Jak się poznaliście? (cz.2 )

Szybka Informacja:
•I.T.P - Imię twojej przyjaciółki
•T. I - Twoje imię (skrócone)
• T.N- twoje nazwisko
• T. K. W- twój kolor włosów
• T. K. S - twój kolor sķóry
T. K.O - twój kolor oczu
• T.P.I - Twoje pełne imię (np. Alexandra - Alex)

Magnus

Z samego rana otrzymałaś sms-a od swojej przyjaciółki Catariny, abyście natychmiast spotkały się pod wskazanym adresem i błagała Cię byś nie zadawała żadnych pytań, ponieważ ona nie ma siły by tłumaczyć to przez telefon.

Ty nie miałaś i tak nic lepszego do roboty dlatego od razu po śniadaniu udałaś się na spotkanie z czarownicą.

Wraz z Catariną znacie się z czasów początków średniowiecza i od tamtej pory śmiało możecie nazywać się najlepszymi przyjaciółkami.

Kiedy dotarłaś na miejsce, zapukałaś do drzwi.

Chwilę później Catarina otworzyła ci drzwi z uśmiechem na ustach.

- Dzięki Ci [T.I] że przyszłaś. - powiedziała czarownica wypuszczając Cię do domu, który na bank nie należał do kobiety.

- Nie ma problemu. Co się stało? - zapytałaś kobietę na co ta westchnęła zrezygnowana.

- Potrzebujemy twojej pomocy. Muszę rzucić bardzo potężne zaklęcie, do ktorego potrzebna jest moc trzech czarnoksiężników.- powiedziała Catarina, a Ty delikatnie spojrzałaś zza przyjaciółkę.

Na fotelu zapewne siedział właściciel mieszkania. Młodo wyglądający azjata ubrany w modne i niezwykle drogie ciuchu trzymający w lewej dłoni kieliszek z jakąś bezbarwną substancją, zaś prawą głaskał ślicznego kota.

Azjata wpatrywał się w Ciebie z zainteresowaniem, przez co Ty poczułaś się niekomfortowo.

- No dobrze, Cat. Pomogę Ci.- powiedziałaś zwracając się do przyjaciółki na co ta uśmiechnęła się z wdzięcznością.

Powoli wraz z czarownicą podeszłaś do nieznajomego gotowa na to co ma kilka chwil nadejść.

- [T.I] poznaj proszę Magnus'a Bane'a. Magnus'ie poznaj proszę moją przyjaciółkę od czasów średniowiecza. [T.I] [T.N]. - powiedziała Catarina na co czarnoksiężnik wstał z fotela na którym siedział odkładając delikatnie kota, po czym z uśmiechem ujął twą dłoń i niczym dżentelmen ucałował jej wierzch.

Byłaś w szoku. Dużo słyszałaś o słynnym czarnoksiężniku Brooklynu- Magnus'ie Bane i nigdy nie sądziłaś iż poznasz go kiedyś osobiście. Szanowałaś wielu potężnych czarnoksiężników i zawsze chciałaś móc poznać jednego z tych potężnieszych.

- Bardzo miło mi Cię poznać, [T.I]. - powiedział Magnus patrząc w twoje [T.K.O] oczy z tajemniczym błyskiem w oku.

- Wzajemnie, panie Ba...

- Proszę mów mi Magnus. Przyjaciele Catariny są również moimi przyjaciółmi.- powiedział czarnoksiężnik przerywając twoją wypowiedź, sekundę później dodając.

- No dobrze drogie Panie to więc zacznijmy już czarować. Potem gdy skończymy napijemy się.

Rafael

- Simon, idioto gdzie Ty do diabła jesteś? - zapytałaś cicho samą siebie stojąc pod wyjściem z klubu "Pandemonium" .

Dzisiaj są osiemnaste urodziny Twojego brata Simon'a i chciałaś zrobić mu niespodziankę i zabrać Go do klubu, aby się "rozerwał".

Twoja mama zgodziła się na to pomimo iż była bardzo prze wrażliwiona względem Twojego brata podobnie jak twoja siostra Rebeka.

Nie wiedziałaś czemu tak jest, ale w sumie mało Cię to interesowało.  Byłaś na obecną chwilę wściekła... wręcz wkurwiona mówiąc wulgarnie.

Na zegarze jest grubo po północy, a mieliście wrócić do domu o przed dwudziestą czwartą.

Simon obiecał spotkać się z Tobą przy wyjściu z Pandemonium o ustalonej przez was wspólnie godzinie, ale jak widać twój braciszek do teraz nie pojawił się w umówionym przez was miejscu.

- Zabiję Go, normalnie. Własnoręcznie go zabije i rozpuszczę jego ciało i kości w jakimś mocnym kwasie. - warknęłaś wściekła rozmyślając morderstwo młodszego brata.

W pewnej chwili zobaczyłaś Simon'a. Stał chwiejnie na nogach przy jakimś mężczyźnie o trupiobladej cerze i coś mówił.

Podeszłaś do brata szybko, po czym chwyciłaś go za rękę.

- Simon, chodź. Mieliśmy wrócić do domu i oglądać twój ulubiony film.- powiedziałaś do osiemnastolatka ukrywając złość.

- Nigdzie nie idę, sister... jestem pełnoletni...i robię co chce... Kiedy chcę... i z kim chce...- powiedział młody Lewis z bananem na twarzy wyszarpując rękę z Twojego uścisku.

- Młody lepiej pójdź z siostrą. Trochę się chwiejesz.- powiedział mężczyzna, z którym rozmawiał twój brat.

- Nie chcę...- w tym momencie Lewis prawie zaliczył zgona z podłogą gdyby nie szybki refleks nieznajomego.

- Jesteście samochodem?- zapytał nieznajomy na co Ty kiwnelaś twierdząco głową, po czym wraz z nieznajomym wyprowadziłaś pijanego brata na zewnątrz klubu.

Wspólnie zapakowaliście Simon'a do Twojego samochodu na tylnie siedzenie i zapieliście go na trzy pasy, aby osiemnastolatek nie uciekł wam przez szybę lub okno.

- Dziękuję za pomoc.- powiedziałaś do nieznajomego, na co ten uśmiechnął się delikatnie.

- Nie ma problemu. Tak wogóle jestem Rafael Santiago.- powiedział mężczyzna, podając ci dłoń, która Ty uscisnęłaś mówiąc.

- [T.I] Lewis. Miło mi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top