{Wasze pierwsze spotkanie}-2
{Shu Sakamaki}
Byłaś w szkole. Właśnie zmierzałaś pod salę muzyczną. Szłaś schodami na piętro. Na parapecie przy oknie drzemał blondyn, z odtwarzaczem MP3 owiniętym wokół szyi i słuchawkami w uszach. Wyglądał tak słodko, zawsze pociagały cię kolczyki u chłopaków, a on tak owe posiadał. Musiałaś mu zrobić zdjęcie. Wyjęłaś telefon i włączyłaś aparat. Już miałaś wykonać zdjęcie, kiedy blondyn wyrwał ci użądzenie z ręki.
- (T.I). Nie ładnie to tak robić zdjęcia innym.
- Z kąd znasz moje imie?- zapytałaś
- Piękna, ja wiem wszystko - zarumieniłaś się słysząc określenie skierowane do twojej osoby
- A jak ty właściwie masz na imie? -zapytałaś
- Jestem Shu Sakamaki piękna (T.I)- uśmiechnął się nonszalancko, na co się zarumieniłaś - może chcesz iść ze mną do sali muzycznej?
- Właśnie tam zmierzałam- uśmiechnęłaś się
- Wiem to piękna - uśmiechnął się do ciebie, wziął pod rękę i ruszyliście do sali muzycznej
{Laito Sakamaki} (No to będzie ciekawie {Tak jestem bardziej zboczona)
Byłaś na zakupach. Postanowiłaś wstąpić na kawę do kawiarenki znajdującej się w galerii. Zamówiłaś, swój napój i zaczęłaś kierować się do stolika. Niestety nie było dane ci do niego dotrzeć. Ktoś na ciebie wpadł i wylał na ciebie kawę. Był to chłopak o rudych włosach. Na głowie miał kapelusz, a na jego twarzy widniał zboczony uśmieszek.
- Bitch-chan masz piękną figurę, zwłaszcza w mokrych ubraniach - zaczął poruszać brwiami w dwuznaczny sposób, po czym zaczął gapić się na twój biust przez teraz prześwitująca już koszulę, przyklejoną do twojego ciała
- Ty idioto, jestem cała mokra przez ciebie! - wybuchłaś i przywaliłaś mu w twarz
- Oj Bitch-chan, wiem jak działam na kobiety i nie musisz mi o tym przypominać. - znów zaczął poruszać brwiami, co zaczęło cię już denerwować
- (T.I), mam na imię (T.I)! I nie jestem mokra, przez twój "wdzięk" - zrobiłaś cudzusłów palcami - to raczej przez to, że wylałeś na mnie kawe mrożoną! Debilu!
-Oj (T.I), jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, to mogę kupić ci nowe ubrania.
- Okej, jestem za. Chodźmy. - rozkazałaś. Poszliście do twoich ulubionych sklepów. Zaszalałaś, bo płacił ten debil, którego imienia nie znałaś.
- Jak ty właściwie masz na imię, debilu? -zapytałaś
- Jestem. Laito Sakamaki, Bitch-chan- kupiliście już wszystko co chciałaś, wyszłaś z ostatniego sklepu i miałaś iść do toalety się przebrać, ale Laito miał inny plan.
- Bitch-chan nie kupiłaś jeszcze jednej rzeczy - odezwał się zielonooki
- Czego? - zapytałaś, byłaś pewna,że wszystko masz
- Chodź za mną- mimo, że miałaś wątpliwości, to poszłaś za chłopakiem, a ten zaprowadził cię do sklepu z bielizną i zaczął wybierać dla ciebie bieliznę. Z łatwością też odgadł twój rozmiar. Chłopak miał rację, jedyne czego nie miałaś, to była bielizna. Ta którą miałaśna sobie, była cała mokra od kawy. Chłopak wybrał ci trzy zestawy i od razu ruszył do kasy. Zapłacił i wręczył ci następną siatkę. Wzięłaś ją i skierowałaś się do toalety, aby się przebrać, ku twojemu zaskoczeniu chłopak ruszył z tobą.
- Laito, mogę wuedzieć co ty robisz?
- Jak to co Bitch-chan idę za tobą, coś muszę mieć z tego, że chodziłem z tobą po tych sklepach i straaciłem tyle kasy. - uśmiechnął się tym swoim zboczonym uśmieszku
- O nie nie dam ci się podglądać, możesz jedynie poczekać pod drzwiami.
-Okej Bitch-chanka - weszłś do toalety, nie zauważyłaś, jak chłopak wchodzi chwilę po tobie, tak żebyś go nie zobaczyła. Skierowałaś się do jednej z kabin, po czy zamknęłaś ją i zaczęłaś się przebierać. Właśnie skończyłaś się przebierać i sięgałaś po buty, ale coś ci przeszkodziło, a raczej ktoś. Spod drzwi wyłaniała się głowa Laito. Zielonooki widział cię cały czas. Czujesz, że twoje policzki płoną, dlatego zbierasz rzeczy i wybiegasz z łazięki z płaczem.
{Subaru Sakamaki}
Byłaś w sklepie budowlanym, po farbę do ścian. Robiłaś remont, ale nadal nie wiedziałaś jaki kolor będą miały ściany. Oj, to będą długie zakupy. Weszłaś do alejki z farbami, zastanawiałaś się chwilę sama, już miałaś prosić jakiegoś praciwnika, żeby ci pomógł, a ten pojawił się z nikąd przed tobą.
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc? -zapytał chłopak i białych włosach i czerwonych oczach, które bardzo ci się spodobały
- Jaka pani, (T.I) jestem - uśmiehnęłaś się i podałaś chłopakowi rękę
- Ja jestem Subaru Sakamaki - odwzajemnił gest - więc (T.I) w czym mogę pomóc? - zapytał ponownie
- Przyszłam kupić farbę, sęk w tym, że nie mam zielonego pojęcia jaki kolor bym chciała - wzruszyłaś ramionami
- No okej, jaki jest twój ulubiony kolor?
- Hmm...czerwony, szary i czarny
- A jakiego koloru masz meble?
- Biały -odpowiedziałaś dziwnie zakłopotana
- No to widzisz te kolory idealnie do siebie pasują - odpowiedział
- No nie wiem, a to nie za dużo kolorów?- zapytałaś
- Nie wydaje mi się -odpowiadział
- No okej, tylko żeby te kolory były takie żywe, a nie przygaszone
- Nie ma sprawy, chodź wybierzesz odcienie - ruszyłaś za chłopakiem, po chwili staliście przy tablicy z kolorami farb.
- Wybieraj - powiadział.
- A może ten? - zastanawiałaś się od 15 minut nad kolorem czerwonym, widziałaś, że chłopak zaczyna się niecierpliwić. Po kolejnych 10 minutach usłyszałaś za sobą dźwięk rozwanalej ściany. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Subaru z ręką w ścianie.
- Wiesz co ja jednak wezmę ten odcień- uśmiechnęłaś się słabo. Chłopak wziął odpowiednią puszkę z farbą i z uśmiechem ruszył w stronę kasy.
{Yuma Mukami}
Poszłaś do warzywniaka, po warzywa, na zupę warzywną, którą szczerze uwielbiałaś. Weszłaś do środka, przywitałaś się ze sprzedawczynią i ruszyłaś ku pułką z warzywami. Regał był dwustronny, tak, że sprzedawczyni nie widziała co działo się po drugiej stronie. Ty właśnie się tam kierowałaś. Oprócz ciebie był tam bardzo wysoki chłopak. Jego włosy były koloru ciemnego blondu, a oczy były brązowe. Zaczęłaś się śmiać, kiedy zobaczyłaś co chłopak robi.
- Możesz zostawić mi trochę tych pomidorków? - zapytałaś chłopaka, który wyjadał pomidorki. Chłopak uśmiechnął się z buzią pełną pomidorków. - umówmy się tak, jeśli się podzielisz, to nie powiem nic sprzedawczyni, co ty na to?- zaptałaś
- Mi pasuje - odpowiedział - jestem Yuma Mukami, a ty?
- Jestem (T.I) -odpowiedziałś. Po czym zabrałaś się za jedzenie pomidorków, które były pyszne.
{Azusa Mukami}
Robiłaś projekt, na temat żyletek (Tak na temat żyletek, wybaczcie, ale nie mam pomysłu na preferencję Azusy :-( :-( :-( ) Dlatego wybrałaś się do najbliższej pasmanterii. Spokojnym krokiem wkroczyłaś w świat zabójców (XD czego ja się naćpałam?). Za ladą stał chłopak w berecie, jego czy były morsko-szare oraz nieobecne a włosy także pokrywał dość morski, piękny kolor z odcieniem szarego. Jego twarz wyglądała dziwnie, niby się uśmiechał, niby nie. Postanowiłaś szybko zrobić zakupy i wyjść.
- Dzień dobry, chciałam kupić paczkę żyletek - uśmiechnęłaś się słabo
- Dzień...dobry...oczywiście...już... podaję - i znowu obdarzył cię tym uśmiechem, podszedł do jednej z półek i wyciągnął rękę na jedną z wyższych szafek, co pozwoliło odsłonić jego zabandażowane ręce. Ciął się i to mocno, na pewno nie żyletką. To jeszcze bardziej cię wystraszyło. Chciałaś jak najszybciej z tąd wyjść.
- Proszę...- podał ci opakowanie żyletek- powiedz...jak...masz...na... imię? - i znowu ten uśmiech. Chwilę się zastanowiłaś po czym odparłaś
- Jestem (T.I) - uśmiechnęłaś się słabo - a ty?
- Ja...jestem...Azusa...Mukami -odpowiedział
- Dobrze Azusa, dziękuję ci za żyletki. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedziałaś, choć tak na prawdę w głębi duszy wiedziałaś, że obawiasz się następnego spotkania - Pa, do zobaczenia - uśmiechnęłaś się
- Do...zobaczenia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top