- 29 -
– Powiedział do mnie „kochanie"... Do mnie... Kochanie...
– Kto?
Hoseok wyszedł z łazienki obwiązany w biodrach jedynie ręcznikiem, a z jego włosów kapały kropelki wody. Trzymał w buzi szczoteczkę do zębów, a dłońmi wklepywał w twarz kolejny krem ze swojej kolekcji, by jego skóra była nawilżona i błyszcząca. Patrzył przy tym z zaciekawieniem na swojego przyjaciela, który uśmiechał się głupio do ekranu smartfona.
– Twój ojciec – burknął Jeongguk, przyglądając się jeszcze przez chwilę zdjęciu Jimina, które niedawno ustawił sobie na tapecie telefonu. – Mógłbyś się ubrać? Twoje nagie ciało nie robi na mnie wrażenia. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jestem już zajęty – dodał, odkładając z westchnięciem komórkę na stolik.
Przeciągnął się leniwie na średnio wygodnym krzesełku, zaczesując włosy do tyłu. Złapał w dłoń małą filiżankę z espresso, krzywiąc się nieznacznie, gdy gorzka ciecz przeszła mu przez gardło. Drugi alfa prychnął głośno na wcześniejsze słowa swojego współlokatora i usiadł tuż obok niego.
– Mój ojciec powiedziałby ci co najwyżej „skocz po piwo".Zresztą, nie wiem, czy hyung będzie zadowolony, gdy się o tym dowie. A poza tym – to boskie ciało nie jest dla ciebie. Skaziłbyś je tylko drobnym dotykiem, fuj – burknął Jung, udając, że zbiera mu się na wymioty.
– Mógłbyś już wyjść na tę swoją randkę z kolejną nieszczęśliwą ofiarą, bo nie mogę cię już znieść. A tak nawiasem – Naechyon nadal do ciebie wypisuje?
Jeongguk nie potrafił odpuścić sobie pytania o młodą omegę, która od ostatniego rozpaczliwego SMS-a zostawiła w skrzynce Hoseoka jeszcze kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt przepełnionych bólem wiadomości. W jednej z nich Nae pisał, że nic już nie ma sensu, bo został perfidnie wykorzystany, w innej, że nie chce go znać, a w następnej, że w sumie mógłby mu to wybaczyć i dać kolejną szansę, gdyby tylko usunął to nagranie ze wszystkich możliwych nośników, na których na pewno jest ono zapisane.
– Od kilku godzin nic nie napisał. Pewnie ryczy w swoim wypasionym pokoju wielkości naszej kawalerki i lamentuje, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe. Trochę mi go szkoda, wiesz? Nie patrz na mnie z mordem w oczach – gdy jest się tak wrażliwą i empatyczną osobą jak ja to normalne – mruknął Jung, wyjmując szczoteczkę z ust. Zorientował się, że nie nałożył pasty, ale machnął na to tylko ręką, mrucząc coś, iż zrobi to później. – Poza tym to rozpieszczony dzieciak, który myśli, że wszystko mu wolno. Nae jest słodki i może byłby z niego spoko koleś, ale na razie to on nie ma za grosz ogłady. Nikt go pewnie tego nie nauczył. Jak czegoś nie dostaje, to rzuca się na brudną podłogę jak dziecko w sklepie, macha rękami i nogami, drąc się wniebogłosy – stwierdził, podpierając brodę na dłoni.
– Cokolwiek. Mam nadzieję, że jedynym miejscem, w którym go zobaczę, będzie galeria handlowa.
– Galeria handlowa?
– Tak, gdy będzie już wisiała w niej reklama środków na przeczyszczenie z nim w roli głównej.
– Jesteś okropny.
– Ktoś musi.
– Nieważne. Widzę, że z hyungiem układa ci się nad wyraz dobrze, co? Ja bym do ciebie nigdy nie powiedział „kochanie".
– Przecież powiedziałeś nie raz, idioto.
– No, ale nie w tym sensie.
– Wyjdź już, Hoseok. Błagam.
~ o ~
Jimin przyjechał wcześniej, niż obiecywał. Przed dwudziestą trzecią napisał Jeonggukowi, że nie ma co robić, i jeżeli to nie problem, chętnie spędzi trochę czasu przy barze, czekając na niego. Chłopak nie mógł się nie zgodzić, tym bardziej że w Rooftopie nie było zbyt wielu osób. Ucieszył się, gdy padła ta propozycja, bo był na zmianie sam i dość szybko zrobił wszystko, co musiał, przez co czas niemiłosiernie mu się dłużył.
– Rozmawiałem dzisiaj z szefem. Pytałem go, czy mogę wziąć więcej zmian po egzaminach, hyung. Jeżeli się uda, będę mógł ci oddać pieniądze, które zainwestujesz w nasz wypad – powiedział po chwili ciszy Jeon, nie patrząc na swojego partnera.
Może i Jimin faktycznie nie miał go za pasożyta, który wymagał łożenia na niego niezłych sumek, ale młodszy alfa czuł się źle ze świadomością, iż to starszy za wszystko płacił. Wiedział, że naprawdę dobrze mu się powodziło, ale to nie usprawiedliwiało faktu, iż on też chciał dać mu coś od siebie. Chciał po prostu od czasu do czasu zabrać go na kawę, do kina, na kolację czy właśnie na krótki wypad za miasto.
– Mówiłem ci już coś na ten temat – mruknął zirytowany alfa, odkładając pustą, szklaną butelkę Coca-Coli na bok. Chciał już dodać kilka zdań na temat tego, że Jeongguk w ogóle nie liczy się z jego zdaniem i ma gdzieś jego wcześniejsze słowa, ale gdy zobaczył w oczach swojego chłopaka smutek, westchnął cicho, wyciągając rękę przed siebie. – Powinieneś odpocząć, kochanie. Albo przez całe noce się uczysz, albo pracujesz. Na dodatek miałeś ostatnio dość stresujący okres, prawda? Najpierw o siebie zadbaj, a potem ewentualnie porozmawiamy o wydatkach, w porządku? – powiedział, uśmiechając się ciepło w stronę studenta.
Złapał jego dłoń, jeżdżąc kciukiem po lekko suchej skórze. Przez ten czas, który spędzili wspólnie, zdążył się zorientować, że takie drobne gesty uspokajały młodszego. Wewnątrz siebie był łaknącym uwagi i czułości dzieciakiem, co na zewnątrz było dosłownie niezauważalne.
– Znowu to zrobiłeś – szepnął ledwo słyszalnie brunet, czując, jak jego twarz się czerwieni.
Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, sprawdzając, czy nikt nie zwraca na nich uwagi. Na szczęście trzy zajęte stoliki schowane za dużymi kolumnami były na samym końcu dużej sali.
– Co zrobiłem? – zapytał zaskoczony Jimin, mrużąc swoje oczy. Czasami ciężko było mu nadążyć za humorkami Jeongguka, ale nie mógł powiedzieć, że go to nie kręciło.
– Powiedziałeś do mnie „kochanie".
– Hm? Nie chcesz, żebym tak mówił?
– Nie o to chodzi!
– To o co?
– Nigdy mnie tak nie nazywałeś. No wiesz... nie w tym sensie, w którym zwykle robi to Hoseok, ale zupełnie inaczej.
– Hoseok tak cię nazywa? Nie wiem, czy chcę, żebyś dalej z nim mieszkał...
– No nie tak, właśnie inaczej!
– Matko, czyli jak w końcu?
– No... jakbym naprawdę był twoim kochaniem.
– Bo jesteś.
Młodszy alfa zmarszczył swój nos, odwracając się tyłem od starszego. Mówił coś do siebie, całkowicie ignorując zdziwionego partnera, który nie wiedział, co ma właściwie zrobić. Chłopak wachlował swoją twarz dłońmi, chcąc ochłonąć po wyznaniu, które dotknęło jego serca. Musiała minąć chwila, zanim znowu odwrócił się do Jimina z wielkim, szerokim uśmiechem, który uwydatniał jego królicze zęby.
– A podobały ci się zdjęcia, kochanie? – zmienił nagle temat, przez co Park omal nie zachłysnął się swoją śliną.
Jeongguk nie wstydził się swojego ciała. Ciężko na nie pracował, a efekty, które było coraz bardziej widać, miło łechtały jego ego. Nie miał więc oporów, by wysłać hyungowi kilka swoich pikantnych fotek. W końcu ten sam o nie prosił, a on nie umiał mu odmawiać. Nie umiał i nie chciał. Wiedział też, że trochę poniosła go fantazja – na pierwszym zdjęciu był całkowicie nagi. Wyrzeźbiona sylwetka studenta odbijała się w dużym lustrze naprzeciwko wejścia do jego pokoju. W pomieszczeniu panował półmrok, a na jego ciało padało jedynie delikatne, ciepłe światło stworzone przez zapalone świece. Chłopak opierał się nonszalancko o framugę drzwi, napinał swoje mięśnie brzucha, a włosy miał ułożone w taki sposób, by wyglądały na artystyczny nieład. Jego oczy były lekko zmrużone, a prawy kącik ust uniesiony do góry. Jeongguk nie lubił podawać wszystkiego, co miał do zaoferowania, na tacy. Dolna część jego ciała była więc jedynie zarysowana w ciemności, co dodawało całemu zdjęciu pikanterii i tajemniczości. Wyglądał na nim na pewnego siebie alfę, któremu cały świat padał od stóp.
Chciał niewątpliwie rozbudzić wyobraźnię Jimina na każdy możliwy sposób, dlatego drugie zdjęcie było kompletnie inne od tego pierwszego. Tym razem leżał na łóżku, na brzuchu, wypinając pośladki do góry. Dzięki selfie stickowi idealnie widać było jego umięśnione plecy i wyćwiczoną pupę. Twarz młodszego była schowana w miękkich poduszkach, podczas gdy wolną dłonią nieznacznie odchylał on swoją lewą półkulę.
Gdy Jeongguk wysłał starszemu obydwa zdjęcia, nie omieszkał dołączyć do nich krótkiej, ale treściwej wiadomości:
„Którą opcję dziś wybierasz?".
– Podobały mi się... – mruknął cicho Jimin, odpinając dwa guziki swojej koszuli, co tłumaczył wysoką temperaturą.
– To dlaczego nic nie odpisałeś? Myślałem, że były za słabe – powiedział z wyrzutem młodszy, zakładając ręce na piersi. Obserwował reakcję starszego, podstawiając mu pod nos wodę, którą ten od razu wypił.
– Za słabe? Kurwa, były za mocne. Moje serce mogło tego nie wytrzymać.
Jeon uśmiechnął się cwanie pod nosem, nachylając się w stronę drugiego alfy. Bawiła go jego mina, gdy najprawdopodobniej przypominał sobie właśnie każdy detal zawarty na fotografiach.
– Aha, czyli robiłeś sobie dobrze i nie miałeś mi jak odpisać? – szepnął konspiracyjnie brunet, pstrykając w nos swojego hyunga.
– Jeongguk, błagam cię... Musisz być zawsze taki bezpośredni? – jęknął zażenowany Jimin, zamykając swoje oczy.
– Wolę być bezpośredni, niż w ukryciu – nie mówiąc nic swojemu chłopakowi – sobie wal...
– Dobrze już, okej – przyznaję, zrobiłem to. Zadowolony?
– Powiedz pełnym zdaniem, hyung.
– Co? Słuchaj no – jeszcze jedno słowo i za siebie nie ręczę...
Jeongguk roześmiał się głośno, kręcąc z politowaniem głową. Jego małym hobby było wyprowadzanie starszego z równowagi – świetnie się przy tym bawił, a ponadto lubił widzieć, jak Park nieporadnie próbował zachowywać się dojrzale i karcić jego głupie, szczeniackie zaczepki.
– A dasz mi buziaczka? Czuję się dziś odrzucony – powiedział, rzucając teatralną, zbolałą miną w swojego hyunga. Tym razem to on złapał go za rękę, patrząc wyczekująco na to, co zamierza zrobić.
– Tutaj? – zapytał alfa, rozglądając się dookoła. Widząc jedynie przeszywający wzrok studenta, pochylił się nad ladą, by skraść szybki pocałunek z jego ust.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, wymieniając między sobą zdania o tym, co jeszcze udało im się zrobić w przeciągu dnia, dopóki drzwi do Rooftopu nie otworzyły się z impetem, a do środka nie wtoczyły się trzy roześmiane, lekko pijane omegi. Jimin doskonale kojarzył każdą z nich, a Jeongguk wszędzie poznałby zapach brzoskwini, który przypomniał mu, co musiał przejść, by być tu, gdzie jest i z kim jest teraz.
– O... – tylko tyle przeszło przez gardło Haerin, która zatrzymała się tuż obok baru, otwierając szeroko swoje duże oczy.
Patrzyła zdziwiona na rękę Parka, która była przykryta przez tę młodszego. W jej głowie przelatywały wszystkie wspomnienia z ostatnich miesięcy – to, jak jej były mąż nakrył ją z młodym studentem, jak dobijał się do drzwi łazienki i wyzywał ją od najgorszych; to, jak Jeongguk wystawił ją kilka razy z rzędu, nawet podczas rui, pewnego dnia po prostu ucinając z nią kontakt. Kobieta sama nie wiedziała, co teraz czuje – zdziwienie, szok, złość czy zawiedzenie. Jej były, niegdyś ukochany alfa trwał właśnie w dwuznacznej sytuacji z drugim alfą, z którym wcześniej chciała sypiać i którego wcześniej chciała bliżej poznać.
Stała w tym samym miejscu jak posąg, nie odzywając się ani jednym słowem. Słyszała szepty przyjaciółek, które starały się popchnąć ją w stronę drzwi. Słyszała, jak jej były mąż mówił coś pod nosem, nie bardzo zadowolony z tego, że ją widzi. Z transu wybił ją dopiero donośny głos Jeongguka, który powtórzył jedno ze swoich ulubionych słów, które wymawiał w nawiązaniu do ich „miłosnego trójkąta":
– Niezręcznie...
♡
Haerin darła się przez kilka minut, wypalając przez ten czas z trzy papierosy, podczas gdy Jimin zdążył zjarać tylko pół swojego. Milczał. Słuchał jej, ale tylko jednym uchem. Omega zaczęła swój wściekły wywód, jak tylko były mąż wyciągnął ją z pubu, przewidując nadchodzącą awanturę. Nie chciał, by Jeongguk wyleciał z pracy tylko dlatego, że jakaś wariatka zaczęła rzucać w niego oskarżeniami. Na szczęście pozostałe koleżanki Haerin zostały w Rooftopie.
Każdą wypaloną fajkę, omega rzucała na ziemię i gniotła szpilką, aż czubek buta nie złamał się od siły, z jaką wwiercała niedopałek w ziemię.
– Nic, kurwa, nie powiesz? – rzuciła nagle, robiąc kolejny krok w stronę męża. Jej mina wyrażała jedynie szok i niezłe wkurwienie. – Żadnego „to nie tak jak myślisz"?
– A co mam ci powiedzieć?
– Że to, co mówię, to nieprawda. Że wymyślam – prychnęła.
– Gówno mnie obchodzi, co sobie pomyślałaś – odparł, samemu w końcu rzucając papierosa na ziemię. – Poza tym sama już sobie ułożyłaś tę historię tak, jak chciałaś, więc po co mam zaprzeczać?
Haerin wystarczył jeden rzut oka na złączone palce obu alf, aby wszystkiego się domyślić. Wyrecytowała chwilę temu całą pieprzoną fabułę ostatnich tygodni życia Jimina i niewiele z tego było nieprawdą. Park nauczył się milczeć i z tej broni zamierzał dziś skorzystać. Przynajmniej taki był plan.
– Myślałam, że wyciągnąłeś mnie z pubu, by mi to wyjaśnić – powiedziała, łapiąc w końcu więcej powietrza. Jej czerwona twarz powoli odzyskiwała pierwotny kolor.
– Wyciągnąłem cię, byś nie darła się u Jeongguka w pracy. Jak już sobie powrzeszczałaś, to możemy wracać.
– Park Jimin! – krzyknęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Znów zrobiła się cała czerwona. – Myślisz, że to już? Wykrzyczałam się i koniec?
– Dokładnie tak myślę.
– Nie wkurwiaj mnie!
Jimin westchnął i odwrócił się znów w stronę byłej żony. Może to przez złość, ale postarzała się, odkąd ją widział. Mocny, wieczorowy makijaż nie ukrył kilku głębokich zmarszczek. Kiedyś obsesyjnie korygowała te niedoskonałości kremami i wizytami u kosmetyczki. Jimin pomyślał, że za jakiś czas on też zwyczajnie się zestarzeje, a przynajmniej dojdzie do momentu, kiedy jego wiek zacznie być w końcu widoczny.
– Naprawdę spotykasz się z prostytutką? – zapytała, mając chyba nadzieję, że urażą go jej słowa. Jimin miał na to jednak gotową ripostę.
– Prostytutką? Masz na myśli faceta, któremu ty pierwsza dałaś dupy?
– A teraz ty mu dajesz? – odbiła piłeczkę, nadal zszokowana. Trzęsącymi się z nerwów rękoma wyjęła z paczki ostatniego papierosa. – Jesteście alfami.
– Akurat to ci przeszkadza?
– Przeszkadza mi, że ruchasz mojego byłego kochanka – odparła, podnosząc ciśnienie Parkowi o jakieś trzysta. Dopiero wtedy się uruchomił.
– Twojego „kochanka"? – zapytał, pokazując w powietrzu palcami cudzysłów. – Raz się z nim widziałaś na seks, kiedy was nakryłem. Reszta była tylko debilną grą, którą zaaranżowałem, by cię wkurwić, jak już zdążyłaś się domyślić. Nie masz z Jeonggukiem nic wspólnego.
– Ale za to ty masz z nim chyba całkiem sporo. Powiedz mi, kiedy ci się spodobał? W momencie, gdy widziałeś go w naszym łóżku, pieprzącego mnie, czy strzała Amora trafiła cię w momencie, gdy wyjebałeś go za drzwi za pomocą swojej pięści? A może zwyczajnie bawisz się w jego sponsora? Ktoś, kto ma stronę internetową ze swoimi usługami seksualnymi, na pewno docenia to, że nieźle zarabiasz.
– Boli cię, że to nie ty zaglądasz mi do portfela?
Haerin zacisnęła usta w wąską linię. Gdyby nie stali na zewnątrz, jej kwaśno-gorzki zapach pewnie byłby nie do wytrzymania. Palce aż ją świerzbiły, by przypieprzyć eksmężowi w tę ładną buźkę.
– Jesteś, kurwa, żałosny – syknęła, zaciągając się chyba połową fajki.
– Bo się zakochałem?
– Zakochałeś? – zaśmiała się. Powiedziała to tak, jakby naprawdę nie wierzyła w to, co słyszy. – W dziwce?
– Wcześniej kochałem ciebie. Najwyraźniej taki mam, kurwa, typ!
Wtedy uderzyła go po raz pierwszy. Jej długie paznokcie zostawiły małą szramę na jego brodzie. Wypuściła z rąk papierosa, zaczęła szukać paczki po kieszeniach, bo zapomniała o tym, że to była jej ostatnia sztuka.
– Jesteś zwyczajnie zazdrosna – powiedział, ignorując ból, a jej wściekłe spojrzenie spotkało się z tym jego. Zapomniała o papierosach. – Już nawet nie o mnie, a o niego. Bo robił, co mu kazałem, jednocześnie mając w dupie twoje śmieszne błagania. Dziwne, że nie odezwałaś się do mnie po tym, jak prosiłaś, bym przyjechał cię wyruchać, kiedy to on cię wystawił.
Wtedy przywaliła mu po raz drugi, a Jimin przyjął cios i po chwili jej oddał. Zachwiała się, ale nie upadła. Złapała się za piekący policzek. Park też czuł, jak jego twarz powoli i nierówno puchnie. Haerin rozpłakała się ze złości, bólu, niedowierzania i bezsilności.
– Zostawiłeś mnie, kiedy cię potrzebowałam! – krzyknęła, co zadziałało znów jak płachta na byka.
– Potrzebowałaś kutasa, do chuja! Skoro zamówiłaś sobie chłopaka do towarzystwa, trzeba było zamówić drugiego!
– Trzeba było pozwolić mi odejść, a nie robić na złość! Kurwa, serio płaciłeś komuś za wystawianie mnie? Jesteście, kurwa, siebie warci! – krzyczała, a każdy krok, który robiła, przybliżał ją do końcowego upadku. Gdy potknęła się o krawężnik, złamała szpilkę i wylądowała tyłkiem na chodniku.
– Gdybyś nie jebała się z nim w naszym łóżku, nawet bym nie pomyślał, by to zrobić, głupia pizdo – odparł, czując się, jakby i on sam był pijany, choć wypił szklankę coli i trochę wody. Złapał się za głowę. Haerin nadal ryczała, a on miał powoli tego dość. – Gdybyś mnie nie okłamała... pozwoliłbym ci odejść. Ale muszę ci podziękować – zaśmiał się, chcąc już ostatni raz zagrać jej na nerwach. – Bo gdyby nie ty, nie poznałbym Jeongguka.
– Nigdy cię nie okłamałam – wydukała przez łzy, podejmując próbę wstania na równe nogi. Zdjęła ze stóp szpilki i rzuciła je gdzieś na ulicę. – Może raz. Z badaniami – przyznała, a on znów pokręcił głową. Uważał to za ostateczny powód końca walki o ich małżeństwo, a ona mówiła o tym tak swobodnie, jakby chodziło o niepozmywane naczynia. – Ale to i tak przez ciebie – dodała, wskazując na niego palcem w oskarżycielskim tonie. – Gdybyś ciągle nie powtarzał, że nie możemy mieć dzieci przeze mnie, nie musiałabym cię okłamywać, że zrobiłam badania.
– Nigdy nie powiedziałem, że nie mamy dzieci przez ciebie.
– Mówiłeś, że „to na pewno nie twoja wina, bo jesteś alfą" – powiedziała tak, jakby chciała zaraz zwymiotować. Najwyraźniej ją też to wszystko wiele kosztowało. Może nawet więcej niż jego. Ostatecznie to Haerin miała asa, którego zamierzała użyć. Jej ostatnie postanowienia o zachowaniu tajemnicy dla siebie poszły się jebać. Teraz była wściekła i tak jak on ostatni raz chciał jej zrobić na złość, tak ona chciała wbić na nowo nóż w jego plecy i jeszcze posypać ranę solą. – A ja czułam się winna. Twoi rodzice ciągle tylko pytali, kiedy dzieci, kurwa. Moi to samo. A ty bezczelnie mówiłeś im w twarz, że staramy się coś z tym zrobić, nawet jak już się nie staraliśmy. Nie chciałeś słyszeć o pójściu ze mną na badania, bo byłeś święcie przekonany o swojej jebanej wyższości. Jak każdy typowy alfa masz obsesję bycia górą. Założę się, że ten twój kochaś częściej narzeka na ból dupy, bo nie wierzę, że kiedykolwiek przełknąłeś swoją wyjebaną w kosmos dumę!
Jimin znów poczuł wzbierającą się w nim złość. Chciał stąd uciec z powrotem do pubu, bo wiedział, że jak jeszcze chwilę z nią tu zostanie, to w końcu naprawdę da o sobie znać jego natura i każe mu rozszarpać omegę gołymi rękami.
– Może nieładnie z mojej strony, że nie zrobiłam tych badań – ciągnęła dalej. – Nie powinnam cię okłamywać, ale wiedziałam, że inaczej nie zmuszę cię do pójścia do lekarza.
– Mówisz, jaki to ja nie byłem okropny, a sama bałaś się tego samego. Że to będzie twoja wina!
– Może i tak – przyznała, wzruszając ramionami. Czarny tusz spływał jej po policzkach, ale mina wyraźnie sugerowała, że jeszcze nie skończyła. – Bałam się. Nawet jak już nie byliśmy razem, bardzo się bałam. Moim najgorszym koszmarem było zobaczenie cię kiedyś na ulicy z jakimś bobasem w wózku. Nawet nie wiesz, ile razy budziłam się przez ciebie zaryczana w środku nocy. Ale wiesz co? Teraz wiem, że nie ma się czego bać – powiedziała nonszalancko, śmiejąc się byłemu mężowi prosto w twarz. – Mój najgorszy koszmar się nie ziści, bo wiem, że to nie ze mną jest coś nie tak. To przez ciebie nie mieliśmy dzieci. Nie potrzebowałam żadnych głupich badań, by się o tym przekonać.
– Haerin, kurwa...
– Tydzień temu zrobiłam aborcję – powiedziała, a Jimin dosłownie zachwiał się na prostych nogach. Gdyby nie miał pod ręką latarni i śmietnika, pewnie padłby jak długi, zupełnie jak omega kilka minut temu. – I zanim debilnie zapytasz dlaczego, powiem ci, że to była moja decyzja i nic ci do tego. Tak, zaszłam w ciążę. Dlatego wiem, że gdybym tylko chciała, mogłabym mieć dziecko. Nawet gdy jestem po trzydziestce, przez kilka lat na spokojnie jeszcze będę mogła się zdecydować. A ty? Teraz to dla ciebie pewnie nie ma znaczenia, bo twój ukochany alfa, niestety, w ciążę nie zajdzie, nawet jeśli będzie ci dawał dupy codziennie.
– Kłamiesz – wykrztusił z siebie, ale ona miała na to gotową odpowiedź.
Wyjęła z torebki telefon, a chwilę później na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie z USG, z zaznaczoną w kółku niewielką fasolką. Haerin nawet weszła w konwersację ze swoją przyjaciółką, by udowodnić byłemu mężowi, że pisała do niej o ciąży.
Nie dała mu się zbyt długo przyglądać fotografii. Schowała telefon do torebki i podeszła do śmietnika, by się do niego zbełtać, a Jimin osunął się po latarni na chodnik, siadając na bruku, nie przejmując się tym, że na pewno nie jest tam zbyt czysto.
I właśnie w takiej uroczej, rodzinnej scenerii znalazł ich Jeongguk.
|ohnotpolsatagain part 478391371901|
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top