- 26 -
Hoseok czuł się... źle. Luźna satynowa koszula, ciemne eleganckie spodnie, które chyba zbyt dobrze przylegały do jego ud, a także bordowa marynarka nie były w jego stylu. Czuł, jak wszystko go uwiera, sprawiając, że egzystowanie w takich ciuszkach było po prostu niewygodne. Tym bardziej podczas ćwiczeń z anatomii topograficznej, które wykonywane były na podstawie preparatów anatomicznych. Tak – Jung przeprowadzał właśnie sekcję zwłok ptaka ubrany w swoje najbardziej eleganckie ubrania, które przykrywał jedynie stylowy jednorazowy fartuch weterynaryjny.
– Nie mogłeś się po prostu przebrać po zajęciach, idioto? – szepnął Jeongguk, wyglądający natomiast tak jakby dopiero co zwlekł się z ławki spod bloku, na której przespał noc. – Jak Naechyon wyczuje truchło zamiast tej twojej mięty, to na pewno na ciebie nie poleci.
– Według ciebie, kiedy miałbym się przebrać? Na dotarcie stąd do firmy twojego lubego mam siedem i pół minuty. Siedem i pół, rozumiesz? Wlicz w to wszystkie przeciwności losu, które na pewno napotkam. Wyciągnijmy średnią – jakieś trzy minuty i pięćdziesiąt sześć sekund. Tak nawiasem – jestem w szoku, że masz czelność mi coś wypominać. Powinieneś padać mi do stóp za to, że zgodziłem się na twój pojebany pomysł z kamerką.
Brunet spojrzał na niego zniesmaczony i zdziwiony, odgarniając włosy do tyłu. Kątem oka zauważył, jak profesor Lee przygląda im się z zaciekawieniem, dlatego powrócił do wcześniej wykonywanych praktyk. Uśmiechnął się pod nosem do swoich myśli o Jiminie, który poczuł się chyba winny jego częstych nieobecności na zajęciach. To właśnie dlatego chodził teraz na wszystkie z nich pod wpływem gróźb starszego, jakoby mieli przestać się spotykać, gdyby opuścił choćby godzinę.
– Dobra, nie bulwersuj się tak. A poza tym... Jakim cudem wyszły ci trzy minuty i pięćdziesiąt sześć sekund? – zapytał jeszcze, dostając w odpowiedzi ciche prychnięcie.
Nie pozostało mu nic innego, jak przez resztę dnia podśmiewać się z biednego Hoseoka i czekać na to, jak potoczy się sytuacja z Naechyonem.
A zapowiadało się nie najgorzej. Jung punktualnie o szesnastej przekroczył próg pomieszczenia, w którym siedziała już omega poprawiająca w małym lusterku swój makijaż. Jimin trzymał się cały czas gdzieś z tyłu, czekając aż uradowany jego widokiem Nae, skupi swoją uwagę nie na nim, a na młodym studencie. Na szczęście poszło szybciej, niż się spodziewał – chłopak puścił do niego oczko, szeroko się uśmiechając, jednak potem zajął się rozmową z drugim alfą, który instruował go, co miał zrobić w przeciągu najbliższych kilku godzin. Mężczyzna czuł jego słodki zapach, co znowu potwierdzało tezę, że Hobi po prostu mu się podobał.
– Nie mam już siły – mruknął po dłuższym czasie Naechyon, opadając całym ciałem na biurko.
Naprzeciwko niego siedział Jimin, a tuż obok Hoseok, który poklepał go lekko po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy do dalszej pracy.
Student przez chwilę się zastanawiał, czy aby na pewno nie przesiąkł zapachami z sali laboratoryjnej, ale gdy omega spojrzała w jego stronę, przysuwając się bliżej na swoim krześle, od razu zaprzeczył. Czuł się jednak niezręcznie wśród tej dwójki, która sama potęgowała to odczucie. Park był niczym kamień – prawie się nie odzywał, ruszał tylko wtedy, gdy sięgał po filiżankę z kawą, dokumenty czy smartfona, i przeważnie patrzył gdzieś przed siebie. Spławiał każdą próbę rozmowy, którą podejmował nastolatek. Odpowiadał krótkim „tak/nie" i kazał mu się skupić na obowiązkach, które na niego czekały. Naechyon z kolei nie wiedział, na kim się skupić. Zaczepiał i jednego, i drugiego, ale gdy dostawał zainteresowanie tylko od Junga, postanowił odwdzięczyć mu się swoją uwagą.
– Idę – rzucił nagle w połowie spotkania najstarszy, zbierając do swojej teczki jakieś faktury, które jeszcze chwilę temu przeglądał. – Hoseok, dopilnuj, żeby zrobił wszystko, co do niego należy – mruknął, podnosząc się z siedzenia. – I nie daj sobie wejść na głowę.
– Już? Tak szybko? – zapytał zszokowany Nae, odrywając wzrok od statystyk. Widocznie posmutniał, gdy mężczyzna ubierał swój płaszcz, nawet mu nie odpowiadając. – Hyung?
– Zadzwoń do mnie, jak skończycie, ktoś was odwiezie – powiedział jeszcze w stronę współlokatora Jeongguka, po czym zniknął za szklanymi drzwiami pokrytymi lustrzaną folią.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Naechyon skrobał coś na kartkach wyłożonych przed sobą, a Hoseok zastanawiał się, jak zacząć rozmowę dotyczącą spotkania. Miał go zaprosić teraz czy dopiero wtedy, gdy będą wychodzić? Miał to zrobić na luzie, rzucając swój pomysł od niechcenia, czy bardziej oficjalnie?
– Jimin hyung jest na mnie zły – powiedział w końcu młodszy, podpierając swoją brodę na dłoni.
Ołówek trzymany w jego palcach znalazł się teraz w ustach – chłopak zaczął lekko przygryzać drewno, przechylając przy tym swoją głowę na boki. Fioletowy pomponik przymocowany na czubku cienkiego przedmiotu delikatnie podskakiwał w rytm jej ruchów.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytał alfa. To stwierdzenie trochę go zdziwiło. Nie spodziewał się takich wyzwań.
– Nie sądzę, tylko wiem. Po prostu narobiłem mu trochę problemów, dlatego się złości.
Hoseok uniósł brwi, zakładając nogę na nogę. Przyglądał się twarzy omegi, nie rozumiejąc, dlaczego mówił o tym tak otwarcie. Był dumny z tego, że napsuł Jiminowi nerwów i wybitnie, krok po kroku, rujnował mu nowe życie? A może podobała mu się ta gierka w kotka i myszkę? Tylko co chciał osiągnąć? Przecież stracił właśnie świetnego PR-owca, jego zaufanie i jakąkolwiek sympatię.
– To dlaczego się nie słuchasz? Jestem pewien, że hyung chce dla ciebie jak najlepiej – zaczął, starając się ważyć słowa. Nie mógł przecież zdradzić, że wie znacznie więcej.
– Nie bardzo... To znaczy, po części tak, ale jest jeszcze druga strona medalu. Po prostu nie lubię, gdy patrzy na mnie jak na dziecko. Ciągle to podkreśla, a ja nie mam już pięciu lat, prawda? – burknął obrażony nastolatek, rzucając ołówkiem przed siebie.
– Nie jesteś dzieckiem – potwierdził alfa, chcąc się przypodobać rozpieszczonemu chłopakowi. Nie było to też kłamstwem – Naechyon był przecież w pełni rozwiniętą omegą, która oprócz uroku osobistego miała także całkiem cwany i inteligentny sposób myślenia.
– Cieszę się, że mnie rozumiesz, hyung. Dobrze było wydusić z siebie chociaż odrobinę problemów. Cały czas jestem taki spięty – mruknął, opierając się o ramię Hoseoka, który lustrował go swoim czujnym spojrzeniem. Nastolatek uśmiechnął się do niego uroczo, mrużąc przy tym swoje oczy. W pewnej chwili złapał w swoje dłonie rękę należącą do starszego, przypatrując się złotemu pierścionkowi z wygrawerowanymi liczbami, który lśnił na jego długim palcu wskazującym. – Mam nadzieję, że popracujemy razem trochę dłużej, a ty?
– Co ja? – mruknął zdezorientowany. Przez chwilę nie słuchał omegi, skupiając się nadal na jego wcześniejszych słowach. Chciał jakoś zrozumieć jego nastoletni bełkot, jednak – nie ukrywał – było to dość skomplikowane.
– No... Też masz nadzieję? Chciałbyś się ze mną jeszcze kiedyś zobaczyć? – szepnął młodszy, zaciągając się miętową wonią, która go uspokajała.
Hoseok odwzajemnił jego uśmiech, analizując każdy ruch młodziutkiej gwiazdy. Jeongguk zdążył go nauczyć, a przynajmniej ostrzec, że niewinne słówka i gesty Naechyona były tylko dobrze rozgrywaną grą, przez którą łapał on w swoje sidła nieszczęśnika, który uległ jego urokowi.
– Masz czas w sobotę? – wypalił nagle, przyglądając się jego zaskoczonej minie.
Wiedział, że Jimin miał do niego napisać i zapewnić go, że spędzą ruję we trójkę, tak jak zażyczył sobie jakiś czas temu. Tą zagrywką tylko się upewnił, że Nae najwidoczniej dostał już wcześniej SMS-a, na którego tak bardzo i tak długo czekał.
– Dlaczego akurat w sobotę? – jęknął, robiąc ze swoich niewielkich ust podkówkę.
– Dlatego, że i ja, i ty mamy wolne? – odpowiedział pytaniem na pytanie Jung, przygryzając swoją dolną wargę. Bawiła go lekka rozpacz na twarzy omegi – sam nie wiedział, czego chce, dlatego przezornie chciał wszystko. Naechyon niewątpliwie był pazerny i lubił zajmować uwagę wszystkich, którzy kręcili się obok niego.
– W sobotę nie mogę, hyung. Może... We wtorek? We wtorek miałbyś dla mnie czas? Proszę – szepnął nastolatek, przybliżając się jeszcze bliżej alfy. Cały czas trzymał jego dłoń, którą nerwowo ściskał. – Naprawdę nie mogę wcześniej.
– Och, tym razem to ja nie mogę.
– To... może jednak w piątek? Ten teraz. Tylko... No wiesz, nie mogę wychodzić na długo...
– W porządku. Piątek jest okej, jeśli jednak zmieniłbyś zdanie: masz mój numer – mruknął student. Był z siebie niezwykle dumny.
Po skończonej pracy, która znacznie im się przedłużyła, musieli w końcu wracać do domów. Hoseok dopilnował, żeby to Naechyon wysiadł pierwszy, a dopiero potem on. Nie mógł przecież zdradzić, gdzie mieszkał. Gdy znalazł się wreszcie w mieszkaniu, zdał sobie sprawę, że Jeongguka w nim nie ma. Zaśmiał się cicho, bo doskonale wiedział, gdzie teraz jest, dlatego napisał mu krótką wiadomość:
„Umówił się ze mną na piątek. W sobotę podobno jest bardzo zajęty, wiesz coś o tym?".
Nie musiał długo czekać na odpowiedź – nawet nie zdążył się dobrze rozebrać, gdy telefon wydał z siebie krótki dźwięk.
„Twój kumpel właśnie maltretuje mi kota i mamrocze pod nosem coś na temat Nae, dlatego ja odpisuję. Jak dobrze pójdzie, będziesz musiał przygotować się na dwa spotkania pod rząd. Dobra robota".
~
– Dobra robota to będzie, jak ten mały szczyl w sobotę na pewno do niego zadzwoni – mruknął Jeongguk, gdy starszy przeczytał mu treść SMS-a, którego wysłał.
Brunet rozłożył się na miękkim dywanie razem z Miriam już ponad godzinę temu. Oboje leżeli na plecach, ale tylko brzuch kotki był czule drapany przez młodszego. Jimin siedział natomiast na kanapie naprzeciwko nich i wyobrażał sobie, jakby to było, gdyby codziennie wieczorem witał go taki widok. Wracałby zmęczony po pracy, gdzie czekałby już na niego drugi alfa. Widziałby jego uśmiechniętą twarz i stale łaszącą się do niego puchatą kulę na czterech łapach. Czułby jego ramiona wokół siebie i subtelne pocałunki, które składałby na jego twarzy. On wstawałby rano o wiele wcześniej, robiąc im śniadanie i kawę. Czekałby, aż Jeongguk obudziłby się dopiero po piątym alarmie, a potem przeglądał jeszcze przez chwilę Internet. Już od dawna nie myślał o Haerin. O tym, co by było, gdyby im się udało. Powoli odchodziły wspomnienia, które przecież stanowiły połowę jego życia.
– Zadzwoni – zapewnił w końcu, wyciągając rękę przed siebie.
Młodszy szybko zrozumiał aluzję – od razu podniósł się z podłogi, siadając obok partnera. Miriam miauknęła cicho, jednak była zbyt leniwa, by udać teraz obrażoną. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i wtulił się w bok mężczyzny, cicho mrucząc, gdy ten jeździł paznokciami po jego plecach.
– Patrzyłeś na mnie.
– Hm?
– Przez kilka dobrych minut nie spuszczałeś ze mnie wzroku. Coś nie tak? – spytał. Jimin natychmiast zaprzeczył, obejmując go mocniej. Pocałował go delikatnie w czoło, odgarniając kosmyki, które wpadały mu do oczu. – Stresujesz się weekendem przez Naechyona czy przeze mnie?
Jeongguk nie odpuszczał. Uniósł głowę, by wyłudzić cmoknięcie w usta, a potem czekał na odpowiedź, stukając niecierpliwie palcem w klatkę piersiową Parka.
– Nae jest oczarowany Hoseokiem. Twój przyjaciel dobrze sobie radzi, poza tym wygląda, jakby był profesjonalistą w fachu, o którym nie ma pojęcia. Chłopak trochę pokręcił nosem, że wychodzę za wcześnie i nie odpowiadam na jego głupie pytania, ale potem szybko się skupił na Jungu. Musi być dobrze – mruknął, opadając na miękkie poduszki. Pociągnął za sobą młodszego, przykrywając ich narzutą.
– Czyli główny problem leży w mojej rui. Nie zrobię ci krzywdy, hyung. Przecież... Myślę, że nie musisz być przez cały ten czas na dole.
– Słucham?
– Lubię to robić z tobą na każdy sposób. Mój instynkt też, rozumiesz? Po prostu mi zaufaj, okej? Nie chcę, żebyś traktował to jako przymus czy karę.
– Nie traktuję.
Jeongguk nie powiedział już nic więcej. Po prostu pokiwał głową, zatapiając się w swoich myślach. Czekał ich intensywny weekend, który z każdej strony bombardował czymś innym.
❤️
Odkąd wypuścili z mieszkania lekko zestresowanego Hoseoka, co kilka minut przychodziły SMS-y z informacją o postępach. Naechyon wyjątkowo się nie spóźnił na ich niewinną randkę w kawiarni, a potem podobno oskubał Junga w oszczędności po zamówieniu najdroższej kawy i trzech kawałków ciasta. Koło osiemnastej wiadomości na jakiś czas ucichły, ale o siódmej Hoseok dał znać, że zaraz będzie wracał do domu.
– No, opowiadaj – rzucił Jeongguk, gdy tylko jego współlokator pojawił się z powrotem w drzwiach ich mieszkania. Ledwo dał się mu rozebrać z płaszcza, bo zżerały go stres i ciekawość. Jimin też poczuł, jak podnosi mu się ciśnienie. Jeśli randka się nie udała, nie było co liczyć na to, że zdesperowany Naechyon zadzwoni jutro w potrzebie do Hoseoka, gdy dopadnie go jego ruja.
– Było... bardzo miło – odparł zmieszany alfa, co nie usatysfakcjonowało pozostałych dwóch mężczyzn.
– Nie pierdol.
– Naechyon jest bardzo słodki, okej? Można się w nim zakochać.
– Jak się w nim zakochasz, to cię wypieprzę z naszego mieszkania – zagroził Jeongguk, ale Hoseok tylko popukał się w czoło.
Przeszli z korytarza do salonu. Już w progu Jung musiał się cofnąć.
– Kurwa, wali tu paczuli, jak nie wiem – powiedział, zatykając na chwilę swój nos. – Daj żyć i wywietrz tu trochę.
Jimin zaciągnął się jeszcze raz ładnym zapachem, zanim wyręczył Jeongguka i otworzył okna na oścież. Przed rują zapach zawsze był dużo bardziej intensywny. Hoseok sam to potwierdził, mówiąc, że żadne perfumy nie były dziś w stanie zamaskować słodkiej, owocowej woni omegi. Jeongguk wypytał o wszystko, by na końcu stwierdzić, że chyba całkiem łatwo poszło. Hoseok co prawda musiał wspiąć się na wyżyny swoich flirciarskich umiejętności, ale chyba było warto, bo Naechyon dał mu nawet buziaka, gdy żegnali się przed postojem taksówek.
– Właściwie to mam nadzieję, że jutro zadzwoni – parsknął lekko Jung. Jiminowi chciało się śmiać. Wiele alf byłoby bardziej niż chętnych do zadowolenia tak ładnej omegi, a Nae musiał upatrzyć sobie akurat jego. – Wiecie, omega w rui to zawsze całkiem niezła zabawa.
– Ohyda – mruknął Jeongguk, który na samą myśl o tym, co planował Naechyon, robił się wściekły. Jego własne hormony szalały i nie miał najmniejszej ochoty na przywoływanie w myślach obrazu tej omegi. Nawet jeśli jego instynkt miał się jutro domagać partnera, to miał nadzieję, że jego ciało nie zapomni o tym, iż kontroluje je nie chuć, a w miarę myślący mózg. A przecież podczas rui z myśleniem w ogóle bywało nie najlepiej.
– Ty akurat się nie powinieneś wypowiadać, idioto. Teraz taki jesteś święty, odkąd jesteś w związku, ale przedtem sam nie byłeś lepszy ode mnie.
– Stul dziób, wszarzu!
– Dobra, może starczy na tę chwilę tych komplementów, co? – wtrącił się najstarszy z całej trójki. – Skoro Nae cię polubił, możemy być chyba spokojni o jutro, prawda?
– Raczej tak. Jesteście umówieni u niego?
– Na osiemnastą w hotelu Amar. Jutro ma napisać, jaki dostał pokój.
– Ktoś wynajął takiemu gówniarzowi apartament?
– Coś musiał wymyślić, bo przecież mieszka z rodzicami – westchnął Park. – Trochę niezręcznie, jakby zaprosił dwie alfy na seks, podczas gdy jego ojciec za ścianą oglądałby wieczorne wiadomości.
– No cokolwiek, bylebyśmy nie musieli się już z nim widywać.
– A wy jutro gdzie macie zamiar zrobić bajzel? – zapytał Hoseok, który mimo wywietrzenia pokoju, nadal czuł nozdrzach intensywny zapach paczuli, przez który nie przebijała się ani jego mięta, ani opium. – Jak tu, to zamykam pokój na cztery spusty. Zabraniam się też ruchać na blacie w kuchni, jasne?
– Ja ci nie mówię, gdzie masz jutro posuwać tę swoją panienkę, więc z łaski swojej się zamknij!
Jimin się zaśmiał, ale nie umknęły jego uwadze lekko czerwone policzki Jeongguka. Może to ze złości, a może jednak ze wstydu? W końcu dla niego ta ruja też musiała być stresująca. Zazwyczaj nie było to przecież zbyt relaksujące wydarzenie. Nawet po wielu latach związku z Haerin zdarzały im się pewne wpadki. Bywało, że po rui byli cali podrapani, z siniakami prawie na całym ciele. O zmęczeniu nie było nawet co wspominać. Hae wyszła raz z sinym policzkiem, bo tak bardzo nie obchodziło ją nic innego poza seksem, że nie zauważyła, jak uderzyła twarzą w drewniany kant łóżka.
Myśląc o Haerin, Jimin przypomniał sobie, że za parę dni wypadały jej urodziny. W zeszłym roku pojechała z grupką znajomych celebrytek za granicę, by zrobić mu na złość. W tym roku nie musiała się już wysilać, bo nie miał zamiaru nawet składać jej życzeń. Nie rozmawiał z nią przecież od czasu jej rui, na którą najpierw zaprosiła Jeongguka, a potem jego.
– Hyung? – usłyszał przy uchu alfa i nim się zorientował, dwie duże dłonie Jeongguka objęły go w talii. – Pytałem, czy zamówimy jakiś obiad. Nie chce mi się gotować, a Hoseok i tak zaraz wychodzi.
– Przecież dopiero wrócił.
– Idzie na piwo ze znajomymi z roku.
– A ty nie idziesz?
– Przed rują? Od rana już coś mnie bierze, więc lepiej nie będę wychodził. No i... liczyłem, że zostaniesz już dziś na noc. Bo zostaniesz, prawda? – zapytał i Jimin poczuł, jak robi mu się goręcej. Kiwnął głową i chwilę później Jeongguk już grzebał w telefonie, chcąc zamówić im coś tłustego i niezdrowego.
Hoseok załapał się na jeszcze jeden kawałek pizzy, nim wyszedł na miasto, a potem zostali w końcu sami. Jak tylko zamknęli okna, w salonie znów dało się wyczuć jedynie zapach paczuli, który dobitnie przypominał Jiminowi, jaki czeka ich weekend. Zwłaszcza że Jeongguk sam mówił o tym, że czuje się już trochę inaczej. Nawet po jego rozmowie z Hoseokiem dało się wywnioskować, że targają nim jakieś emocje.
Podczas jedzenia, obaj zerkali na siebie co jakiś czas. W zaciszu domowym Jeongguk nie nosił już swoich podartych dżinsów, ciężkich buciorów i skórzanych kurtek, tylko koszulki oversize, spod których nie odznaczały się nawet jego ręce, a co dopiero mięśnie. Ciasne spodnie zamienił na luźne dresy i jedynie włosy jako tako miał ogarnięte, bo były na tyle długie, że dało się je upiąć w kitkę. Miał nawyk podgryzania kolczyka w wardze, więc co jakiś czas miętosił w zębach lekko spierzchnięte usta. Jimin przejechał językiem po swoich.
Przyjechał do Jeongguka od razu po pracy, więc by nie pognieść koszuli, młodszy dał mu jakiś swój T–shirt. Pachniał praniem, ale wystarczyło, że Jeongguk kilka razy go przytulił i materiał przesiąknął paczulą.
– Najadałem się tą pizzą, jak zwykła świnia – zaśmiał się młodszy alfa. – Chyba zaraz pęknę.
– To teraz pół godzinki leżenia dla naszych rosnących słoninek?
– To chodź, włączę nam coś na Netflixie – odparł i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
Film był nieważny, bo gdy tylko usiedli koło siebie, a na ekranie pojawiły się napisy początkowe, ręka Jeongguka znalazła się na udzie Jimina, a jego usta prawie od razu przyssały się do szyi starszego. Ze świstem wciągnął powietrze, gdy alfa zamienił wargi na zęby i ugryzł go wcale nie delikatnie trochę poniżej ucha.
– Mogłeś chociaż dla pozorów poczekać, aż poznamy imiona bohaterów filmu – sapnął starszy, ale Jeongguk wcale nie chciał czekać. Zaśmiał się tylko i złapawszy Jimina dłonią za kark, przyciągnął go do siebie bliżej, jakby zaraz zdobycz miała mu uciec. – J-już się zaczęło?
– Chyba nie – odparł młodszy, owiewając mokry kawałek skóry kochanka ciepłym oddechem. Polizał miejsce, na którym został fioletowy ślad otoczony wgłębieniem po zębach. – Ale i tak mam ochotę.
– Chcesz mnie zmęczyć jeszcze przed rują?
– Sześć-dziewięć chyba cię mocno nie zmęczy – odparł, dumny z siebie, że znów udało mu się trochę zawstydzić swojego hyunga. – Może i się najadłem, ale deser się zawsze należy...
Film nawet jeszcze dobrze się nie rozkręcił, a Jimin został pozbawiony najpierw koszulki, a potem spodni. Jeongguk rozebrał się, dopiero gdy starszy alfa został zupełnie bez ubrań. Pod luźnym materiałem kryły się ładnie wyrzeźbione mięśnie, od których niechętnie Park oderwał w końcu wzrok, gdy Jeongguk położył się na kanapie na plecach. Na moment zaschło mu w ustach, ale w końcu przełożył nogi po obu stronach głowy młodszego i pochylił się nad jego kroczem. Paczuli czuć było dosłownie wszędzie i gdy język Jimina posmakował skóry pod sobą, mógł przysiąc, że czuł ją w ustach dużo intensywniej niż w nozdrzach.
Jimin nie miał jakoś szczególnie silnej woli, jeśli chodziło o tego dzieciaka. Dlatego, kiedy ten z zaskakującą uprzejmością zapytał, czy może dać mu klapsa, zgodził się, żałując decyzji, dopiero gdy klaps ewoluował w klapsy, których liczba ciągle rosła. Był pewny, że jego pośladki są całe różowe, ale nie zdążył nawet zaprotestować, bo język młodszego znalazł się między nimi.
Na usta cisnęło mu się jakieś przekleństwo, ale akurat tę część ciała miał teraz zajętą, więc tylko westchnął na tyle, ile mógł, zbierając w buzi więcej śliny, by rozprowadzić ją po całej długości męskości młodszego. Policzki mu się zapadły, gdy zaczął go ssać, skupiając się na czubku penisa chłopaka, a potem przyjął go głębiej do gardła, starając się nie zakrztusić. Wywrócił oczami, czując, jak i jemu robi się przyjemnie od sprawnego języka młodszego.
Nie był żadnym ekspertem w robieniu dobrze, więc szybki orgazm Jeongguka połechtał jego ego, nawet jeśli sam nie zdążył jeszcze dojść. Jednocześnie zaskoczył go nagły koniec, a wnętrze ust zalała mu gorzkawa ciecz, którą przełknął z niesmakiem.
– Sorry, ale już nie mogłem – sapnął Jeongguk, głaszcząc czerwony pośladek z czułością.
Jimin zszedł z kanapy, odszukując swoją koszulkę i bokserki. Pupa go piekła, ale nie chciał tego przyznać. Jeongguk zaraz szybko sam zerwał się z kanapy i objął starszego od tyłu. Był trochę wyższy, przez co Jimin poczuł się wyjątkowo mały. Ten chłopak naprawdę budził w nim dziwne, nieznane dotąd emocje.
– Już mi uciekasz? – usłyszał, gdy wargi młodszego skubnęły płatek jego ucha. Wytatuowana ręka sięgnęła do przodu, lądując na wybrzuszeniu pod materiałem bielizny. – Chyba nie chcesz teraz – ot, tak – iść pod prysznic, co?
– Gguk...
– Hm? Nie lubisz, gdy tak robię, hyung? – zapytał, wsuwając dłoń pod gumkę bokserek. Męskość starszego ponownie w pełni stwardniała pod dotykiem palców chłopaka.
– Lubię przecież.
– To wróćmy na kanapę.
Jimin przełknął głośno ślinę, a potem z powrotem położył się na sofie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top