- 12 -
Jimin poczuł wibrację w kieszeni. Uśmiechnął się lekko, myśląc, że nie spodziewałby się tak szybkiej odpowiedzi. Dochodziła czternasta. Obstawiał, że kac Jeongguka będzie trwał przynajmniej do wieczora. Ukradkiem sprawdził wiadomości pod stołem, bo nie wypadało grzebać w komórce podczas spotkania biznesowego, nawet jeśli było ono z gatunku tych luźnych i raczej przyjemnych.
Naechyon - jego podopieczny został twarzą najnowszej kampanii znanej firmy kosmetycznej i praca, jaką Jimin włożył w PR omegi miała spory wpływ na ten sukces. Park mógł być z siebie dumny, ale niezaprzeczalną gwiazdą był słodki Naechyon, który w błyskawicznym tempie zdobył serca widzów programów o idolach i wybił się na tle swojego boysbandu. Miał już swój oficjalny fandom, co tylko potwierdzało tezę, że jego wykreowany wizerunek był strzałem w dziesiątkę. Jimin nie raz zastanawiał się, ile z tego jest prawdą.
Omega nie sprawiał mu problemów i nie sprzeciwiał się, gdy Park proponował nowe rozwiązania, czy odradzał pewnych rzeczy. Grzecznie wykonywał polecenia, nieważne, czy chodziło o to, jak zachować powinien się podczas wywiadu, czy o to, jakiej treści posty należy wrzucać na social media. Kiedy więc menadżerka chłopaka wzniosła toast, Jimin z radością uniósł kieliszek, na moment zapominając o wymianie sms-ów z innym alfą.
Rodzice Naechyona, by uczcić pierwszy duży sukces syna, zaprosili kilka osób na skromny obiad, który szybko się rozkręcał, bo butelki szampana stawały puste w zastraszającym tempie, a gości było zaledwie pięciu, nie licząc samej omegi, jego mamy i taty.
Kiedy po toaście zrobiło się trochę spokojniej, Jimin znów zajrzał pod stół, by w końcu odpisać Jeonggukowi, który na jego wcześniejsze pytanie: "głowa boli?", odpisał: "nie wypiłem aż tak dużo, hyung...". Alfa miał wrażenia, że trzy kropki kończące wiadomość oznaczały coś zupełnie innego. Wystukał na szybko: "wczoraj w nocy w twoim głosie wyczułem więcej, niż tylko nutkę alkoholu". Dodał na końcu śmiejąca się emotkę i wysłał sms-a, zaraz chowając telefon z powrotem do kieszeni.
Menadżerka jego nowe gwiazdy pojawiła się nagle i zaproponowała wyjście na papierosa, ale Jimin odmówił. Ostatnio palił tylko w towarzystwie pewnego nieznośnego alfy, którego zapach był egzotycznym kwiatem. Kobieta wyciągnęła więc na dwór mamą Naechyona. Park nie zdążył nawet ruszyć się z miejsca, bo kiedy tylko menadżerka zniknęła z horyzontu, a miejsce przy stole koło niego zrobiło się puste, dosiadł się rozweselony omega. W dłoni trzymał kieliszek z szampanem rozcieńczonym sokiem. Może kłamał przed rodzicami, że nie lubi alkoholu, a może naprawdę był chodzącym aniołem? Miał siedemnaście lat, a nie dziesięć. Jimin pamiętał, że za czasów liceum lubił sobie z kolegami kupić kilka piw na niewinne spotkanie. Omega wypił jednego łyka i przysunął się bliżej. Jego słodki zapach uderzył w nozdrza Jimina. Słodka woń ani trochę nie przypominała poczuli.
– Miło mi, że znalazłeś czas, by przyjść, hyung – zaczął chłopak, uśmiechając się ładnie i szeroko. Komórka w kieszeni alfy znów dała o sobie znać. – Gdyby nie hyunga rady, nie piłbym dziś tego szampana – powiedział, kręcąc lekko kieliszkiem.
– Tylko lepiej nie wspominaj o tym drinku swoim fanom – odparł starszy i oboje się zaśmiali. – No i nie mógłbym nie przyjść. W końcu to twój ogromny sukces, a ja od tego jestem , by podpowiadać ci i dobrze radzić.
– Mam nadzieję, że nie sprawiam problemów.
– Oczywiście, że nie.
– Nawet jak tak często dzwonię? – zapytał, a Jimin stłumił w sobie chęć parsknięcia.
Prawdą było, że Naechyon pisał do niego i dzwonił prawie codziennie. Odkąd Jimin luźno zaproponował to podczas ich obiadu z menadżerką, omega nie zwalniał tempa. Wziął sobie słowa alfy do serca. Pisał, gdy stresował się nadchodzącą sesją, czy udziałem w jakimś show.
Czasami chyba dzwonił tylko po to, by sobie porozmawiać lub o sobie przypomnieć. Nie miał zbyt wiele znajomych, co przekładało się na zaciśnięcie jego więzi z menadżerką i Jiminem, którego czasami to męczyło, ale nie na tyle, by ukrócić ten kontakt. Poza tym, jako specjalista od PR-u musiał być na bieżąco z tym, co dzieje się u jego klientów, a Nae był młody i mógł miewać głupie pomysły. Jimin jednak nie był ślepy i wiedział co się kroi. Naechyon się w nim podkochiwał. Menadżerka napomknęła mu o tym nawet ostatnio. Park nie traktował tego z początku poważnie. Naechyon osiemnastkę miał mieć dopiero za miesiąc, a alfa był już po trzydziestce i to nie od wczoraj. Pomyślał nawet, że ostatnio ciągnie go trochę do młodszych.
Jeongguk też był co najmniej dekadę młodszy. No proszę, znów o nim myślę – przeszło przez głowę alfy.
– Mówiłam że możesz dzwonić kiedy chcesz. To nie problem – zapewnił, udając, że nie zauważył jak omega dyskretnie zaciągnął się jego zapachem. Park opróżnił swój kieliszek. – Miło, że twoi rodzice mnie zaprosili, ale muszę zająć się jeszcze resztę moich podopiecznych – powiedział, sięgając po przerzuconą przez oparcie krzesła marynarkę. Chciał się zebrać, póki goście nie upili się za bardzo.
– Musisz już iść, hyung?
– Zobaczymy się pojutrze na sesji, więc nie rób taki zawiedziona miny, mały – odparł, puszczają chłopakowi oczko. – Jak dobrze ci pójdzie to pogadam z twoimi rodzicami o tym wyjeździe, o którym wspominałeś.
Z radości Naechyon rzucił się on się na szyję alfy, aż Jimin nie zachłysnął się jego owocowym zapachem. Szybko jednak odsunął się, przeprosił i zwiał na swoje miejsce, gdy do restauracji wróciła menadżerka. To był dobry moment, by opuścić towarzystwo.
Park podał taksówkarzowi swój adres i w końcu na spokojnie zajął się odpisywaniem na esemesy. Jeongguk przeprosił go w wiadomości, a alfa wypomniał mu zaproszenie na whisky. Był pewny, że tylko bardziej zawstydzi tym młodszego, więc kiedy ten odpisał: "a masz jutro czas, hyung?", otworzył ze zdziwienia szerzej oczy. Zajrzał do kalendarza. Miał kilka zaznaczonych na czerwono punktów, ale po południu i wieczorem był wolny. Odruchowo spojrzał na wielki czerwony napis "ruja", który przypisany był do piątku. To wtedy według jego obliczeń wypadać miał ten niefortunny dzień. Zostały więc cztery dni na wymyślenie, co z tym fantem zrobić, ale mimo główkowania Jimin nie wpadł na żaden dobry pomysł. Odpisał młodszemu alfie, że jutro wieczorem jest wolny, ale musi mieć na uwadze pobudkę w środę o siódmej. Chętnie, by się wyspał, ale musiał być na sesji Naechyona. Jeongguk odpisał w przeciągu minuty, że będzie o ósmej i przywiezie flaszkę. Park nie protestował.
Nocny telefon chłopaka sprzed paru dni go zaskoczył. Minęły prawie trzy tygodnie od ich pożegnania, kiedy to nadeszła rujka Haerin. Jimin jak powiedział, tak zrobił – nie interesował się dłużej jej kochankami, ale czasami przyłapywał się na myśleniu o Jeongguku.
Leżąca koło niego w nocy Miriam zdawała się tęsknić za zapachem paczuli. Nawet nowa kanapa wręcz krzyczała i przypomina o okolicznościach, w jakich się tutaj znalazła. Dlatego Jimin nawet ucieszył się z niespodziewanej pobudki. Jeongguk najwyraźniej też o nim myślał.
Jimina zastanawiało tylko, jakiego rodzaju były to myśli. W końcu trudno byłoby jakkolwiek określić ich relacje. Nie byli nawet kolegami. Może młodszy zwyczajnie potrzebował pieniędzy? W końcu Jimin nie szczędził wonów, a teraz źródełko wyschło. Pieniądze za nicnierobienie zawsze brzmiały lepiej, niż zapieprzanie w pracy, czy prostytuowanie się. Jimin na samą myśl zacisnął zęby. Czy to było już dno dna? Jeongguk dostawał banknoty za seks, a Park na myśl o nadchodzącej rui, drżał z przerażenia. Parę razy nawet pomyślał o Naechyonie, ale szybko wybił to sobie z głowy. Wolał nie mieszać spraw zawodowych z prywatnymi, a seks z podopiecznym był przekroczeniem wszelkich granic. Choć musiał przyznać, że młody, atrakcyjny omega był łakomym kąskiem. Ładnie pachniał, był rozkoszny i posłuszny. Jimin wiedział że na jego skinienie chłopiec pozwoliłby mu na wiele, choć wydawał się niedoświadczony. Zabawianie się z nim nie wchodziło jednak w grę.
Wychodziło na to, że alfa ruję spędzi albo sam, albo jak ostatni nieudacznik pójdzie w ślady byłej żony i zajrzy na jakiś podejrzany portal. Jeongguk podczas swoich rui ma do siebie pewnie kolejkę - pomyślał Jimin i nie dziwił się temu. Młody, przystojny, silny alfa był marzeniem wielu kobiet i mężczyzn. Gdybym był omegą, mógłbym się nawet w nim zakochać – pomyślał, kiedy perska kotka otarła się o jego nogi.
Otworzył laptopa i starał sie skupić na pracy, choć jego myśli co chwilę zaprzątał ktoś inny.
♡
– Czy to normalne? Hoseok! Pytam cię, kurwa, o coś! – Głośny krzyk Jeongguka i jego niewyrafinowany język wywołał niesmak wśród starszych klientek jednego z topowych marketów tuż przy kampusie studenckim.
Kobiety, które stały najbliżej niego, wymieniły między sobą jakieś uwagi na temat dzisiejszej niewychowanej młodzieży, jednak młody alfa nie był tym wzruszony – uśmiechnął się do nich rozczulająco i ukłonił nisko, mrucząc coś o swoim zachowaniu. W zasadzie tyle wystarczyło, by z „bandziora bez klasy" stał się „uroczym, może lekko nadpobudliwym młodzieńcem".
Brunet ominął dwie omegi i dalej lawirował między stoiskami wypchanymi po brzegi najróżniejszymi rodzajami alkoholów, biorąc do ręki każdą butelkę, która wzbudziła jego zainteresowanie. Nawet whisky. Cholernie drogą whisky.
– Nie, to nie jest normalne. Dotychczas twoje życie kręciło się wokół nauki, pracy i imprez, podczas których zalewałeś się w trupa. To było normalne, owszem, ale teraz? Kurwa, szukam razem z tobą alkoholu dla jakiegoś piernika. To nie jest normalne! – Hoseok wyszedł zza regału z chipsami, obładowany kilkoma paczkami, które prawie wypadały z jego niezbyt szczelnych objęć.
Cierpiętnicza mina Junga wyrażała wszystko, co chciał w tamtym momencie przekazać swojemu przyjacielowi. Odkąd znalazł go śpiącego w łazience z telefonem przy uchu, uszkadzając przy tym zamek w drzwiach, by się do niej dostać, wiedział, że mężczyzna, z którym Jeongguk ostatnio się spoufalał, a którego imię widniało wtedy na wyświetlaczu smartfona, nie był tylko „facetem od płacenia za nicnierobienie". Hoseok nie był głupi, chociaż w tamtym momencie chciał być. Jego współlokator zwariował. Powoli – gdzieś w kącie, by nikt go nie widział – zaczął się ślinić na widok jakiegoś rozwodnika. A przecież zawsze rozglądał się za kobietami. Tylko raz był wyraźnie zainteresowany mężczyzną, a dokładniej męską omegą, jednak jego charakter nie pozostawiał złudzeń – chłopak ten nigdy nie liczył na więcej, niż kilka nocy, chociaż zapewne chciał, by tych kilka nocy przedłużyło się co najmniej do kilku lat.
Wracając – Jeongguk, owszem, był kiedyś wyraźnie zainteresowany męską omegą... ale nie alfą.
– Jimin hyung nie jest piernikiem. Jeżeli miałbym go już nazwać jakimś ciastem to... – zaczął Jeon, szukając liczby procentów na etykiecie kolejnego trunku.
Gdy ta okazała się zbyt niska, odłożył z obrzydzeniem alkohol na swoje miejsce, przyglądając się przyjacielowi, który pakował do wózka jakieś piwa. Był lekko zdziwiony nagłym wybuchem Hobiego i poruszeniem przez niego tematu, o którym w ogóle nie chciał rozmawiać.
– O tym mówię! To nie jest normalne.
Chłopak westchnął głośno, kładąc ręce na swoich biodrach. Odchylił głowę do tyłu, przygryzając mocno dolną wargę. Powoli stawał się coraz bardziej zirytowany. Nie chciał być niemiły dla przyjaciela, który ostatnio przechodził ciężki okres, ale jego paplanina była co najmniej niedorzeczna. Był przecież dorosły i mógł robić to, co tylko chciał i z kim chciał. Oczywiście doskonale wiedział, o co chodziło Hoseokowi. Wiedział, jak działał ten świat i zdawał sobie sprawę z tego, co było w nim odpowiednie, a co wręcz przeciwnie.
– Słuchaj, nie pytałem cię, czy moja relacja z hyungiem jest normalna. Pytałem, czy normalne jest wzięcie aż takiej ilości alkoholu na jeden wieczór. Rozumiem jednak, że słyszysz to, co chcesz słyszeć – warknął, mrużąc swoje oczy.
Jeongguk nienawidził, gdy ktoś za bardzo interesował się jego życiem, bez względu na to, kim była osoba, która to robiła. Nigdy nie wychodził poza granice swojego komfortu, a Hoseok, który przeżył z nim każdy etap dojrzewania, powinien o tym pamiętać.
– Wiem, przepraszam. Masz rację, to nie moja sprawa. Po prostu nie chcę, żebyś potem tego żałował.
– Czego mam żałować? Picia alkoholu w towarzystwie kota i nowego znajomego? Hoseok, o czym ty w ogóle myślisz? – zapytał lekko speszony, odchrząkując nieznacznie.
Szybko wziął z półki trzy butelki sprawdzonego trunku i dopadł do wózka, popychając go wzdłuż alejki. Chciał czym prędzej oddalić się od przyjaciela, zanim ten wyczułby jego mocniejszy, lekko ostrzejszy zapach.
Co się z tobą dzieje, weź się, kurwa, w garść! – myślał młody alfa, oddychając ciężko.
Przecież to tylko zwykła znajomość. Jimin hyung jest po prostu... specyficzny, a ja lubię specyficznych ludzi. Tak, to kandydat na dobrego kumpla. Po to do niego dzwoniłem. Tylko po to. Bo niby po co innego miałbym? No jasne, że po nic – zapewniał się, powtarzając wkoło tę samą formułkę, dopóki nie poczuł wibracji w bocznej kieszeni luźnych czarnych dresów.
– Będziesz głodny za te kilka godzin? – przeczytał cicho treść SMS-a od Parka, uśmiechając się mimowolnie pod nosem.
„To zależy" – odpisał, rozglądając się dookoła. Sprawdzał, czy nigdzie w pobliżu nie było Hoseoka, który znowu zakwestionowałby to, czy aby na pewno widział on w Jiminie jedynie znajomego.
„Od czego?".
„Od tego, czy dobrze gotujesz".
„Kto powiedział, że będę gotować?".
„Ja?".
„... A spróbuj tego nie tknąć".
Jeongguk uśmiechnął się szerzej, przechylając głowę w bok. Jego podświadomość zdawała sobie sprawę, że przepadł, ale ta myśl musiała jeszcze dotrzeć do niego samego. Dystans, który miała do pokonania, by chłopak zdał sobie w końcu sprawę ze swoich dziwnych uczuć, z każdym kolejnym dniem jednak malał.
Hoseok przez resztę dnia nie odezwał się słowem na temat zaangażowania swojego przyjaciela, który szykował się do wyjścia. Przemilczał jego próby ubrania się w coś, co nie jest czarne i szerokie; przemilczał to, że Jeon próbował wcisnąć się w jego wąskie spodnie, które nawet nie chciały przejść przez umięśnione uda bruneta, a także to, że nie związał swoich włosów w niedbałą kitkę, tylko ładnie je ułożył. Lekkie fale, które zrobił, dodawały mu chłopięcego uroku, a jego szeroki uśmiech, gdy na koniec przeglądał się w lustrze, sprawił, że Jung nie miał serca, by nie życzyć mu miłej zabawy.
– Podwiozę cię – mruknął w końcu, gdy jego współlokator zbierał się do wyjścia.
– Dlaczego po prostu nie pożyczysz mi samochodu? Przecież też mam prawo jazdy.
– I też masz zamiar zachlać, dlatego podziękuję. Chodź, zanim się rozmyślę.
Znalezienie się pod drzwiami mieszkania Jimina nigdy nie było tak ekscytujące, jak teraz. Jeongguk przez dłuższą chwilę stał tam jak kołek i zastanawiał się, czy przez te trzy tygodnie mężczyzna zmienił coś w swoim wyglądzie.
Może się zestarzał albo zrobił się jeszcze bardziej gburowaty? – pomyślał, w końcu przytrzymując palcem przycisk od dzwonka.
– Cześć, hyung. Nie zestarzałeś się jednak – powiedział radośnie, gdy drzwi się otworzyły, a w ich progu stanął starszy alfa.
Brunet podał mu alkohol, który zapakował w torebeczkę, i zlustrował go dokładnie, nawet tego nie ukrywając. Jimin był ubrany w luźną, białą koszulę, której rękawy zostały podwinięte, i czarne spodnie opinające jego pośladki. Jeongguk już wcześniej zauważył, że Park miał całkiem niezłą sylwetkę, a jego dolne części były dobrze – no i przyjemnie dla oka – „wykształcone".
– Huh? Już na „dzień dobry" chcesz dostać? – zaśmiał się mężczyzna, wpuszczając gościa do środka.
Miał zamiar powiedzieć coś na temat wyglądu Jeongguka, by odgryźć się za jego wcześniejsze słowa, jednak Miriam znacznie go wyprzedziła. Gdy tylko usłyszała głos młodszego, rzuciła się biegiem w jego stronę, miaucząc niemiłosiernie i ocierając się o jego nogi. Oboje wydawali się w dzikiej ekstazie, gdy zobaczyli się po tej przerwie. Jimin nie wiedział już, kto z nich bardziej się cieszył.
– Moja ukochana! Tęskniłaś? Ja też! No chodź tutaj, chodź do mnie. Jaka chuda, karmiłeś ją w ogóle?! – zapytał z przerażeniem brunet, biorąc kotkę na ręce.
Starszy miał nieodparte wrażenie, że Miriam patrzyła teraz na niego z wyższością, jakby chciała mu powiedzieć: „No i co, frajerze? Mówiłam, że nie jestem gruba, tylko puszysta".
– Zaraz nie nakarmię i ciebie, i jej, jak będziecie mnie wkurzać – burknął, kierując swoje kroki w stronę tak dobrze znanej Jeonggukowi kuchni.
Młodszy powoli czuł się tu jak u siebie w domu, ale nie miał zamiaru informować o tym Jimina, który zapewne nie byłby z tego zadowolony.
– Bibimbap? Albo nie miałeś czasu, albo jednak nie umiesz gotować, hyung – zaśmiał się brunet, gdy zauważył na stole miski z ryżem, warzywami, wołowiną i jajkiem oraz małe naczynia z pastą z papryczek chili.
– Albo jedno i drugie. Powinieneś docenić to, że w ogóle zrobiłem coś sam. O ile dobrze pamiętam, nie gotowałem nawet Haerin – mruknął, patrząc za okno. Wydawał się odrobinę speszony.
Jeongguk na te słowa poczuł dziwną radość gdzieś w środku siebie, jednak starał się tego nie pokazywać.
Przecież to nic nie znaczy – pomyślał i usiadł do stołu od razu po tym, gdy puścił kotkę oraz umył swoje ręce.
– Doceniam, hyung. Na pewno jest pyszne! Ja kiedyś spaliłem garnek, w którym gotowałem wodę – powiedział, czując, jak jego brzuch domaga się jedzenia.
– Nawet mnie to nie dziwi – zaśmiał się Jimin, przyglądając się temu, jak chłopak zabiera się za jedzenie i z apetytem pochłania swoją porcję. Plus dwie dokładki.
Dalsza część wieczoru mijała w naprawdę miłej atmosferze. Oboje czuli się już wstawieni dzięki wysokoprocentowym napojom, które przyniósł młodszy, dlatego nie krępowali się rozmawiać na najróżniejsze tematy. Nawet nie wiedzieli, kiedy znaleźli się tak blisko siebie na nowej kanapie, na której przecież mieli więcej nie pić.
– Zastanawia mnie jedna rzecz – zaczął starszy, kładąc rękę na oparciu mebla, tuż za głową Jeongguka.
Przyglądał mu się ukradkiem, stwierdzając, że profil jego twarzy jest naprawdę intrygujący, a męski nos i zarysowana szczęka tworzą wybuchową mieszankę z młodzieńczym uśmiechem i dużymi sarnimi oczami.
– Co takiego, hyung? – mruknął brunet, przymykając powieki. Ciepło od alkoholu rozlewało się po jego całym ciele, wprowadzając go w błogi stan.
– Dlaczego do mnie zadzwoniłeś? Przecież się pożegnaliśmy – powiedział poważnie, nie spuszczając wzroku z młodszego alfy. Chciał sprawdzić jego każdą najdrobniejszą reakcję na te słowa.
– Mam kłamać czy być szczery? – spytał Jeongguk, ale brak odpowiedzi utwierdził go w przekonaniu, że kłamstwo i tak prędzej czy później wyszłoby na jaw, dlatego postanowił zaryzykować. – Po prostu chciałem. Polubiłem cię – mimo wszystko – i pomyślałem, że nie chcę kończyć tej znajomości. Bo niby dlaczego miałbym chcieć? Dobrze nam się ze sobą rozmawiało i w ogóle – odparł, nachylając się nad stołem, by ponownie napełnić ich kieliszki. – A, według ciebie, po co zadzwoniłem? Myślałeś o innym powodzie?
Jimin zastanowił się przez moment, bijąc się ze swoimi myślami. Miał powiedzieć, że podejrzewał go o chęć dalszego zarabiania na jego głupocie?
– No... Myślałem, że wiesz... że potrzebujesz pieniędzy – mruknął w końcu, a ręka młodszego, wraz z butelką wódki, zastygła w powietrzu.
Park od razu wyczuł ten egzotyczny owoc, który nie był już tak przyjemny, jak na początku. Drażnił go w nos, a jego ostre tony wskazywały tylko na jedno – chłopak się wściekł. I to poważnie. Po chwili, która ciągnęła się niemiłosiernie długo dla starszego alfy, odstawił on z hukiem alkohol, a szklany stolik niebezpiecznie zadrżał. Wstał z kanapy i zapewne chciał wyjść z mieszkania, jednak Jimin w porę złapał go za rękę, ciągnąc z powrotem na mebel. Czuł się jak skończony idiota.
– Przepraszam, nie to miałem na myśli... – zaczął, przyglądając się z przerażeniem poczynaniom Jeongguka, który wyrwał swoją dłoń z jego uścisku.
– Nie dotykaj mnie. Oczywiście, że to. Przecież od początku miałeś mnie za dziwkę, więc czego się spodziewałem? To było głupie, mogłem sobie darować te ckliwe gadki. Będę się zbierał, nic tu po mnie – warknął, zaciskając szczękę.
Gdy podniósł się zbyt szybko do góry, stres, alkohol i wszystkie negatywne emocje, które go ogarnęły, dały o sobie znać. Chłopak poczuł pulsujący ból w okolicach skroni. Zrobiło mu się słabo, a przed oczami widział jedynie ciemność. Jimin instynktownie przeniósł jego głowę na swoje kolana, przykładając młodszemu do czoła zimną butelkę. W międzyczasie wachlował jedną ręką jego twarz, by poczuł się lepiej.
– Przepraszam – szepnął, przyglądając się temu, jak Jeongguk uchyla jedną powiekę.
– Jakby co, to nie padłem, bo jestem tak pijany, tylko przez ciebie, bo mnie wkurzasz – mruknął, ponownie zamykając oczy. – Wachluj, wachluj. W ramach zadośćuczynienia – dodał, a Jimin zaśmiał się głośno, czując, jak zapach chłopaka delikatnieje.
– Nie chciałem cię znowu urazić. Ja ciebie też lubię, Gguk. I wcale tak o tobie już nie myślę, naprawdę – zapewnił.
– Te „już" to wsadź sobie w dupę, hyung.
Park pokręcił głową z dezaprobatą, uśmiechając się nieznacznie. Jeździł wzrokiem, po całej twarzy młodszego, zagryzając wargę. Byli zdecydowanie za blisko siebie, ale nie chciał tego przerywać. Nie przeszkadzało mu nawet to, że gdy mimowolnie zjechał palcami na policzek młodszego, dotykając jego szramy, ten wydał z siebie cichy zadowolony pomruk.
– Co ci się stało? – spytał, nadal gładząc delikatnie jego skórę. – Rana musiała być głęboka.
– Drobna sprzeczka z ojcem. Nic, do czego chciałbym wracać – burknął, układając się wygodniej na kolanach starszego. – Kontynuuj, możesz mi zrobić nawet masaż.
Linia dzieląca nienawiść od miłości zawsze była bardzo cienka. Niekiedy wystarczył tylko mały krok w tył, by wszystko zaprzepaścić, i krok wprzód, żeby odmienić to, co dotychczas kłębiło się w naszych duszach. Nie zawsze było to łatwe, rzadko kiedy przychodziło naturalnie, ale zawsze niepostrzeżenie. W końcu nadchodził moment, w którym nie wiedzieliśmy, czy bardziej chcielibyśmy uprzykrzyć sobą życie drugiej osoby, czy je wzbogacić. Czy bardziej chcielibyśmy zadawać jej rany, czy scałować każdą, która została zadana przez innych... Uczucia były dziwne, mieszały w głowach oraz popychały do czynów, o które nigdy się nie podejrzewaliśmy. Uczucia potrafiły zmienić wszystko – i nas, i świat, a także udawało im się zetrzeć rasowe podziały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top