- 21 -
W grę wchodziły tylko dwa wyjścia – albo szybkie i potajemne wepchnięcie Jimina do szafy, albo niewpuszczenie matki do mieszkania, mimo że jej stopa, ubrana w czarną, niebotycznie wysoką szpilkę, przekroczyła już próg kawalerki. Brakowało jeszcze, żeby zza rogu wyskoczył ojciec, robiąc z jego życia kompletne pobojowisko.
– Co tutaj robisz? – zapytał, nie siląc się na miły ton. Nie miał ochoty oglądać jej napompowanej twarzy. – Myślałem, że twój mąż wyraził się dość jasno – dodał, cały czas napierając na drzwi, by kobieta nie dostała się do środka.
– Przestań tak mówić. Chciałam tylko porozmawiać. Wpuścisz mnie w końcu, czy każesz mi się siłować z kimś trzy razy większym ode mnie? – mruknęła, poprawiając torebkę, która spadała jej z ramienia.
Jeongguk wykonywał właśnie w myślach poważne kalkulacje dotyczące przebiegu tego spotkania. Pierwsza opcja odpadła niemal od razu – Jimin nie dałby się przecież zamknąć, a poza tym zadawałby milion pytań, które tylko spowolniłyby całą akcję. Wyproszenie omegi też nie było dobrą opcją. Mógł być dla niej opryskliwy i wredny, ale mimo wszystko to była jego matka – chociaż tego nie okazywał, wiedział, co to szacunek do starszych, a tym bardziej do kobiety, która nosiła go pod sercem. Nieco zimnym, ale jednak sercem. Mógł liczyć jedynie na to, że starszy alfa sam z siebie zamknie się w sypialni, zaniepokojony odgłosami, które dobiegały z korytarza, albo wyskoczy przez okno.
Przecież to trzecie piętro, idioto. Lepiej, żeby nie skakał – pomyślał, uderzając się mentalnie w czoło. Spojrzał niepewnie na zniecierpliwioną omegę, w końcu odsuwając się od drzwi. Zestresowany przyglądał się temu, jak niepewnie rozgląda się ona po pomieszczeniu, ściągając ze sobą swoje brwi. Nie podobało jej się tutaj, to było pewne.
– Małe, zagracone i dziwnie pachnie. Ale nawet tu czysto – powiedziała po chwili, gwałtownie zatrzymując się przed wejściem do salonu.
Jeongguk podążył wzrokiem w punkt, w który stale się wpatrywała, po czym zamarł razem z nią. Jimin ewidentnie nie potrafił czytać w myślach młodszego, dlatego stał teraz pośrodku pokoju, kłaniając się nisko jego matce. Jedyne, co mogło ich uratować, to wrodzony urok starszego, brak niedyskretnych pytań i powstrzymanie wybuchowego temperamentu studenta.
– To nie jest Hoseok – odezwała się w końcu omega, patrząc swoim przenikliwym wzrokiem na nieznanego sobie mężczyznę.
Brunet w głębi duszy naprawdę mu współczuł – nie dość, że najpierw musiał przeżyć zapoznanie się z jego upierdliwym współlokatorem, to teraz z jego wiecznie naburmuszoną matką.
– Jak widać: nie jest – mruknął, zaczesując dłońmi swoje włosy do tyłu. Wiedział, jak dwuznacznie wyglądał i on, i drugi alfa, dlatego niepostrzeżenie próbował doprowadzić się do względnego ładu.
– Powiedziałeś, że z nim mieszkasz.
– Bo mieszkam.
– Więc kto to jest? – spytała, zakładając ręce na piersi.
Nadal była ubrana w czarny rozkloszowany u dołu płaszcz, który podkreślał jej talię przez gruby pasek. Włosy miała niedbale spięte dużą ozdobną klamrą, a usta podkreślone brzoskwiniową pomadką. Wyglądała pięknie, ale Jeongguk domyślał się, że robiła to wszystko na szybko, zapewne w tajemnicy przed mężem. Zazwyczaj nie wychodziła z domu bez podkreślonych brwi i rzęs, a tym bardziej w nieułożonych włosach. W piątki o tej godzinie odpoczywała po ciężkim tygodniu i nigdzie nie wychodziła – tym bardziej do miejsca, które leżało w odległości stu pięćdziesięciu kilometrów od jej rezydencji.
– Przyjaciel – odpowiedział młodszy, splatając ze sobą swoje palce.
Stanął w końcu obok Jimina, trącając go swoim barkiem. Odchrząknął głośno, chcąc wyrwać go z szoku, w którym się właśnie znajdował, ale szło mu to dość opornie.
– Ach tak? Przyjaciel?
– Park Jimin – powiedział w końcu mężczyzna, po raz kolejny kłaniając się omedze. Posłał jej swój rozbrajający uśmiech, na który odpowiedziała nikłym podniesieniem jednego kącika ust ku górze. Jak dla Jeongguka – było to już wielkim wyczynem i starszy mógł być z siebie dumny.
– Park Jimin. Z których Parków?
Dwójka alf spojrzała na siebie niepewnie, przekazując sobie niewerbalnie to, jak bardzo byli teraz w dupie. Niższy wzruszył ramionami, drapiąc się zdenerwowany po skroni. Nie miał pojęcia, co miał odpowiedzieć. Poza tym sam tego nie wiedział. Należał do swojej rodziny i ta informacja zupełnie mu wystarczała.
– Proszę wybaczyć, ale nigdy się nie zastanawiałem, z których.
– W porządku. Pana koszulka jest założona na lewą stronę. I tył na przód. To Givenchy? – Kobieta uśmiechnęła się pod nosem, siadając na kanapie, na której jeszcze chwilę temu się obściskiwali. Jimin zdążył poprawić koc i podnieść z podłogi większość poduszek, która spadła przy ich nagłych ruchach.
– Tak, Give... Och, naprawdę?
Zaskoczony brunet szybko odwrócił głowę w kierunku starszego, który zaśmiał się nerwowo na swoje słowa. Dokładnie przyjrzał się metce, która wystawała tuż pod jego brodą. Otworzył swoje usta w niemym krzyku, dziwiąc się, że zauważył ją dopiero teraz.
Pięknie. Zawsze miał pretensje do mnie, a sam zjebał koncertowo – pomyślał, kompletnie się załamując. Zamknął oczy, zaciskając odruchowo swoje pięści. Mogło być już tylko gorzej.
– To taka moda – burknął po chwili niezręcznej ciszy. Gdy usłyszał głośne westchnięcie Jimina, spojrzał na niego z mordem w oczach, na co ten od razu zamilkł.
– Jeongguk, nie rób ze mnie idiotki. Na modzie znam się lepiej niż ty.
– O matko, okej, w porządku! No nie patrz tak na mnie, powiedz to. Że cię zawiodłem, że ojciec miał rację, że to niedopuszczalne, jak w ogóle mogłem wpaść na pomysł, by spotykać się z pięćdziesiąt lat starszym alfą! – krzyknął, zaczynając intensywnie gestykulować. Zawsze tak robił, gdy coś nie szło po jego myśli. Miał też tendencję do wyolbrzymiania pewnych spraw.
– Hej, wypraszam sobie... – szepnął Park, jednak stan, w którym znajdował się obecnie Jeongguk, zasiał w nim lekką obawę, dlatego postanowił nie ciągnąć dalej tego tematu.
– Najlepiej będzie, jak już sobie pójdziesz, mamo. Możesz przekazać tacie, że przyznaję się do bycia chujowym synem. Niech wypije za mnie kieliszek swojego drogiego szampana i pławi się w swojej wygranej. I powiedz Soomin, że do niej zadzwonię. Nie wiem kiedy, ale to zrobię – powiedział, mając już dość tego dnia.
Wyobrażał go sobie całkiem inaczej, ale – jak zawsze – wszystko musiało się spieprzyć. Nie miał szczęścia do planowania wspólnych randek. Im bardziej się starał, tym gorzej wszystko mu wychodziło. Chciał, żeby Jimin czuł się u niego swobodnie, a tymczasem udzielał już drugiego wywiadu.
– Przestań się tak unosić. Zawsze byłeś nerwowy – nie chcę mówić po kim, ale zdajesz sobie z tego sprawę? Chciałam po prostu z tobą normalnie porozmawiać, a ty zacząłeś te swoje niepotrzebne wywody. Możesz usiąść i posłuchać, co mam ci do powiedzenia?
Chłopakowi nie podobało się porównanie do ojca, ale nie pozostało mu nic innego, jak wysłuchać tego, co matka miała mu do powiedzenia, dlatego zrezygnowany pokiwał głową, opadając na fotel. Cały czas spoglądał w dół, nie chcąc nawiązać kontaktu wzrokowego z omegą. Czuł się jak ośmioletnie dziecko, które coś przeskrobało i miało właśnie dostać za to reprymendę.
– No tak... Późno już, powinienem się zbierać... Odezwę się do ciebie jutro, Jeongguk, w porządku? – mruknął starszy, powoli wycofując się z salonu. – Miło było panią poznać – dodał, wpadając plecami na ścianę za sobą.
Nie był pewien, czy ewakuacja w tym momencie była dobrym pomysłem – tym bardziej, gdy zauważył na twarzy młodszego cień smutku i zawiedzenia – ale nie chciał się narzucać. Prawdopodobnie czekała go dość ciężka rozmowa o osobistych i rodzinnych rozterkach, o których on wcale nie musiał wiedzieć. Znali się przecież dość krótko i nie zdążyli opowiedzieć sobie o swoim życiu chociażby w połowie.
– Niech pan zostanie. To ja zepsułam wam wieczór, mogłam przynajmniej dać synowi znać, że zamierzam do niego wpaść.
– Jesteś tu pierwszy raz w życiu – wtrącił się brunet, opierając łokcie na swoich kolanach.
Kobieta przytaknęła, przywołując ręką Jimina, by usiadł obok niej. Nim ponownie zaczęła mówić, wzięła kilka głębszych wdechów, zakładając nogę na nogę.
– To nie potrwa długo, dlatego proszę się nie przejmować moją obecnością, panie Park. Cóż, jakby nie patrzeć, po części sprawa dotyka też – jak mniemam – pana – powiedziała, stukając długimi paznokciami o wyświetlacz swojego telefonu, który przez cały czas trzymała w ręce. – Rozmawiałam z ojcem, Jeongguk. Uważam, że ta wasza słowna przepychanka w ogóle nie miała prawa bytu. Oboje byliście pod wpływem emocji i narobiliście głupot, psując Soomin urodziny. Przypuszczałam, że to, co mówiłeś, było tylko kolejnym ruchem, by go sprowokować, ale chyba się myliłam... Słuchaj, nie mam zamiaru wchodzić w twoje życie i wywracać je do góry nogami. Ten czas już minął, a ty stałeś się jeszcze bardziej uparty i nie bierzesz do siebie moich rad. Jesteś dorosły, ale znasz moje zdanie co do pewnych spraw. W wielu z nich się nie zgadzamy, jednak jesteś moim dzieckiem. Twoja kłótnia z ojcem nie powinna wpłynąć na relację ze mną czy twoją siostrą. Uniosłeś się dumą i postanowiłeś nie odezwać się do żadnej z nas do następnych urodzin? Tak się nie robi. Martwiłam się.
Alfa spojrzał na nią, uśmiechając się smutno pod nosem. O jakich relacjach mówiła jego matka? Nigdy z nią o niczym nie rozmawiał, nie zwierzał się i nie prosił o pomoc w problemach, które napotykał w trakcie dojrzewania. Zastanawiał się, czy ten ckliwy monolog był powiedziany tylko po to, by ukryć rodzinne nienawiści przed Jiminem i obarczyć go częściowo winą za to, że spotyka się z jej synem, czy naprawdę uważała, że była to tylko głupia kłótnia o nic?
– Martwiłaś się? Widziałaś moją twarz. Uderzył mnie. Przypieprzył mi prosto w ryj, a ty mówisz coś o niepotrzebnej awanturce? Oczywiście, że nie zamierzam odwracać się od Soomin, ale – wybacz, że to powiem – ty i ja od dawna nie utrzymywaliśmy bliskich kontaktów. Od dawna – od nigdy! Jeżeli przyszłaś usprawiedliwiać ojca, to nic tym nie zdziałasz, przykro mi. Nawet za mną nie pobiegłaś. Gdyby nie hyung, mógłbym stać pod drzwiami do pierdolonej wiosny, a nikt by się mną nie zainteresował. A teraz proszę – wyjdź i nie dokładaj mi więcej poczucia winy.
– Jak uważasz. Prześpij się z tym, co powiedziałam, a nie z nim. I zastanów się, jak będzie wyglądało twoje życie, synu, bo ja nie wróżę ci niczego dobrego. Idziesz w złym kierunku – powiedziała, podnosząc się z kanapy. Odpaliła papierosa podobną zapalniczką do tej, którą miał Jeongguk, i patrzyła na nich z góry, jakby czekała na przeprosiny lub przyznanie racji.
– Pozwoli pani, że odprowadzę panią do drzwi – mruknął Jimin, strzepując z kolan niewidzialny kurz.
Nie mógł dłużej patrzeć na roztrzęsionego Jeongguka, który znowu zbyt mocno przygryzał wargę. Kilka kropelek brunatnej cieczy wylądowało na jego brodzie, ale zdawał się w ogóle tego nie czuć.
– Nie trzeba, trafię. Na pożegnanie chciałabym jeszcze panu powiedzieć, że mój syn ma tylko dwadzieścia jeden lat i sam nie wie, czego chce. Jeżeli ma pan ochotę wychować przerośniętego dzieciaka – bardzo proszę.
Omega, nie czekając na żadną odpowiedź, trzasnęła drzwiami, a stukot jej obcasów jeszcze długo odbijał się echem w głowie starszego. Nie zrobiła na nim dobrego wrażenia.
Gdy wrócił do salonu, jego serce rozbiło się na tysiące kawałeczków, gdy zauważył rzewne łzy chłopaka. Szybko usiadł obok niego i szczelnie zamknął go w swoich ramionach. Nie chciał przerywać tej chwili słabości – po prostu gładził go delikatnie po ciele, całując jego czoło i czubek głowy. Każdy miał swoje granice, a te Jeongguka zostały właśnie mocno naruszone.
– Hej, spójrz na mnie. Chodźmy się położyć, dobrze? Cały się trzęsiesz – powiedział cicho, ścierając kciukiem łzy, które nadal nie przestawały płynąć po policzkach młodszego.
– Nie chcę iść spać – wyszlochał, zaciskając dłonie na koszulce drugiego.
– Nie musimy iść spać. Pogadamy, poprzytulamy się. Chodź.
Brunet czuł się żałośnie – właśnie zawodził jak dziecko i był ciągnięty za rękę w stronę sypialni przez mężczyznę, który jeszcze niedawno wzdychał cicho pod wpływem jego dotyku. Bał się, że Jimin uzna go za słabeusza, który nie umie poradzić sobie z emocjami, dlatego starał się jakoś opanować, jednak z marnym skutkiem.
– Przepraszam, hyung. Nie chciałem, żebyś był świadkiem tego wszystkiego – mruknął ledwo słyszalnie, pociągając nosem. – To miał być dla ciebie dobry dzień, a ja ci go totalnie zniszczyłem.
– Przestań. Nic nie zniszczyłeś. Każdy dzień z tobą jest dobry, jasne? Nawet nie myśl, że jest inaczej – odpowiedział starszy, odwracając się w jego stronę. Pocałował go delikatnie w usta, ścierając zaschniętą już krew. – Idź się przebierz, będzie ci wygodniej.
Jeongguk od kilku minut przyglądał się sobie w lustrze, nie wierząc, że doprowadził się do takiego stanu. W głębi duszy miał nadzieję, że matka przyszła do niego, by zasygnalizować mu, że na swój dziwaczny sposób ma sobie za złe to, że pozwoliła mężowi na tak drastyczne ruchy. Zazwyczaj umiał czytać między wierszami i wiedział, co kobieta ma na myśli, ale teraz nie był pewien niczego, oprócz tego, że długo nie poradzi sobie ze świadomością, iż własna rodzina się go wstydzi.
❤️
Po średnio udanym wieczorze, który skończył się złym humorem Jeongguka, Jimin postanowił zaproponować mu spędzenie wspólnie reszty niedzieli. Planował wcześniej pojechać do rodziców i pozamykać kilka spraw w Card przed nadchodzącym kolejnym wyjazdem służbowym z Naechyonem, ale widząc rano minę młodszego, doszedł do wniosku, że tu chyba bardziej się przyda. Poza tym nie umiał niewzruszony patrzeć na wyraźny smutek w oczach alfy, na którym z dnia na dzień coraz bardziej mu zależało.
Jeongguk z chęcią przystał na propozycję pójścia do kina. Napomknął coś o zrobieniu sprawozdania na zajęcia wieczorem, ale widać było, że niespecjalnie dziś pali się do siadania przed biurkiem. Zjedli więc szybkie śniadanie i zaczęli się szykować. Jimina włosy nie wyglądały po nocy najlepiej, ale pozwolił sobie na pożyczenie najpierw szamponu, a potem prostownicy i lakieru. Potem postanowił zrobić coś z fryzurą młodszego, którego falowane, długie włosy ułożyły się w idealną kiteczkę po kilku próbach okiełznania wszędobylskich kosmyków.
Pod tym kątem naprawdę dobrze się dogadywali. Mieli zupełnie inny styl, bo starszy zawsze starał się wyglądać elegancko, a szafa Jeongguka pełna była czarnych ubrań i czasami specyficznych akcesoriów, ale obaj przykładali do wyglądu sporą wagę i nie przeszkadzało im, że spędzili w łazience prawie godzinę. Najpierw ratowali włosy, potem obaj trochę się pomalowali, choć Jimin nie mógł przeżyć, że w kosmetyczce Jeona nie ma żadnego porządnego korektora.
– Na co ci korektor, hyung?
– Na worki pod oczami.
– Nie wyspałeś się?
– Wyspałem. Po prostu im jestem starszy, tym ciemniejsze mi się robią – odparł, doszukując się w szafce jaśniejszego odcienia podkładu. Jeongguk nie miał nic przeciwko rozgoszczeniu się Jimina w jego kosmetykach, a Jimin był zaskoczony ilością drogich produktów, których używał Jeongguk. Wtedy przypomniał sobie, że alfa wprost mówił, że był rozrzutny i lubił na siebie sporo wydawać.
Teraz, skoro jedynym źródłem dochodu studenta została praca jako barman, pewnie kurczyły mu się zasoby pieniężne. Jimin nie chciał poruszać tego tematu, bo wiedział, jaka będzie reakcja młodszego, ale zastanawiał się, czy ten naprawdę będzie w stanie zrezygnować z regularnych nietanich zakupów.
– Może po kinie skoczymy jeszcze do galerii? – zapytał, a młodszy wzruszył ramionami, dokańczając malowanie brwi. Wcześniej marudził, że krzywo je wyskubał i bez kredki jedna wydawała się krótsza.
– Jeśli chcesz, hyung.
Zanim się ubrali, zastało ich popołudnie, ale przecież nigdzie się specjalnie nie śpieszyli, więc zdążyli na późniejszy seans wybranego filmu. Obowiązkowo zamówili popcorn i coś gazowanego do picia, odczekali swoje na reklamach i zrelaksowali się na dość nudnawym filmie. Minęło piętnaście minut i obaj zaczęli żałować, że nie wybrali jednak rodzimej produkcji, tylko hollywoodzki chłam, ale głupio było wyjść z kina przed chociażby połową seansu. Na sali nie było zbyt wielu innych widzów, a oni sami siedzieli dość wysoko, więc chwilę szeptali coś do siebie, że trzeba było olać przereklamowany film akcji i iść na coś innego.
Po kolejnym kwadransie Jeongguk zrobił sobie wycieczkę do łazienki, a gdy wrócił, odstawił swój popcorn na wolne siedzenie obok, złapał Jimina za rękę i przełożył na swoje udo. W kinie było przecież ciemno i nikt ich nie widział, za co starszy alfa dziękował niebiosom, bo na ten drobny, niewinny gest oblał się czerwienią. Pomyślał, że ten dzieciak nie ma zielonego pojęcia, jak działają na niego takie rzeczy. Bał się, że zaraz zaczną mu się pocić dłonie, zwłaszcza iż poczuł, jak chłopak kciukiem zaczyna głaskać jego skórę, tylko na moment zatrzymując swoje palce przy zanikającym śladzie po obrączce.
Wytrzymali do końca filmu, bo później trochę się rozkręcił. Jimin może i zaproponowałby szybsze opuszczenie sali, ale nie chciał, by Jeongguk znów schował ręce do kieszeni. Gdy wyszli z kina, nie trzymali się już za dłonie, choć chyba obu im chodziło po głowie, że nie odpowiada im taki stan rzeczy.
Gdyby Jeongguk był omegą, nie zastanawiałbym się nad tym – pomyślał Park i nagle zrobiło mu się strasznie głupio. Zdawało mu się, że to on ma większy problem z ich niezmiennym statusem i choć starał się z tym walczyć, pewne rzeczy były nie do przeskoczenia. A na pewno nie tak szybko.
Wsiedli do samochodu i dopiero wtedy Jimin sięgnął do dłoni Jeongguka, od razu zauważając jego zadowolone spojrzenie.
– Z czego się cieszysz? Film był beznadziejny.
– Przynajmniej spędziliśmy trochę czasu razem. Wiem, że miałeś inne plany i przełożyłeś je, by jakoś polepszyć mi humor po wczoraj, dziękuję. A film był beznadziejny tylko do połowy.
– W czwartek będę już w Ulsan, więc wypadało spędzić z tobą jeszcze jeden dzień, byś później za bardzo nie tęsknił – zaśmiał się lekko, a Jeongguk parsknął, udając obrażonego.
– Ja? Tęsknił? Za kogo ty mnie masz, hyung?
– Nie będziesz tęsknił, gdy będę na wyjeździe?
– Chyba muszę się zacząć przyzwyczajać do tych twoich wycieczek – westchnął, a jego mina momentalnie zrzedła. Odruchowo spojrzał na zawieszony na szyi starszego łańcuszek.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
– O jeny, no będę. Pewnie, że będę tęsknił. I będę się martwił, bo jedziesz oczywiście z tym wrzodem Naechyonem.
– I to z tego zamartwiania się zrobiłeś mi wczoraj trzy malinki?
– Liczę na to, że wrzód zauważy je wszystkie od razu i do tego czasu nie zdążą zblednąć, bo przysięgam, że przyjadę w środę w nocy, by ci je poprawić.
– Jesteś słodki, gdy się tak denerwujesz – zaśmiał się Jimin, za co oberwał w bok. Jeongguk nagle na twarzy zrobił się nieco bardziej różowy. – I jak chcesz przyjechać w środę, to zapraszam, ale na malinki nie ma mojej zgody. Nie mam szesnastu lat, żeby z nimi paradować po ulicy.
– Za to będę ci je na złość robił za każdym możliwy razem.
– Przyznaj, że czasami jesteś po prostu wrednym gówniarzem, co nie?
Jeongguk znów parsknął, ale jednocześnie potraktował wcześniejsze słowa jak wyzwanie i, niewiele myśląc, przeskoczył przez oddzielającą ich w samochodzie skrzynię biegów oraz podłokietnik. Zahaczając o kierownicę, wpakował się protestującemu Jiminowi na kolana. Nie było czasu na myślenie, gdy młodszy szybko złapał za kołnierz koszulki alfy i odsłonił kawałek skóry, który był już naznaczony lekko bordowymi śladami. Przyssał się jak pijawka znacznie wyżej, by być pewnym, że krwiaki zakryje jedynie golf.
– Jeongguk, oszalałeś do reszty?! – krzyknął starszy, próbując odepchnąć chłopaka, który ani drgnął. Zamiast zejść, złapał Jimina za kark i potylicę; przysunął go bliżej, nadal w najlepsze ssąc skórę, która przyjemnie mrowiła. – Gguk...
Młodszy zachęcony bezradnością starszego alfy pozwolił sobie na jeszcze kilka chwil zabawy nim w końcu, niczym wampir, oderwał się od szyi partnera, przejeżdżając ostatni raz językiem po nowiutkim, konkretnie fioletowym śladzie. Nie mógł nacieszyć oczu nie tylko malinką, ale i na wpół zdenerwowanym i lekko zawstydzonym wyrazem twarzy hyunga.
– Nie byłbyś sobą, gdybyś nie zrobił mi na złość, prawda? – mruknął.
– Naechyon powinien wiedzieć, że jesteś zajęty, a skoro sam nie umiesz załatwić tej sprawy, to muszę się decydować na takie kroki. No i ładnie ci z nimi, hyung – powiedział zadowolony, zbliżając się tym razem do ust Jimina, jednocześnie lekko ocierając się o niego biodrami.
Szybko zaczął żałować tego pocałunku, bo gdy muśnięcia i całusy stały się pełnoprawną wymianą śliny, emocje trochę uderzyły mu do głowy. Nadal byli na parkingu w kinie, więc w każdej chwili ktoś mógł zapukać im w szybę, a podniecenie, zamiast maleć – rosło. Serca biły szybciej niż zazwyczaj.
Jimin ścisnął pośladki młodszego, ale dżinsy skutecznie odbierały radość z tej pieszczoty, dlatego po chwili wsunął jedną z dłoni pod materiał. Zapach paczuli stał się możliwie słodszy i wypełnił każdy zakamarek samochodu. Jeongguk jeszcze kilka razy poruszył biodrami, ale w pewnym momencie musieli się po prostu opanować, jeśli nie chcieli w biały dzień pieprzyć się na środku kinowego parkingu.
Niespokojni pojechali do galerii handlowej. Zdecydowanie lepiej siedziało się Jeonowi na kolanach alfy, a nie fotelu pasażera, ale nim znaleźli się na miejscu, emocje trochę opadły. Mogli przynajmniej wyjść z auta bez namiotu w spodniach. Naprzeciwko schodów rzucił im się w oczy jubiler, więc podeszli do witryny, by zerknąć na zegarki i świecidełka.
– Właściwie to myślałem, żeby ci dokupić do kompletu złoty kolczyk do brwi.
– Miałeś nie kupować mi prezentów.
– To znajdę jakąś okazję.
– Urodziny mam dopiero we wrześniu.
– Ale niedługo koniec roku akademickiego.
– No i co? Za pasek na świadectwie dostanę prezent jak grzeczny synek? – zaśmiał się lekko, ale Jimin już nie słuchał, tylko oglądał złotą biżuterię. – Serio, hyung, nie kupuj mi nic.
– Jak ci kupię, to może nie trafię w twój gust, a tak przynajmniej coś sobie wybierzesz, no chodź – rzucił i wszedł do salonu, zaraz zaczepiając ekspedientkę o kolczyki do brwi.
Obejrzeli ich kilka, zaciekle dyskutując nad zbytecznym wydawaniem pieniędzy, a potem partią złota. Jeongguk ze wstydem pomyślał nawet, że może niepotrzebnie celował kiedyś w wiele klientek i dobrą opinię, skoro lepiej byłoby mieć jakąś sugar mommy. Z jednej strony w końcu było mu bardzo miło, gdy dostawał coś od Jimina, ale z drugiej – było mu głupio. Wiedział, że Park nie myślał o nim jak o pasożycie i nie kupował mu niczego za seks, ale nie mówili tu już o postawieniu kawy, a o drugim, drogim prezencie. Jimin nie chciał słyszeć sprzeciwów, więc ostatecznie kupił dwa kolczyki do brwi, bo nie mógł się zdecydować.
– To mówisz, że kiedy kończysz egzaminy? – zagaił, gdy wyszli już ze sklepu.
– Nie wkurzaj mnie nawet... Jakoś za miesiąc.
– To jak wszystko zdasz, dostaniesz prezent.
– Szantaż jest nie fair, hyung.
– Szantaż byłby, gdybym powiedział, że jak nie zaliczysz, to Naechyon będzie miał wizytę u piercera – odparł, a Jeongguk spiorunował go wzrokiem, zakładając ręce na piersiach. Gorączkował się na samą myśl o tym. – A tak to jest dodatkowa motywacja. Chodź, przejdziemy się jeszcze po sklepach. Może coś ci wpadnie w oko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top