząć. Zapytać o rodzinę, o samopoczucie czy może od razu o problemy ?
Nie, najpierw muszę zyskać jakoś jego zaufanie, tylko jak to zrobić, jednocześnie nie mogąc zostać jego przyjacielem ?
A może by tak, zostać jego przyjacielem, tylko nie mówić mu o tym i za każdym razem gdy się spyta, on albo ktoś inny odpowiadać po prostu, że nie jest moim przyjacielem.
Pfff, to głupie i nawet nie wiem czy za działa, ale to mój jedyny pomysł więc nie zaszkodzi spróbować.

Z nudów wyciągnąłem notatnik, i ołówek i zacząłem coś bazgrolić. Jakieś gwiazdki, kwiatki, a ostatecznie, nawet nie wiem kiedy narysowałem Tord'a siedzącego na księżycu. Będzie lepiej jeśli tego nie zobaczy. Wyrwałem kartkę i złożyłem ją w rękach na pół, po czym schowałem do kieszeni spodni.

- heeeeeeejjjj~ Podniosłem wzrok na Tord'a.

Wciąż miał rozmazany wzrok i ledwo trzymał się na nogach.

- Część, jak się spało ? - Uśmiechnąłem się do niego.

- Leeeepiej niż tobie ~ Zaśmiał się. - Mogę spać z tobą, jeśli nie możesz zasnąć. - Upadł na kolana i oparł sie policzkiem o szybę.

- Dobrze się czujesz ?

- Zaraz mi przejdzie. Muszę to tylko rozchodzić.

Zjechał na podłogę i zaczął się po niej turlać.

- Toooooooo, czemu nie spałeś ?

- Skąd wiesz że nie spałem ? - Mimo wolnie uśmiechnąłem się widząc jego wygibasy na podłodze.

- Masz podkrążone oczy. - Usiadł pod szybą. - Już mi przeszło. Więc, co robiłeś w nocy ?

- Zaczynałem się w jedynej książce.

- Hiiiiiiiii, umiesz czytać ! - Ucieszył się.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i po kręciłem głową na boki. Żeby tak się tym ekscytować. Dziwny dzieciak, no ale w końcu z jakiegoś powodu trafił do psychiatryka.

- Poczytasz mi kiedyś ?! - Zapytał przyciskając twarz do szyby.

- A sam sobie nie możesz ?

- nie dadzą mi książki... - posmutniał oddalając się od szyby. - Poza tym, nie umiem czytać.

- Jak to nie umiesz ? Masz 16 lat, powinieneś znaczy alfabet.

- Znam ! - Oburzył się. - A B C D E G K O R T X ! - Wyrecytował. Kilku krotnie za mrugnąłem oczami i wziąłem głęboki wdech.

- Pogubiłeś parę liter...

- Nie prawda ! To jest alfabet !

- Alfabet ma 32 litery, twój chyba nawet 10 nie miał...

- To nie duża różnica ! Czepiasz się szczegółów. - Odwrócił się obrażony.

- Ten szczegół to 22 litery.

- No mówiłem, że to nie dużo !

- Ej, Tord. - Odwrócił się do mnie, wciąż z obrażoną miną.

- Co ?

- Powiedz, ile to 2+2 ?

- Pfff, przecież każdy wie, że 4.

- A 7+6 ? - Zaczął liczyć na palcach.

- Więcej niż 10 palców. - Wystawił przed siebie otwarte dłonie.

O masz ci los. Dzieciak, dosłownie jest dzieciakiem. Jego poziom sięga max 1 klasy podstawowej. Jak nic długo już go tu trzymają, ale żeby nie zapewnić mu jakiegoś wykrzywienia, nie mówię o fizyce, czy chemia, ale o czytaniu i liczeniu. Pisać zgaduje też nie umie...

- Wiesz co. - Spojżał na mnie nie pewnie. - Chętnie ci poczytam.

- Jeeeeeeeeej !!

Znów zaczął tarzać się po podłodze, ale tym razem z szczęścia.
Zapowiada się długie i ciekawe pół roku...

2112
SŁÓW



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top