- 3 -

Na odpowiedź od kochanka byłej żony Jimin musiał poczekać do następnego dnia. Chwilę po dziewiątej nadszedł SMS, więc mężczyzna zrobił sobie przerwę między tonięciem w jednej a drugiej kupce papierów i poszedł do pokoju integracyjnego, by zrobić sobie nową kawę. Wylał do zlewu tę, która zdążyła ostygnąć i rozejrzał się dookoła, by sprawdzić, czy na horyzoncie nie ma nikogo, kto mógłby zajrzeć mu przez ramię. Przeczytał odpowiedź od chłopaka, którego tak samo jak żona podpisał jako „JK” i jeszcze raz spojrzał na słowa, które dzień wcześniej sam mu napisał.

„Zapłacę podwójnie, jeśli spotkasz się ze mną w przeciągu dwóch dni”.
Jimin nie był pewny, czy haczyk zostanie połknięty. Nie wiedział też, czy w ogóle dobrze obstawił, ale taka wiadomość wydawała mu się najbardziej sensowna. Starał się znaleźć chłopaka wśród znajomych Haerin, ale – jak przystało na gwiazdę telewizji – kobieta miała spore grono fanów. Poza tym same inicjały, które mogły nigdzie nie prowadzić, prawdopodobnie były przypadkowymi literami. W najlepszym wypadku pochodziły od jego imienia, ale tak się składało, że tych na „J” było stanowczo za dużo. Jimin nie miał szans na ponowne przeszukanie telefonu byłej żony, więc nie wiedział, na jakiej aplikacji się poznali. Założył, że chłopak, który dzień wcześniej w najlepsze dymał „jego” omegę, był zwykłą prostytutką. Haerin pewnie się na niego wykosztowała i dlatego była taka zła, że za pieniądze nie dostała nawet jednego orgazmu.

„Skąd masz ten numer? Kontaktuję się z klientkami zawsze przez portal. Muszę najpierw wiedzieć, jak wyglądasz”.
Jimin powstrzymał parsknięcie. Wychodziło na to, że JK sprzedawał się tylko tym ładnym.
Zalał kawę wrzątkiem i dolał do niej śmietanki, a potem wrócił do gabinetu, myśląc nad tym, co odpisać.
„Myślałam, że zależy ci na pieniądzach. Pasuje mi dziś o siódmej. Zaczniemy od drinka. Zapłacę”.
Na odpowiedź Jimin musiał poczekać prawie pół godziny, ale kiedy nadeszła, uśmiechnął się triumfalnie.
„Pub Outsider. Siódma może być”.
Wrócił do domu w dobrym humorze, a kiedy jadł obiad i patrzył na Haerin, która – ku jego zdziwieniu – zrobiła dla nich coś na ząb, myślał o tym, jak bardzo będzie zaskoczona, kiedy kolejna próba spotkania się z chłopakiem spełznie na niczym.

– Masz dziś dobry humor – odezwała się, ale on nie odpowiedział. Jadł dalej, mając nadzieję, że Hae nie dosypała do jego porcji jakiegoś środka na przeczyszczenie, bo jego plan nie będzie miał ani cienia szansy na powodzenie.
Kojarzył, gdzie jest Outsider, więc chwilę po szóstej ubrał coś luźniejszego niż koszula, którą nosił w pracy i, zabrawszy kurtkę, wyszedł, ignorując pytanie byłej żony, dokąd się wybiera.

– Jak mnie nie będzie, możesz się w końcu dopakować – powiedział zamiast tego. Kiedy wrócił z pracy, Haerin chowała przed nim jedną z ostatnich walizek w szafie. – Jak się pośpieszysz, to może jutro cię już tu nie będzie.

– Jimin…

– Nie czekaj z kolacją – powiedział na „do widzenia” i trzasnął drzwiami, by przypomnieć jej, że nadal jest zły. Jeden obiad, ogarnięcie z kurzu salonu i kuchni niczego nie zmieniły.

Właściwie to dziwiła go postawa jego byłej. Zanim przyłapał ją na dawaniu dupy innemu alfie, była w stanie doprowadzić go na skraj cierpliwości. Robiła dookoła siebie bajzel i wkurzała go samymi odzywkami. Teraz nabrała pokory, co od razu zauważył po jej cichszym zachowaniu, mimo tego, że dzień wcześniej wykrzyczała mu w twarz, iż go nienawidzi. Zastanawiał się nad tym chwilę, aż nie przyszło mu do głowy, że ona po prostu zaczęła grać skruszoną i zawstydzoną. Może bała się, że Jimin sprzeda jej pikantną historyjkę jakiemuś tabloidowi? Ulubienica koreańskich dram korzysta z usług męskiej dziwki. To byłby dopiero nagłówek. Jimin kupiłby gazetę, wyciął artykuł i powiesił go na lodówce.

Outsider był paradoksalnie w centrum miasta, ale nie należał do lokali z najwyższej półki. Był to raczej średniak, gdzie studenci przychodzili na piwo i pograć w darta.
Spodziewałem się czegoś innego –  pomyślał mężczyzna, przekraczając próg pubu. Czy sponsorki z klientami nie powinny spotykać się w miejscach, takich jak znany w Seulu klub Lunar czy nieco bardziej ekstrawaganckich? Chociaż może właśnie chodziło o odrobinę intymności. Jeśli wszystkie klientki JK były sławne jak Haerin, mogło im zależeć na wypiciu drinka w otoczeniu ludzi, którzy raczej nie będą jej kojarzyć. Elitarny drogi klub był pełen celebrytów. To miało jakiś sens.

Jimin specjalnie spóźnił się kilka minut, pisząc w wiadomości, że zaraz będzie. Gdyby przyszedł pierwszy, chłopak mógłby go rozpoznać i uciec, a tak wyłożył mu się jak pojedyncze ziarenko groszku na talerzu.
W pubie było może z dziesięć osób. Był w końcu środek tygodnia. Kochanka Haerin zauważył od razu. Siedział przy ostatnim stoliku i grzebał w telefonie. To na pewno był on. Miał tę samą kurtkę, co wczoraj i ten sam głupi wyraz twarzy, który zmienił się diametralnie, gdy ich spojrzenia się spotkały.

– Cześć – powiedział starszy, siadając naprzeciwko jednocześnie zdziwionego, a także wkurzonego chłopaka. Zapach paczuli dotarł do nozdrzy Jimina, mimo tego, że młodszy wylał na siebie trochę perfum. – Niespodzianka. Czy jak to wczoraj było? Niezręcznie – dodał, a ciemnowłosy przed nim przewrócił oczami.

– Słuchaj – zaczął, podpierając się o stół łokciem. Odsunął na bok swojego ledwo zaczętego drinka. – Jeśli przyszedłeś tu robić mi przesłuchanie to nic z tego, koleś. Twoja żonka mnie nie obchodzi. I serio widziałem ją wczoraj pierwszy raz.

– Domyśliłem się tego po waszych wiadomościach. Wynajęła sobie ciebie na jeden wieczór, a raczej popołudnie, rozumiem, choć nie sądziłem, że kiedykolwiek zniży się do tego, by pójść na dziwki – powiedział, co tylko dodatkowo zdenerwowało alfę przed nim. Z drugiej strony JK wyglądał tak, jakby ktoś chlusnął mu czymś w twarz. Jakby pierwszy raz ktoś obraził go w ten dość oczywisty sposób. – Nie obchodzi mnie, jak zarabiasz, ale obchodzi mnie, że na mojej byłej.

– Skoro to „była”, to chuj ci do tego.

– Wiem, że będzie się starała znowu z tobą skontaktować – kontynuował starszy, ale przerwała im kelnerka. Na szybko rzucił więc, że poprosi jakąś whisky. Omega zapisała coś w notesie i odeszła. – Znam ją i po prostu to wiem, bo Haerin szybko się przywiązuje i niełatwo pozwala się komuś zbliżyć – powiedział, myśląc o tym, że jego żona zawsze miała wielu adoratorów, których zwyczajnie się obawiała. Nie lubiła być w centrum zainteresowania seksualnego alf, wolała światło reflektorów. I nie miała wielu koleżanek. Była nieufna i Jimin wiedział, że napisanie do JK o „usługę” musiało kosztować ją nie tylko pieniężnie, ale i emocjonalnie. Może jej rujka była blisko? – Na pewno będzie do ciebie pisać albo dzwonić, żeby się z tobą znowu spotkać.

– I co? – parsknął szyderczo drugi alfa. – Jak się z nią zobaczę, to znów dasz mi po mordzie? Gdybyś nie wziął mnie z zaskoczenia, oddałbym ci i kurwa nie wiem, czy nie zrobić tego teraz – powiedział.

Dopiero w tym momencie Jimin przypomniał sobie o swojej pięści na twarzy chłopaka. Pod jego okiem widniała grubsza warstwa makijażu. To tam na pewno był ślad.

– Tak jak napisałem: zależy ci na kasie, nie? – odparł i wtedy młodszy założył ręce na piersi. Odchylił się na krześle. Zacisnął szczękę. Oczywiście, że zależało mu na forsie. – Haerin niedługo się wyprowadza, więc będzie chciała sprowadzić cię do nowego lokum. Pewnie nieźle się cenisz. Co powiesz na to, że będę ci płacił za nie chodzenie do niej?

Przez chwilę panowała między nimi cisza, którą przerwała kelnerka z whisky dla Jimina. Kiedy odeszła, JK omal nie popłakał się ze śmiechu. Dopiero kiedy się uspokoił, przyjrzał się uważniej poważnej twarzy starszego alfy. W tym czasie Park zastanawiał się, ile ten gówniarz może mieć lat. Analizował młodzieńczą twarz przed sobą. Kiedy alfa szczerzył zęby, wyglądał jeszcze młodziej. Ciało miał za to zbudowane, pewnie przez ćwiczenie godzinami na siłowni. I był dość wysoki. Haerin musiała się przy nim czuć jak krasnoludek.
JK zaczesał pokręcone włosy do tyłu i złapał za swoją szklankę. Upił łyk i dopiero odpowiedział:

– Pojebało cię? Masz za dużo na koncie czy co?

– Ja nie pytam, czemu się kurwisz, więc niech ciebie nie obchodzi, czemu wydam kasę na twoje trzymanie kutasa w spodniach.

Znów go podkurwiłem – pomyślał Jimin. Ale czy to nie tak właśnie powinno działać? Musieli się nienawidzić. Pieprzyli tę samą omegę, więc nienawiść powinni sobie serwować przy każdej możliwej okazji.

– Za każdym razem, jak moja żona da ci znać, że chce się spotkać, umówisz się z nią i nie przyjdziesz. Napiszesz nagle, że coś ci wypadło, no obojętnie. Nie zobaczysz się z nią i nie powiesz jej, że ci płacę. To chyba dobra umowa. Ty się nie zmęczysz jej wymogami, a i tak dostaniesz pieniądze. Nawet trochę więcej, niż ona sama by ci dała.

– Wiesz, że jak ze mną jej nie wyjdzie, to w końcu znajdzie sobie innego alfę?

– To już mój problem, nie twój – odparł starszy i wziął łyka swojego napoju. Nie był to może żaden wyborny trunek, ale dało się go przełknąć.

Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami. Ich zapachy były kwaśne przez zdenerwowanie i podniesione ciśnienie. Jimin przez całą noc, kiedy tylko zamykał oczy, widział obraz z sypialni – blade pośladki chłopaka i nogi jego żony w górze. Słyszał nawet mieszające się oddechy. Wszystko w ich łóżku. Na jego prześcieradle i kołdrze, na materacu, na który wydał połowę miesięcznej pensji. Brakowało tylko, by jedno drugiego przywiązało do ramy, żeby zabawić się w jakieś jebane BDSM.

Jimin wiedział, że chłopak się zgodzi. Łatwa kasa, kto by się na to nie pisał? JK wyglądał dobrze, miał skórzaną kurtkę, za którą dał niezłą sumkę i zegarek na dłoni, który pewnie był prezentem od jakiejś bogatszej klientki. Był jak otwarta księga. Jak modelka na Instagramie, która chwali się nowym telefonem albo wakacjami, a w tle siedzi jakiś jej stary kochanek, którego ujeżdża nocami, by pochwalić się przed koleżankami nowymi ubraniami.

Starszy sięgnął do kieszeni i wyjął portfel. Położył go na stole i odliczył kilka banknotów, które rozłożył przed chłopakiem.

– Nie wiem, jak to się robi, może powinienem ci to włożyć za gumę od gaci, ale chyba sobie daruję – powiedział, dopijając jednym łykiem swój trunek. – Policz je sobie i przemyśl moją ofertę. Masz mój numer. Daj mi znać do jutra, bo może i jestem cierpliwy, ale zapasy cierpliwości ostatnio trochę mi się skurczyły.

– A jak się nie zgodzę? – zapytał, więc tym razem to Jimin się zaśmiał.

– Zgodzisz. – Szkoda by było, żeby coś ci się stało – dodał w myślach. – Na razie – rzucił, odchodząc i kierując się do swojego mieszkania.

Haerin już spała, więc potrzaskał trochę szafkami, kiedy wrócił, a potem nalał sobie w końcu prawdziwego drinka i z satysfakcją odczytał SMS-a, który nadszedł z wiadomego numeru. Minęły dwie godziny od ich spotkania. Szybko poszło.
Mimo to scena z sypialni i tej nocy długo nie pozwalała mu zasnąć.


Powiedzenie, że Jeongguk wyglądał tego ranka dobrze, byłoby dla niego naprawdę miłym komplementem. Chłopak obudził się z ogromnym bólem głowy, jeszcze większym bólem promieniującym dosłownie na całą twarz i podłym nastrojem. Wczorajszy wieczór nie poszedł po jego myśli – Hoseok, zamiast okazanego wsparcia, sprawił mu średnio męski „foch”, gdy alfa nie chciał odpowiadać na jego głupie i natarczywe pytania. Dodatkowo brunet musiał go wręcz błagać, by ten zawrócił i nie jechał z prędkością światła w stronę pobliskiego komisariatu. Wszystko działo się dlatego, że Jung był przekonany, iż jego przyjaciel wdał się w szemrane interesy i teraz grozi mu – w najlepszym wypadku – szybka śmierć. W trakcie drogi wymienił chyba wszystkie możliwe formy tortur, które mafiosi mogliby zafundować Jeonggukowi.

Życie studenta nie należało do najprostszych – mimo ogromnych chęci do pozostania w domu i zaszycia się w łóżku na najbliższy tydzień, wiedział on, że musi w końcu ruszyć tyłek i pójść na zajęcia. Zdawał sobie sprawę, że nie może ich zaniedbywać przez szybkie numerki z dzianymi panienkami, które narzucały mu irracjonalne godziny spotkań. Może i opłacały mu się one bardziej, ale nie budowały jego pewności siebie, co do spełniania własnych ambicji. Zapewne nie było tego po nim widać, ale weterynaria była czymś, czemu chciał się bez reszty poświęcić. Nie mogło się to jednak udać bez dobrych ocen, zdanych egzaminów i obecności.

Jeongguk westchnął trochę zbyt głośno i dramatycznie, spoglądając na swój telefon.
Kurwa mać, jeszcze to – mruknął, gdy urządzenie okazało się być rozładowane.
Opadł zły na poduszki i przez chwilę rozciągał wszystkie swoje mięśnie, zanim leniwie wstał z łóżka, zabierając po drodze ładowarkę, która – jak zawsze – walała się po podłodze. Ospałym krokiem doczłapał się w końcu do kuchni, od razu biorąc się za uruchomienie elektrycznego czajnika. Gdy po kilku minutach zalał wodą coś, co miało przypominać kawę, wziął łyka ze swojego ulubionego kubka i skrzywił się nieznacznie, narzekając w myślach na paskudny smak napoju. Zrezygnowany usiadł na czerwonym stołku barowym, który znajdował się przy kuchennej wyspie, i włożył wtyczkę ładowarki do kontaktu. Ekran telefonu rozświetlił się na nowo, pokazując mu okrągłe zero procent baterii. Po raz kolejny brunet westchnął groteskowo, podpierając twarz na dłoni.

– Hoseoook! Długo będziesz jeszcze w łazience? Zaraz się zesikam – krzyknął, przymykając oczy. Jego własny głos sprawił, że głowa dała o sobie znać z podwójną siłą.

Ku zaskoczeniu alfy, Jung od razu wyszedł z pomieszczenia, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem. Usiadł ostentacyjnie na stołku tuż obok i – jak gdyby nigdy nic – zaczął jeść śniadanie, które już wcześniej sobie przyszykował.

– Nie będziesz się nawet do mnie odzywał? – spytał ponownie Jeongguk, przeczesując palcami swoje włosy. W odpowiedzi dostał tylko nikłe kiwnięcie głową i obraz pleców przyjaciela, który przekręcił się na krześle tyłem do niego.

– Jesteś gorszy niż najbardziej typowa omega – mruknął zirytowany, wstając z miejsca, by udać się w stronę łazienki.

– Nałóż lepiej podkład na ten paskudny ryj, bo wstyd się z tobą gdzieś pokazać.

Brunet zaśmiał się głośno, od razu łapiąc się za obolałe, trochę napuchnięte miejsce, na którym widniał krwisto-siny ślad.
Faktycznie – wstyd.

– Jesteś też tak samo zmienny, jak najbardziej typowa omega. Czyli co, mogę zabrać się z tobą na uczelnię?

Hoseok ponownie odwrócił się w stronę przyjaciela, lustrując zmrużonymi oczami jego sylwetkę. Jeongguk czuł się, jakby był właśnie na castingu do agencji modeli, a nieprzychylny mu pracownik oceniał jego predyspozycje.

– Jak coś ze sobą zrobisz. I powiesz tym kolesiom, że nie mam z tobą nic wspólnego.

– Oprócz wynajmowanego mieszkania, czynszu, znajomych, studiów, składek na żarcie i sposobu myślenia? Okej.

– Teraz mnie obraziłeś, wszarzu. Nigdy nie myślałbym tak jak ty…

– Dobra, dobra. Daj mi dwadzieścia minut i możemy się zbierać.

Dopiero w samochodzie przyjaciela alfa zauważył wiadomość od nieznajomego numeru, gdy w końcu spojrzał na naładowany telefon. Jakaś kobieta proponowała mu dużo większą sumę niż powinna i chciała spotkać się w przeciągu dwóch dni. Czy nie było to odrobinę dziwne? Było. Nawet bardzo…
Chłopak początkowo zignorował tę wiadomość, śpiesząc się na anatomię zwierząt, która była jednym z ważniejszych przedmiotów na jego roku. Niestety, Hoseok wydłużył czas ich dojazdu na uczelnię, bo po drodze „musiał” wpaść po swoją omegę, która była przyczyną jeszcze większego bólu głowy Jeongguka. Wszystko przez jej mdlący, słodki zapach. Cały samochód przesiąknął kokosową wonią, wywołując u alfy odruch wymiotny. Nigdy na nikogo tak nie reagował, tylko na nią.
Gdy w końcu udało im się dotrzeć na uniwersytet i zająć swoje miejsca na auli, chłopak nie mógł jednak skupić się całkowicie na wykładach profesor Kang – cały czas przewracał telefon w dłoni, zastanawiając się, co powinien odpisać i czy w ogóle ma to zrobić.

– Panie Jeon? Nie wiem, mam mówić głośniej i wyraźniej, żeby usłyszał pan zadane przeze mnie pytanie? A może powtarzać je w nieskończoność, bo przecież wszyscy mamy czas? To „tylko” weterynaria i będziecie kroić „tylko” zwierzęta, prawda? Czy państwo w ogóle wiedzą, że mój przedmiot ma przede wszystkim przygotować was do chirurgii weterynaryjnej? Do innych nauk klinicznych? Interna – mówi to coś państwu? Zakładam, że niewiele, a szkoda.

Gdy profesor Kang zaczęła swój wywód na temat „niepoważnych studentów”, brunet spojrzał niepewnie w stronę Hoseoka, który próbował przekazać mu treść wcześniej zadanego pytania. Oczywiście swoimi sposobami – niepraktycznymi, widocznymi z kilometra i totalnie niemającymi prawa bytu. To wystarczyło, by wykładowczyni od razu skupiła całą swoją uwagę na nim, odpuszczając nieobecnemu brunetowi.

Czasami Jung był naprawdę poszkodowany i Jeonggukowi robiło mu się go żal. Czasami.

Odpuściwszy jednak te wszystkie sentymenty, młody alfa postanowił ukradkiem odpisać nieznajomej, sugerując, że bez wiedzy, jak wygląda, nie ma większych szans na spotkanie.
Cóż, jak to bywa w życiu, chłopak niewątpliwie bardzo się pomylił. Został oszukany nie tyle przez własną, lekko pazerną naturę, ile przez swoją chorą potrzebę gromadzenia pieniędzy w ramach zasady: szybko, dużo i łatwo. Byle mieć tyle, co kiedyś. Byle być takim, jak kiedyś. Beztroskim, pozwalającym sobie na wszystko. Czy można było to już zaliczyć do jakiejś choroby? Chyba tak.
Wystarczyło, że omega podkreśliła to, iż zapłaci za wszystko. Za wszystko. Dwa magiczne słowa załatwiające całą sprawę.

Dziś, godzina dziewiętnasta, pub Outsider, bo tylko tam nie chodziła jego paczka. Nie chciał, żeby go widzieli. Obgadywali za plecami, wytykali palcami. Zostawili go samego – bez „stada”, którym niejako dowodził. Przecież był tak bardzo niezależnym, silnym alfą. Panem swojego życia. To on wyznaczał jego reguły. A przynajmniej tak mu się wydawało…

Niestety, Jeongguk był naprawdę głupi. Zaślepiony pieniędzmi nie widział poza nimi nic więcej. Dał się tak łatwo przechytrzyć, że po pierwszym szoku, który nastąpił, gdy tylko ujrzał przy stoliku twarz byłego faceta Haerin, był gotowy sam doprawić sobie wcześniejsze uderzenie, które tamten mu zafundował. To było takie pewne – przecież nie podawał numeru telefonu na portalu, nikt nie pisał do niego tak zwyczajnie, po prostu, bez uprzedzenia. Dał się wrobić jak pięciolatek, który pójdzie wszędzie za proponowanym mu cukierkiem.

Mężczyzna, który zainicjował spotkanie, był tak samo wyniosły i bezpośredni jak podczas ich pierwszej konfrontacji. Podły i drwiący. Sugerował rzeczy, których Jeongguk nie mógł znieść, chociaż miały w sobie ziarnko prawdy. Nie od dziś wiadomo, że to ona boli najbardziej. Prawda. Pokazanie błędów, które naprawdę są błędami. Które trzeba naprawić, by lepiej żyć.
Brunet doskonale to wszystko wiedział. Gorzej było jednak z praktyką.

– Słuchaj. Jeśli przyszedłeś tu robić mi przesłuchanie to nic z tego, koleś. Twoja żonka mnie nie obchodzi. I serio widziałem ją wczoraj pierwszy raz – powiedział, czując, że powoli traci swoje opanowanie, a nabyta niechęć do drugiego alfy tylko potęguje.

– Domyśliłem się tego po waszych wiadomościach. Wynajęła sobie ciebie na jeden wieczór, a raczej popołudnie, rozumiem, choć nie sądziłem, że kiedykolwiek zniży się do tego, by pójść na dziwki – odpowiedział starszy, uśmiechając się ironicznie.

To były słowa, które wstrząsnęły brunetem najbardziej ze wszystkich, jakie kiedykolwiek usłyszał. Uderzyły w niego ze zdwojoną siłą, mocno, bez ostrzeżenia. Zabolały i otworzyły jakąś ranę w sercu, która już kiedyś została zadana.

Haerin zniżyła się do tego, by pójść na dziwki.
Na dziwki.
On był jedną z tych dziwek.

On powodował, że omega ugodziła w swoją dumę, zniżyła się… do jego poziomu? W takim razie, gdzie on był? Gdzie się teraz znajdował? Naprawdę upadł tak nisko w tak krótkim czasie samodzielnego życia?

– Tak, jak napisałem: zależy ci na kasie, nie? – starszy odezwał się ponownie, mówiąc coś jeszcze o przeprowadzce Haerin, ale brunet nie zarejestrował jego dalszego monologu. – Pewnie nieźle się cenisz. Co powiesz na to, że będę ci płacił za nie chodzenie do niej? – dodał, a chłopak aż wyprostował się na swoim siedzeniu.

Pieniądze? Dla niego? Dosłownie za nic?

– Pojebało cię? Masz za dużo na koncie, czy co? – mruknął, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić.

Jego najlepszą obroną zawsze był kontratak. Tym razem odparty.

– Ja nie pytam, czemu się kurwisz, więc niech ciebie nie obchodzi, czemu wydam kasę na twoje trzymanie kutasa w spodniach – odpowiedział chłodno.

Mężczyzna potraktował młodszego, tak jak wyższe sfery traktują nic nieznaczący margines społeczny. Rzucił kilka banknotów na stół, powiedział coś o przemyśleniu oferty i wyszedł, zostawiając go samego z tysiącem myśli.
Chłopak czuł się… brudny, jakby ktoś wytarł nim podłogę. Jakby był nic niewartą szmatą, która tylko do tego służy. Do zniewolenia, do kpin, do pomiatania.

W pierwszej chwili chciał uciec z tego miejsca, zmienić numer telefonu i odciąć się od wszystkiego, co zrobił do tej pory. Przekonywał się, że to na dłuższą metę nie miało prawa mieć sensu; że ważniejsza jest jego godność, jego wizerunek. Przecież był z poważnej rodziny, alfą z krwi i kości. Był jednym z Jeonów – z tych poważanych chirurgów, którzy swoje klinki mieli nawet poza Azją.

Jeongguk chciał zadbać o swoją reputację, ale był zmanipulowany przez… sam nie wiedział przez co. Metodę wychowawczą jego wiecznie zajętych, zimnych i wyrachowanych rodziców? Zbyt długie niebranie życia na poważnie? Pobłażanie przyziemnym sprawą? Nieprzejmowanie się tym, co przyniesie jutro? Traktowanie wszystkiego, jakby należało mu się bez większego wysiłku?

Chyba to ostatnie przeważyło nad tym, że chłopak przystał na propozycję faceta, który obraził go personalnie i miał za zwykłą dziwkę, która dla pieniędzy zrobiłaby wszystko. Spadał właśnie na dno, wiedząc, że jego druga strona przejęła nad nim kontrolę. Znowu kalkulował, odrzucał wartości, które robiły z niego kogoś znaczącego. Znowu liczyło się tylko to, ile pojawi się na jego koncie.

Uczucia? Czyste sumienie? Godność? Nie. Pieniądze… Masa pieniędzy.

Wieczorem, gdy szykował się do spania, długo omijał duże lustro, które wisiało w łazience. Nie mógł na siebie patrzeć. Dopiero gdy miał już z niej wychodzić, spojrzał ukradkiem na swoje odbicie. Przystał, przyglądając się przystojnej twarzy, której połowa była coraz bardziej sina. Był taki młody, mógł osiągnąć wszystko…

– Plus bycia na dnie? Przynajmniej nie możesz upaść jeszcze niżej, co? – wymruczał, wskazując na siebie palcem. – Matka byłaby z ciebie dumna, Jeongguk. Kurwa, pękałaby z dumy, że jej synalek pieprzy jakieś zgorzkniałe, smutne femme fatale za kasę. Jej jedyny syn, cholera jasna, wkłada chuja, sam nie wie gdzie – kontynuował, łapiąc się za włosy. – Uspokój się, myśl o tym, że nie będziesz musiał już tego robić. Nie do tego stopnia. On zapłaci ci więcej i, dla odmiany, nie będziesz musiał wchodzić w dupę temu kurewskiemu karłowi. Będzie dobrze…

Chłopak niewątpliwie był głupcem, ale w całym tym teatrzyku kłamstw, przekrętów i blichtru były jednak trzy główne role idiotów – Jeongguka, który pogubił się sam w sobie, we własnych priorytetach; Haerin, która powoli nie wiedziała, czego chce; oraz Jimina, który chyba za bardzo polegał na młodszym alfie, nie przypuszczając, że ten nienawidził go bardziej, niż mógł sobie tylko wyobrazić.



|Ostatnio były jakieś problemy z czytelnością, akapity się przesuwały (pewnie wattpad znów coś spieprzył, bo u mnie w pliku było normalnie) itp.
Mam nadzieję, że ten rozdział nie ma już takich niespodzianek... Jakby jednak coś było nie tak to dajcie znać, będę wojować z edycją! |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top