- 16 -

Jeśli Jimin myślał, że zachował się nieodpowiednio w mieszkaniu Jeongguka, to powinien się cieszyć, że nie miał widowni, gdy już dostał się do własnego lokum. Paradoksalnie wcześniejsze dwa orgazmy, jakie zapewnił mu młodszy alfa, tylko go rozdrażniły, a raczej rozdrażniły jego uparte ego, które właśnie przeżywało ruję. By zachować resztki godności, alfa wyłączył nawet telefon. Nie chciał nagle zacząć sapać do słuchawki.

I tak już wystarczająco dałem popis swojego braku umiejętności trzymania nerwów na wodzy – pomyślał.

Po tym, jak Jeongguk zrobił mu dobrze ustami, był pewny, że to koniec. Oczyma wyobraźni widział zażenowaną twarz kochanka. Mimo to nie potrafił się powstrzymać przed naciskiem na kark młodszego i był wdzięczny wszystkim bogom, że chłopak pokornie zrobił to, czego oczekiwał. Kiedy więc ruja rozkręciła się na dobre, wracał wspomnieniami do tamtego momentu, zaspakajając się kilkukrotnie, aż nie padł zmęczony na łóżko i zapadł w sen. Wiedział, że teraz jego instynkt powinien się uspokoić. Spodziewał się, że rano albo ten cyrk zacznie się od nowa, albo natura będzie dla niego łaskawa.

Śniadanie zjadł w spokoju, ale potem znów ożyły w nim wspomnienia ostatniej wizyty u drugiego alfy. Zdążył tylko pomyśleć, że jest obrzydliwy, a potem jego umysłem znów zawładnęła ruja. Dopiero po południu wykorzystał chwilę, kiedy nie czuł się już tak bardzo podniecony, i wziął prysznic. Gdy nadchodził ten szczególny czas rui, prysznic był dla niego jak błogosławieństwo. Zimna woda sprawiała, że choć przez chwilę nie myślał o seksie. U Jeongguka szybka kąpiel potoczyła się nie tak, jak się spodziewał, ale nie miał zamiaru narzekać.

Jimin wytarł się pośpiesznie, bo jego chwilę relaksu przerwał dzwonek do drzwi. Ubrał szlafrok na nadal lekko wilgotne ciało i wyszedł z łazienki, by po chwili zaglądać już przez judasza. Na widok Jeongguka znowu zrobiło mu się gorąco. Od razu do jego nozdrzy doleciała moc paczuli. Złapał się za głowę i wziął głęboki oddech.

– Hyung? – usłyszał zza drzwi. Jeongguk tym razem zapukał. On pewnie też wyczuwał, że ulubiony zapach opium jest blisko. – Przyjechałem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

– Już się stęskniłeś?

– Nie odbierałeś telefonu.

– Martwiłeś się? – zapytał i przez dłuższą chwilę wyczekiwał odpowiedzi.

– Tak – odparł młodszy, zaraz ciężko wzdychając. – Wpuścisz mnie, czy będziemy tak rozmawiać przez drzwi?

– Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy mogę cię wpuścić.

– Jeszcze się nie skończyło?

– Sam nie wiem – przyznał, ale po chwili zastanowienia przekręcił zamek i wpuścił gościa do mieszkania.

Momentalnie cały przedpokój i kuchnia nasiąknęły egzotycznym zapachem, który przebił się nawet przez intensywną woń szamponu Jimina.

– Lubisz chyba wystawiać moje ciało na próby, co? – zaśmiał się lekko starszy i poprawił szlafrok, kiedy zorientował się, że wzrok Jeongguka spoczął na jego częściowo odsłoniętej piersi.

Przeszli do salonu, gdzie młodszy rozsiadł się na niedawno zakupionej sofie. Po chwili spod mebla wyłoniła się Miriam. Wskoczyła na kolana alfy i zamruczała, czując drapanie za uchem.

– Jak się czujesz, hyung?

– Średnio, ale przynajmniej przespałem całą noc. Dopiero rano zaczęło się od nowa – odparł, przewracając oczami. Niepewnie usiadł obok Jeongguka i wtedy perska kotka przeszła na jego kolana. – Wieczorem albo jutro powinno się już skończyć.

Jeon kiwnął głową i znów zerknął na Jimina z więcej niż ciekawością. Widział go już pod prysznicem nagiego i mokrego, ale i tak był to dla niego zaskakujący widok. Starszy do pracy nosił eleganckie koszule, a na ich spotkania też lubił się wystroić. Z wodą kapiącą z włosów, bez makijażu i w białym puchatym szlafroku wyglądał zupełnie inaczej. Poważny alfa gdzieś zniknął. Teraz siedział przed nim ktoś pełen obaw. Z podkrążonymi oczami i czerwonymi policzkami nie wyglądał tak ładnie, jak przypudrowany i uczesany, ale Jeongguk uznał, że jest atrakcyjny także w tym wydaniu.

– Gapisz się – mruknął nagle Jimin, więc Jeon się zaśmiał, woląc się przyznać niż grać głupka.

– Już cię widziałem bez ubrań, zapomniałeś? – odpowiedział, co zabrzmiało niczym odbita piłeczka. Młodszy alfa zmieniał swoje zachowanie, tak jak Jimin zmieniał wygląd. Gdzie podział się chłopak, który bez gadania zgodził się na seks oralny, akceptując na chwilę fakt bycia od kogoś zależnym? Teraz znów miał cwany uśmiech i postawę króla świata.

– Nie zapomniałem.

– To po co się tak zakrywasz?

– Nieładnie witać gości w zupełnym negliżu.

– Nie wiem, jak często miewasz gości, hyung, ale skoro dziś przyszedłem akurat ja, to mogłeś zrobić wyjątek.

– Stąpasz po cienkim lodzie – odezwał się Park. Miriam zeskoczyła z kanapy i uciekła do kuchni. Po chwili z niej wyszła, bo – jak się okazało – jej pan nie dospał karmy do miski. Obrażona schowała się w sypialni. – Może najgorsza ruja już za mną, ale nadal trochę mnie... no wiesz.

– Kuszę?

– Nie przeszkadza ci to?

— Co?

– No, kurwa... – westchnął starszy, kręcąc głową z niedowierzaniem. – To, że mnie kusisz. Że... zrobiliśmy to.

– To, czyli co? – parsknął młodszy, starając się ukryć pod uśmieszkiem zdenerwowanie. Jimin na szczęście nie zauważył, jak drżały mu dłonie, ani tego, ile kosztowała go maska, którą teraz nosił. – No wiesz, hyung... Rozumiem, że to trochę dziwne, ale było mi... dobrze – wykrztusił w końcu. – Zresztą, do niczego nie doszło.

– O ile niczym nazywasz obciąganie i to, co robiły nasze ręce.

– No tak, ale to nie seks.

– Mój kutas był w twoich ustach, do cholery. To, że nie był w twojej dupie, nie zmienia już chyba aż tak dużo – powiedział Jimin, bo z jakiegoś powodu ta rozmowa podniosła mu ciśnienie. – Nie wiem, jak mam ci to lepiej zobrazować. Może dla ciebie takie rzeczy to nic, ale dla mnie nie.

Teraz to w zapachu młodszego dało się wyczuć ostrą nutę zdenerwowania.

– To dlatego, że spotykałem się z omegami za forsę? – zapytał kpiąco i Jimin uderzył się z otwartej dłoni w czoło.

– Nie o to mi chodziło, ale kurwa, nie wiem, może coś w tym jest.

– Myślałem, że ci to już nie przeszkadza.

– Bo nie przeszkadza! – krzyknął i wstał z kanapy. Zrobił dwa kółka dookoła salonu, a potem stanął z powrotem przed Jeonggukiem i nagle jego ręce wystrzeliły do przodu.

Nie zważając na pytania młodszego, wymacał w jednej z kieszeni jego skórzanej kurtki paczkę papierosów i wyjął ją z triumfalnym uśmiechem. Młodszy bez słowa wyszedł za gospodarzem na balkon i odpalił mu końcówkę fajki. Sam w końcu też zdecydował się na jednego Marlboro.

Jimin znów odruchowo poprawił swój szlafrok, gdy wiatr się wzmógł. Palili w ciszy, aż nie zostało im tytoniu na dosłownie ostatniego bucha.

– Źle to zabrzmiało, przepraszam – odezwał się w końcu starszy. Zgasił fajkę w porcelanowej popielniczce i, nie czekając na młodszego, wrócił do salonu. Po chwili obaj znów siedzieli na sofie. – Nie chodziło mi o to, że mi to jakoś szczególnie przeszkadza, ale trochę mi z tym dziwnie.

– Niektórzy mówią, że status to tylko błąd w Matrixie. Cokolwiek, no nie? Chyba powinno wystarczyć to, że było nam razem dobrze. To tylko status.

– Tylko – powtórzył Jimin, znów lekko kręcąc głową. – To sporo zmienia.

– Tak naprawdę to nie. No, bo co? Seks może być przez to nawet ciekawszy. To ciągłe kontrolowanie sytuacji stawało się powoli nudne. A poza tym to może ktoś będzie się krzywo patrzył, no i co? Dzieci i tak raczej nie chcesz, więc co to zmienia, że jestem alfą?

Jimin momentalnie się spiął na wzmiankę o dzieciach. W porę ugryzł się w język, choć zmiana w jego zapachu i wyglądzie na pewno zasugerowała młodszemu, że coś jest nie tak. Potem uznał to za dobre koło ratunkowe. Może nigdy nie będzie musiał mu tłumaczyć tego, co zaszło między nim a Haerin, jeśli uparcie będzie powtarzał, że po prostu nie chcieli dzieci, a nie – nie mogli. Nim Jeongguk zdążył zapytać, czy wszystko dobrze, Jimin odchrząknął i sam się odezwał.

— Seks to chyba też będzie w końcu problem.

– Możemy się zamieniać.

– Że niby miałbym być czasami na dole? – rzucił z niedowierzaniem starszy, ale wysoko uniesione brwi młodszego uświadomiły go, że lepiej, by dwa razy przemyślał to, co chce teraz powiedzieć. – Nie wiem, czy bym umiał.

– Nie umiałbyś się wypiąć?

– Ja pierdolę... – syknął i schował twarz w dłoniach. Nie wierzył, że w ogóle o tym rozmawiali. Dopiero potem pomyślał, że lepiej było podejść do tego w ten sposób, niż czekać na cud, czymkolwiek by on nie był.

– Mam wrażenie, że ci nie zależy, hyung – odezwał się Jeongguk, zbijając tym Jimina z tropu. Założył ręce na piersiach, jakby chciał dobitniej pokazać, że jest obrażony. Byli do siebie z Miriam dość podobni. – Jeśli tak bardzo ci nie pasuje, to znajdź sobie jakąś słodką omegę, która będzie ci wskakiwać na kutasa za każdym razem, kiedy nadejdzie twoja ruja, skoro moje sprawiedliwe podejście cię tak gorszy. Może Naechyon będzie zainteresowany, hm?

– A jednak jesteś o niego zazdrosny.

– Czy to nie oczywiste?

– Żeby być zazdrosnym, trzeba chyba coś do kogoś czuć.

– Nie powiedziałem, że nic do ciebie nie czuję. To ty pierwszy powiedziałeś, że ci się podobam.

To była prawda, z którą nie było sensu walczyć. Poza tym Jimin nie chciał się wypierać czegoś, co potwierdziłby nawet teraz. Bo choć czuł się nieswojo i był zagubiony, to Jeongguk nadal mu się podobał. I teraz z ich dwóch to właśnie młodszy alfa zachowywał się dojrzalej.

– Przepraszam – powiedział, wiedząc, że jeśli trzeci raz coś dziś palnie, Jeon będzie miał pełne prawo dać mu w pysk. – Może to przez tę ruję? Albo po prostu tę sytuację... Całe życie miałem jedną partnerkę i nie czułem żadnego zagrożenia od innego alfy i nagle pojawiasz się ty, i... zwyczajnie nie wiem, co się ze mną dzieje. Powinienem cię nienawidzić przez to, że przeleciałeś mi żonę, a teraz sam myślę o tym, że też chciałbym być z tobą tak blisko.

Jeongguk westchnął i chyba na chwilę zapomniał o swojej masce aroganckiego gówniarza.

– Nie mogłeś tak od razu? – zapytał i niepewnie sięgnął swoją dłonią do tej Jimina. – Dla mnie to też jest trudne. Nigdy nie patrzyłem tak na żadnego alfę. To wyszło zbyt nagle i rozumiem, że nie wiesz, co z tym zrobić, bo kurwa, ja też nie wiem. Po prostu nie wiem, ale na pewno nie chciałbym urywać tej znajomości.

– Muszę to sobie poukładać w głowie, nim znów o tym porozmawiamy – przyznał Park i ostrożnie zacisnął swoje palce na tych drugiego alfy. Miał mniejsze dłonie i już sam ten widok sprawił, że trochę zapiekły go policzki.

– Też potrzebuję czasu.

– I tak za dwa dni wyjeżdżam do Japonii, więc przez tydzień się nie zobaczymy.

– Nie mów mi, że to ma związek z Naechyonem.

– Skoro nie chcesz, to ci nie powiem – zaśmiał się Park, a Jeongguk zagryzł od wewnątrz policzek, co chyba było jego nawykiem, gdy się złościł. – Zobaczymy się, jak wrócę?

W odpowiedzi młodszy kiwnął głową. Przez chwilę jeszcze bawił się z kotką, która wróciła do salonu, gdy wyczuła, że atmosfera trochę się oczyściła, a potem spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że zastał ich wieczór.

– Daj znać, jak wylądujesz w Japonii, hyung. – Stali już w przedpokoju, żegnając się niezręcznym uściskiem. – I uważaj na ę omegę, bo coś mi on śmierdzi.

Jimin nie odpuścił sobie parsknięcia. Kiedy młodszy odwrócił się w stronę drzwi, złapał go jeszcze za rękę, by w końcu niepewnie zbliżyć się do jego twarzy i musnąć ustami jego policzek. Dopiero wtedy Jeongguk wyszedł, a Park ostatni raz w tym kwartale pozwolił rui zapanować nad swoim umysłem. W końcu tyle godzin przebywania w towarzystwie młodszego odbiło się na jego samokontroli. I może czuł się z tym dziwnie, ale przyjemnym było dojść, myśląc o tym gówniarzu z tatuażem na ręku.



❤️



To, że Jeongguk nie mógł pozbierać i zrozumieć swoich myśli, było niepodważalnym faktem, który wyprowadzał go z równowagi. Minęły dopiero dwa dni, odkąd Jimin wylądował w Japonii, a on już czuł, że powoli zaczyna tęsknić za jego towarzystwem. Może i wymieniali ze sobą krótkie SMS-y, ale chłopak nie chciał przeszkadzać starszemu w interesach, które były dla niego ważne. Sam miał przecież na głowie pracę w barze i studia, które trochę zaniedbał. Miał nadzieję, że nadrobi zaległy materiał, by letnią sesję zdać tak samo dobrze, jak tę zimową.

Wiedział, że czas jest im teraz potrzebny. Między nimi ostatnio zadziało się zbyt wiele – pewne granice zostały zatarte i nic nie było już takie jak kiedyś. Trudno byłoby im wrócić do poprzedniego stanu rzeczy, kiedy byli dla siebie tylko obcymi alfami, działającymi sobie nawzajem na nerwy, ale Jeongguk nawet tego nie chciał. Może to nie było w jego stylu, ale zaangażował się w tę znajomość jak w żadną inną.

Mimo to jedna sprawa nie dawała mu spokoju. Gdy tylko pomyślał o Naechyonie, jego zapach mocno się zaostrzał, a źrenice mimowolnie się rozszerzały. Oczywiście, że był o niego zazdrosny. Nie lubił go, a co najważniejsze – nie ufał mu. Nie znał tej „wschodzącej gwiazdy obecnej generacji" osobiście, ale potrafił mieć nosa do ludzi. Zazwyczaj jego przypuszczenia się sprawdzały. Tym razem nie miał wątpliwości co do młodziutkiej omegi, która kręciła się przy Jiminie jak natrętna mucha bzycząca mu cały czas za uchem. Tylko idiota nie zauważyłby tego, że Naechyon podkochuje się w przystojnym i charyzmatycznym specjaliście zajmującym się jego PR-em. Ciągłe telefony o każdej porze dnia i nocy, proponowanie nadprogramowych spotkań, subtelne dotykanie jego skóry, a także zaciąganie się jego kuszącym zapachem...

– Nie ma, kurwa, opcji – mruknął do siebie brunet, myjąc od kilku minut ten sam talerz. Umysł podsyłał mu coraz odważniejsze sceny z Parkiem i upierdliwą omegą w roli głównej, które stopniowo go rozjuszały.

Pokręcił szybko głową, chcąc się ich pozbyć, po czym z hukiem odłożył naczynie, które cudem się nie roztrzaskało. Jego kumpel, z którym pracował dzisiaj na zmianie, spojrzał na niego zdziwiony, odrywając się od gry w telefonie.

– Wszystko okej? Na co „nie ma opcji"? – zapytał zaciekawiony, rozciągając swoje mięśnie, a po chwili cicho ziewnął.

Początek tygodnia zawsze był luźniejszy, ale przez to niemiłosiernie się dłużył. W barze nie było zbyt wielu klientów do obsłużenia; wszystko już dawno zostało przez nich wysprzątane, a nowa dostawa przyjęta, policzona i wypakowana.

– Co? Aaa. Nie, na nic. Po prostu głośno myślę – mruknął alfa i uśmiechnął się niemrawo w kierunku kolegi. Po chwili przeprosił go i uciekł na zaplecze, gdy na ekranie jego smartfona wyświetlił się numer zapisany jako „mama". – Jeszcze tego brakowało... Halo?

Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza przerywana co jakiś czas dziwnym szmerem. Gdy Jeon już chciał się odłączyć, nagle tuż przy jego uchu rozbrzmiał głośny i zdenerwowany głos kobiety.

– Gdzie wsadziłam te cholerne klucze? O, są. Halo? Jeongguk? Znowu to ja jestem skazana na to, żeby do ciebie zadzwonić. Naprawdę muszę się prosić, żeby mój jedyny syn raz na rok, sam z siebie, zatelefonował, pytając, jak się czuję? To takie trudne?

Jej zirytowany ton od samego początku dobitnie wskazywał na to, jak bardzo jest niezadowolona z postępowania bruneta. Przeważnie była nim rozczarowana i rzadko kiedy wyrażała się o nim pochlebnie. Nic dziwnego, w końcu robił wszystko to, na co nigdy nie wyrażała zgody. Nie był przykładnym dzieckiem. Nigdy.

– Jak się czujesz, mamo? – westchnął głośno, siadając na masywnej skrzynce od piw.

Poluzował swoją muszkę, w której szef ostatnio kazał mu chodzić, i odchylił głowę do tyłu. Bolał go kark przez to, że zasnął nad ranem w niewygodnej pozycji. Mimo to cieszył się, że w ogóle udało mu się przespać kilka godzin, bo ostatnio prawie nie sypiał, zadręczając się różnymi głupimi myślami.

– Bardziej pretensjonalnie nie mogłeś? W kogo ty się wdałeś, dziecko? Zresztą, nieważne. Pomijając to, że całkowicie zapomniałeś o swojej rodzinie, jak zawsze – jest w porządku. Tata operował ostatnio naprawdę ważną osobistość, gwiazdę najpopularniejszego amerykańskiego talk-show, no ale do rzeczy. Dzwonię, żeby się upewnić, że w sobotę przyjedziesz w końcu do domu. Pamiętasz, co wtedy wypada, prawda? – zapytała, a Jeongguk oczami wyobraźni widział, jak uśmiecha się sarkastycznie, spoglądając w duże lustro ulokowane na korytarzu, w którym teraz pewnie się znajdowała.

Oczywiście, że nie pamiętał. Chwilę musiało mu zająć, zanim spojrzał na kalendarz i uzmysłowił sobie, co takiego miało się wydarzyć w najbliższą sobotę.

„Kurwa, urodziny" – pomyślał, czując, jak oblewa go fala gorąca.

Nie chciał tam wracać. Nie chciał widzieć twarzy tych wszystkich zakłamanych i zadufanych w sobie ludzi, którzy będą przechwalali się swoimi wielkimi sukcesami oraz pieścili swoje wyrośnięte ego.

Mimo to nie mógł odmówić. Nie, kiedy chodziło o urodziny jego siostry. Osoby, na której zależało mu najbardziej z całej tej popieprzonej rodziny.

– Oczywiście, że będę. Stęskniłem się za Soomin – odpowiedział szczerze. Naprawdę mu jej brakowało.

– Świetnie. Myślałam, że stęskniłeś się za nami wszystkimi, ale widzę, że się przeliczyłam. Szkoda – szepnęła teatralnie jego matka, pociągając nosem.

– Chora manipulantka – mruknął sam do siebie, byle tylko go nie usłyszała. Miał już serdecznie dość tej rozmowy, chociaż ledwo się zaczęła. – Chyba się nie spodziewałaś, że rzucę się wam w ramiona, dziękując za wszystko, czego dla mnie nie zrobiliście? Tak, dobrze usłyszałaś – czego NIE zrobiliście. Dlaczego to ja mam wiecznie dzwonić i pytać, co u was? Dlaczego wy nie możecie? Czy teraz poruszyłaś w ogóle ten temat? Zapytałaś? No właśnie. Nie obchodzi cię, jak zdałem egzaminy? Co w pracy? Czy daję radę? Jak mieszka mi się z Hoseokiem? Czy ciebie to kiedykolwiek w ogóle interesowało? – warknął, czując narastającą złość.

Nienawidził tej kobiety. Nienawidził wszystkiego, co miało najwyższe wartości dla Jeonów. Zbyt długo udawał, że każde złe słowo skierowane w jego stronę po prostu po nim spływało. Chociaż zależało mu na pieniądzach, które dostawał co miesiąc, nie chciał już kłamać, że wszystko jest w porządku. Powtarzał sobie, że da radę bez nich; że zmieni swoje upodobania, styl życia; że zmieni siebie.

Nienawidził tej rodziny, a w głębi duszy chciał, żeby kochali go tak samo mocno, jak on ich.

– Wyrażaj się do cholery, Jeongguk. Jak mam cię traktować poważnie, kiedy robisz wszystko, byle tylko zrobić coś na przekór mnie i ojcu? – zapytała omega, masując swoje skronie.

Rzuciła markową torebkę na skórzaną kanapę, opadając tuż obok niej. Bolała ją głowa od ciągłych pretensji syna. Nie rozumiała, że była złą matką. Przecież dawała mu wszystko, co liczyło się w życiu – dobre przedszkole, jeszcze lepszą podstawówkę, prestiżowe liceum, drogie korepetycje, dodatkowe zajęcia muzyczne, kursy językowe, wysokie kieszonkowe. Miał wszystko, co było mu potrzebne do tego, by wyrosnąć na kogoś ważnego i mającego coś do powiedzenia w dzisiejszym świecie. A on tego nie chciał. Mówił coś o miłości, zainteresowaniu, wspólnym spędzaniu czasu. A potem zamilkł. Zbuntował się i wyprowadził.

– Gdybyście słuchali to, co mam do powiedzenia, nie sprawiałbym problemów. A przynajmniej nie tyle. Nieważne, muszę kończyć, jestem w pracy. Powiedz mi tylko, o której jest ta impreza – mruknął, wzdychając ciężko. Znowu zeszli na niewygodne dla nich tematy, które będą się odzywać przez najbliższe dni.

– O dziewiętnastej, ale miło by było, gdybyś przyjechał już w piątek wieczorem. Zrób to, chociaż dla siostry, Jeongguk. A i ostatnie pytanie – mam przygotować miejsce dla kogoś jeszcze?

– Kogoś jeszcze?

– Czy przyjedziesz z jakąś, no wiesz, partnerką, synu?

Chłopak roześmiał się głośno na te słowa, wyobrażając sobie minę matki, gdyby zobaczyła u jego boku osobę pokroju Jimina. Żałował, że nie było go w Korei – mogliby się nieźle zabawić, grając na nerwach rodzicom młodszego. Zastanawiając się jednak nad tym głębiej, alfa dochodził do wniosku, że starszy na pewno miałby do tego jakieś obiekcje. Raczej nie bawiły go szczeniackie wybryki, byle tylko zrobić komuś na złość. Był przecież znacznie poważniejszy, miał całkiem inne spojrzenie na świat. Jeongguk nadal był za to tylko chłopakiem, który ledwo wkroczył w dorosłość i wiele rzeczy widział w samych kolorowych barwach.

– Nie, przyjadę sam.

– To świetnie, bo będzie też Youngha. Nadal o ciebie pyta. No nic, muszę kończyć, do zobaczenia – powiedziała zadowolona z tego, że jej plan zeswatania tej dwójki może się w końcu udać.

– Kocham cię – szepnął jak zawsze, po raz kolejny słysząc jedynie sygnał zrywanego połączenia. Czy kiedyś przyjdzie dzień, gdy odpowie mu tym samym? Nie wiedział, ale nawet tego nie oczekiwał. Przestał.

Rzeczywiście świetnie. W chuj zajebiście – pomyślał, wychodząc z zaplecza. Drugi barman nadal się nudził, grając w tę samą grę, a gości tylko ubyło. Przed nimi było jeszcze pięć godzin nicnierobienia. Brunet postanowił, że spędzi ten czas podobnie, jak Wooseok – odpalił telefon, przeglądając nieodczytane SMS-y od Jimina. Pisał on, że jest zmęczony i marzy tylko o śnie. Od początku swojego pobytu w Japonii nie wysłał choćby jednego słowa o Naechyonie, co trochę niepokoiło Jeongguka. Czyżby starszy alfa bawił się tak dobrze, że postanowił o tym nie mówić? Nae był przecież naprawdę słodką omegą, której niczego nie brakowało. Był młody, uległy i naiwny, a co najważniejsze – na każde skinienie Parka. Który normalny samiec by z niego zrezygnował?

– Myślisz, że będziemy mogli zamknąć dziś wcześniej? – zapytał, by zacząć jakąkolwiek rozmowę.

– Mam nadzieję. Umówiłem się dzisiaj – odpowiedział dumnie Wooseok, pokazując rząd swoich małych zębów. – Znasz Jiyeon? Przychodziła tu czasami z koleżankami, przedstawiałem was – dodał, szukając jej zdjęcia na jednym z portali społecznościowych.

– Kojarzę. Wyjdź dziś wcześniej, przecież dam sobie radę.

– Serio? To nie będzie problem? – zapytał z nadzieją. Jeongguk od razu zaprzeczył i zapewnił go, że on jeden za barem całkowicie wystarczy. Przecież i tak nigdzie nie wychodził, a zajęcia miał dopiero na dwunastą. – Dzięki, stary. Jesteś wielki.

Gdy chłopak miał już odpowiedzieć coś o jego „wielkości", poczuł wibracje w swojej dłoni. Był pewien, że Jimin odpisał na jego wiadomość o tym, jak bardzo się nudzi i nie ma dobrego humoru, jednak to nie był on, a powiadomienie z aplikacji, które nieco go zdziwiło. Dawno do niej nie zaglądał – nie interesowały go nowe omegi ani ich pieniądze. Był skupiony na starszym alfie, ale – nie ukrywając – fundusze powoli mu się kurczyły i dobrze by było, gdyby do jego kieszeni wpadła jakaś potężna sumka wonów.

Ostatni raz – zapewnił się w myślach, wchodząc w wiadomość od atrakcyjnej kobiety. Wyglądała jakby była dopiero przed trzydziestką. Miała jasnobrązowe włosy do ramion, zadziorny uśmiech i coś dziwnego w czarnych jak heban oczach. Nie wyglądała niewinnie, ale przyciągała uwagę tak samo, jak jej wiadomość: „Jutro, dwudziesta, masz ochotę? Płacę tak dobrze, jak wyglądam".

Czuł do siebie obrzydzenie, gdy zgadzał się na jej propozycję. Nie chciał tego robić, ale potrzebował gotówki, chociażby na prezent dla siostry. Wiedział, że nie może przyjechać do domu z byle czym, jeżeli chciał uniknąć oceniających go spojrzeń. Przyrzekł sobie, że Jimin nigdy się o tym nie dowie, a on od razu zapomni o spotkaniu z tą kobietą. Przecież to nigdy nic dla niego nie znaczyło. Nie mógł być znowu zwykłą dziwką w oczach Parka. Nie teraz, gdy powoli się do siebie zbliżali. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top