- 8 -
Jimin najbardziej lubił Chivas Regal, ale kiedy dopadł się do barku, odkrył, że trunku zostało na dwa, może trzy drinki. Kiedy ta szkocka się skończyła, otworzył drugą. Miał w szafce Buchanansa, ale to był dość drogi prezent, więc postanowił zostawić go na następny raz. Nie znał Jeongguka na tyle dobrze, by polać mu coś, co leżakuje dwanaście lat, więc wyjął w końcu Walkera, który też przecież nie był aż taki zły, szczególnie po kilku dolewkach. Red Label wchodził im aż za dobrze i po dawce alkoholu rozcieńczonej colą obaj poczuli się o niebo lepiej, choć wcześniej przecież zdążyli się na siebie wkurzyć. I pobić, ale to jeszcze wcześniej. Gdyby nie ból wargi i ciągle kapiąca z niej krew, Jimin po trzecim polaniu, zapomniałby o tym incydencie.
Z telewizora leciała muzyka z jakiegoś programu muzycznego, ale młodszy alfa szybko znudził się k–popowymi idolami i pogrzebał chwilę w sprzęcie, by w końcu dopaść Spotify. Jimin miał gdzieś, co zaraz poleci z głośników. W jego mieszkaniu mógłby rozbrzmieć teraz ciężki metal, hymn jakiejś unii, czy Taylor Swift, a on i tak bardziej zainteresowany byłby ponownym zobaczeniem dna swojej szklanki.
Od alkoholu było im gorąco, a dodatkowo ich zapachy mieszały się w powietrzu i otwarte na oścież dwa okna nie dawały rady tego wierzyć.
– To jakiś absurd – mruknął Jimin, a wtedy Jeongguk spojrzał na niego zdezorientowany. – Twój zapach. Jak byłeś tu pierwszy raz, to wyczułem cię już w przedpokoju.
– Mam mocny zapach, bo jest wyjątkowy i się przebija przez te wszystkie owoce i dziwne mieszanki.
– Udusić się można – powiedział starszy i wstał z fotela, jednocześnie czując, jak w jego głowie zaczyna szumieć. Wyszedł na balkon, by odetchnąć, ale młodszy zaraz wyszedł za nim. Jemu chyba też powoli udzielał się Walker.
Zapalili, a potem chwilę posiedzieli w ciszy i wrócili do środka. Jimin polał im kolejną porcję whisky i dorzucił do szklanek kilka kostek lodu.
– Niezły z ciebie zawodnik, hyung – przyznał młodszy, krzywiąc się lekko po wzięciu łyka. – Jestem barmanem, a chyba bardziej mnie pali gardło od ciebie.
– Pali cię gardło?
Jeongguk zaśmiał się i wygodniej rozsiadł na sofie. Alkohol sprawił, że zaczął czuć się jak u siebie. Jimin nie zwrócił nawet uwagi, gdy ten znów zaczął rządzić się pilotem, chcąc przełączyć playlistę. Gdyby był trzeźwy, na pewno powiedziałby coś o manierach. Teraz miał to gdzieś.
– No czasami od picia piecze gardło.
– Chyba takich gówniarzy jak ty – odparł starszy, po chwili jednak żałując, że znów dał się ponieść. – Nie mogę się odzwyczaić od mówienia do ciebie „gówniarz" – przyznał i obaj się zaśmiali. – Ale się postaram.
– Byłoby miło, gdybyś mówił mi po prostu po imieniu, hyung.
Jimin kiwnął głową i wlepił wzrok w szklany stolik przed sobą. Walało się po nim kilka obcych rzeczy: telefon Jeongguka, jego klucze, papierosy i paczka gum do żucia. Obok tego stały dwa drinki z powoli topniejącymi kostkami lodu. Pomyślał, że jeszcze niedawno wkurzał się, że ten stolik był ulubionym miejscem do trzymania nóg dla Haerin. Rozsiadała się z telefonem, albo jakimś czasopismem modowym na sofie i kładła tu nogi.
– Dlaczego akurat teraz o niej myślę? – zapytał sam siebie, zapominając na chwilę, że nie jest w pokoju sam.
– Pokłóciliście się dziś? – dopytał młodszy, który był ciekawy już od momentu, kiedy Jimin wrócił z jego telefonem. Nie pytał wcześniej, bo nie wypadało, ale po kilku głębszych rozwiązywały się języki i każdy stawał się jakby odważniejszy.
– Przyznałem się, że wiem o tym, że mnie okłamała. Powiedziałem to, bo jakoś musiałem sprawić, by wpuściła mnie do mieszkania. Gdyby nie to, nie dowiedziałaby się, że wiem.
– Skoro wcześniej wiedziałeś, że cię w czymś oszukała, czemu dopiero teraz jej powiedziałeś?
– Mówię ci, że musiałem coś jej wcisnąć, żeby wpuściła mnie do...
– Nie – przerwał mu młodszy, chwytając znów za szklankę z trunkiem. Jimin spojrzał na niego i dostrzegł chyba pierwszy raz prawdziwą powagę na jego twarzy, zamiast głupkowatego uśmieszku, czy szyderczej miny, która wyrażała tylko arogancję. – W sensie... czemu nie powiedziałeś jej wcześniej? W sensie, że dopiero dziś, a nie na przykład, gdy to odkryłeś?
– Bo i tak było za późno, by cokolwiek ratować – odparł, a młodszy pociągnął temat.
– To było coś ważnego? To kłamstwo.
– Tak. To było... to było dla nas wtedy ważne.
Jeongguk kiwnął głową. Jimin oparł się o oparcie sofy i wtedy dopiero doszło do niego, że zanim wyszli na balkon zapalić, siedział na fotelu. Tak naturalnie zbliżył się do chłopaka przez samą zmianę miejsca, a przecież dopiero co narzekał na jego mocny zapach. Z te odległości czuł paczulę intensywniej. Jego opium na pewno też drażniło nos drugiego alfy.
– Słuchaj – westchnął Jeongguk, odchrząkając po chwili. – Nie mam prawa ci czegokolwiek zakazywać ani nic. Prawie cię nie znam. Jesteś tylko dziwnym kolesiem, który bardzo nie chce, by jego była żona miała dobre ruchanie, ale... Nie uważasz, że robiąc jej na złość, pogarszasz tylko sprawę? W ten sposób nie pójdziesz dalej. No wiesz, każdy kiedyś chyba musi zapomnieć o tym, co udało mu się w przeszłości spierdolić i ruszyć naprzód. Kurwa... zabrzmiało dość sztywno, jak cytat Paulo Coelho czy coś, ale no wiesz, o co mi chodzi, nie?
– To tak działa tylko w filmach. W prawdziwym życiu sprawy są zawsze bardziej skomplikowane.
– Czyli chcesz jej zrobić na złość, bo kiedyś cię okłamała?
Jimin zaśmiał się, czując, jak wzbiera się w nim złość. Jeongguk wyczuł to i momentalnie się wycofał.
– Nie chciałem cię urazić, hyung.
– Parę godzin temu zasadziłeś mi pięścią prosto w twarz, a teraz nie chcesz mnie urazić?
Znów się zaśmiali. Przez chwilę się nie odzywali. Dopili drinki. Polali ponownie, ale z większą ilością coli, bo obaj czuli, jak buzują w nich emocje z całego dnia. Przesłuchali kolejną piosenkę, ale nim zaczęła się następna, Jimin znów wrócił do tematu.
– Jak was tu nakryłem – zaczął, zaraz robiąc przerwę na upicie łyka whisky – to coś we mnie pękło. Nie bierz tego do siebie, ale kurwa... nie chodzi o ciebie, nie? Chodzi o to, że... – zaczął, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że zabrzmi to debilnie.
– O to, że? – dopytał młodszy i wtedy Jimin zauważył, jak komórka na stoliku przed nimi zawibrowała. I choć wiedział, że chłopak w wieku dwudziestu jeden lat ma pewnie milion znajomych, to z jakiegoś powodu od razu zorientował się, że to Haerin. Obaj jednak przemilczeli nadchodzące połączenie.
– Że zrobiła to w naszym łóżku.
Jeongguk na pewno nie zrozumiał. Nie miał prawa tego zrozumieć. Najważniejsze jednak było, że nie ocenił, a przynajmniej nie dał po sobie poznać, że wyrabia sobie zdanie na temat starszego alfy. Jimin za to czuł się okropnie. Z jednej strony alkohol pozwolił mu powiedzieć o sobie za dużo, ale z drugiej nadal trzymał dystans, choć butelka powoli się kończyła.
Młodszy chwiejnym krokiem poszedł do łazienki, a potem znów poszli zapalić.
Po piciu na smutno przyszedł czas na moment kulminacyjny. Kiedy w głowach zaczęło im się kręcić, zaczęli rozmawiać o czymś zupełnie innym i od słowa do słowa zeszli znów na temat pracy Jeongguka. Jimin pilnował języka, choć trudno mu było ukryć, że był pijany, ale przynajmniej trzymał się z ich dwójki odrobinę lepiej.
– Patrz, taka dziś do mnie napisała – powiedział w pewnym momencie młodszy, śmiejąc się lekko i pokazując Jiminowi na telefonie zdjęcia jakiejś kobiety. – Ładna?
– Ładną ma twarz, ale widać, że lubi chirurgię plastyczną – odparł i młodszy uznał to za zabawne. Prawie wylał swojego drinka, kiedy zaatakowała go kolejna fala śmiechu. – To nic złego, ale to widać.
– Nie każda ma takie usta jak ty, więc sobie poprawiają – powiedział Jeongguk, nie orientując się w ogóle, że mogło to dziwnie zabrzmieć. Przewijał dalej zdjęcia prawie czterdziestoletniej omegi. – Tu napisała, że jej zapach to truskawka z czekoladą. Trochę mdłe.
– Spotkasz się z nią?
– Jeszcze nie wiem. Poleciła mnie jej niby jakaś koleżanka.
– To dziwne, nie? Omegi tak gadają o alfach – zaczął, co brzmiało trochę bez składu i ładu, ale ostatecznie skleił poprawnie zdanie. – W sensie, że między sobą rozmawiają o tym, jak im było z tobą w łóżku. Trochę to dziwne.
– Jak im było dobrze, to się chcą pochwalić – odparł dumnie młodszy, tym razem wylewając whisky na siedzenie kanapy. Zaśmiał się i wydukał przeprosiny.
– Jutro to posprzątasz. Nalej sobie jeszcze, skoro wylałeś.
Chwilę później znów siedzieli koło siebie i sączyli szybko kończący się trunek. Jimin powoli zaczął ziewać.
– No i w końcu płacą mi, żeby mieć orgazm, więc potem polecają mnie koleżankom. Ja też rozmawiam z kumplami o omegach. Ty nie?
– Niezbyt. Z Hae byłem od liceum i ceniłem sobie jej prywatność. Jakby kolega w pracy zapytał mnie, czy jej cipa też smakuje jak brzoskwinie, to dostałby w ryj.
– Nawet teraz?
– Teraz nie wiem, jak smakuje.
Jeongguk zaśmiał się, drugi raz wylewając trochę alkoholu na sofę.
– Nie, nie, w sensie... teraz też tak cenisz jej prywatność? Myślałem, że chcesz jej zrobić na złość. W sumie są łatwiejsze sposoby. I bardziej... dosadne. Jest sławna, no nie? Mógłbyś podesłać jakieś jej nudesy do tabloida i spłonęłaby ze wstydu.
– Nie chcę jej zniszczyć kariery czy upokorzyć ją przed całą Koreą. Wystarczy mi, że ja wiem, że teraz cierpi.
– Czyli jednak masz w sobie coś z psychola – powiedział młodszy i Jimin wzruszył ramionami. – Mam się bać? Już dwa razy zdążyłeś mi przypierdolić. Za trzecim razem serio się wkurwię.
– No, może jest coś ze mną nie tak, ale w takim razie z tobą też.
– To na pewno – przyznał Jeongguk i stuknęli się szklankami tylko po to, by młodszy alfa mógł znów coś wylać, ale tym razem na siebie.
Jimin prawie popłakał się ze śmiechu, ale w całej swojej łaskawości i dobrym humorze przyniósł chłopakowi coś na przebranie.
Alkohol tego wieczoru doprowadził do kilku rzeczy: zniszczenia kanapy Jimina, do głośnego śmiechu i rozterek miłosnych oraz krótkiej rozmowie o waginie byłej pani Park. Doprowadził też do tego, że Jeongguk bez skrępowania przebrał się przed starszym alfą, który nie spuszczał z niego oka, gdy ubranie zleciało na podłogę. Dopiero po chwili zrobiło się niezręcznie, a moc paczuli wymieszała się z hipnotyzującym opium.
– To co? Jeszcze po jednym kieliszku? – zapytał Jimin, sięgając w końcu do barku po Buchanana.
♥
Kac, który rozsadzał głowę i sprawiał, że każdy dźwięk zabijał, był czymś okropnym, ale obudzenie się w cudzym mieszkaniu, w nie swoim ubraniu, a na dodatek na klejącej się kanapie było jeszcze gorsze. Jeongguk otworzył szerzej oczy, przerażając się tym, co zobaczył – obok niego walało się kilka butelek różnego rodzaju whisky, jedna szklanka znalazła się na podłodze, a popiół z wypalonych papierosów kleił się do szklanego stolika, na którym prawdopodobnie został rozlany alkohol.
– Kurwa mać – syknął, łapiąc się odruchowo za skronie. Podniósł się do siadu, rozglądając dookoła. W końcu dotarło do niego, że znajduje się w salonie Jimina, przykryty jakimś puchatym kocem. Powoli wracały wspomnienia z poprzedniego wieczoru, urywki ich rozmów i ten dziwny wzrok starszego, gdy chłopak zdejmował koszulkę oraz zamieniał ją na tę, która właśnie przylegała do jego rozgrzanego ciała. To było... dość dziwne. – Wody. Oddam królestwo za wodę – burknął do siebie, podnosząc się z mebla.
Szybko jednak wrócił na swoje poprzednie miejsce, gdy tylko się zorientował, że nie ma na sobie spodni, a jego obcisłe bokserki na pewno pokazują więcej, niż on sam chciałby pokazać drugiemu alfie, który już dawno wstał i właśnie pił kawę w kuchni. Z wysokiego krzesła, na którym siedział, miał doskonały widok na to, co właśnie robił młodszy i nie ukrywał, że zaczynało go to bawić.
– Nawet o tym nie myśl. Nie dotknąłem cię. Zacząłeś krzyczeć, że wszystko cię uwiera i postanowiłeś, że ściągniesz nawet spinkę, którą znalazłeś w łazience i przypiąłeś sobie na sam czubek głowy – odpowiedział po chwili starszy alfa, gdy zjawił się w pokoju ze szklanką wody oraz jakąś tabletką. – Weź, wyglądasz okropnie.
Jeongguk zamknął z zażenowania swoje oczy, po omacku odbierając podane mu rzeczy. Szybko zażył lek przeciwbólowy i szczelniej okrył się kocem.
– Co się stało, że jednak większość ubrań mam na sobie? – zapytał w końcu, opierając podbródek na dłoni. Naprawdę czuł się fatalnie. I niepewnie.
– Powiedziałem, że skasuje twój profil na tym portalu, jeżeli nie przestaniesz – odpowiedział mężczyzna i wzruszył ramionami, przyglądając się młodszemu z rozbawieniem.
– No, to wiele wyjaśnia. A... dlaczego nie wróciłem do domu?
– Nie pamiętasz?
– Gdybym pamiętał, to na pewno bym cię o to nie zapytał, hyung – mruknął Jeon. Westchnął ciężko, gdy usłyszał zdecydowanie zbyt głośny śmiech drugiego alfy, który rozsadzał mu bębenki. – To nie jest zabawne. Cierpię, mam zaniki pamięci, obawy, że mogłeś dosypać mi jakieś gówno do whisky i na dodatek zaraz się chyba zrzygam.
Jimin odskoczył na te słowa od swojego gościa, krzywiąc się na samą myśl, że ten jeszcze gorzej może zabrudzić jego salon.
– Po pierwsze, to ty najczęściej polewałeś. Zresztą jak miałbym to zrobić, skoro nie odstępowałeś mnie na krok? Po drugie, jeżeli masz zamiar zwymiotować, to lepiej wstań i traf do kibla. Po trzecie – powiedziałeś, że nigdzie nie idziesz, bo twój współlokator na pewno zablokował drzwi i nie otworzysz ich nawet kluczem – odpowiedział Jimin, wracając do kuchni.
– Bo tak na pewno było – burknął pod nosem Jeongguk, szukając wzrokiem swoich spodni, które na szczęście leżały na fotelu.
Szybko uciekł w stronę łazienki, by nie narażać się na oceniające go spojrzenie starszego. W zupełności wystarczyło mu to wczorajsze. Postanowił jak najszybciej doprowadzić się do względnego porządku. Bez żadnych wyrzutów sumienia użył rzeczy starszego – wlał sobie do ust płyn do płukania jamy ustnej i długo go trzymał. W końcu wypluł całą zawartość do umywalki i wskoczył pod prysznic, zmywając z siebie brud poprzedniego dnia i nocy. Umył swoje gęste włosy szamponem o mocnym, męskim zapachu i pożyczył ciemny ręcznik, o którym mówił coś wcześniej Jimin. Młodszy miał nadzieję, że był on przeznaczony specjalnie dla niego. Nie myśląc jednak o tym zbyt długo, z powrotem założył na siebie pożyczoną koszulkę, ponieważ ta jego śmierdziała alkoholem i nie nadawała się do ubrania. Spojrzał jeszcze na swoje odbicie w lustrze, stwierdzając, że wygląda całkiem znośnie. Gdy wyszedł z łazienki, ruszył prosto po swój telefon – postanowił nie zawracać dłużej głowy Jiminowi i ulotnić się z jego mieszkania tak szybko, jak to możliwe.
– To ten... Ja już będę się zbierał. Pożyczam twój T-shirt, wypiorę go i oddam, obiecuję – powiedział niepewnie, przyglądając się kątem oka starszemu.
– Wychodzisz w mokrych włosach?
– No... Przecież wyschną?
– Przeziębisz się. Zresztą – wszystkich tak traktujesz? Zostawiasz mnie samego po wspólnej nocy? Nawet nie zjemy razem śniadania? – prychnął groteskowo mężczyzna, powstrzymując uśmiech, który chciał wślizgnąć się na jego twarz. Postanowił, że chociaż chwilę podroczy się z Jeonem. Może nie chciał tego przed sobą przyznać, ale jego czerwone policzki i wystraszony wzrok były całkiem rozczulające.
– Ale... Jakie śniadanie? Jaka wspólna noc? Co ty... – młodszy zaczął się jąkać, wycofując się w stronę drzwi.
– Jesteś idiotą, Jeongguk. Żartuję, chociaż faktycznie mógłbyś zjeść ze mną śniadanie, bo nie lubię tego robić sam. A, jeszcze jedno. Kiedy przyjdziesz wyprać moją kanapę? – rzucił alfa, unosząc swoje brwi.
– Kanapę?
– Siebie już wyprałeś, więc teraz jej kolej.
– No, tak... ale może być problem. Jutro mam zajęcia do późna, pojutrze najprawdopodobniej spotkam się z tą babą, którą ci pokazywałem, a popojutrze... – Brunet ze skupieniem zaczął wyliczać wszystkie sprawy, które miał do załatwienia, zastanawiając się jednocześnie, czym pierze się takie drogie meble.
– Myślisz, że będę czekał tyle dni i patrzał na ujebaną kanapę? Widzę cię tu jutro po zajęciach, gówno mnie obchodzi, o której godzinie.
Jeongguk chciał odpowiedzieć coś równie kąśliwego, ale przeszkodził mu w tym przychodzący SMS od Hoseoka. Szybko odczytał treść jego wiadomości, prychając cicho pod nosem.
„Raczysz jeszcze przyjść do domu, tępa dzido? A może już cię gdzieś zakopali? Jak tak, to będę szukać cię od jutra, bo dzisiaj nie mam siły".
– Haerin? – spytał od razu Jimin, a jego twarz zrobiła się bardziej spięta.
– Gorzej. Moja niańka – odparł młodszy alfa, odpisując krótkie „spierdalaj" swojemu przyjacielowi. Szybko zauważył on zdziwioną minę tego drugiego, machając lekceważąco ręką. – Mój głupi współlokator myśli, że koreańska mafia... Chociaż może chodzi mu o tę japońską? Z nim wszystko możliwe, ale wracając – myśli, że mnie porwała i zamordowała – odpowiedział, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
– Na pewno dobrze się czujesz? Chyba majaczysz. Nie jestem pewien, czy wytrzeźwiałeś...
Jeongguk zaśmiał się głośno, udając się w stronę korytarza. Tam założył swoje buty i zgarnął kurtkę z wieszaka. Nie do końca wiedział, co ma powiedzieć na odchodne – miał normalnie się pożegnać, wspomnieć coś o tej kanapie czy może po prostu wyjść?
– Nie zrozumiesz. Mój kumpel to skomplikowany przykład człowieka chorego na totalne spierdolenie mózgowe. Przyjdę jutro wyprać ci tę kanapę, ale musisz mi powiedzieć, czym to gówno się czyści.
– Nie rozumiem młodzieży, jesteście dziwni. Myślisz, że ja wiem? Wyglądam ci na praczkę?
– Szczerze?
– Po prostu wyjdź i nie przypominaj mi o sobie do jutra.
– Dzięki za gościnę, fajnie było pogadać z tobą normalnie, hyung. Przynajmniej w miarę normalnie. A za śniadanie dziękuję, nic bym nie przełknął w twoim towarzystwie. Do jutra! – krzyknął na „do widzenia", unikając dłoni starszego, który chciał wypchnąć go za drzwi.
Wychodził z jego mieszkania dziwnie spokojny i... szczęśliwy? Na pewno nie spodziewał się, że spędzi tak miło czas z Jiminem. Zaskoczyło go to, że mężczyzna potrafił być zabawny i wyluzowany. Dużo się śmiali i dobrze czuli w swoim towarzystwie. To prawda, że alkohol często burzył wszelkie bariery, jednak chłopak miał nadzieję, że pozostaną już w tej całkiem dobrej relacji nawet na trzeźwo, a ich twarze więcej nie ucierpią. Mimo początkowej niechęci do Parka, Jeongguk wcale nie uważał go teraz za wrednego buca bez serca. Jimin był rozgoryczony, miał w sobie wiele niezagojonych ran, które codziennie na nowo dawały o sobie znać, dlatego mu współczuł, tym bardziej, gdy widział jego smutek, podczas rozmowy o Haerin i jej kłamstwie.
– Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie się szlajasz? – Hoseok powitał go w iście sympatyczny sposób – opierał się o ścianę z założonymi rękoma, patrząc na niego morderczym wzrokiem.
– Nie mam zamiaru ci się spowiadać. Ja cię nie pytam, gdzie wczoraj bzykałeś swoją omegę – mruknął zmęczony, mijając przyjaciela na korytarzu.
Chciał jak najszybciej znaleźć się w swojej sypialni i rzucić się na łóżko, by odespać noc, jednak Jung nie chciał dać za wygraną. Poczłapał szybko za swoim przyjacielem, kładąc się obok niego.
– Nie bzykałem od kilku dni, obraziła się – westchnął zrezygnowany, poprawiając poduszkę pod głową.
– Co się stało? – zapytał brunet, odwracając się w stronę współlokatora.
Hoseok wyglądał niemrawo. Coś niewątpliwie go dręczyło, a Jeongguk był na siebie zły, że dopiero teraz to zauważył. Był zaoferowany sprawami obcego typa, a nie swojego jedynego kumpla.
– Nie wiem, odjebało jej coś. Nie ma dla mnie czasu, ciągle gdzieś wychodzi. Sama. Nie wyczułem na niej innego zapachu, ale i tak coś mi tu śmierdzi – odpowiedział, patrząc tępo w sufit.
Brunet pokiwał delikatnie głową, przygryzając swój policzek. Nie był zbyt dobry w radach, ale zawsze starał się powiedzieć coś, co było szczerze. Uważał, że owijanie w bawełnę i sztuczne pocieszanie, że „będzie dobrze" do niczego nie prowadziły. Potrzebny był wstrząs, by zmobilizować tę drugą osobę do wzięcia się w garść.
– Byłeś dla niej za dobry. Możesz mieć każdą omegę, a wybrałeś taką, która od początku była dziwna.
– Wiem, że nigdy jej nie lubiłeś.
– Nie chodzi o to, czy ją lubię, czy nie. Po prostu to nie pierwszy raz, kiedy robi cię w konia. Powinieneś z nią poważnie porozmawiać albo kopnąć ją w dupę – mruknął Jeongguk, przykrywając się kołdrą.
– Wiem. Porozmawiam z nią. Ostatni raz – odpowiedział Hoseok.
Pociągnął w swoją stronę drugi koniec kołdry i ułożył się wygodniej w łóżku przyjaciela. Jeon nie miał nawet siły wyganiać go do siebie – wiedział, że chłopak nie chciał być teraz sam. Zresztą wolał przy nim być, nawet jeśli mieliby cały czas milczeć. Męczyły go wyrzuty sumienia, że on także ostatnio nie miał dla niego zbyt wiele czasu. Postanowił mu to wynagrodzić.
– Ej, Hobi – zaczął, wystawiając rękę przed siebie, by lekko klepnąć go w odsłonięte czoło.
– Co?
– Wyjdziemy gdzieś pojutrze? Męski wypad na piwo? – zapytał, odrzucając propozycję starszej omegi, która chciała się z nim spotkać.
– Czemu pojutrze?
– Bo jutro muszę prać kanapę po zajęciach – powiedział zrezygnowany, ziewając ze zmęczenia.
– Kanapę?
– No, niestety.
Przyjaciel spojrzał na niego, jak na idiotę, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
– Gdzie byłeś?
– Na whisky.
– Na czym? Przecież ty...
– Wiem, nie lubię whisky, ale nie mogłem mu odmówić.
– Mu?
– To dłuższa historia. Zresztą i tak mnie wyśmiałeś, gdy powiedziałem ci prawdę – burknął obrażony Jeongguk, patrząc wyzywająco na współlokatora.
– Czekaj, czyli... Ja pierdolę, naprawdę bzykasz się z zamężnymi babkami?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top