- 25 -

Przyćmione światło niewielkiej lampki stojącej na komodzie rozświetlało salonik wynajmowanej kawalerki, a od jej ścian odbijały się głośne rozmowy trójki alf. Jeongguk i Jimin chociaż na chwilę zapomnieli o swojej złości, skupiając się na monologu Hoseoka, który zaoferował im swoją pomoc. Chociaż czasami ciężko było zrozumieć, o co mu chodzi... Jeon z każdą mijającą sekundą nie wiedział już, czy właśnie się przesłyszał, czy promile zawarte w kolejnej wspaniale odnalezionej gdzieś na dnie szafki butelce wódki, którą nadal wspólnie pili, zaczęły płatać mu figle, czy może jego najlepszy przyjaciel mówił te wszystkie dziwne rzeczy naprawdę. Przez chwilę głęboko analizował każde jego słowo, marszcząc przy tym swój nos, by w końcu wybełkotać:

– Czekaj, czekaj, bo już nie wiem, czy dobrze rozumiem. Chcesz podbić do typa, który ma zapewnioną ochronę dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu i go w sobie rozkochać? Ot tak? Zamierzasz po prostu nagle przed nim wyrosnąć, zarzucić włosem i pokazać swój hollywoodzki uśmiech robiony u stomatologa przez pięć lat?

– Tak – potwierdził dumnie Hoseok, stukając się kieliszkiem z roześmianym Jiminem, z którym chyba zbyt szybko znalazł wspólny język. – Przecież hyung mi na pewno pomoże, prawda? – dodał, na co starszy alfa od razu przystał, kiwając ochoczo głową.

– To nie będzie takie trudne. Zawsze mogę, na przykład, zatrudnić cię na niby staż. No wiesz, pokręcisz się po firmie, obok Naechyona i jakoś to pójdzie – mruknął mężczyzna, przyglądając się temu, jak Jung polewa wszystkim, łącznie ze stołem, następną kolejkę. Niewątpliwie miał studenckie, szybie tempo, nawet gdy jego ciało mówiło stanowcze „dość". – Myślę, że jesteś w typie Nae. Jesteś starszy, wysoki...

– Nieważne. Ważne jest to, że Hoseok jest w swoim typie. Jak komuś się nie spodoba, to i tak sprawi, że nagle stanie się dla tego kogoś bóstwem. – Gguk szybko się wtrącił w słowa Jimina, leniwie się przeciągając.

Westchnął głośno, układając się wygodniej na kolanach swojego partnera. Podciągnął pod brodę puchaty koc, którym był przykryty, zarzucając go także na uda Parka. Czuł się lekko senny przez jego delikatny dotyk. Palce mężczyzny od jakiegoś czasu powoli masowały skórę głowy młodszego, a druga ręka ukryta pod narzutą, przerzucona była przez jego bok, który niekiedy lekko ściskał. Oboje czuli się całkiem swobodnie w towarzystwie współlokatora Jeongguka, a drobne czułości w ogóle ich nie zawstydzały. Przynajmniej teraz.

– Nie pierdol, złamasie. Jestem w guście każdego.

– Czyli co? – spytał ponownie brunet, zbywając przyjaciela. Zerknął z politowaniem na jego czerwoną twarz i na to, jak znowu przechyla swój pełny kieliszek – tym razem zbyt łapczywie, gdyż strużka przeźroczystej cieczy pociekła mu po podbródku.

Jung przez chwilę nie odpowiadał. Wyciągnął telefon, który wydał z siebie dźwięk przychodzącego SMS-a, odpisał na niego, podkreślając, że ciągle wypisuje do niego tabun potencjalnych kandydatów do związku, a potem przejrzał się w przednim obiektywie, poprawiając samotny kosmyk włosów przyklejony do jego lekko spoconego czoła.

– Plan jest prostszy, niż myślisz. Nie oszukujmy się – jestem przystojny, od niedawna wolny, atrakcyjny i w ogóle świetny. No nie powiesz, że nie. Ja to wiem, ty to wiesz i hyung już też to wie. Sprawa wygląda tak: on mnie widzi, robi pod siebie, piszczy i rzuca mi się na szyję – powiedział w końcu, wachlując się dłonią. Ruchy jego nadgarstka sprawiły, że masa licznych kolorowych bransoletek, które go zdobiły, hałaśliwie się o siebie obijała. – Ja litościwie mówię: „No dobra, jedna randka, niech ci będzie". I od nowa – on robi pod siebie, piszczy i rzuca mi się na szyję. Kończy się tak, że to ja zostaję – nadal litościwie, tym razem w stosunku do was – z problemem, a wy gruchacie sobie gdzieś na boku. Zajebiście, no nie?

Dwójka alf usadowionych na kanapie dyskretnie na siebie spojrzała, starając się wyczytać ze swoich oczu odpowiedź na zadane przez chłopaka pytanie. W pokoju panował zaduch połączony z zapachem papierosów i ich samych; wszystko to tworzyło razem mdlącą mieszankę, od której mogła rozboleć głowa. Dodatkowo planowanie poważnych działań w takich warunkach i pod wpływem alkoholu nie było dobrym pomysłem, a powierzenie wszystkiego w ręce Junga – tym bardziej. Przynajmniej dla Jeongguka, Jimin natomiast wydawał się zachwycony tym nagłym zwrotem akcji.

– Chcecie to wszystko zrobić w pierdolony tydzień, nawet nie cały, tak? Ty, hyung, wmówisz Naechyonowi, że ten kretyn jest twoim asystentem, a ty, Hoseok, magiczne sprawisz, że ta głupia omega, gdy tylko cię zobaczy, od razu wskoczy ci do łóżka, dobrze rozumiem? – zapytał ponownie student. Nikt nie musiał odpowiadać. Wystarczył mu pewny uśmiech współlokatora i jego sugestywnie unoszące się brwi oraz zadowolenie na twarzy swojego partnera. – Jesteście chorzy.

– Jesteśmy kreatywni, słonko. Powiemy mu, że wspólna noc jest jednak aktualna, ale i ty, i ja nie pojawimy się w jego mieszkaniu czy gdziekolwiek indziej zaproponuje to spotkanie. Jeżeli Hoseok wszystko dobrze rozegra, zrozpaczony chłopak zadzwoni właśnie do niego. Wtedy, tak jak mówicie – urok Hoseoka zadziała cuda i będzie miał na głowie zapatrzoną w siebie omegę.

– Bogatą omegę – dodał Jung.

– Błagam cię, idioto. – Jeongguk rzucił w niego poduszką, która odbiła się od jego głowy.

– To chociaż ładną omegę.

– Kurewsko głupią.

– Nieważne, nie przeszkadza mi to.

– No jasne. Swój ze swoim się dogada.

– Przestańcie. To ustalone? – Jimin wtrącił się w ich dziecinną wymianę zdań, łapiąc bruneta w pasie i przyciągając go do siebie, gdyż ten przygotowywał się do kolejnego ataku.

– Ustalone – odpowiedzieli chóralnie.

– W takim razie zaczynamy od jutra.

W pomieszczeniu przez chwilę zapanowała cisza. Każdy pogrążył się w swoich myślach – Park i Jung gratulowali sobie „wielkiego umysłu" – byli przekonani, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jeon natomiast zastanawiał się, czy to wszystko jest chociaż w małym stopniu sensowne. Z jednej strony nie wierzył, że Naechyon mógłby tak łatwo dać się podejść. Z drugiej – był tylko nastolatkiem z buzującymi hormonami, a jego przyjaciel, chcąc nie chcąc, potrafił zrobić wrażenie, gdy tylko chciał.

Jak coś się spieprzy, najwyżej załatwię płatnego mordercę – pomyślał zrezygnowany, spoglądając na Jimina, który właśnie poluzowywał krawat. W końcu po kilku minutach Hoseok wymamrotał „subtelnie", że musi „iść się odlać, a potem spać" i zostawił dwójkę alf samych, żegnając się wcześniej ze starszym.

– Jakoś to będzie, no nie? – wybełkotał Park, pstrykając placami w nos partnera, który patrzył na niego spod wachlarza ciemnych i długich rzęs.

– Ta, jakoś. Zostaniesz dzisiaj na noc? – spytał, zmieniając temat. Ten o Naechyonie mógł poczekać do rana.

– Nie wiem, czy powinienem...

– Dlaczego nie? – szepnął, zmieniając swoją pozycję.

Podpierał się teraz na łokciu, a jego policzek opierał się na ręce. Niecierpliwa dłoń młodszego, która wcześniej ukryta była pod ciepłym kocem, już od dłuższego czasu nie mogła znaleźć dla siebie idealnego miejsca na ciele partnera, który do tej pory skutecznie ignorował jej upierdliwe i nazbyt kuszące wędrówki. Stalowa cierpliwość starszego alfy skończyła się jednak od razu, gdy ręka Jeona zatrzymała się na jego kroczu, niewinnie ugniatając stale rosnącą wypukłość.

– Gguk, proszę cię – przestań. Hoseok w każdej sekundzie może tutaj wejść. – Ciche warknięcie Jimina wywołało salwę pijackiego chichotu u zadowolonego z siebie Jeongguka, który spojrzał na niego zadziornie, oblizując swoje lekko spierzchnięte usta.

– Nie wejdzie, jak padnie na łóżko, to już po nim – mruknął, wsuwając dłoń pod bieliznę starszego.

Ten westchnął głośno, szybko ją wyjmując i łącząc ze sobą ich palce. Brunet od razu omiótł go zawiedzionym i zdenerwowanym spojrzeniem, robiąc podkówkę ze swoich ust. Zdecydowanie nie spodobał mu się taki obrót sprawy. Przecież należała mu się chwila uwagi po wszystkim, co dzisiaj miało miejsce.

– Wyglądasz jak obrażone dziecko – zaśmiał się Park, podnosząc wyżej ich dłonie i całując wierzch tej należącej do Jeongguka.

– A ty jak impotent. No hyung, nie bądź taki – młodszy jęknął rozpaczliwie, próbując wyrwać rękę z uścisku, który okazał się zbyt mocny. – Ja też jestem tuż przed rują, mógłbyś się zlitować – dodał, prychając pod nosem.

Jimin spojrzał na niego zszokowany, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Pewne było, że chłopaka też to czeka, ale nie spodziewał się, że akurat w tym czasie. Raczej od początku odsuwał od siebie tę myśl, bo nadal nie był pewien tego, jak to wszystko będzie wyglądać. Przecież jeszcze nigdy nie spędzał rui z potrzebującym alfą. Doskonale za to wiedział, co wtedy dzieje się i z pełnym pożądania ciałem, i z zamroczonym umysłem. I chyba to przerażało go najbardziej.

– Co? Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? – wydukał wreszcie, przełykając głośno ślinę.

Uwadze młodszego nie uszły jego szybko unosząca się klatka piersiowa oraz szeroko otwarte oczy.

– Bo dopiero teraz jestem tuż przed?

– Ale dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Kurwa mać, mogłeś mnie uprzedzić.

– Właśnie uprzedzam. Jakbym powiedział ci wcześniej, że prawdopodobnie będę miał ruję wtedy, kiedy Naechyon, denerwowałbyś się jeszcze bardziej – mruknął brunet, odsuwając się od partnera. Usiadł prosto na kanapie, patrząc tępo przed siebie.

– Teraz też się denerwuję, do cholery.

– Ale teraz jesteś postawiony pod ścianą. Poparłeś plan Hoseoka, więc daj mu działać i zaplanuj chociaż jeden dzień dla mnie. Potrzebuję cię, hyung... – Jeongguk uśmiechnął się nikle w stronę Jimina, który pocierał zirytowany swoje czoło. – Przepraszam, też się bałem, okej?

– Chciałeś iść do omegi z rują, mając ruję?

– Co? Jakie „chciałem iść"? Nigdzie, kurwa, się nie wybierałem. Właśnie dlatego nie zamierzałem ci mówić. Nie planuję sobie co jakiś czas przecież tej pierdolonej daty. Jeżeli nie czujesz się na siłach, to po prostu powiedz mi to normalnie, bez insynuowania jakichś chorych sytuacji – warknął, wstając z kanapy. – Jeżeli chcesz zostać, to wiesz, gdzie mam pokój. Jeżeli nie – dobrej nocy – dodał, szybkim krokiem zmierzając w stronę sypialni.

Trochę się zdziwił, gdy Park ruszył od razu za nim. Tak samo zaskoczyło go to, że gdy wreszcie położyli się do łóżka, mężczyzna przyciągnął go do siebie, wtulając się w jego ciało.

– To był ciężki dzień – mruknął, zamykając oczy.

– To prawda.

– Spędźmy razem twoją ruję, okej?

Jeongguk już mu nie odpowiedział. Uśmiechnął się pod nosem, gładząc starszego alfę po plecach. Nie chciał dokładać im nowych problemów, jednak tym razem nic z tym nie mógł zrobić.

❤️

Kiedy byli pijani, wspaniały plan rozkochania Naechyona w Hoseoku wydawał się dużo prostszy. Jednak, gdy cała trójka wytrzeźwiała, nastał nowy dzień i Jimin zarządził, że należy Junga ubrać w jakieś eleganckie wdzianko, zwątpili w to, iż pójdzie tak łatwo. Nie dlatego, że przyjaciel Jeongguka nie wyglądał wystarczająco dobrze – co to, to nie. W białej koszuli w paski i dopasowanych, sztywnych spodniach prezentował się świetnie. Gorzej jednak czuł się w swojej roli.

– Kurwa, no nie wiem, chłopaki – powiedział Jung, przeglądając się w lustrze w przedpokoju ich mieszkania. Poluzował trochę krawat. – Jest dobrze?

– Wyglądasz zajebiście – odparł Jeongguk. Sam chodził jeszcze odziany jedynie w szlafrok, a jego włosy sterczały na wszystkie strony świata, mimo tego, że była już trzynasta. Jimin zdążył rano wstać, wrócić do siebie, przebrać się i przyjechać z powrotem. W tym czasie Jeongguk spał i przeżywał wypity dzień wcześniej alkohol, przeklinając to, że z całej trójki ma zdecydowanie najsłabszą głowę. – Naechyon padnie ci do stóp.

– Nie wiem, jak mam go zbajerować.

– Wczoraj miałeś na tę bajerę milion pomysłów, stary.

– Po kieliszku mam wrażenie, że zbajerowałbym Pamelę Anderson, kurwa – westchnął Hoseok, gdy Jimin potraktował jego starannie uczesane włosy lakierem. Po chwili obaj zaczęli kaszleć.

– Naechyon to młoda, głupia i napalona omega. Dasz radę – rzucił między jednym a drugim ziewnięciem Jeongguk. Nie zdążył się jeszcze dziś wykąpać, a jego schorowany od alkoholu organizm wytwarzał lekko gorzki zapach paczuli. Chętnie zaciągnął się więc kusząco pachnącym opium, którego źródło stało tuż obok. Hoseok machnął ręką i poszedł do kuchni, by poszukać tam swojego telefonu. – Hyung, wymyślisz coś w razie czego, nie? – usłyszał Park przy uchu, jak tylko Jung zniknął z horyzontu. – Hoseok będzie się teraz wykręcał, znam go.

– Myślę, że warto chociaż spróbować ich spiknąć.

– Nae jest ładny. Hoseokowi powinno zależeć na bzyknięciu go.

– Tylko że jeśli zostawimy go podczas rui samego, a on zadzwoni po Hoseoka, wkurwi się na nas tak czy siak.

– Myślałem już, jak to rozwiązać – przyznał młodszy, przesuwając nosem po odkrytym kawałku szyi starszego. Jimin przeczesał palcami jego potargane włosy i zakręcił sobie na palcu fioletowe pasemko. – Ale to nic legalnego.

– Mam się bać?

– Niech Naechyon się boi. Nagramy go po prostu.

– Podczas rui? Trochę to okrutne.

– Okrutne to jest to, że chciał nas wykorzystać. On zaczął szantaż pierwszy, a my tylko odpowiadamy tym samym. Kto od miecza wojuje, no wiesz...

– I jak niby chcesz to zrobić?

– Hoseok mógłby do niego przyjść z kamerą. Mam nawet jedną, całkiem zgrabną. Raczej zmieści się do kieszeni kurtki, a Naechyon podczas rui będzie się przejmował tylko kutasem, niczym więcej. Nie zauważyłby czołgu stojącego w sypialni, a co dopiero niewielkiej kamery.

Jimin trochę kręcił nosem na ten pomysł, ale ani teraz, ani później w pracy nie wpadł na żaden lepszy. Musieli więc przystać na nagranie. Naechyon może i był zdesperowany, ale nie poświęciłby kariery, którą zrujnowałby skandal z seks–taśmą.

Hoseok niepewnie wkroczył do budynku Card Company, gdy wybiła druga po południu. Na wpół do zaplanowany mieli meeting z omegą i jego menadżerką. Na szczęście zjawili się punktualnie. Jimin przedstawił Junga jako swojego asystenta.

Łatwo poszło – pomyślał, gdy zauważył, jak wzrok Naechyona na dłużej zatrzymał się na sylwetce młodszego alfy. Miał tylko nadzieję, że na świeżo wyciągniętej z szafy koszuli Hoseoka nie została ani odrobina zapachu paczuli. Jeśli miało się udać, musieli udawać wariatów.

Podczas spotkania przedyskutowali kilka nadchodzących aktywności solowych wschodzącej gwiazdy k-popu, a później Jimin zaproponował menadżerce omegi wyście na papierosa. To był dobry moment, by coś zadziałać. Park posłał drugiemu alfie znaczące spojrzenie, gdy zostawiał ich samych w gabinecie. Później starał się maksymalnie przeciągnąć rozmowę z kobietą. Poczęstował ją drugą fajką, którą swoją drogą zgarnął z kieszeni kurtki Jeongguka, zanim wyszedł do pracy.

– Chciałem o czymś z tobą porozmawiać na osobności – wyznał, gdy Kim Seayu skończyła drugiego papierosa. – I proszę o dyskrecję. Nie chcę, by Naechyon dowiedział się zbyt wcześnie.

– Mam nadzieję, że nie chcesz oddać go pod PR kogoś innego.

– Chcę.

– Kurwa – syknęła, przewracając oczami. – Tak coś czułam... Nae się naprzykrza?

– Trochę – odparł krótko Park. Nie chciał zdradzać zbyt wiele, by kobieta nie zadawała niewygodnych pytań. I tak już wiedziała, że jej podopieczny za bardzo interesował się starszym alfą. – Prawdopodobnie będziecie podlegać pod Deahyuna. To naprawdę świetny gość i specjalista w młodych gwiazdach.

– Naechyon będzie protestował.

– To z tobą podpisałem umowę, nie z nim. A umowa ma czas wypowiedzenia i klauzulę o zmianie prowadzącego.

– Wiem... Po prostu dobrze mi się z tobą pracowało. A Nae zdawał się naprawdę ci ufać. No i wiesz... podziwia cię.

– Niezręcznie byłoby dłużej ciągnąć tę współpracę przez ten jego niegasnący podziw, Seayu. Chyba mnie rozumiesz.

Westchnęła, po czym kiwnęła głową. Obiecała trzymać język za zębami. Potem zdobyła się jeszcze na przeprosiny za swojego klienta, ale Jimin tylko machnął ręką na jej gadanie. I tak niczego to już nie zmieniało. Nie miał ani siły, ani ochoty na kontynuowanie pracy w takich warunkach. I tak zamierzał zupełnie odpuścić sobie zajmowanie się klientami. Wolał rozliczenia firmy. Za gwiazdami mieli biegać inni pracownicy.

Kiedy wrócili do gabinetu, Hoseok nie wydawał się już tak spięty. Właściwie to przerwali rozmowę, która ucichła, gdy tylko pojawili się w pokoju. Naechyon uśmiechnął się słodko do dwóch alf na pożegnanie i wyszedł z Kim Seayu, gdy ta postanowiła, że najwyższa pora zbierać się na plan dzisiejszej sesji zespołowej. Jimin na szczęście wywinął się z tej niepotrzebnej roboty.

Gdy drzwi zamknęły się za Naechyonem, Hoseok wypuścił z siebie powietrze, zupełnie jakby wstrzymywał je przez cały czas rozmowy z omegą.

– I co? – zapytał od razu Jimin. W pokoju czuć było słodką woń. Omegi lubiły dosłownie posłodzić tym, którzy im się podobali. Hoseok też nie szczędził omedze swojej mięty.

– Fajny jest. Nie wydaje się takim potworem, jak go opisywaliście. Jesteś pewny, że to on was szantażuje?

– Nae tak działa na ludzi. Zgrywa niewiniątko. Też na początku miałem o nim takie zdanie.

– No, nic dziwnego... Jest serio... uroczy.

– Ale nadział się na haczyk?

– Kilka razy mnie dyskretnie powąchał, więc chyba jakaś chemia była. Trochę porozmawialiśmy. Mówił, że ma teraz dużo stresów. Oczywiście zaproponowałem, że mógłby trochę rozładować napięcie – zaśmiał się niezręcznie Jung. Jimin wiedział, że ich mała, brudna intryga wyjdzie alfie na dobre. O ile się nie zakocha, wieczór z omegą będzie dla niego na pewno bardzo przyjemny. Naechyon był w końcu rozkoszny i posłuszny, kiedy tylko mu się to opłacało. – Jak zapytałem o numer, to powiedział, że nie może go tak rozdawać, ale powiedziałem, że i tak będziemy razem pracować przez jakiś czas, to mi się przyda. No i w końcu mi dał ten numer. I kazał się zapisać z serduszkiem.

– Początkowo nie chciał ci dać, bo to ten typ, który zgrywa niedostępnego.

– Myślisz, że powinienem do niego dziś napisać?

– Lepiej zrób to jutro, każę mu przyjść tu po lekcjach. Wymyślę jakieś zadanie czy statystyki, na które musi co jakiś czas patrzeć. Wtedy go gdzieś zaproś.

– Jutro rano mam zajęcia, hyung. Muszę co jakiś czas pojawiać się na uczelni – zaśmiał się lekko i podrapał po głowie. – I tak już z Jeonggukiem za dużo sobie odpuszczamy.

Przez chwilę studiowali plan zajęć Hoseoka, a później ten Naechyona. W końcu ustalili, że mogą się spotkać po szesnastej. Jimin od razu wysłał wiadomość do omegi, na którą Nae odpisał błyskawicznie: "Bardzo chętnie znów cię zobaczę, hyung". Nie omieszkał dodać na końcu zdecydowanie zbyt dużo uroczych buziek z sercami i gwiazdkami. Jakby na zawołanie, zaraz po odpowiedzi Naechyona, na telefonie Jimina pojawiła się kolejna wiadomość. Tym razem od jego ulubionego alfy. A konkretnie zdjęcie.

Park miał szczęście, że Hoseok nie zaglądał mu przez ramię w smartfona, bo Jeongguk postanowił wysłać się w negliżu prosto spod prysznica. Fotka w zaparowanym lustrze była co najmniej odważna, a przez to, że alfa stał przodem, widać było wyraźną linię ciemnych włosów wiodącą w dół jego brzucha, gdzie zdjęcie zostało ucięte przed wisienką na tym pachnącym paczuli torcie. Podpis pod zdjęciem brzmiał: "Chciałem cię na moment odciągnąć od spotkania z tą małą, śmierdzącą żmiją". Czarne serduszko na końcu nie przeszkadzało Jiminowi tak, jak milion różowych znaczków od upierdliwej omegi.

Przez moment alfa studiował zdjęcie na telefonie, przybliżając obrazek palcami. Nie dość, że jego młodszy partner miał naprawdę imponujące ciało, zdecydowanie większe od niego, to jeszcze miał anielską buźkę. Lekko przydługie włosy prawie sięgały mu już ramion. Kolczyki w brwi i wardze były na zdjęciu dobrze widoczne tak jak ciągnący się przez nagie ramię tatuaż. Szerokie barki, wąskie biodra i napięty brzuch wyglądały co najmniej kusząco.

Jiminowi na moment zrobiło się gorąco, gdy przypomniał sobie, że jego kochanek za kilka dni będzie miał ruję. Będzie pieprzył mnie przez kilka godzin, aż nie będę mógł usiąść – pomyślał, przełykając ślinę. Był ciekawy, jak zachowają się instynkty partnera. Jego własna ruja zainicjowała ich pierwsze intymne zbliżenie, ale teraz miało być inaczej. Obaj wiedzieli, jak będzie wyglądał weekend. Jimin przyłapywał się na myśleniu o sobie, jak o omedze dla Jeongguka. Mimo tego, że do tej pory to młodszy zdecydowanie częściej podczas ich seksu był na dole, to teraz Park nie czuł się zbyt pewnie. Jasne, już to robiliśmy inaczej – wmawiał sobie, ale nadal lekko drżał na myśl, że to nie powinno tak wyglądać.

Karcił się za tak głupie przekonania. Wiedział, że narzucona im społecznie rola jest tylko iluzją i, jeśli chciał być szczęśliwy, musiał być sobą. Ale jednocześnie był przecież alfą.

– Wszystko dobrze, hyung? – zapytał nagle Hoseok. – Twoje opium jest teraz trochę... kwaśne.

Kwaśne? Strach... Pokręcił głową i zaproponował, że odwiezie Junga do domu. Jednocześnie ciągle myślał o nadchodzących dniach.

|Szczęśliwego nowego roku, kochani! |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top