4. Godzicie się (RAPHAEL)

Od dwóch tygodni unikam Raphaela jak ognia. Zresztą i tak nie wychodzę z mojego pokoju. Staje się wrakiem wampira... już prawie nie żyje oprócz tego ze naprawdę nie żyje..
Nie piję, nie wychodzę nigdzie. Po prostu nic.
- (Y/n) chodź tu w tej chwili!
- Nie ciociu proszę nie karz mi tam iść!
- W tej chwili widzę Cię na dole! Masz gościa!
- Jak to Raphael to powiedz że co zabije jeżeli zaraz nie wyjdzie!
- Nie to nie Raphael! Na dół!
- Już!
Zeszłam nie chętnie po schodach i ujrzałam Lily. Przewrociłam oczami i spojrzałam na nią z politowaniem.
- Czego chcesz?
- Ja...
- Tak ty przespalaś się z Raphaelem a teraz wypierdalaj!
- Ale to nie...
Nie dokończyła bo wszedł on.
- Ja pierdziele! Czego Wy ode mnie chcecie?!
Raphael już chciał coś powiedzieć ale zdzira Lily była szybsza.
- Ja mu dosypalam coś takiego jak narkotyk tylko ze mocniejsze! No i sie z nim przespalam ale on nie wiedział co robi.
W tym momencie nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią. Rozdrapałam jej policzek ale on skutecznie mnie odciągnął. A Lily wypierdzielił za drzwi.
Wtuliłam się w niego, tak bardzo mi tego brakowało.
- Kocham Cię (Y/n).
- Ja Ciebie też.

***
6 komentarzy i lecę z następną preferecją!
☆PH☆

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top