- 17 -

Tydzień w Japonii miał być łatwy i przyjemny, a przynajmniej tak wyobrażał go sobie Jimin. W rzeczywistości czekało go więcej wyzwań, a największym z nich była sama osoba jego podopiecznego.

W teorii kilka dni poza Koreą miał spędzić jako naczelny opiekun Naechyona. W programach rozrywkowych miał szeptać przez słuchawki młodszej omedze do ucha poprawne odpowiedzi lub ostrzeżenia i przyglądać się zza kulis reakcjom widowni. Generalnie dbanie o nienaganny wizerunek wschodzącej gwiazdy było jego zadaniem na ten tydzień.

Naechyon po kolei zaliczał wszystkie wyznaczone na ten czas cele. Z uśmiechem odpowiadał na pytania prowadzących talk-show, potem w pocie czoła biegał po poligonie, gdy agencja wysłała go do programu sportowego dla idoli, a na końcu pięknie śpiewał na wieczornych muzycznych eventach. Jimin kontrolował social media chłopaka i wszystko szło świetnie. Żadnej wtopy. Żadnych niespodziewanych schodów. Naechyon grzecznie mówił i robił to, co mu kazano, a przy tym nie tylko wypadał naturalnie, ale i w pewnym sensie dobrze się bawił, co tylko utwierdzało alfę w przekonaniu, że omega jest zwyczajnie posłuszny z charakteru. Oprócz posłuszeństwa charakteryzowała go, niestety, też wścibskość i niebotyczna potrzeba atencji od swojego opiekuna, jakby ta od fanów mu nie wystarczała.

Naechyon bez skrępowania coraz więcej czasu spędzał z Jiminem. Byli na siebie skazani i często zwyczajnie nie było sensu się od siebie oddalać, bo podczas przerw między nagraniami mogli dogadać pewne kwestie czy odpocząć, ale wieczne bycie na radarze zaczynało powoli męczyć alfę, który czuł się obserwowany nawet podczas prozaicznych czynności takich jak mycie rąk w łazience.

Przez pierwsze kilka dni wyjazdu Park wymienił kilka wiadomości z Jeonggukiem, który nieustannie chodził mu po głowie. Kiedy tylko kończyła się praca, myśli alfy wędrowały w niebezpiecznym kierunku. Nie potrafił dojść do żadnych logicznych wniosków. Nie wiedział, co dalej. Na szczęście SMS-y z młodszym były o niezobowiązujących pierdołach, choć Jimin mógłby przysiąść, że Jeongguk raz czy dwa nadąsał się na wspomnienie o omedze. Łatwo było to wyczuć, nawet przez czat.

– Hyung, mam już dość na dziś – usłyszał przy uchu, kiedy akurat telefon w jego kieszeni zawibrował. Pisał trochę z mamą, która odkąd nauczyła się obsługiwać nowy dotykowy telefon, zalewała go zdjęciami swojego psa. Komu miała je wysyłać jak nie jedynemu synowi?

– Następna stylizacja jest ostatnia – odparł Park, sprawdzając w rozpisce plan sesji zdjęciowej. Trwała ona od ponad trzech godzin i każdy powoli miał już dość.

Naechyon westchnął ciężko i opadł na fotel. Różowe pasemka, które zrobiła mu godzinę wcześniej fryzjerka, zakręciły mu się przy czole, a naburmuszona mina sprawiła, że wyglądał jak obrażone dziecko.

– Właściwie to możesz już to powoli zdejmować – odezwał się Jimin, odkładając telefon. Mama i jej ukochany Fistaszek musieli poczekać. Podszedł do omegi, który od razu zaczął siłować się z kolczykami. – Daj, pomogę.

Biżuteria była piękna, ale zapięcie miała fikuśne, więc Jimin chwilę bawił się przy uszach podopiecznego, by następnie odpiąć z tyłu podwójny łańcuszek. W tym czasie do garderoby wpadła stylistka i postawiła na środku pomieszczenia nowy wieszak z ubraniami. Wytłumaczyła, że Nae może się już ubrać, a jak będzie miał problem z paskiem, to ma ją zawołać. Wyszła, zostawiwszy ich znów samych.

– Dobra, to ty się ogarnij, a ja skoczę do łazienki – powiedział Park, kiedy Naechyon bez skrępowania sięgnął do swoich spodni i zaczął je odpinać.

– Nie pomożesz mi się przebrać, hyung?

– Jesteś dużym chłopcem, dasz sobie radę – odparł starszy, nie czekając na rozwój wydarzeń. W ślad za stylistką wyszedł z garderoby.

Starał się unikać podobnych sytuacji z Naechyonem, który chyba coraz bardziej do niego lgnął. Szukał sposobów, by mogli spędzić więcej czasu nieoficjalnie, co ani trochę nie było Jiminowi na rękę. Po ciągłym pilnowaniu małolata, w czasie wolnym chciał móc skupić się na sobie i swoich problemach, a nie szalejących hormonach nastolatka. Z jednej strony cieszył się, że – po pierwsze – nadal ma powodzenie u młodszych omeg, a po drugie – że chłopak mówi mu o możliwych nadchodzących problemach. Wypisujący do niego fani byli różni. Jedni chcieli powiedzieć mu, jak bardzo go podziwiają, inni, udając fanów, wysyłali mu pogróżki, a inny podrywali go w mniej lub bardziej subtelny sposób. Wielu fascynatów śledziło każdy krok młodej gwiazdy. Ochrona była więc wdzięczna za informacje, które przekazywał im Jimin, a o których to mówił mu przecież sam zainteresowany. Sytuacja ta miała też niestety swoje minusy.

Jimin czuł się, jakby ciągle był w pracy.

I jakby ktoś nieustannie śledził każdy jego krok.

Naechyon był ciekawy wszystkiego – co starszy miał na kolację, którą akurat jedli osobno, jaką koszulę planuje jutro ubrać, i z kim tyle pisze na telefonie. Szczególnie to ostatnie Jimin wolał zostawić dla siebie, bo przecież głównie pisał z Jeonggukiem, sporadycznie z mamą, a czasami z Namjoonem, kolegą z pracy.

Kiedy wracali wieczorem z sesji, młody omega nie powstrzymał swojej ciekawości po raz kolejny i gdy oczy Jimina skupiły się na smartfonie, zapytał, czy ten znów coś przestawia w grafiku. Pytanie z natury niewinne, ale kryła się za nim zazdrość. Nae może i był gówniarzem, ale nie był ślepy ani głupi. Wiedział i widział, że Jimin z kimś pisze. Może nawet udało mu się dojrzeć numer i nazwę kontaktu Jeongguka.

– Z grafikiem wszystko w porządku. Jutro na dziewiątą fan meeting, o pierwszej wizyta w SOI Company i na czwartą ostatnia sesja zdjęciowa w Japonii. A pojutrze już wracamy, więc mamy do południa wolne.

— Szybko zleciał mi ten wyjazd, hyung.

– Mi się trochę dłużył – przyznał Park, chowając telefon przed ciekawskim wzrokiem podopiecznego.

Dłużył się przez Jeongguka – pomyślał Jimin i przywołał obraz twarzy alfy. Głupio było się przyznać, ale zaczynał powoli czuć coś, co niektórzy nazwaliby tęsknotą. On nie posunąłby się do takiego określenia. To by oznaczało, że wpadł po uszy.

– Myślałem, że w dobrym towarzystwie czas płynie szybciej – zaśmiał się uroczo chłopak siedzący obok, a Jimin posłał mu lekki uśmiech. Kierowca zatrzymał się na światłach. Park kojarzył już tę ulicę. Za kilka minut powinni być w hotelu. – Jak spędzisz wieczór, hyung? – zagaił znów omega, na co Jimin miał ochotę odpowiedzieć, że to absolutnie nie jego sprawa.

– Jest dziewiąta. Zanim się wykąpię i trochę ogarnę, będę musiał iść spać, Nae. I tobie radzę to samo.

– Jest za wcześnie na sen.

– Mamy za sobą ciężki dzień. Pobudka była o piątej. Nie wiem, skąd bierzesz tyle energii, ale ja już jestem stary i zmęczony – zaśmiał się, a Naechyon niby przypadkiem zahaczył swoją dłonią o tę Jimina.

– Nie jesteś stary, hyung – odparł młodszy, a jego słodki zapach ciągle drażnił nos alfy. Omegi dużo częściej używały swojego zapachu jako wabika, niżeli robiły to alfy. Naechyon często częstował swojego specjalistę od PR-u owocową wonią. – Pomyślałem sobie, że może byśmy jeszcze gdzieś poszli.

– W środku nocy?

– Jest wcześnie!

Nie dla takiego gówniarza, jak ty – pomyślał Park i spojrzał na omegę zrezygnowany. Ten od razu się zawstydził, ale róż na policzkach tylko dodał mu uroku. Gdyby nie był taki ładny, łatwiej byłoby mi być dla niego oschłym – przeszło przez myśl alfie, gdy omega użył broni ostatecznej – smutnej miny zbitego psiaka.

– Musisz się wysypiać – zaczął, a kierowca ich samochodu wjechał na parking przed hotelem. – Fani jutro będą cię dręczyć na wszystkie możliwe sposoby. Musisz się uśmiechać, a nie przysypiać. Wiem, że to trudne i wolałbyś teraz iść potańczyć, zamiast kłaść się do łóżka, ale nie pozwolę ci się wykończyć fizycznie.

– Martwisz się, hyung?

– Jestem tu dla ciebie, by pomagać ci w utrzymaniu wizerunku. Radzę ci więc położyć się spać, jak wrócisz do pokoju.

Naechyon może i położył się do łóżka po przekroczeniu progu sypialni w apartamencie, ale na pewno nie poszedł spać. Jimin ledwo zdążył skończyć brać prysznic, kiedy omega napisał do niego SMS-a, że nie może spać i się nudzi.

Nie jestem jego cholernym animatorem – pomyślał i zostawił wiadomość bez odpowiedzi. Zamiast do podopiecznego napisał do Jeongguka, ale chłopak długo nie odpisywał, więc Jimin dopiero rano dostał od niego jakiś znak życia. Wymienili kilka wiadomości, by móc umówić się na jakiś dzień tym razem na obiad. Delegacja do Japonii kończyła się już jutro, więc Park wiedział, że przez najbliższe cztery dni będzie miał wolne. Nie poukładał sobie jeszcze zbyt wiele w głowie w kwestii młodszego alfy, ale wiedział, że chce go znów zobaczyć. Najlepiej jak najszybciej. Poza ostatnimi wydarzeniami spędzali przecież razem niektóre wieczory, do których Jimin zdążył się już przyzwyczaić. Tydzień przerwy ciągnął się teraz niczym miesięczna rozłąka.

Mężczyzna ucieszył się więc, gdy Jeongguk zgodził się na wspólny obiad. Zaśmiał się natomiast, gdy kolejnym SMS-em było pytanie: „ale ty stawiasz, hyung?".



❤️



Świat podzielony na pewne warstwy teoretycznie był łatwy do przyswojenia i nauczenia się, jak należy w nim funkcjonować, a praktycznie jego system poległ już na wszystkich płaszczyznach życia. Jeongguk od czasu pewnego zdarzenia zdążył mniej więcej poukładać sobie niektóre zależności i zauważyć, co miało na nie wpływ.

W istocie od najmłodszych lat wpaja się dzieciom to, z kim powinny się zadawać, kogo powinny unikać, a kogo kochać. Prosty przykład – dzieci nie znają czegoś takiego jak linia podziału. Skupiają się na przyjaźni z innymi bez względu na ich rasę, status czy stan konta. Podział to coś, czego musiano je nauczyć, tak samo, jak trzeba było wpoić im, że mięso kroi się nożem, a nie widelcem.

To my sami stwarzamy te różnice. A to wcale nie znaczy, że jednym wolno jedno, a drugim drugie. Podział na alfy, bety i omegi był nieistotny. Jeongguk z każdą kolejną analizą funkcjonowania świata rozumiał, że jedynymi czynnikami, które powinny nas dzielić, są dobro i zło – rozróżnienie od bycia kimś raniącym innych i kimś przywracającym uśmiech na twarzy tych zranionych.

I właśnie z tą świadomością coraz bardziej przerażała go myśl, że sam dał się zwieść iluzji, którą go karmiono. Którą on karmił innych.

Z tą świadomością coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że prawdziwe uczucie potrafiło znaleźć drogę między sztucznymi segregacjami.

A przynajmniej miał taką nadzieję...

Powinienem zawrócić – pomyślał, stukając palcami o kierownicę. Od dziesięciu minut stał w korku i dostawał SMS-owe groźby od Hoseoka za „uprowadzenie" jego samochodu, a potem za traktowanie go jak swoją własność. Na spotkanie z omegą, która nie była zbyt rozmowna, umówił się w dość specyficznym miejscu, które mieściło się na obrzeżach Seulu. Brunet miał trochę do przejechania, a myśl o tym, że kobieta będzie na niego czekać gdzieś przy zjeździe na parking tuż przy lesie, nie była pokrzepiająca. Tym bardziej że na zewnątrz było już ciemno i nieprzyjemnie.

Na wyznaczone miejsce dojechał pięć minut po czasie. Zaparkował obok samochodu, w którym siedziała znudzona omega, sprawdzająca coś w swoim telefonie. Jej czarny mercedes wyglądał na bardzo drogi, a w porównaniu ze zdezelowanym autem Hoseoka – wydawał się być ze złota i diamentów. Jeongguk westchnął cicho, wychodząc z pojazdu. Dziwiło go, że kobieta nawet nie podniosła wzroku, gdy podjechał i stanął zaraz przy niej. Niepewnie podszedł bliżej i zapukał w szybę od strony kierowcy. Jedynym, co zdążył zarejestrować, był ruch ręką zapraszający go do środka. Nie zastanawiając się długo, otworzył drzwi i usiadł na miejscu pasażera. Gdy omega w końcu na niego spojrzała, stwierdził, że wcale nie wyglądała tak młodo, jak na zdjęciach. Owszem, nadal była piękną kobietą, ale widać było, że jest bliżej czterdziestki, niż dwudziestki.

– Cześć, Jeongguk. Nienawidzę, gdy ktoś się spóźnia, to zniewaga drugiej osoby – zaczęła, zakładając ręce na piersi.

Młody alfa wyczuł jej fiołkowy zapach i wzruszył delikatnie ramionami, poprawiając przy tym swoją skórzaną kurtkę. Nie bardzo go to obchodziło, jednak chciał być dla niej miły.

– Przepraszam, ale to dlatego, że stałem długo w korku.

– To cię nie usprawiedliwia. Mogłeś wyjechać wcześniej – rzuciła od niechcenia, odgarniając włosy za ucho.

Patrzyła na niego dość niepokojącym wzrokiem, ale starał się to ignorować.

Nie mogłem, kurwa – pomyślał, odruchowo ściskając dłoń w pięść. Często tak robił, gdy ktoś wyprowadzał go z równowagi, a on musiał uspokoić swoje emocje.

– Wiem, wybacz. Czy możemy przejść do intere...

– Masz zrobione wszystkie badania, czy puszczasz się na lewo i prawo, kompletnie o tym zapominając?

– Słucham?

Jeongguk zamrugał kilkukrotnie, wypychając językiem swój policzek. Coraz mniej podobał mu się pomysł spotkania z tą kobietą. Od początku zerkała na niego z góry – czuł, jak go oceniała.

– Pytam, czy niczym mnie nie zarazisz. Jesteś ładniutki i w moim typie, ale nie zamierzam czegoś od ciebie złapać, rozumiesz? – mruknęła, kładąc dłoń na jego udzie.

Palce omegi sunęły coraz wyżej nogi bruneta, zatrzymując się w końcu zbyt blisko jego rozporka. Mimo swoich wcześniejszych słów nie przeszkadzał jej fakt, że zaraz potem zacisnęła je na kroczu kochanka, ugniatając przez spodnie jego członka.

Wysyłała same sprzeczne sygnały.

– Zapewniam, że jestem zdrowy, noona. Nie musisz się martwić. Zanim zaczniemy, chciałbym, żebyśmy coś sobie wyjaśnili – zaczął, zrzucając rękę kobiety ze swojego penisa, co tylko ją rozjuszyło.

Gdy zaczął mówić o swoich standardowych warunkach, brunetka niespodziewanie zasłoniła jego usta, a jej zapach stał się ostrzejszy.

– Nie, nie. To ja płacę i ja wymagam. Nie wiem, kogo wcześniej spotykałeś na swojej drodze, ale ja nie jestem jedną z tych biednych i nieszczęśliwych omeg, które potrzebują tylko „trochę uczucia". Głupie pierdolenie słabych suk. Nie podałam ci swojego adresu, nie umówiliśmy się u mnie, bo nie chcę mieć potem z tobą nic wspólnego. Jesteś w tej chwili tylko zwykłym chłopaczkiem, którego zadaniem jest spełnienie wszystkich moich zachcianek. Chyba nie myślałeś, że będąc alfą, możesz wszystko? Twoje niedoczekanie. Jeżeli chcesz cokolwiek zarobić, to lepiej bądź grzeczny i rób to, co ci każę. Wątpię, że umiesz zajmować się w życiu czymś innym. A i jeszcze jedno – sama ustalam, gdzie cię dotykam. Przecież właśnie sprzedajesz mi swoje ciało, czyż nie?

Jeongguk przez chwilę się nie odzywał, siedząc z szeroko otwartymi ustami. Nawet nie wiedział, co mógłby odpowiedzieć, dlatego bez słowa wyszedł z samochodu, trzaskając drzwiami. W tym momencie na własnej skórze poczuł zatarcie się różnic między rasami. Powoli każdy robił to, na co miał ochotę, i mimo przykrych słów, które właśnie usłyszał, w pewnej kwestii musiał się zgodzić z tą kobietą. Nie mógł uważać się za kogoś ważniejszego tylko dlatego, że był alfą. To nie miało znaczenia – był przede wszystkim Jeonem Jeonggukiem, którego uczucia nie zależały od jego pozycji.

– Zmarnowałem paliwo i czas. Kupię ten pierdolony prezent dla siostry chyba za wszy Hoseoka. Albo po prostu sprzedam Hoseoka... – mruczał do siebie brunet, pokonując tę samą trasę w drodze do domu.

Może i był trochę zawiedziony, ale jednego mógł być pewien – od teraz zamierzał patrzeć na świat i na siebie zupełnie inaczej.

~

Późnym wieczorem, gdy leżał już w łóżku przykryty puchatą kołdrą, czuł ulgę. Cieszył się, że nie dotknął tamtej omegi i nie wziął jej pieniędzy. Mógł być w pełni szczery w stosunku do Jimina, na którym przecież mu zależało. Był tego pewien – zależało mu. Nie chciał robić nic więcej w kierunku kogoś innego. Starał się nad sobą pracować i pokazać starszemu alfie, że jest jego wart.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie pod nosem, wyciągając telefon spod poduszki. Szybko wystukał spontaniczną wiadomość do Jimina, niecierpliwie czekając na jego odpowiedź.

Napisanie tego jednego prostego słowa wymagało od niego pewnej odwagi, ale Jeongguk czuł, że dzisiaj był odpowiedni dzień, by to zrobić.

„Tęsknię".

Nie musiał długo czekać – może po upływie około dwóch minut jego smartfon zawibrował, a na ekranie ukazało się imię starszego.

„Ja też".

Brunet uśmiechnął się jeszcze szerzej, czując dziwne ciepło gdzieś w głębi siebie. Postanowił jednak nie być zbyt wylewnym, dlatego szybko odpisał:

„I dobrze. Masz ręce przy sobie?".

Wyobrażał sobie teraz minę swojego hyunga. Był pewien, że Jimin prychnął cicho na tę wiadomość, kręcąc głową z dezaprobatą.

„Mam".

„Ja też".

„Idź spać, Gguk. Już późno".

Chłopak zastanawiał się przez chwilę, co mógłby odpowiedzieć. W końcu postanowił zażartować, chcąc wywołać przy tym zdziwienie u starszego alfy.

„Najpierw zadzwoń i powiedz mi dobranoc".

Cóż... zdziwienie, owszem – było, ale nie takie jak przewidywał. Jimin faktycznie do niego zadzwonił, a on nie wiedział, czy ma odebrać połączenie, czy rzucić telefonem przed siebie, udając, że nigdy go nie miał.

– Halo? – mruknął cicho, spoglądając na sufit.

W tym momencie niewielka żółta plama, która powstała po zalaniu wynajmowanego mieszkania przez sąsiada, wydawała się nadto interesująca.

– Cześć. Dziś spełniam twoje życzenie – powiedział Jimin, a w jego tonie dało się wyczuć nutkę rozbawienia.

Głos mężczyzny był też jednak lekko zachrypnięty, co wskazywało na to, że brunet swoimi SMS-ami po prostu go obudził.

– No, to na co czekasz? Rób to, co do ciebie należy, bo nie mam pół nocy na pogaduszki – rzucił, zwilżając wargi językiem.

Z telefonu wydobyło się głośne prychnięcie, a zaraz potem śmiech. Dobrze było go znowu usłyszeć.

– Dzisiaj mam też dzień łaski dla takich wrednych chujów jak ty – mruknął, podłapując grę słów Jeongguka.

Żaden z nich nie spodziewałby się, że w tak krótkim czasie zaczną się ze sobą dobrze dogadywać. I wybierać wspólnie kanapę. I pić do upadłego. Upadłego Jeona rzecz jasna.

– Dobra, dobra. W jakim celu do mnie dzwonisz, hyung?

– Jesteś niemożliwy. Dobranoc, Jeongguk. Śpij dobrze. A i... obiad dalej aktualny?

Młody alfa zmarszczył swój nos w reakcji na nieporadność Jimina, który potrafił być niekiedy całkiem uroczy.

– Jasne. Ty też śpij dobrze, hyung. Sam. No wiesz, że w łóżku, żebyś miał miejsce.

– Śpię sam, za kogo ty mnie masz? Jestem tu w sprawach służbowych... – zaczął starszy, ale brunet szybko przytaknął jego słowom, po czym się pożegnał i rozłączył.

Miał go za seksownego, zadziornego, inteligentnego i przystojnego faceta, na którego lecieli prawie wszyscy. To nie była jego wina, że czuł zagrożenie ze strony Naechyona, który uczepił się Jimina. Nie podobało mu się to, a jeszcze bardziej nie podobała mu się irytująca myśl, że ta słodka i zakłamana wschodząca gwiazda jeszcze coś nabroi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top