- 23 -

Jimin patrzył z przerażeniem na drugiego alfę, który stał kilka metrów przed nim, szukając w jego oczach jakiejkolwiek odpowiedzi na to, co właśnie miało miejsce. Jeongguk ściskał w dłoni swój telefon, na ekranie którego wyświetlał się numer należący do starszego, a plecak przewieszony przez jedno ramię kołysał się na wszystkie strony.

Był zły. Pachniał nadchodzącą wojną, a jego obojętna postawa wprawiała w zakłopotanie i kompletną dezorientację.

Przez narastające obawy mężczyzna zapomniał o swoim podopiecznym, który był prowodyrem zaistniałej sytuacji. Nae jednak cały czas o nim pamiętał, dlatego naburmuszony i wściekły brakiem zainteresowania ze strony Parka, jednym stanowczym ruchem złapał go za pełne policzki, niespodziewanie przyciskając swoje usta do tych jego. Wziął go z zaskoczenia – Jimin został sparaliżowany przez nagły ruch nastolatka, który wreszcie dopiął swego. Zapomniał o bólu głowy, o miejscu, w którym się znajdowali, o tym, że został odtrącony. Liczyło się tylko to, że w końcu poznał smak ust swojego hyunga, który tak bardzo mu się podobał.

Który był tak bardzo ważny dla Jeongguka i jego odradzającego się serca, które właśnie przeżywało kryzys.

Ciężko było mu stwierdzić, jak mocno czuł się teraz zdenerwowany, zirytowany i po prostu oszukany. Nie spodziewał się, że to może tak boleć – widok kogoś, komu zdecydował się powierzyć swoje uczucia, z kimś innym. Z młodą i uległą omegą, która nawet w takim stanie nadal wyglądała dobrze. Z omegą, która łaknęła uwagi od tego, od którego i on chciał ją dostać.

– Jeongguk...

Brunet zacisnął pięści na ton jego przestraszonego głosu. Stał nieruchomo, patrząc z góry na Jimina, który oprzytomniał i próbował się podnieść z Naechyona uparcie trzymającego go za koszulę. Oboje wyglądali żałośnie – pijana wschodząca gwiazda rynku muzycznego wraz ze swoim o wiele starszym szefem od PR-u leżeli właśnie na podłodze długiego korytarza, w którym na szczęście brakowało gości. Ale nie jego. On był w nim całym sobą, wypełniając swoim zapachem każdy zakamarek pomieszczenia.

– Jeongguk, to nie tak... – alfa urwał w połowie swoje tłumaczenia, widząc, jak młodszy wolnym krokiem rusza w ich stronę. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i to chyba przerażało Jimina najbardziej.

– Zamknij się. Nie mam ochoty cię słuchać, a tym bardziej oglądać w takiej pozycji – warknął młodszy, zaczesując swoje włosy do tyłu. Jimin nie zdołał poznać go z tej strony. Nadal był dla niego zagadką, a teraz przez swoją głupotę i ignorowanie licznych ostrzeżeń mógł wszystko zepsuć – sprawić, że nigdy nie będzie dane mu jej rozwiązać. – Wstań. Nie ośmieszaj się jeszcze bardziej – dodał, wyciągając dłoń w kierunku starszego, który od razu ją chwycił.

Naechyon nie tracił jednak swojej pewności siebie. On też szybko podniósł się z podłogi, łapiąc Parka pod rękę. Przykleił się do jego boku, układając usta w podkówkę. Od razu zauważył dziwne napięcie między swoim opiekunem a tajemniczym chłopakiem, co wcale nie przypadło mu do gustu. Czuł się realnie zagrożony.

– Kto to? Wygląda jak diler. Zażywasz takie świństwa, hyung? – wybełkotał, mrużąc swoje oczy.

Jimin, niestety, kolejny raz tego wieczoru nie zdążył jakkolwiek zareagować – Jeongguk w sekundę rzucił się w stronę jego podopiecznego, podnosząc go lekko do góry i przyciskając do ściany. Z jego krtani wydobywało się ciche warczenie, a źrenice momentalnie się rozszerzyły. Wyglądał groźnie, a Park sam z siebie lekko się skulił, zerkając na to, co się dzieje.

– Słuchaj mnie, tandetny gówniarzu. Trzymaj łapy przy sobie, bo mogę zniszczyć twoją kiełkującą karierę dosłownie w kilka minut. Jeszcze raz zrobisz chociaż krok w kierunku mojego faceta albo spojrzysz na niego tym swoim maślanym wzrokiem – zabiję cię. Nie zaśniesz ze strachu, że mogę czaić się gdzieś w twoim pokoju. Będziesz się bał wyjść po zmroku z mieszkania, mała szmato. Zadbam też o to, żebyś współpracował z panem Parkiem po raz ostatni, rozumiesz? – wysyczał, patrząc na przestraszonego nastolatka, który pokornie potakiwał głową. Wymuszone łzy w jego oczach w ogóle nie zrobiły na alfie wrażenia.

– T-twojego faceta? O czym on mówi, hyung? – zapłakał, spoglądając w stronę najstarszego, który odruchowo od niego odskoczył.

– Co, zabolało? Patrząc na ciebie i na siebie – nawet nie jestem zdziwiony, że to ja mogę się przy nim budzić, a nie ty. Czego oczekiwałeś? Romansu jak z dramy? Błagam cię. Lepiej skup się na swoim debiucie, dopóki jeszcze jestem miły. A ty, Park? Zabrakło ci języka w gębie? Od kiedy jesteś taki posłuszny i słuchasz tego, co do ciebie mówię? Zawsze byłeś wyszczekany, a teraz co? Jakby klęknął i zaczął ci obciągać to też zamieniłbyś się w jebany posąg? – wychrypiał, puszczając przestraszoną omegę, która natychmiast uciekła w kierunku swojego pokoju. – Podobało ci się, stary zboku?

Jeongguk czuł się podle. Nie chciał, żeby ich znajomość zakończyła się w taki sposób. Z jednej strony zdawał sobie sprawę, że ta sytuacja była zaplanowaną, głupią gierką głupiego dzieciaka, który zauroczył się w Jiminie, ale z drugiej – gdzieś z tyłu jego głowy tliła się niepewność. Co, jeśli alfa uległ urokowi młodziutkiego chłopaka?

– Nie. Nie podobało mi się – mruknął, spoglądając na swoje eleganckie buty. – Przepraszam.

Młodszy westchnął głośno, wkładając ręce do kieszeni spodni. Poprawił swój plecak, a jego niemalże czarne oczy nadal miały w sobie coś strasznego.

– W dupie mam twoje jebane przeprosiny. Skąd mam wiedzieć, że trzymałeś chuja w spodniach? Skąd mam wiedzieć, co byś z nim robił, gdyby mnie tu teraz nie było, do cholery? Myślisz, że jestem głupi? Jesteś pierdolonym samcem alfa, który lubi takie okazy, jak Naechyon. Haerin też taka była – mała, krucha, dobra do dyrygowania. Chociaż nie, potem to ona miała większe jaja niż ty – warknął, przyglądając się uważnie starszemu.

Gdy ten nie wydukał z siebie nawet słowa, chłopak odwrócił się na pięcie, ruszając w stronę wind. Nie zdążył jednak zrobić pełnego kroku, gdyż mocny uścisk Jimina skutecznie mu to uniemożliwił.

– Zaczekaj. Wiem. Wiem, jak to wygląda. Beznadziejnie. Chujowo. Wiem też, co widziałeś, ale nie chciałem, żeby ten gówniarz mnie pocałował. Zrobił to tak nagle, przecież bym go odepchnął, zresztą jak chwilę wcześniej, gdybym tylko to przewidział. Nie zależy mi na nim, jasne? Nie interesuje mnie, liczysz się tylko ty. Bez względu na to, czy jesteś alfą, omegą, betą czy kimkolwiek innym. Kurwa mać. Porozmawiajmy, proszę. Załatwię ci nocleg, okej? Jeżeli uznasz, że ta rozmowa nie ma sensu, zorganizuję ci transport do domu, obiecuję. Tylko daj mi to wyjaśnić.

– Niech będzie. Lepiej dla ciebie, żeby twoje tłumaczenia miały sens.

Jeongguk niechętnie przystał na prośbę starszego, a już po chwili siedział na dużym małżeńskim łożu i patrzył w nierozpakowaną walizkę, jakby chciał znaleźć w niej dowody zbrodni, albo wręcz przeciwnie. Czuł się dziwnie, gdy miejsce obok niego zajął przejęty Jimin, który złapał jego dłoń i pocałował jej wierzch. W powietrzu oprócz duszącej paczuli dało się wyczuć nieprzyjemne opium, które utwierdzało go w przekonaniu, że drugi alfa czuje się winny.

I powinien się tak czuć – pomyślał, wyrywając rękę z subtelnego uścisku.

– No i co? Mówiłem ci, kurwa, żebyś na niego uważał. To mały, cwany dupek. Nie odstraszyły go nawet moje ślady na twojej szyi.

– Wiem, miałeś rację. Za bardzo mu pobłażałem.

– Nie będziesz z nim dalej pracował. Oddaj go komuś innemu. Jeżeli tego nie załatwisz – możesz zapomnieć, że byłem dla ciebie kimś więcej niż dziwką. O ile byłem...

– Przestań tak mówić. Zrobię coś z tym, przysięgam.

– Zależy ci w ogóle na naszej relacji?

Jimin spojrzał na niego wzrokiem, który go zaskoczył. Nikt nigdy tak na niego nie patrzył. Z czułością, delikatnością i skruchą. To było dziwne doświadczenie, ale działało na niego kojąco. Paczuli powoli łagodniała.

– Oczywiście. Jesteś dla mnie bardzo ważny, Gguk. To wszystko to jedno wielkie nieporozumienie. Naechyon był pijany i upierdliwy. Mówił o swojej nadchodzącej rui, chciał, żebym mu pomógł. Zaczął się dostawiać, jednak sprowadzałem go do pionu, chciałem, żeby poszedł już do siebie. Ale kiedy mnie pociągnął, kiedy zobaczyłem ciebie... Przestraszyłem się. Bałem się, że zaraz się odwrócisz i wyjdziesz. Albo dasz mi w ryj i wyjdziesz. A tego najbardziej nie chciałem. Żebyś mnie zostawił.

Jeongguk pokiwał głową, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Gdy telefon starszego zaczął nagle dzwonić, a ten – mrucząc pod nosem niewyrafinowane słowa – podszedł do stolika, by go wyciszyć, młodszy alfa postanowił, że rozładuje napięcie między nimi w całkiem inny sposób. Chciał pokazać Jiminowi, że nie może tak po prostu z nim igrać.

Pewny siebie podniósł się z łóżka i stanął tuż za swoim hyungiem, układając ręce na jego biodrach. Musnął go lekko w szyję, cicho wzdychając. Słodka woń Naechyona ciągle była wyczuwalna, co niesamowicie go drażniło.

– Chyba nie myślisz, że pójdziesz spać z jego dotykiem na sobie? Jesteś mój, jasne? A ja twój. Sam mnie chciałeś, więc teraz dbaj o to, co dostałeś.

– Gguk...

– Zróbmy to. Chcę, żebyś był dzisiaj na dole – mruknął, odwracając Jimina w swoją stronę.

Patrzył mu prosto w oczy, gdy zdejmował z siebie biały T-shirt, odsłaniając wyrzeźbione ciało. Patrzył mu prosto w oczy, gdy układał jego dłonie na swoim torsie, po którym mimowolnie zaczęły sunąć z pewną dozą zachłanności.

– Dzisiaj? Zaraz?

– Tak. Chcę cię w końcu wziąć. Pozwól mi. Nie zrobię ci krzywdy, to nie kara.

Jimin przełknął nerwowo ślinę, bijąc się z myślami. Od pewnego czasu chciał to w końcu zrobić, odważyć się zadowolić Jeongguka w inny sposób. Teraz miał nieodparte wrażenie, że młodszy alfa szybko mu tego nie odpuści. Czuł jego wściekłość i dziwną wyższość, ale nie bał się oddać w jego ręce. W końcu nadal był tym samym dzieciakiem, który zniszczył mu kanapę, podbił serce Miriam i pił whisky tylko dlatego, że to on ją lubił.

– To mnie weź – szepnął po chwili zastanowienia, odwracając się z powrotem plecami do niego. Na kremowej ścianie, tuż obok drzwi, wisiało duże lustro ozdobione złotą ramą, w którym idealnie widział ich wspólne odbicie i przeszywający wzrok Jeongguka, gdy tym razem zdejmował ubrania z niego, a nie z siebie.

Nie robił tego szybko, ale stanowczo i całkiem sprawnie. Odsłaniał każdy milimetr ciała starszego, zagryzając swoją wargę. Zaciągał się odurzającym opium, które od razu zmieniło swoje nutki w bardziej kuszące, słodkie, maskując przy tym drażniący zapach nastolatka.

Brunet nachylił się nad lekko umięśnionymi plecami partnera, uśmiechając się do niego w odbiciu lustra. Całował je z góry na dół, a Jimin przy każdym ruchu wydawał z siebie ciche pomruki, gdyż miał w tych miejscach niemałe łaskotki. W końcu po paru minutach słodkich tortur Jeongguk kucnął przed starszym alfą, bezpardonowo rozchylając dłońmi jego pełne pośladki. Zaśmiał się lekko, patrząc na zaróżowione wejście, które pragnęło jego uwagi. Mężczyzna mógł mówić, że bycie na dole nie było dla niego, że nie był do tego przystosowany, ale jego ciało kompletnie go zdradzało.

Zadowolony Jeongguk bez słów ostrzeżenia wbił w nie swój język, przez co Jimin wygiął się w łuk. Ego młodszego zostało miło połechtane, gdy ten wynagradzał go coraz głośniejszymi jękami. Jego śliski mięsień wchodził w starszego coraz głębiej przy akompaniamencie soczystych przekleństw i pełnych przyjemności westchnień. Gdy po pewnym czasie zauważył, że nogi drugiego alfy zaczynają lekko drzeć, zaprzestał dotychczas wykonywanej czynności i podniósł się z klęczek.

– I co teraz? – zapytał głębokim głosem, pozbywając się niewygodnych spodni. – Mam cię zerżnąć czy zerżnąć?

Park odwrócił głowę w jego stronę, oblizując swoje pełne wargi, które były lekko wyschnięte. Stresował się, ale nie chciał tego po sobie pokazywać.

– Pozwalam ci wybrać – odpowiedział, coraz bardziej wypinając pośladki w kierunku partnera.

Nigdy nie przypuszczałby, że tak bardzo podnieci go stanowczy, wyzywający i pewny siebie Jeongguk, który mógł zrobić z nim wszystko, na co miał tylko ochotę, a on nawet by nie zaprotestował. To była dla niego nowa sytuacja, ale czuł, że całkiem sprawnie się w niej odnajduje. Podobało mu się. To było coś innego, całkowicie nieznanego.

– Idź na łóżko – szepnął młodszy, odciągając Jimina od stolika, którego kurczowo się trzymał.

Ten tylko jęknął głośno, gdy usta bruneta zassały się na jego odsłoniętym uchu, podrażniając miękką skórę, a dłoń mocno ścisnęła za sterczącego sutka.

Nie wiedział, co się dzieje, gdy Jeongguk nagle położył go na satynowej pościeli i znalazł się tuż nad nim, uspokajająco gładząc jego ciemne włosy. Nie wiedział, dlaczego z oczu płynęły mu ciepłe łzy, a ciało boleśnie spinało się samo z siebie, gdy rozciągające go długie palce zastąpiło coś znacznie większego, rozrywającego. Zagłuszającego trzeźwe myślenie i potęgującego chęć ucieczki. Chwila dyskomfortu wydawała się wiecznością, jednak okazała się tylko wstępem do czegoś znacznie potężniejszego.

Wiedział, że jest mu dobrze, gdy ból powoli łączył się z nieznaną dotąd przyjemnością, a uczucie wypełnienia okazało się naprawdę fascynujące. Jimin nie mógł opanować tego, że mruczał coraz głośniej, gdy Jeongguk poruszał się w nim znacznie bardziej energicznie, nadając stosunkowi szybkie tempo. Ich ciała stale się o siebie obijały, podczas gdy starszy niedbale przyciągał do siebie chłopaka, chcąc ponownie poczuć smak jego ust. Mimo tego jak wyglądał właśnie ich seks, nadal obecna była w nim troska, czułość oraz dbanie o swój komfort. Jeongguk nie chciał zrobić mu krzywdy.

– Och, kurwa... poczekaj ja... zaraz... dojdę... – Jimin oddychał coraz ciężej, dukając słowa z przerwami na przeciągłe westchnięcia. Był zamroczony ogarniającym go uczuciem i zbliżającym się orgazmem.

– Wiem – odparł szybko młodszy, cały czas pewnie celując w najczulsze miejsce partnera. – A Ty?

– Co? Co ja?

– Wiesz, z jakim imieniem na ustach masz dojść, hyung?

– Oczywi... Kurwa mać, Jeongguk! – wrzasnął, wbijając swoje paznokcie w plecy bruneta, które były już całkiem mocno podrapane i czerwone.

Oboje byli spragnieni siebie, a rytm, w którym doskonale się odnaleźli, sprawił, że doszli niemal w tym samym momencie.

I wszystko byłoby idealnie – nadal oszołomiony Jimin wtulał się już w łóżku w klatkę piersiową młodszego, który gładził jego wilgotne, umyte tuż po stosunku włosy. Było przyjemnie, a mężczyzna powoli zasypiał, jednak z krainy snów skutecznie wyrwał go nieskładny SMS od Naechyona.

Wiesz, tak sobie myślę... Nie chcesz chyba, żeby inni się dowiedzieli, jak cały czas mnie wykorzystujesz, hyung? Powinieneś trzymać dystans, a nie stale mnie nagabywać.

❤️

Jimin, nawet jeśli bardzo chciał zostać w łóżku z Jeonggukiem na resztę dnia, niestety nie mógł sobie na to pozwolić. Po pierwsze, Naechyona czekały pozostałe dwa dni solowych aktywności, w których przecież miał grać pierwsze skrzypce, więc potrzebował na słuchawce specjalisty od PR-u. Po drugie, Jimin nie chciał ryzykować tym, że omega pobiegnie poskarżyć się menadżerce. Wiadomość, jaką dostał w nocy, skutecznie popsuła mu humor, ale na razie Park nie chciał psuć go też Jeonggukowi, który i tak zdążył się już nieźle nawściekać.

W nocy ciągle się do siebie tulili, jakby rozłąka trwała wieczność, a nie niecały tydzień. Szkoda więc było wbijać szpileczkę w balonik wypełniony sielanką. Wystarczyło, że rano Jimin musiał uciec z łóżka i zająć się znów podopiecznym. Ratowało go jedynie to, że nie mieli na dziś zapełnionego po brzegi grafiku. Nie obeszło się jednak bez kłopotów.

Naechyona rano ratowała kosmetyczka, bo podkrążone oczy świadczyły o tym, że mało spał i płakał. Nadal zresztą pociągał nosem. Zrzucił to na alkohol, co nie było dobrym pomysłem, bo Kim Saeyu porządnie go za to okrzyczała, więc chłopak znów się rozpłakał. Menadżerka była zmęczona po kilku dniach zmagania się z rują, a jej cierpliwość wisiała na włosku, więc kiedy ludzie z planu zakończyli ubieranie i malowanie omegi, wyszła na papierosa.

Wtedy Jimin został z Naechyonem sam na sam.

Chłopak jeszcze chwilę chlipał pod nosem, ale Jimin był na niego tak zły, że nawet ucieszył go ten widok. Feromony nie pomagały i nie wywoływały współczucia. Alfa oparł się z założonymi rękoma o ścianę i czekał, aż młodszy doprowadzi się do ładu.

– Rozmażesz się – powiedział tylko i wtedy Nae posłał mu jeszcze smutniejszy wyraz twarzy.

– To przez hyunga...

– Przeze mnie?

– Tak! – krzyknął, ponownie zalewając się łzami. Bełkotał coś pod nosem, aż w końcu nie odchrząknął i nie spojrzał z wyrzutem na Jimina. – Złamałeś mi serce.

– Wydaje mi się, że to mi należą się przeprosiny, Nae. Co ci strzeliło do głowy, żeby mnie całować? A ta wiadomość? Chcesz mnie teraz szantażować? – parsknął, ale omedze nie było do śmiechu. Chłopak wstał i podszedł bliżej Jimina.

– Hyung... wczoraj jakiś chłopak mnie obrażał. A potem gadał coś o tym, że jesteś jego facetem.

– I której części jego wypowiedzi nie zrozumiałeś?

– To alfa, prawda?

Jimin przez chwilę milczał. Naechyon natomiast wyczuł słaby punkt. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na starszego spod mokrych od łez rzęs. Tusz ubrudził mu dolne powieki.

– To trochę dziwne, hyung – mówił dalej, zmieniając ton z rozbitego i smutnego na nieco za bardzo cwaniacki. – Dwie dorosłe alfy? To on robił ci te malinki? Trochę to zboczone...

– Nie bardziej, niż całowanie człowieka z zaskoczenia.

– Ale ja jestem omegą. Omegą – powtórzył, zbliżając się znów na krok, czy dwa. – Małą, niewinną omegą, którą starszy mężczyzna okręcił sobie wokół palca i doprowadził do płaczu. Myślisz, że pani Saeyu mi nie uwierzy, jak powiem, że mnie wykorzystałeś podczas swojej rui, a na moją zbliżającą zostawiłeś mnie na pastwę losu? – zapytał, a zapach Jimina momentalnie stał się ostry niczym brzytwa. Gdyby wdech mógł ranić, Naechyon miałby poharatane płuca. – To naprawdę twój chłopak? Chyba jest niewiele starszy ode mnie. I ma dużo kolczyków.

– To nie twoja sprawa, Nae. Przeginasz.

– Nie sądziłem, że kręci cię typ emo bad boya, hyung... Bardzo wczoraj się wściekł za ten pocałunek? Myślisz, że spodoba mu się odrobina mojego zapachu na tobie?

Jimin przez chwilę nie myślał. Po prostu instynkt wziął górę, a skoro w mniemaniu jego wewnętrznego alfy przeciwnikiem była omega, bez trudu podniósł młodszego i przyszpilił go do ściany tak, że Naechyon uderzył o nią głową. Jedną ręką złapał omegę za szyję, aż ten nie zachłysnął się powietrzem.

– Myślałem, że Jeongguk wyraził się wczoraj jasno – warknął, przypominając sobie o groźbach, które padły wczoraj z ust Jeona. Zacisnął palce na szyi podopiecznego mocniej, aż omega nie zbladł. – Odpuść, Nae, póki nikomu nie stała się krzywda.

Starszy przeciągnął przez chwilę słodki moment tortur, nim puścił szyję Naechyona. Gdy odzyskał rozsądek, z ulgą stwierdził, że omega nie ma na szyi żadnych śladów po podduszeniu. Za to miał jeszcze więcej łez spływających po policzkach.

– Powiem im, że mnie uderzyłeś – wydukał omega, gdy już uspokoił swój nierówny oddech. –Będziesz miał problemy w Card.

– Card jest moje.

– Nie całe.

– Szybciej ciebie odeślę do innej agencji, niż wylecę z własnej firmy.

– Jesteś byłym sławnej aktorki – powiedział, robiąc przerwę na urywany kaszel. Jego zapach był mocno kwaśny. Nie miał nic wspólnego ze słodyczą, którą zawsze emanował. Teraz czuć było w nim desperację. – A ja jestem młodą gwiazdą. Każdy mnie uwielbia. Widzowie szczają pod siebie na mój widok, taki jestem, kurwa, uroczy – warknął, dalej płacząc, rozmazując już całkowicie makijaż, w którym miał pozować na sesji. – Będzie skandal. A zła opinia Card puści cię z torbami. Skoro agencja PR ma zły PR, to chyba nie znacie się na rzeczy.

Z gardła Jimina uleciało najpierw ciche, a później dużo głośniejsze warknięcie. Opium było gorzkie do przesady, a skóra alfy stała się momentalnie gorąca, jakby miała parzyć. Zaciśnięta do bólu szczęka groziła, że zaraz zęby i kły połamią się pod naciskiem. Pięści alfy zacisnęły się niekontrolowanie.

Chciał go rozszarpać. Mógłby to zrobić. Nae był omegą, w dodatku niezłe było z niego chuchro. Nie miałby szans, a nikt by go teraz nie uratował. Wystarczyło chwycić go pazurami za twarz, wbić w cienką skórę szpony i uderzyć jego głową o ścianę, aż czaszka nie rozłupałaby się w drobny mak.

Może zamiast tego, mógłby zagryźć go na śmierć, jak dzikie zwierze. Wgryźć się w skórę w okolicach szyi, gdzie płynie gorąca krew. Nim chłopak by krzyknął, kawał mięcha z jego ciała leżałby już odgryziony na podłodze.

Mógłbym mu coś połamać – pomyślał Jimin. To już w ogóle nie byłoby trudne.

Coś musiało być w jego oczach, gdy o tym myślał, bo Naechyon wycofał się pod samą ścianę. A Jimin tylko podszedł bliżej gotowy, by w każdej chwili zrobić chłopakowi przed sobą krzywdę.

Powstrzymał się ostatkiem sił, ale wkurwienie nie opuszczało go jeszcze długo tego dnia.

– Czego chcesz? – zapytał, zamiast rzucić się wściekle na bezbronną omegę.

Wtedy do pokoju weszła jedna z makijażystek. Wyczuła w powietrzu mieszankę nieprzyjemnych zapachów, ale nic nie powiedziała. Zobaczywszy twarz Naechyona, złapała się za głowę.

Sesja przeciągnęła się do dziesiątej, a po niej całą ekipą pojechali na fanmeeting. Jimin wypalił w przeciągu tych kilku godzin pół paczki papierosów. Zwędził ją rano z kurtki Jeongguka, ale miał nadzieję, że alfa mu to wybaczy.

Dopiero po spotkaniu z fanami Jimin usłyszał od Naechyona odpowiedź na zadane pytanie. I myślał o niej, gdy wracał do hotelu. Myślał, gdy Jeongguk marudził, że ten zostawił go samego na całe popołudnie. Myślał, gdy zaczęli się całować, gdy młodszy obiecał pomóc mu rozładować napięcie.

Jeongguk klęczał między jego nogami, nadwyrężając swoje gardło i wtedy Jimin w końcu skupił się na przyjemności. Wplótł palce w długie ozdobione fioletowymi pasemkami włosy kochanka i odchylił głowę tak, by oprzeć się o zagłówek fotela. Zacisnął dłoń na ciemnych puklach, ciągnąc za nie mocno, dostając w zamian jęknięcie, więc ciągnął dalej. Jeongguk poczuł, jak do oczu napływają mu łzy, kiedy męskość starszego odbiła się o tył jego gardła. Szczęka lekko mu już cierpła, ale cierpliwie znosił wszystko, biorąc głęboki oddech, dopiero gdy Jimin go puścił.

Po brodzie spływała mu ślina, ale po zapachu można było wnioskować, że odrobina więcej dominacji mu się podobała.

– Hyung... jesteś zły? – zapytał, wyczuwając w starszym to, co sam przeżywał poprzedniego wieczoru. Ściągnął przez głowę koszulkę, a potem pozbył się luźnych dresów, jakie miał na sobie przez cały poranek. – Chcesz... no wiesz... przelecieć mnie? – zapytał, myśląc, że właśnie tego potrzebuje teraz kochanek.

– Nie. Chcę... tak jak wczoraj – odparł Park, zadziwiając tym Jeongguka, który jednak nie zaprotestował, gdy starszy popchnął go na łóżko tak, by położył się na plecach. – Chcę, żebyś dziś też mnie miał.

Jimin dokończył rozbieranie się. Koszula poszybowała pod sufitem i wylądowała gdzieś koło okna. Spodnie zjechały do kostek i starszy skopał je do kąta. Potem wszedł na łóżko i na chwilę wziął męskość młodszego w dłoń, wcześniej na nią plując.

Jeongguk chciał zapytać, czy nie pomóc mu się trochę przygotować, ale kiedy Park wszedł na niego i nabił się na jego stojącego penisa, słowa ugrzęzły mu w gardle. Wypuścił więc spomiędzy warg jęknięcie, gdy Jimin, zaciskając zęby, wsunął w siebie całą długość. Nadal buzowały w nim emocje z rana, ale kiedy poczuł ciepłe dłonie Jeona na swoich biodrach, rozluźnił się trochę. Przez chwilę przyglądał się pokrytej tatuażami ręce, a potem jęknął, gdy długie palce objęły jego przyrodzenie. Druga ręka w tym czasie ścisnęła go za pośladek.

– Kurwa... – syknął, gdy pierwsza próba poruszenia się okazała się dość bolesna. Mimo to nie zszedł, ani nie przestał. Spinał uda, pracując pośladkami najlepiej, jak umiał.

Musiał gdzieś rozładować napięcie, a seks często przynosił ulgę. Nic dziwnego, że obaj szybko skończyli. Następstwem orgazmu Jimina były łzy, które pojawiły się znikąd. Łzy spowodowane frustracją.

– Hyung? Coś się stało? Tak bardzo bolało? – dopytywał młodszy, ale alfa chciał się teraz tylko przytulić.

Nie mógł jednak odkładać w nieskończoność poważnej rozmowy o Naechyonie. I mimo tego, że bardzo nie chciał, musiał też w końcu powiedzieć Jeonggukowi, czego omega od nich żąda.

– Myślę, że powiedzenie, że chcę być z tobą, będzie naiwne, hyung – powiedział mu po fanmeetingu Naechyon z zupełnie poważną miną. – Nie zmuszę cię do tego, ale mogę ci udowodnić, że ze mną będzie ci lepiej. Albo mogę pokazać twojemu chłopakowi, że on też nie oszuka natury. Pomyślałem więc, że... może to trochę samolubne, ale... chcę mieć was podczas swojej rui. Obu. 


| Wybaczcie za ten ostatni Polsat, ale takie bycie wredotą do moja specjalność, a Jiminises mnie nie powstrzymała 😂

Ps. Zapraszam na Twittera na serię ankiet, z których zrobię ficzka będącego Waszym małym prezentem na święta 😅. Można wybrać ship, au, rodzaj smuta i inne fajne rzeczy, więc zerknijcie tam, jeśli jesteście ciekawi! Na Twitterze jestem jako ohnotuagain1.

A tu widzimy się w przyszłą niedzielę 💜 |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top